Utonąłem w morzu neonowych świateł oraz błysków. Musiałem zamrugać kilkakrotnie, aby w pełni odzyskać orientację w otaczającym mnie tłumie. Panował niezmierny tłok, dlatego chwyciłem Ayako za rękę i razem zaczęliśmy się przedzierać w stronę średniej wielkości sceny, gdzie umówiliśmy się uprzednio z Takumim. Ze względu na to, że próba potrwała o wiele dłużej niż początkowo zakładał, postanowiliśmy się spotkać dopiero na miejscu. Niestety byliśmy zmuszeni do skorzystania z głównego wejścia, gdyż drab w czarnej, obcisłej koszulce, który pilnował tylnych drzwi klubu, na sam dźwięk słów: przyjaciele „The Horny Mowers”, przyjął pozycję obronną i kazał nam się wynosić. Hmmm… Nazwa zespołu. Był to podobno pomysł kolegi Yuichiego. Postanowiłem nie wnikać w jego chorą twórczość, choć pewnie „Napalone kosiarki” miały jakieś znaczenie metaforyczne, prawda?
Zewsząd docierały
do mnie dźwięki ostrej, industrialnej muzyki, która wwiercała się w
umysł, mieszając wszystkie zmysły. Czułem się tak, jakby ktoś
zaaplikował mi jakiś halucynogen, albo przynajmniej rozpylił w powietrzu
specyfik, powodujący podobne doznania. Lekkie zawroty głowy,
dezorientacja, mroczki przed oczami… A może rzeczywiście byłem naćpany?
Dotykałem uszami, słuchałem oczami i smakowałem nosem. Co się ze mną do
jasnej cholery działo?
Nigdy nie słuchałem
tego typu zespołów ani nie należałem do żadnej subkultury, dlatego
początkowo czułem się nieswojo w otoczeniu mrocznych gotów, metali,
punków i innych niebanalnych osobowości o równie niebanalnym wyglądzie.
Przechodząc przez tłum, musiałem ciągle uchylać się przed mierzącymi we
mnie kolcami pieszczoch i dziwnymi przedmiotami, o których przeznaczeniu
nie wiedziałem praktycznie niczego. Wykorzystując mały, niezatłoczony
skrawek podłogi, wspiąłem się na palcach i rozejrzałem w koło.
Dostrzegłem go,
stojącego tuż przy samej barierce. Swoimi smukłymi palcami dudnił w
metalową poręcz w takt lecącej muzyki. Znajdował się już tak blisko, że
gdyby tylko odwrócił wzrok od sceny, mógłby nas bez problemu zauważyć.
Wyglądał na zamyślonego, a jednocześnie zniecierpliwionego. Musiał na
nas czekać już dobre kilkadziesiąt minut.
Był piękny. Włosy miał w
jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj, choć pewnie spędził kilka
godzin na ich układaniu. Alabastrową szyję zdobiła cienka, ćwiekowana
obroża…
Odwrócił się, jakby
wyczuł, że mu się przyglądam. Spojrzał na mnie pytająco, po czym
zmarszczył brwi. Pomachałem mu na przywitanie, lecz on tylko stał i
gapił się na mnie z szeroko rozwartymi powiekami. Pociągnąłem za sobą,
filigranową Ayako, która już od paru minut wpatrywała się w tył moich
pleców i ruszyłem w jego stronę.
- Cześć – powiedziałem, stając tuż przy nim. – Sorry za spóźnienie, ale mieliśmy problem z wejściem.
Takumi nie zwrócił
uwagi nawet na Ayako, która rzuciła się na niego i wpiła w usta, niczym
wygłodniały jamochłon. Nasze spojrzenia mieszały się ze sobą tak
intensywnie, że mógłbym dotknąć panującego między nami napięcia, a w
dodatku mieć pewność, że zostanę śmiertelnie porażony.
