Ogłoszenia :)

Jest to blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, po prostu grzecznie opuść tego bloga, a Twoja psychika nie ucierpi w najmniejszym stopniu.

Skargi, groźby, zażalenia, pozdrowienia lub inne sprawy proszę pisać w komentarzach lub na adres mailowy: ostatnia.kropla.goryczy@gmail.com
Chętnie przeczytam :)



niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział XIV - "Planimetria, czyli geneza powstania trójkąta"


Witajcie!  Przepraszam za lekkie spóźnienie z rozdziałem :) Dzisiaj moje wprowadzenie krótkie, bo muszę się uczyć biologii, a od rana tylko piszę i piszę... :D Mogą się pojawić drobne błędy :P
Pragnę serdecznie powitać nowe czytelniczki i pozdrowić stare :) Wasze komentarze niesamowicie motywują :D Mam nadzieję, ze nowy rozdzialik uda mi się dodać w przerwie świątecznej, ale... zobaczymy.
Co do rozdziału to trochę mnie poniosło :P Jeśli uważałyście, że pozostałe są ostre, to muszę Was zdziwić. To wszystko przez Ciebie, Niemeth! :D 
Dziękuję kochana Laire za nominację :) Komentarz widziałam i w wkrótce dodam co to tego notkę :)
Zapraszam :)
P.S. Obrazek na dole przedstawia Akirę :P Ale na razie NIE ZAGLĄDAĆ!!!
************************************************************************************

