Najukochańsi!
Sprawa wygląda następująco - na studiach mam totalny "rozpierdol umysłowy", a słynna "Biochemia Harpera" prześladuje mnie niemal codziennie i zachęca do zagłębienia się w lekturze. Musicie mi wybaczyć, ale obawiam się, że w najbliższym czasie nie wstawię żadnego posta. No cóż... Są w życiu takie momenty, kiedy trzeba określić priorytety. Ehhh... Na dodatek ostatnio nie mam nawet weny, żeby cokolwiek napisać, co jest spowodowane zmęczeniem, jak i uczuciowymi dylematami, z którymi ostatnio muszę się zmagać. Jestem rozbita i wiecznie przygnębiona, nie mogę się na niczym skupić, a na dodatek wciąż muszę udawać przed najbliższymi, że wszystko jest w porządku.
Nie jestem dobra w podejmowaniu trudnych decyzji. Nikt nie jest. Boję się ich późniejszych konsekwencji i tego, że będę potem BARDZO żałować.
No, ale koniec już mojego ględzenia.
Przewidywana data następnego rozdziału: koniec lutego, aczkolwiek jeżeli znajdę czas w przerwie świątecznej i jakimś cudem wróci mi wena, to możliwe, że notka pojawi się wcześniej.
Kocham Was wszystkich i przepraszam.
Do "napisania"
AM