- Prostowałeś włosy – odparł, odsuwając od siebie dziewczynę.
- Ja prostowałam! – burknęła zirytowana. – Prawda, że wygląda cuuuuudownie?!
Takumi po raz pierwszy obdarzył ją spojrzeniem.
- Dobra robota – rzekł sucho i odwrócił głowę w stronę sceny.
O co mu chodziło?
Czyżbym go czymś uraził? Sam przecież kazał, żebym założył jego ciuchy, a
teraz… Czasami w ogóle go nie rozumiałem.
Ayako wepchnęła się
przed Takumiego i zarzuciła mu ręce na ramiona. Żywiłem do niej swego
rodzaju podziw, bo sam straciłbym już cierpliwość dla takiego gbura,
gdyby mi oczywiście na nim zależało.
Postarała się.
Czarny gorset wysmuklał jej talię oraz podkreślał niemałe piersi. Do
tego glany, siateczkowe rajstopy z dużymi oczkami oraz spódniczka mini,
która była tak niesamowicie krótka, że mogłem bez spoglądania w dół
stwierdzić, że założyła czerwone stringi. Na miejscu Takumiego nie
potrafiłbym oderwać od niej wzroku i już w pierwszych minutach
zaciągnąłbym ją do najbliższej łazienki, ale… Ehhh… Szkoda słów.
W końcu chyba dała
za wygraną, bo po chwili zaczęła machać w kierunku jakiejś czarnowłosej
laski i wymruczawszy cicho „zaraz wracam”, zniknęła w tłumie. Zostaliśmy
we dwóch.
- Gdzie Yuichi? – zapytałem, podążając wzrokiem w kierunku sceny.
- Za sceną z
chłopakami – odparł Takumi. – Zagroziłem Akirze, że jeśli dadzą mu
choćby małą działkę to go wykastruję. Ogólnie mówiąc cały zespół
składa się wyłącznie z ćpunów, dlatego koncerty i afterparty to niezły
rozpierdol i niezbyt służą jakiemukolwiek odwykowi…
- A jak się czuje? Rano nie wyglądał zbyt dobrze.
Takumi nareszcie odwrócił się w moją stronę.
- Po południu
zarzygał podłogę w studio i musiałem to za niego ścierać. Było naprawdę…
kiepsko. W końcu podałem mu metadon, który nie pytaj skąd, miałem u siebie w domu. Jest trochę lepiej - przynajmniej potrafi ustać na nogach.
- To dobrze – stwierdziłem, choć miałem ochotę zapytać czym jest ta substancja. – Dzięki za ciuchy i w ogóle… za zaproszenie.
Miałem na sobie
szare, wytarte jeansy, mocno opinające biodra, czarną koszulkę i ogólnie
byłem cały ubrany na ciemno. Outlook byłby w porządku, gdyby nie
zwisające w niektórych miejscach łańcuszki, które irytowały przy
gwałtowniejszym poruszaniu się. Ayako próbowała mi jeszcze pomalować
oczy czarną kredką, ale stwierdziłem, że to byłaby przesada.
- Nie ma sprawy – powiedział, posyłając mi delikatny uśmiech. – Pasuje ci taki styl. Nawet bardzo.
Nie wiedziałem
dlaczego, ale komplement ze strony Takumiego sprawił mi ogromną radość.
Od kiedy to przejmowałem się opiniami innych?
- Nie tak dobrze jak tobie – stwierdziłem. – Kiedyś miałem podobną.
- Ale co?
Wskazałem palcem na obrożę i… mrugnąłem do niego. Nie mogłem się powstrzymać.
Nagle światła
sceniczne rozbłysły jaśniej, więc skierowałem wzrok w ich stronę. Kątem
oka zauważyłem, że Takumi trochę się zawstydził, chociaż nie chciał dać
tego po sobie poznać. Lubiłem, gdy się delikatnie rumienił.
