Ogłoszenia :)

Jest to blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, po prostu grzecznie opuść tego bloga, a Twoja psychika nie ucierpi w najmniejszym stopniu.

Skargi, groźby, zażalenia, pozdrowienia lub inne sprawy proszę pisać w komentarzach lub na adres mailowy: ostatnia.kropla.goryczy@gmail.com
Chętnie przeczytam :)



niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział II - "Powiew wieczornego wiatru"

KOLORKI 

Notka dla nieświadomych ;) 
Wypowiedzi poszczególnych bohaterów będę oznaczać na różne sposoby:
HAYATO -------> taaaki
TAKUMI --------> taaaki ;)

Enjoy :*

***




  Kolejny nudny dzień. Znowu widziałem te same twarze na ulicach rozświetlonych przez setki latarni i różnobarwnych neonów. Tę samą parę, która jeszcze wczoraj traktowała chodnik jak własną sypialnię, a ścianę obskurnego budynku, jako wezgłowie łóżka. Dzisiaj rozanieleni kroczyli, trzymając się za ręce i demonstrując całemu światu swoją wielką miłość. Ohyda. Jak zwykle nie mogłem się powstrzymać, aby zrobić coś niestosownego.
  
  Poprawiłem swoją sztywną od lakieru, czarną grzywkę oraz mankiety marynarki. Ruszyłem w ich kierunku, w międzyczasie starając się przybrać uprzejmy wyraz twarzy. Poczekałem na moment, w którym dziewczyna puściła rękę chłopaka, aby wyciągnąć coś z torebki i wkroczyłem do akcji.

 - Cześć! Jakie to szczęście, że cię widzę! – zawołałem, kierując całą uwagę na lalusiowatego blondyna. – Pamiętasz mnie jeszcze?

  Kątem oka zauważyłem, że jego dziewczyna chwilowo zaniechała swoich poszukiwań i wciąż przypatrując się dnu torebki, uważnie słuchała tego, co mam do powiedzenia. Facet spojrzał na mnie marszcząc brwi i pokiwał przecząco głową.

 - No tak… A mówiłem ci, żebyś wtedy tyle nie pił – powiedziałem, po czym założyłem ręce na piersi. – Poznaliśmy się niedawno w klubie. Jejku, nie patrz się na mnie jak na kretyna! Takiej imprezy nie da się przecież zapomnieć!

  Zanim zdążył jeszcze raz zaprzeczyć ja, podwyższając trochę ton głosu, kontynuowałem swój kłamliwy monolog.

 - Mam do ciebie małe pytanie, a potem będę się zwijać. Czy masz może jeszcze numer od tej blondynki, z którą tańczyłeś na imprezie? Widzę, że ciężko dzisiaj u ciebie z pamięcią… Chodzi mi o tą, z którą się później całowałeś, pamiętasz?

  Dziewczyna całkowicie znieruchomiała. Ku swojej uciesze zauważyłem, jak jej oczy robią się świecące od napływających łez, a dłonie zaciskają się w pięści. Facet wciąż wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Znowu chciał się odezwać, ale po raz kolejny mu w tym przeszkodziłem.

 - Pytam dlatego, że spodobała się mojemu kumplowi. Nie jestem żadnym zboczeńcem, więc możesz mi go spokojnie podać. A tak nawiasem mówiąc to twoja siostra jest naprawdę atrakcyjna. Nie wiem dlaczego, ale nie chciał mi zdradzić twojego numeru – ostatnie zdanie wypowiedziałem w stronę zrozpaczonej dziewczyny.

  Nastała niezręczna cisza.

 - To ja… - zaczęła brunetka, łamiącym się głosem. – To ja jestem… To znaczy byłam jego dziewczyną.  

  Udałem zaskoczonego. A Oskara za rolę dostaje…

 - Niemożliwe – stwierdziłem. – Boże… Czemu wcześniej mi nie powiedziałeś?! To by się wtedy nie zdarzyło!

 - O czym ty do nas mówisz?! To pomyłka! Nie znam cię! – odezwał się laluś. A już myślałem, że tego nie zrobi! Prawdziwy "japoński zapłon". Ciota...

 - Co by się nie zdarzyło? – dziewczyna zupełnie zignorowała swojego chłopaka i skierowała wzrok na mnie.