  Kolejny oślepiający błysk. Nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Hayato także wydaje się otępiały i wciąż przytrzymuje moje biodra, nie pozwalając mi się odsunąć. W takich momentach zawsze mam ochotę uciec gdzieś daleko, albo po prostu cofnąć czas. Cóż… Gdybym mógł cokolwiek zmienić w swoim nędznym życiu, to w tej chwili byłbym pewnie zupełnie innym człowiekiem. Dlaczego błędy młodości wywierają tak duży wpływ na naszą późniejszą egzystencję?     
  Pomieszczenie zalewa fala światła, ukazując nam zgrabną sylwetkę Akiry, który z uśmiechem wpatruje się w ekran swojego telefonu. Czuję niewypowiedzianą ulgę, chociaż sytuacja jeszcze w pełni się nie rozwinęła. Jednak gdybyś to ty pojawił się w drzwiach… Mam przeczucie, że nigdy byś mi tego nie wybaczył, Taku. Nie wiem dlaczego.  
 - No proszę, proszę! – mruczy pod nosem Akira. – Jesteście bardzo fotogeniczni.
  Gwałtownie wyrywam się z objęć Hayato. Czuję, jak jego członek wysuwa się ze mnie, ale pozostałą część mojej uwagi poświęcam wyłącznie podciąganiu spodni. Hayato najwyraźniej robi to samo, gdyż zaczyna się miotać, dociskając moje ciało jeszcze mocniej do drewnianej ścianki szafy.
 - Akira, to nie tak, jak myślisz… - zaczynam, ale po jego minie wnioskuję, że dalsze tłumaczenia nie mają sensu. Kogo ja próbuję oszukać? Właśnie zostałem przyłapany na bzykaniu się z FACETEM w szafie kumpla! Gorzej nie mogłem wtopić.
  Wzrok Akiry jest nieodgadniony. Stoi nieruchomo i patrzy, jak staramy się pozbierać resztki naszej godności. Znowu czuję ten dziwny chłód. Chłód, który wnika głęboko w moje ciało, stopniowo mrożąc żyły i organy. On jest taki… niedostępny, tajemniczy. DZIWNY. Na koncertach zawsze zszokowani obserwujemy, jak swoim zachowaniem hipnotyzuje publikę i sprawia, że na chwilę zamieniają się w armię bezmózgich zombie. To samo robi z nami, dlatego zawsze dostaje to czego chce. Doskonały frontman.
 - To smutne, że trafiliście akurat do mojego pokoju – oznajmia, kierując wzrok na mnie.
  Zimno.
 - Takumi cię szuka – dodaje spokojnym tonem. – Ciekawe, jakby zareagował, widząc was w takiej pozycji, prawda Yuu?
  Cała krew odpływa z mojego ciała i kieruje się wprost do mózgu. Tysiące niesprecyzowanych myśli, słabych wymówek, połączonych z głośnym błaganiem o litość. Nie umiem wydusić z siebie najmniejszego słowa.
 - Nie wiesz? Ja także. Mam chyba pomysł na rozwiązanie tego problemu. Jak myślisz, czy lepiej będzie, gdy pokażę mu wasze zdjęcia osobiście czy wyślę wiadomością, bo nie umiem się zdecydować?
  On żartuje. Tak, musi żartować. Chyba nie zrobi czegoś takiego dobremu kumplowi, prawda?
 - Bardzo zabawne – dukam, starając się rozluźnić niewidzialne pęta, więżące moje gardło. – Po jaką cholerę w ogóle robiłeś te zdjęcia? Jeśli chcesz to prześlę ci kilka ciekawych pornosów…
  Śmieje się. Uff… Czyli to był jednak żart.
 - Nie trzeba. Mam tu coś DUŻO ciekawszego. A tak nawiasem mówiąc, to kto powiedział, że żartuję? Mówię całkowicie serio. To jak?
  Nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem. Niby dlaczego Akira miałby mi robić coś takiego? Przecież to niedorzeczne. Dobra, już się domyślił, że Takumi o niczym nie wie, ale… Do jasnej cholery, jesteśmy kumplami czy nie?!  
 - Dlaczego chcesz to zrobić? Chodzi o koncert? Przecież wiesz, że tylko sobie żartowałem. Chyba nie wziąłeś tego na serio, co?
  Głębia jego oczu jest niesamowita. To jedna z nielicznych osób, u której nie mogę przewidzieć, co ma zamiar zrobić i powiedzieć. Uśmiecha się. Nie odbieram tego jednak w czysto przyjacielski sposób. Coś jest nie tak.
 - Powiedzmy, że trochę mi się nudzi i szukam rozrywki – mówi, teatralnie ziewając. – Sądzę, jednak, że możemy się jakoś dogadać, ale może najpierw wyjdziecie z tej szafy? Mam nadzieję, że nie zostawiliście żadnych śladów na moich ciuchach.
  Wychodzimy i stajemy tuż przed nim. Oboje jesteśmy spięci i zażenowani całą sytuacją. W dodatku jestem bez koszulki, ale nie mam odwagi, by się po nią wrócić. Czuję wszechogarniającą niemoc.
 - Propozycja jest następująca. Nie pokażę zdjęć Takumiemu, jeśli będziecie kontynuować to co zaczęliście. Tutaj. Przy mojej obecności i udziale. Oboje musicie wykonywać wszystkie moje polecenia. I nie próbujcie zabrać mi komórki, bo przed chwilą wysłałem wasze cudowne fotki na maila, do którego nie macie hasła.
  Tego się nie spodziewałem. Odwracam głowę w stronę Hayato, ale on tylko wzrusza ramionami i dalej wpatruje się jak zaczarowany w Akirę. Co jest?!
 - Nie ćpaj tyle, bo ci to szkodzi – warczę zirytowany. Nie, tego już za wiele. Nikt nie będzie mnie szantażował i traktował jak jakąś zabawkę! Może mam już swoje na karku, ale nie jestem w pełni pozbawiony honoru.