Głośne oklaski
tłumu, ogłuszający rumor… Tak, cała czwórka wkroczyła na scenę. Od razu
można było się domyślić, kto był liderem grupy. Czerwonowłosy facet o
niezwykle zmysłowym uśmiechu podszedł do mikrofonu i rozejrzał się po
publice swoimi podkreślonymi na czarno oczami.
- Jesteście gotowi
na szybką rozgrzewkę?! – wrzasnął, a jego dźwięczny głos rozległ się po
całym pomieszczeniu, przyprawiając mnie o niekontrolowane ciarki.
Głośny pisk
żeńskiej części publiczności okazał się tego wystarczającym
potwierdzeniem. Akira skinął lekko w stronę Yuichiego i ten zaczął
wybijać rytm. Już po chwili dołączyła gitara oraz bas, a po nich jego
psychodeliczny głos.
- Rozluźnij się trochę – krzyknął do mnie Takumi, próbując przebić się przez katatonię dźwięków.
Tak też zrobiłem.
***
Było mi duszno i
gorąco, ale bawiłem się świetnie. Razem z Takumim i Ayako oraz setką
innych osób tworzyliśmy jeden zespolony organizm, rytmicznie poruszający
się w rytm muzyki. Niesamowite!
Chłopcy grali już od przeszło godziny, a publiczność i tak poprosiła ich o bis.
- A teraz utwór
specjalny! Trzymajcie kciuki! – oznajmił Akira i wolnym krokiem podszedł
do perkusji Yuichiego. Wymienili spojrzenia i najzwyczajniej zamienili
się miejscami. Jeden z pracowników obsługi podał Yuichiemu gitarę
elektryczną, której pasek zgrabnie przełożył sobie przez ramię.
- No i masz
przykład, jak w ciągu kilku sekund wyrwać wszystkie laski w klubie –
powiedział Takumi, przewracając wymownie oczami.
Z niedowierzaniem
obserwowałem, jak Yuichi podchodzi do mikrofonu i ujmuje go w dłonie. W
przerwie między kolejnymi piosenkami zdążył zdjąć z siebie koszulkę,
dlatego wszyscy mogli podziwiać jego smukłą sylwetkę.
- Tak jak
zapowiedział Akira, teraz czas na utwór specjalny – odezwał się nagle. –
Będzie to cover piosenki artysty, który jest dla naszego zespołu dużą inspiracją. Nie gramy go wcale dlatego, że to jedyny utwór,
jaki Akira potrafi zagrać na perkusji… Ups. Tego chyba miałem nie mówić.
Odwrócił się w stronę czerwonowłosego, który wdzięcznie pokazał mu środkowy palec.
- Ani dlatego, że
próbuje w taki sposób znaleźć sobie dziewczynę… Wiem przecież z
doświadczenia, że perkusiści mają największe wzięcie.
Tuż obok niego przeleciał nagle przedmiot przypominający damski biustonosz.
- Widzisz, Akira?
Już działa! – zauważył i z powrotem odwrócił się w stronę publiki. –
Wracając. Wspomnianą piosenkę traktujemy, jako nasz kodeks postępowania,
spowiedź, a zarazem listę planów na najbliższą przyszłość. Ale koniec
już mojego pieprzenia, because I WANT TO DISAPPEAR!!!
Tłum zaczął
wrzeszczeć na dźwięk gitary Yuichiego. Ja także krzyczałem, choć nie
znałem ani tego wokalisty, ani tym bardziej samej piosenki. Szczęka
opadła mi do samej podłogi, gdy usłyszałem jego niezwykły rockowy wokal,
zupełnie odmienny od głosu Akiry. Był wspaniały, a do tego emanował
niezwykłym seksapilem, wijąc się przy mikrofonie i utrzymując kontakt z
zachwyconą publicznością. Zupełnie się tego nie spodziewałem.
Szaleństwo. Istne
szaleństwo. Wszyscy skakali i dopowiadali głośno „I wanna disappear”
przy każdym kolejnym refrenie. Ja również.