  Postanowiłem zakończyć tę rozmowę, gdyż zaczęła mnie już nużyć. Życie kompletnego skurwysyna nie było wcale takie proste, jak to mogłoby się wydawać. 

 - Pod koniec imprezy… - szepnąłem, załamującym się głosem i kiwając z niedowierzaniem głową. – My… Spaliśmy ze sobą. W moim samochodzie. Boże… Szczerze mówiąc to podszedłem tu również dlatego, że miałem nadzieję, że jeszcze się spotkamy, ale teraz… Chyba już pójdę. Na razie.

  Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Za moimi plecami zaczęła się rozgrywać prawdziwa scena z brazylijskiej telenoweli, ale nie miałem już ochoty brać w niej udziału. Dlaczego zachowałem się jak dupek? Nie wiedziałem. Każdy miał przecież jakieś zainteresowania, prawda? W takim razie moim było utrudnianie życia innym.

  Ruszyłem w stronę parku, gdyż miałem ochotę jeszcze na mały spacer. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnąłem paczkę papierosów i włożyłem jednego do ust. Następne kilka sekund zajęło mi szukanie zapalniczki - nigdy nie potrafiłem jej zaleźć za pierwszym razem. Po wykonaniu wszystkich potrzebnych czynności zaciągnąłem się porządnie i przez chwilę podziwiałem kłęby dymu, unoszące się na tle zmierzchającego nieba.

  Park wieczorem wyglądał zachwycająco, chociaż w laiku mógł budzić niewielki niepokój. Ja na szczęście zawsze potrafiłem docenić ukryte piękno i do tego ludzie codziennie płacili mi za robienie tego. Jednak mimo moich wcześniejszych oczekiwań zawód krytyka sztuki okazał się niezbyt dobrze płatny, dlatego wciąż szukałem możliwości, aby sobie dorobić. Pomysły były różne, lecz w końcu wylądowałem na stanowisku asystenta dyrektora administracyjnego w galerii sztuki współczesnej, co wiązało się bezpośrednio ze stosem papierów i formularzy przygotowanych do wypełnienia. Jednym słowem – NUDA.

  Przerwałem swoje rozmyślania, gdyż do moich uszu dobiegł czyjś urywany szloch. Rozejrzałem się wokoło i mój wzrok spoczął na skulonej postaci, leżącej na obskurnej ławce. Początkowo miałem ochotę odejść, bo w końcu ilu takich typków widywało się codziennie w różnych podobnych miejscach, ale ostatecznie pomyślałem, że skoro już dzisiaj kogoś unieszczęśliwiłem, to może w ramach zadośćuczynienia uda mi się tym razem pomóc. Pochyliłem się więc i potrząsnąłem faceta lekko za ramię.

 - Wszystko w porządku? – zapytałem, chociaż po chwili zdałem sobie sprawę z bezsensowności tego pytania. Gdyby wszystko było w porządku, to nie leżałby tutaj, prawda?

  Myślałem, że odpowie coś w stylu „Spadaj!”, „Zostaw mnie w spokoju” itp., ale byłem w błędzie. Znieruchomiał i podniósł na mnie wzrok. Ciężko mi było cokolwiek dostrzec zza jego spływających na czoło ciemnych włosów, ale doszedłem do wniosku, że facet cieszy się całkiem przyjemną aparycją.

 - Jak ci na imię? – spytałem, przykucając przed ławką. Oprócz proszku do prania poczułem od niego także drażniącą woń alkoholu. Doprawdy dziwne połączenie.

 - Hayato – wydukał, przecierając oko zamkniętą pięścią.

 - Jestem Takumi. Miło mi. Mogę ci jakoś pomóc?

 - Zabierz mnie stąd, proszę – wyszeptał, po czym znowu uderzył w szloch. Dawno nie widziałem płaczącego faceta, dlatego początkowo nie wiedziałem jak zareagować. Westchnąłem ciężko i pomogłem mu wstać. Co mogłem innego zrobić? Zaprowadziłem go do domu. Swojego domu.


1 komentarz:

  1. Fajnie się zapowiada, będę czytać! Weny życzę.
    Nana

    OdpowiedzUsuń