 - I kto to mówi. – Akira robi krok w moją stronę, więc automatycznie się cofam. Niestety wpadam na Hayato. Jestem w pułapce. Taku, ratuj! – Spokojnie. I tak nie będę cię do niczego zmuszał. Poza tym, jeśli jesteście z Takumim takimi dobrymi przyjaciółmi, jak słyszałem, to przecież na pewno zaakceptuje twoje… preferencje. Nie masz się czym martwić.
  Hayato, odezwij się! Pomóż mi z tego jakoś wybrnąć. Sam nie dam rady. Nie, nie mam już na to siły ani argumentów.  
 - Dla… dlaczego mi to robisz? – szepczę, unikając wzroku Akiry jak ognia.
 - Może dlatego, że jesteś taki… idealny? Yuichi – gwiazda zespołu, podziwiany i pożądany przez wszystkich! Nie, nie jestem zazdrosny. Po prostu mam ochotę skosztować tej twojej perfekcyjności, która najwyraźniej nie jest tak czysta, jak do tej pory myślałem. Zaraz zaczniesz się wypierać, że nie jesteś gejem. Każdy tak mówi. Ja też nim nie jestem, ale jednak zdarzają mi się skoki w bok. Jak widać, każdy ma jakieś tajemnice. Problem w tym, że ja znam twoją, a właściwie waszą i zamierzam to wykorzystać.
 - Myślałem, że…
 - Dobrze myślałeś, Yuu. Lubię cię i traktuję jak kumpla, ale z drugiej strony mam ochotę cię wykorzystać. To co? Decyduj, byle szybko.
 - Ja… ja nie mogę! A Hayato? Przecież on… Nie wiem. – Widzę, że moje próby argumentowania zaczynają go powoli irytować.
  Znowu odwracam się w stronę Hayato. Wpatrujemy się w siebie chwilę, lecz nie umiemy dojść do żadnego telepatycznego konsensusu. Wciąż mam nadzieję, że wymyśli jakieś wyjście z tej chorej sytuacji. Niestety kiwa tylko potakująco głową. Cholera.
  Czego człowiek nie jest w stanie zrobić w obronie przyjaźni?
 - Nie wierzę, że to robię… – mówię, wlepiając wzrok w podłogę. – Ale… Teoretycznie się zgadzam. Nie mam chyba innego wyjścia.
  Koniec. Całkowite poddanie się czyjejś woli nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń, szczególnie gdy ceni się własną niezależność. Nie jestem w stanie wymyślić innego sposobu na to, aby jednocześnie nie zrobić z siebie szmaty przed kumplem z zespołu, jak i geja przed resztą świata. W takim razie czy wybieram mniejsze zło?
 - Świetnie – stwierdza uradowany Akira, zacierając dłonie w geście podekscytowania. – Rozbierzcie się.
  Moja koszulka leży już gdzieś na dnie szafy, dlatego drżącymi dłońmi odpinam guziki spodni, po czym ściągam je z siebie. Moje ruchy są powolne, ponieważ chcę to jak najbardziej odwlec w czasie. Najwyraźniej tli się jeszcze we mnie nadzieja, że wszystko dobrze się skończy.
  Jest mi słabo i czuję dziwny uścisk w żołądku, lecz tym razem nie z powodu braku heroiny. Nie dam rady. Nie, nie mogę ściągnąć bokserek i stać przed nim jak jakaś ofiara! To upokarzające.
 - No dalej! – Akira nachyla się nade mną i kciukiem zadziera mój podbródek do góry. – Takumi wciąż cię szuka, więc nie mamy całej nocy. Niestety.
 - Nie dotykaj mnie – cedzę przez zęby.
 - Uważaj na słowa. Nie jesteś w zbyt korzystnej sytuacji, więc na twoim miejscu robiłbym to, co do ciebie mówię. By the way*, mam dla was małą niespodziankę. Coś… na rozluźnienie.
  Z kieszeni obcisłych jeansów wyciąga mały, przeźroczysty woreczek z białym proszkiem. Chwyta mnie mocno za ramię i prowadzi w stronę niskiego stolika nocnego, na którym dostrzegam tylko elektroniczny budzik.
 - Klękaj! – Jego stanowcze polecenie brutalnie zamyka usta mojej rozsądnie szepczącej podświadomości.
 - Ale ja…
 - Na kolana! – warczy, wyraźnie zirytowany. – Ty też, Hayato.
  Zerkam na niego z ukosa i nie wierzę własnym oczom. Nie dość, że natychmiast wykonał polecenie Akiry, to jeszcze pozbył się już wszystkich ubrań. Ten koleś jest… dziwny.
  Niczym grzeczny chłopiec także wykonuję jego polecenie. Przepraszam Taku, ale chyba będę musiał złamać daną ci obietnicę i to w dodatku dla twojego własnego dobra. Ale przecież jedna działka amfy to nic złego, prawda? Ehhh… Gdybym dostawał kasę za każdy taki tekst, to pewnie byłbym już miliarderem.
  Akira robi trzy równej długości kreski na szarym blacie, po czym nachyla się i wciąga jedną z nich. Jego ognistoczerwone włosy przysłaniają mu prawie całą twarz. Po chwili prostuje się i  podziwia nienaganną biel swojego sufitu, oddychając głęboko.
  Robię to samo, gdyż wiem, że tego właśnie ode mnie oczekuje. Sięgam po zwinięty w rulonik banknot, a następnie wciągam proszek za jednym zamachem. Doszedłem do wniosku, że czym mniej będę się sprzeciwiał, tym szybciej to wszystko się skończy. Przynajmniej taką mam nadzieję.
  Początkowo trochę piecze i chce mi się kichać, ale już po kilku sekundach doświadczam dobrze znanego mi uczucia. Wszelkie napięcie gdzieś znika, ustępując miejsca nagłemu napływowi spokoju i euforii. Odprężam się, a strach przed propozycją Akiry zaczyna powoli łagodnieć. Niestety dawka jest zbyt mała, abym mógł całkowicie „odpłynąć”.