Poczułem na swoim
nadgarstku uścisk dłoni Takumiego, który zaczął mnie gdzieś za sobą
ciągnąć, choć piosenka nie dobiegła jeszcze końca. Wyswobodziwszy się z
krępującego objęcia widowni, przeszliśmy przez duże szare drzwi za
okazaniem odpowiedniej wejściówki.
- Gdzie idziemy? – zapytałem, wciąż biernie podążając za Takumim.
- Za scenę – rzucił,
nie zwalniając tempa. – Zaraz będą schodzić, a muszę mieć na oku
Yuichiego, bo to najlepsza pora na spierdolenie. Będzie próbował to
wykorzystać.
- Dooobra. A tak poza tym to czemu nie powiedziałeś mi, że Yuichi gra też na gitarze? O śpiewaniu to już nie wspomnę…
- Nie było okazji.
Szczerze mówiąc to, gdyby miał jeszcze dwie dodatkowe pary rąk, mógłby
założyć solowy zespół. Jest cholernie utalentowany. Od małego chodził do
szkoły muzycznej, a później uczył się sam w domu. Dostał kiedyś nawet
kilka świetnych propozycji współpracy, ale nie mógł z nich skorzystać ze
względu na śmierć brata i chorobę matki. Teraz pewnie byłby już sławny…
- Szkoda, że nie wykorzystał szansy – mruknąłem, czując do Yuichiego jeszcze większy szacunek.
- To prawda. Jest wybitnym multiinstrumentalistą, ale to nie wyklucza faktu, że jest również zwykłym „multikretynem”.
Czekaliśmy w
milczeniu. Na zapleczu było trochę chłodno, dlatego Takumi założył na
swój luźny i artystycznie podziurawiony podkoszulek, marynarkę w stylu
militarnym. Wyglądał wspaniale, nonszalancko oparty o ścianę z
papierosem w dłoni.
- Taku, nie wiem czy
wiesz, ale tutaj nie wolno palić. – Yuichi z szerokim uśmiechem na
ustach wychylił się zza drzwi. Podszedł do niego, wyjął mu papierosa z
dłoni, a następnie sam intensywnie się zaciągnął.
Zauważył mnie.
Wyraz jego twarzy przechodził stopniową metamorfozę, począwszy od
nagłego zdziwienia, poprzez kompletne oszołomienie, a skończywszy na
zadziornym uśmieszku i wymownym oblizaniu ust.
- Wyglądasz zajebiście! – wypalił nagle. – Gdybym był…
Nie zdążył jednak
dokończyć myśli, ponieważ do przedsionka weszła reszta zespołu. Wszyscy w
świetnych nastrojach i pełni pozytywnej energii. Takumi na zmianę z
Yuichim przedstawili mnie członkom grupy. Zapowiadał się wspaniały
wieczór.
- Taku, co ty do jasnej cholery robisz! – Głos Yuichiego wyrwał mnie z krótkiej rozmowy z Akirą. – Jesteś walnięty!
Odwróciłem się w
ich stronę. Zauważywszy przyczynę jego zirytowania, uśmiechnąłem się, po
czym razem z resztą zespołu wybuchliśmy głośnym śmiechem. Jak zwykle
zdziwiła mnie pomysłowość Takumiego.
- Chyba trochę przesadzasz z tym odwykiem – stwierdziłem, spoglądając na metalowe kajdanki, łączące ich dłonie.
- Po prostu nie chce
mi się cały wieczór za nim biegać i bawić się w przedszkolankę –
odparł, głaskając Yuichiego po głowie, niczym młodszego brata.
Długowłosy prychnął niezadowolony.
Po chwili Akira zarządził, że wszyscy mamy pójść do specjalnie zarezerwowanej loży na tyłach klubu.