  Odsuwam się na bok, ustępując miejsca Hayato i staram się pozbierać skotłowane myśli. Znowu to zrobiłem. Hera, amfa, koka – co za różnica? Zrobiłem to. Znowu cię zawiodłem. Przepraszam.
 - Yuu, żyjesz? – Akira macha mi przed oczami dłonią.
 - Niestety – szepczę prawie niedosłyszalnie.
   Prycha tylko głośno i przybliża swoje usta do moich. Czuję na skórze jego ciepły oddech, przesycony bardzo słodkim zapachem. Dotyka mnie. Lekko przygryza moją dolną wargę i zwilża ją językiem, wciąż wpatrując mi się głęboko w oczy. Jego ręce błądzą po mej klatce piersiowej, a pomalowane na czarno paznokcie drażnią wrażliwą skórę. 
  Zamykam oczy, gdy czuję, jak jego zwinne palce zsuwają ze mnie bokserki. Wciąż jestem w pełnej gotowości, gdyż nie zdążyłem jeszcze ochłonąć po pieszczotach Hayato.
 - Mamy tak mało czasu - mruczy tuż przy moich ustach. – Nawet nie wiesz ile ciekawych rzeczy chciałbym z tobą zrobić. Ale to na razie nieważne… Hayato, chodź tu do nas i zajmij się kumplem.
  Wciąż mam zamknięte oczy, dzięki czemu wszystkie doznania wydają mi się intensywniejsze. Mam wrażenie, że po moim ciele wędruje tysiące dłoni, które pragną zbadać każdy milimetr mego ciała. Przyjemnie…
  Czyjeś usta zamykają się na mym członku, dlatego tłumiąc jęk, odmykam jedną z powiek. Akira brutalnie dociska głowę Hayato do mojego krocza, a ten biernie poddaje się jego sile. Znowu tłumię westchnienie, ale rozpalająca mnie przyjemność jest prawie nie do wytrzymania. Zapieram się rękami i sam zaczynam wykonywać gorączkowe ruchy biodrami.
 - Nie przyzwyczajaj się, suko! – Akira szarpie mnie za włosy, po czym wstaje i przyciąga moją głowę do swej męskości. – Postaraj się, a ty Hayato przynieś czarne pudełko spod łóżka. Oczywiście na kolanach.
  Zaczynam mu obciągać. Ssę delikatnie żołądź, aby później przejechać językiem po trzonie. Szczęka boli mnie jeszcze po brutalnych pchnięciach Hayato, ale czuję się teraz tak błogo, że przestaję to zauważać. Po kilku mocniejszych ruchach Akira wychodzi z moich ust i gładzi mnie delikatnie po włosach.
 - Na razie wystarczy – mówi, odwracając głowę w stronę klęczącego przy łóżku Hayato. – Połóż się na plecach i rozstaw nogi, a ty Yuichi połóż się na nim.
  Wszelki opór gdzieś znika, dlatego ściągam z siebie bokserki i na kolanach podchodzę do łóżka. Jeszcze kilka minut temu uznałbym to za zbyt wielkie upokorzenie, ale teraz jest mi właściwie wszystko jedno.
  Kładę się plecami na klatce piersiowej Hayato tak, że czuję jego napięty członek między nogami. Cały drżę i oddycham ciężko z rosnącego we mnie pożądania. Obserwuję, jak Akira ściąga z siebie koszulkę oraz spodnie. Wariat nie ma na sobie bielizny! Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej?
  Podnosi z ziemi tajemnicze pudełko i kładzie je na skraju łóżka. Wyjmuje z niego średniej długości linkę oraz kilka innych przedmiotów, po czym wszystko odkłada na bok. Staje przy krawędzi łóżka, w miejscu, gdzie spoczywają nasze stopy i uśmiecha się szeroko.
 - Czy moje dziwki są gotowe na trochę brudnej zabawy?
  Nie wiem dlaczego, ale jego słowa podniecają mnie jak cholera. Hayato najwyraźniej też, gdyż słyszę przy uchu jego ciche szepty wyrażające aprobatę dla tego pomysłu.
 - Czekam na odpowiedź – mówi, przytykając dłoń do swojego ucha.
  Równocześnie z naszych ust wypływa głośne „tak”. Nikt nie musi nas już przekonywać do wcielenia się w odpowiednią rolę.
  Akira uśmiecha się zadziornie, prawie sadystycznie i wchodzi na łóżko, klękając między naszymi rozstawionymi nogami. Stanowczym ruchem ujmuje męskość Hayato, po czym zaczyna energicznie poruszać dłonią. Słyszę jego zduszone jęki tuż przy swoim uchu. Znowu zaczynam drżeć.
 - Jeśli dojdziesz teraz, to zrywam całą umowę – ostrzega Akira, nie przestając drażnić jego członka. Hayato jęczy coraz głośniej i wykonuje chaotyczne ruchy biodrami.
 - Błagam… pozwól… dosyć… – szepcze, po czym klnie głośno, gdy Akira cofa rękę tuż przed samym wytryskiem. Po chwili słyszę kolejne przekleństwo. Głowę mam odchyloną do tyłu, więc nie wiem co się dzieje. Cisza.
  Postanawiam się trochę unieść, lecz nagle doświadczam bolesnego uczucia wypełnienia. Nie wiem czyj to członek, Hayato czy Akiry, ale w chwili obecnej nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Początkowo czuję okropny dyskomfort, lecz wkrótce przyzwyczajam się do tego stanu i niecierpliwie czekam na więcej.
  Któryś z nich zaczyna się we mnie poruszać, dlatego zamykam oczy, a głową opadam z powrotem na ramię Hayato. Po amfie zawsze czuję się niesamowicie otępiały. Nie jestem w stanie wykonać najmniejszego ruchu, dlatego chłonę frykcje i prawie wyję z zalewającej mnie falami przyjemności.
 - Podoba ci się?
  Otwieram oczy i widzę nad sobą twarz uśmiechającego się Akiry. Kolejne mocne pchnięcie sprawia, że zaczynam jęczeć w jego rozchylone wargi.
 - Jesteś bardzo głośny. Trzeba z tym coś zrobić. Wkrótce.
  Posuwa mnie ostro, brutalnie. Obydwie ręce przytrzymuje mi nad głową, przez co nie mogę się ruszyć. Boże… Prawie zapominam o tym, że wciąż leżę na Hayato, który teraz wije się pode mną i szepcze coś pod nosem w gorączkowych spazmach. Nie rozumiem dlaczego.
  Po chwili jednak wszystko staje się jasne, gdy moim oczom ukazuje się niewielki czarny pilocik. Akira wysuwa się ze mnie, po czym wraca do poprzedniej pozycji, klękając między naszymi nogami. Czuję się dziwnie - fizycznie pobudzony przez amfę lecz psychicznie wykończony bezradnością.
  Akira z sadystycznym uśmiechem bawi się małym pokrętłem, w wyniku czego Hayato zaczyna jeszcze mocniej drżeć, a z jego ust wydobywają się dźwięki przypominające skomlenie.
 - Zejdź z niego! – Zwraca się do mnie, nie przerywając swoich „tortur”. – Odwróć się tyłem i załóż ręce na plecach.
  Tak też robię, bez najmniejszego wahania. Czuję, że związuje mi ręce uprzednio wyciągniętą linką. Po zakończeniu czynności nachyla się nad Hayato i wyciąga z niego średniej wielkości wibrator. Czyli dlatego…
  Akira pcha mnie na łóżko tak, że moja twarz ląduje w pachnącej seksem pościeli, a tyłek wypięty jest ku górze. Dobrze wiem, co się będzie teraz działo.
 - Rób to mocno. Najgłębiej jak potrafisz. – mówi do Hayato. – Chcę, aby zaczął błagać o koniec.      
  Ku swojemu wewnętrznemu zdziwieniu zaczynam się głośno śmiać. Nie jest to jednak śmiech zdrowego psychicznie człowieka i zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu… Nie wiem co jest powodem mojej nagłej wesołości. Dlatego nie lubię amfy.
 - Co ci tak wesoło?
  Akira klęka przede mną i podnosi moją głowę do góry za włosy. Mam ochotę się wyrwać, ale niestety patrzę tylko w jego władcze oczy, niczym więzień skazany na szafot. Mam dosyć.
 - Naprawdę nie sądziłem, że będę kiedyś świadkiem twojego upokorzenia – szepcze mi do ucha. – Uległy, naćpany, brudny…
  W żaden sposób nie reaguję na jego słowa i to jest właśnie najgorsze. W tej chwili po prostu wegetuję, całkowicie bierny i zobojętniały na wszystko. Właśnie pieprzy mnie dwóch facetów, a ja… nic nie czuję. Żadnego wstydu, zażenowania, złości, gniewu, nawet żalu. Wydaje mi się, że przestaję już odczuwać wszelką fizyczną przyjemność. Z mojej materialnej skorupy w jednej chwili uleciało całe życie.
Look at me now!
I've got no religion…
  Hayato posuwa mnie od tyłu, a Akira zmusza do obciągania. Dochodzę właściwie bez udziału własnej świadomości. Jestem taki…
Look at me now!
I'm so vacant…
  Kilka szybszych ruchów – oni też dochodzą, prawie jednocześnie. Akira rozkazuje mi wszystko połknąć i tu nagle odżywa część mojej nadszarpniętej wolnej woli. Nie godzę się na to, dlatego wypluwam spermę, patrząc mu wyzywająco w oczy.
Look at me now!
I was a virgin…
  Wiem, że igram z ogniem. Akira czule zgarnia dłonią pozostałości nasienia z mojej brody, a po chwili robi zamach i uderza mnie w twarz tak mocno, że tracę równowagę i przewracam się na bok. Moje spętane ręce uniemożliwiają jakiekolwiek podparcie się.
Look at me now!
Grew up to be a whore.
 - Następnym razem, gdy będę ci kazał coś zrobić, to ma być to wykonane – mówi swoim mrożącym krew w żyłach tonem. – Natychmiast.
I wanna disappear…
 - Następnym razem? – dukam z niedowierzaniem. Ból policzka jest niczym w porównaniu do tego, co teraz czuję.
 - Przecież obiecałem, że nie pokażę zdjęć Takumiemu, ale nie, że całkowicie je usunę – odpowiada z uśmiechem. – Widzimy się za trzy dni. Jeszcze do ciebie napiszę, a ty przekażesz informację Hayato. Spisaliście się dobrze, ale jeszcze będziemy musieli nad tym popracować.
 - Ale…
 - Cicho, Yuichi. W tej kwestii nie masz nawet o czym dyskutować. Będzie tak, jak JA. No chyba, że chcesz otrzymać jeszcze kilka innych siniaków od twojego najlepszego przyjaciela.
  Prawie zapomniałem już o naszej sprzeczce i moich obolałych żebrach. Na szczęście, dzięki podkładowi Ayako, mogłem się jakoś prezentować na koncercie, bo inaczej byłoby ciężko.
 - Możecie skorzystać z mojego prysznica, a ja w tym czasie zajmę się Takumim. Oficjalna wersja brzmi, że po prostu źle się czujesz, odwyk ci nie służy, bla, bla, bla… A Hayato cię pilnuje.
  Ubrał się i bez słowa wyszedł. Hayato pomógł mi się podnieść, rozwiązał ręce, po czym zaczął rozmasowywać nadgarstki. Byłem mu za to wdzięczny.
 - Mamy, kurwa, przejeb – mówię zrezygnowany. – Czuję się jak dziwka.
  Hayato unosi głowę i uśmiecha się do mnie nad wyraz subtelnie.
 - Z doświadczenia wiem, że jeśli chcesz poznać swoją prawdziwą wartość, to chociaż raz w życiu musisz się tak poczuć... Gorzej, jeśli ci się to spodoba.
  Odpowiadam na uśmiech. Ten facet jest przeuroczy.