- Nie wiedziałem, że
lubisz takie zabawy – mruknąłem w drodze do Takumiego, wskazując palcem
na kajdanki. Kompletnie zbiłem go tym z pantałyku.
Po to co zrobiłem?! Po co? Powinienem się leczyć…
***
Siedzieliśmy
rozłożeni na czarnych, półokrągłych sofach. Alkohol lał się litrami, a
coraz to nowe jointy robiły obieg po całym towarzystwie. Wszystko
przyjemnie wirowało. Czułem się tak lekko, jakby ktoś na kilka godzin
wyłączył ziemską grawitację. Niesamowite.
Jako, że główny
zespół już dawno zakończył swój koncert, w klubie leciała teraz
„normalna” muzyka. Jeśli można ją było oczywiście tak nazwać. Nieważne.
Po trzeciej kolejce zupełnie przestało mi to przeszkadzać i wszyscy
szaleliśmy na parkiecie, by potem znowu trafić do loży.
- Byliście świetni! –
Do naszego stolika podeszła jakaś rudowłosa dziewczyna w obcisłej
sukience i czarnych pończochach. Na jej przedramieniu dostrzegłem
wizerunek chińskiego smoka, który wił się aż do samej szyi. – Mogę się
do was dosiąść razem z przyjaciółkami?
- Jasne! – odpowiedział przystojny brunet o imieniu Kenta, wskazując na swoje kolana. – Taku, Yuu, Hayato wam także przyda się towarzystwo.
- Chyba żartujesz –
wtrąciła się Aya, po czym wymownie usiadła okrakiem na kolanach
Takumiego, jakby chciała w ten sposób zaznaczyć swoje terytorium.
- W takim razie Hayato i Yuu będzie się musieli nimi zaopiekować – stwierdził z uśmiechem, lecz po chwili odwrócił się w stronę innej dziewczyny, która krótkim szarpnięciem wyciągnęła go z loży.
- Olej je i siadaj! - rzucił z pozoru obojętnie Takumi. Widziałem, że posłał mi uważne spojrzenie.
Ha, ha! Nie wierzę, że martwił się o moją orientację! Spokojnie, przecież umiałem się
„odpowiednio” zachowywać. Już nie takie rzeczy się robiło…
Rudowłosa wzruszyła
ramionami, po czym usiadła na kolanach Yuichiego i niemal od razu wpiła
się w jego usta. Gdybym był całkowicie trzeźwy to z pewnością czułbym
się odrobinę niezręcznie, ale na szczęście NIE byłem. Spojrzałem na
resztę zespołu. Także byli „zajęci”, dlatego powoli zaczynałem żałować,
że te przyjaciółki jednak do nas nie dołączyły.
Poczułem na sobie wzrok rudowłosej.
- Twój kolega wydaje się być odrobinę smutny – stwierdziła, pochylając się w moją stronę.
- Jeśli ci tylko pozwoli, to możesz go pocieszyć – odparł Yuichi.
Nasze usta dzieliła
odległość kilku centymetrów. Powoli nachylaliśmy się ku sobie, aż tu
nagle dziewczyna została ode mnie gwałtownie odsunięta. Rozejrzałem się
zdezorientowany. Spojrzałem w lewo.
Całowała się z Takumim. Czy to on ją odsunął? Chyba znowu trochę przesadził.
- Przepraszam – wymruczała zdyszana dziewczyna w stronę kompletnie zszokowanej Ayako.
- Spokojnie, ona nie jest jego laską – wycedził jadowicie Yuu w stronę niebieskowłosej.
Ayako spojrzała się na niego w taki sposób, jakby miała zamiar oskalpować go tępym scyzorykiem.
Ayako spojrzała się na niego w taki sposób, jakby miała zamiar oskalpować go tępym scyzorykiem.
- Całe szczęście! Boże, ale się przestraszyłam! - odparła rudowłosa, naprzemiennie zerkając na Yuu i Ayę. - W takim razie może teraz wasza kolej?