 - To co wtedy? – marszczę brwi, wyrażając w ten sposób zdziwienie na jego osobliwą teorię.
 - Wtedy po prostu naprawdę nią jesteś.
  Mruga do mnie, po czym wstaje i idzie pod prysznic.  Zaczynam się poważnie zastanawiać nad sensem jego słów.
***
  Siedzę na podłodze w łazience Akiry i wpatruję się w lazurowe kafelki, które skrzą się dziwnymi błyskami. Nie wiem, ile czasu minęło odkąd kazałem Hayato zostawić mnie samego, ale najwyraźniej dużo, gdyż moje mokre włosy zdążyły już właściwie  wyschnąć.
  Słyszę trzask, a po chwili drzwi od łazienki uchylają się nieznacznie. Moje serce gwałtownie przyspiesza, a na twarzy pojawia się niczym nie wymuszony uśmiech. Nie spodziewałem się, że po moim wcześniejszym zachowaniu w ogóle zechcesz mnie odwiedzić.
 - Jak się czujesz? – Na twojej twarzy pojawia się ewidentna troska. Wszystkie uczucia we mnie odżywają. Powracam do normalności.
 - Już lepiej – odpowiadam szczerze i prawdziwie. Co ty do cholery ze mną robisz?
 - To dobrze. Akira powiedział, żebym na razie do ciebie nie wchodził, ale nie mogłem już wytrzymać. Mogę?
  Wskazujesz ręką na miejsce obok mnie, a ja kiwam entuzjastycznie głową. Wiem, że zachowuję się jak ostatni kretyn, ale stęskniłem się za tobą. Bardzo.
  Siadasz i ku mojemu zdziwieniu, opierasz głowę o moje ramię. Mam ochotę cię objąć, ale boję się twojej reakcji, dlatego w bezruchu staram się opanować, spłycający się z każdą sekundą oddech.
 - Przepraszam – mówisz cicho. – Nie powinienem mówić niektórych rzeczy. Naprawdę bardzo mi przykro.
  Czy to naprawdę ty? Nie mogę uwierzyć własnym uszom. To na pewno wina alkoholu, ale i tak mam wrażenie, że twoje słowa są całkowicie szczere.
 - Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak ważną osobą dla mnie jesteś – kontynuujesz. - Znasz przecież moje pełne porażek życie, jak nikt inny i… Boże… Gdyby coś ci się stało, to nigdy bym sobie tego nie wybaczył! NIGDY! Wiesz? To dlatego czasami zachowuję się jak dupek. Chcę cię po prostu chronić! To… wszystko. Teraz możesz puścić jakąś melodramatyczną piosenkę i zacząć płakać. Przyniosłem różowe żyletki.
  Oboje wybuchamy głośnym śmiechem. Taku, dziękuję. Dziękuję za twoje słowa, za twoje wsparcie, za to, że... jesteś.
 - Żeby być z tobą całkowicie szczery postanowiłem ci o czymś powiedzieć. – Unosisz głowę i patrzysz mi prosto w oczy. – Chciałeś porozmawiać, to masz!
  Uśmiechasz się promiennie.
 - Zamieniam się w słuch – mówię, a moje serce zaczyna śpiewać arię operową, jednocześnie tańcząc breakdance’a.
 - Jakby to… Niech stracę! Chyba się… zakochałem.
  Wyimaginowany kubeł zimnej wody sprawia, że na moment przestaję oddychać. Mam ochotę skulić się gdzieś w ciemnym kącie i zasnąć. Może weź nóż i od razu mnie zadźgaj? Będzie mniej bolało.
 - Ayako będzie bardzo szczęśliwa – cedzę, chcąc jednak sprawiać normalne wrażenie. Nie umiem się zdobyć na słowa: „O jak cudownie!” i „Cieszę się razem z tobą!”. Po prostu nie mogę.
  Robisz zdziwioną minę, po czym prychasz głośno, prawie bezczelnie.
 - Ayako? Zwariowałeś? Nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki, a właściwie to szesnasty… Cóż. Tyle razy chyba już ze sobą zrywaliśmy.
  Jego słowa wcale mnie nie uspokajają.
 - To która jest tą szczęściarą? – pytam, sztucznie się uśmiechając.  
  Wzdychasz głośno. To musi być dla ciebie bardzo trudne. Dlaczego?
 - Pamiętasz, co mówiłem dzisiaj rano? Kłamałem.
  Lustruję swoją pamięć, lecz nic nie przychodzi mi do głowy.
 - Widzę, że niezbyt… To utrudnia trochę sprawę. Cholera.
 - Wal prosto z mostu – zachęcam go, choć tak właściwie nie wiem, czy w ogóle chcę usłyszeć nowe, zaskakujące wieści, które mogą być równoważne z moim wewnętrznym końcem.
 - Dobra. A wiec… Zakochałem się w facecie. Wiem, że to chore, ale próbowałem z tym walczyć... No i chyba przegrałem.
  Myślałem, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Przecież tyle razy mówiłeś, że nie jesteś gejem! To niemożliwe...
 - W kim dokładnie? – pytam i mimowolnie zaczynam drżeć.
  Czuję ucisk w żołądku, przez co jest mi niedobrze. Oczekuję na wyrok – moje być, albo nie być. Oczywiście, jak przystało na kompletnego idiotę, tli się jeszcze we mnie znikoma nadzieja na to, że może to ja jestem tym jedynym? W końcu jestem facetem, kilka minut temu powiedziałeś, że jestem dla ciebie ważny, że ci na mnie zależy…
  Gdybyś w tej chwili wypowiedział moje imię to byłbym najszczęśliwszą osobą na świecie. I bez tego zrobiłbym dla ciebie wszystko, ale… Taku, błagam! Powiedz to jedno słowo. Wypowiedz moje imię. Przecież tak bardzo cię kocham! Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie! Co jeszcze mogę zrobić? Jak mam wpłynąć na twoją decyzję? Błagam…
 - Zakochałem się w Hayato.   
  Po raz pierwszy w życiu cieszę się, że zarzygałem ci buty.


* Tekst piosenki: I want to disappear - Marilyn Manson :)

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XIII - "Zabawa w chowanego"

Konnichiwa!
Oficjalnie informuję, że cały mój "blogerski" dobytek (czyli te nieszczęsne 12 rozdziałów) zostało już przeniesione, w miarę możliwości skorygowane (choć błędy mimo to mogą się jeszcze pojawiać, gdyż czasami sama ich nie dostrzegam xD).
Trochę czasu minęło odkąd dodałam nowy rozdział, ale nie spodziewałam się, że z nowym blogiem będzie tyle roboty :P Do tego ten RÓŻOWY szablon! Nienawidzę tego koloru! Wkrótce będę musiała go poprawić :P
Radzę przeczytać jeszcze raz poprzedni rozdział, gdyż nowy bezpośrednio do niego nawiązuje :)
Wprowadziłam także opis wydarzeń z perspektywy nowego bohatera. Witajcie w zrytym mózgu Yuichiego! :D (wpisy będą oznaczane na czerwono)
A i jeszcze jedno :P Trochę smutno tutaj bez Waszych komentarzy :P Niestety nie mogłam przenieść poprzednich, a były one właściwie jedynym dowodem na to, że ktoś tego bloga w ogóle czyta xD Także, jeśli podoba Ci się mój blog, albo gardzisz moją twórczością i sądzisz, że powinnam się leczyć to napisz o tym :) Wszelkie uwagi mile widziane :P Poza tym, chciałabym się dowiedzieć, jak liczne jest grono moich czytelników :P