- ŻE CO?! – wykrzyknęli równocześnie, krzywiąc się niemal z obrzydzenia.
- No nie dajcie się prosić – dodał Takumi, posyłając im szeroki uśmiech.
Zarówno Ayako jak i
Yuichi chyba nie mieli ochoty się z nimi kłócić. W końcu Takumi
powiedział, więc tak musiało się stać. Ehh… Miał ich oboje w garści.
- Fuj!
- Ohyda!
Oboje wyrazili swoje zdanie po zakończeniu dość głębokiego pocałunku.
- To teraz dziewczyny! – odezwał się Yuichi, po demonstracyjnym wytarciu ust w rękaw. Nie wiem, co podał mu Taku, ale najwyraźniej naprawdę pomogło. Jego stan zdradzało jedynie subtelne drżenie dłoni.
Nie musiał długo
prosić. Wyglądało to, jak konfrontacja żywiołów – ognia i wody. Wszyscy
patrzyli na nie jak zahipnotyzowani. Nawet pozostali członkowie zespołu
odwrócili głowy w ich stronę.
- A teraz chłopcy, chyba wiecie co was czeka… - zasugerowała Ayako, a z tyłu rozległy się śmiechy Akiry i reszty.
- Nie ma mowy! – zaprotestował gwałtownie Takumi, zakładając ręce na piersi.
- Nie – dodał Yuichi, ale mniej przekonująco. Wiedziałem dlaczego.
- Psujecie całą zabawę! – burknęła rudowłosa. – No już! Przecież to nic takiego!
Takumi zgasił ją spojrzeniem.
- To mój kumpel z dzieciństwa i nie ma nawet takiej opc…
Przerwało mu
skandowanie ich imion przez całą grupę. Ja także do niego dołączyłem, bo
tylko w taki sposób mogłem wspomóc Yuichiego.
Takumi głośno westchnął i szybko cmoknął Yuichiego w usta.
- Nie tak! – zaprotestowała Ayako. – Nie rób…
- … z siebie idioty – dokończyła rudowłosa.
- No dobra, ale dajcie kieliszek, bo muszę się jeszcze napić – rzucił w stronę Akiry.
Na miejscu
Yuichiego już dawno bym stąd wyszedł. On jednak wszystko cierpliwie
znosił i nie dawał niczego po sobie poznać. Zachowanie Takumiego
zaczynało mnie coraz bardziej irytować!
- Otwórzcie szeroko oczy i skupcie się, bo powtórki nie będzie!
Zbliżyli się wolno
do siebie. Takumi wplótł palce we włosy Yuichiego i musnął językiem jego
dolną wargę, a ten szybko zaprosił go do środka. Całowali się wolno,
lecz intensywnie. Zupełnie, jakby robili to od wieków. Yuichi specjalnie
odchylił głowę w taki sposób, żeby wszyscy mogli podziwiać ich
splecione języki. Mógłbym ich oglądać bez końca.
Ucichły wszystkie śmiechy i rozmowy, a czas stanął w miejscu. Cholera, podnieciłem się.
- Pasuje? – zapytał Takumi, odsuwając się od przyjaciela.
- Byliście cuuuuuuuuudowni! – pisnęła rudowłosa. – Szkoda, że tego nie nagrałam!
Nikt więcej tego
nie skomentował, tylko wszyscy wrócili do poprzednich zajęć. Kilka minut
później Akira powstał z miejsca i oznajmił, że impreza przenosi się do
jego domu i, że zbierają „kieszonkowe”. Polegało to na tym, że każdy
opróżniał wszystkie swoje kieszenie i wykładał kasę na stół.
Po takim wstępie wiedziałem, że tego wieczoru może wydarzyć się niemal wszystko.
C.D.N.
Boskie *O*
OdpowiedzUsuńNana
ale się działo ^o^
OdpowiedzUsuń