"Trzynastka" jest dosyć wulgarna, ale sądzę, że następny będzie jeszcze gorszy <złowieszczy śmiech>.
 Zapraszam :D

*********************************************************************************




  Czasami cieszę się, Taku, że nie potrafisz usłyszeć moich myśli. Ehh… Przecież dziwnie by to wyglądało, gdyby mój umysł znienacka zaczął wykrzykiwać teksty w stylu: „Mam ochotę przelecieć seksownego bruneta, który stoi przy barierce naprzeciwko mnie!” i to w dodatku na samym środku sceny. Żałosne. Nawet tutaj nie mogę pohamować swoich instynktów, chociaż jestem właśnie w trakcie spełniania jednego z moich największych marzeń. Dlaczego… Dlaczego nawet podczas robienia tego, czego kocham, nie umiem wyrzucić cię z moich myśli? Przecież muzyka jest dla mnie wszystkim… Zupełnie tak jak ty. 


  Zamykam oczy, aby skupić się na otaczających mnie dźwiękach. Wszystko się chwieje, wiruje wokół własnej osi, a ja czuję się naćpany, choć tak właściwie nic jeszcze nie brałem. Jeszcze. To boli. Robienie dobrej miny do złej gry powoli zaczyna mnie nużyć. Pływam w mętnym bajorze, a dno osuwa mi się spod nóg. Tonę. Pomocy! 


  Możesz mnie zapytać, dlaczego wróciłem do brania tego świństwa, ale nie udzielę ci innej odpowiedzi oprócz sztampowego „nie wiem”. Bo co innego mam ci powiedzieć? Zacząłem ćpać, bo myślałem, że całkowicie zerwałeś ze mną kontakt? Trzy miesiące bez żadnego znaku życia, nieodbieranie telefonów, unikanie… Rozumiem, że byłeś zajęty nową pracą, ale… Wystarczyłoby mi nawet kilka minut w tygodniu, bylebyś choć przez chwilę się mną zainteresował! Czy wymagam aż tak wiele? No tak. Jestem egoistą.


  Oślepiający błysk świateł. Tak, jestem w swoim żywiole. Patrzysz. Pochłaniasz mnie wzrokiem. Chociaż raz jestem w centrum uwagi. Za krótko. Zbyt lakonicznie. Wszystko jest chwilą. Ahhh! Naprawdę nie chcę schodzić ze sceny!  


  Niestety zirytowana obsługa klubu, nie pozwala nam na kolejny utwór. Szkoda. Nie kryjąc żalu, żegnam się z publicznością, którą w tej chwili uwielbiam. Rozglądam się w poszukiwaniu twoich czarujących, a zarazem bezlitosnych oczu. Zawsze się zastanawiałem, czy tylko wobec mnie wyrażają ten specyficzny rodzaj oziębłości i czy mam to traktować, jak jakieś specjalne wyróżnienie. Mimo wytężania wzroku nigdzie nie mogę cię dostrzec.


  Odkładam gitarę na stojak za sceną i nie zwracając uwagi na gratulujący nam personel, wychodzę na korytarz. Już na mnie czekasz. Pewnie boisz się, że znowu coś wezmę. Spokojnie, już nigdy więcej cię nie zawiodę. Zdołałem nawet oprzeć się Akirze, który tuż przed samym występem, łaził za mną i wymachiwał mi przed nosem niewielką torebką z białym proszkiem. Dupek! Szkoda, że tego nie widziałeś, bo może dzięki temu choć raz byłbyś ze mnie dumny. 


  Serce zamiera mi na kilka sekund, gdy łączysz nasze ręce kajdankami. Jesteś teraz tak blisko, że czuję dreszcze na całym ciele, a przy każdym przypadkowym zetknięciu się naszych dłoni, nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Myślisz, że nie widzę, że gapisz się na Hayato? Przecież stoję tuż obok. To prawda - wygląda nieziemsko! Aż ciężko się przyzwyczaić do jego „mroczniejszego” image’u. Cudowny.

  Najwyraźniej znowu przesadzam. Czy każdy, kto zwraca twoją uwagę, musi budzić we mnie uczucie chorobliwej zazdrości? Poza tym Hayato to FACET, a ty dzisiaj rano aż nazbyt dosadnie zasugerowałeś, że interesuje cię wyłącznie płeć przeciwna. Twoje słowa mnie zabolały i to nawet nie wiesz jak bardzo.


  Bawimy się. Nie powinienem łączyć metadonu z alkoholem, ale muszę przecież oblać nasz dzisiejszy występ. Nawet nie próbujesz mnie powstrzymywać, bo sam wiesz, że nie ma to najmniejszego sensu. Najwyżej będę tego później żałować.    


  Mam ogromną ochotę wytargać tę niebieskowłosą wywłokę do najbliższej łazienki, po czym utopić ją w którymś z najbrudniejszych kibli. Suka! Nie dość, że pokazuje całemu klubowi swój półodkryty tyłek, to jeszcze ociera się o ciebie, jak pięść zdesperowanej nastolatki o pachnącą stronę z katalogu Avon. Cudem udaje Ci się ją powstrzymać przed rozpięciem twojego rozporka, choć widzę, że jej zachowanie tak właściwie w ogóle ci nie przeszkadza. Może więc ruszycie swoje leniwe tyłki i dołączycie do innych par, bzykających się po kątach? Nie róbcie tego tylko na moich oczach, bo niestety zwróciłem już dzisiaj śniadanie.


  A tak właściwie to czemu miałbym być gorszy? Pobawię się trochę z rudowłosą laską, którą Kenta zaprosił do naszej loży. Może nie całuje się zbyt dobrze, ale przynajmniej mam nadzieję, że wzbudzę w tobie odrobinę zazdrości. Hahaha! Nie no, w to nawet po kilku shotach nie jestem w stanie uwierzyć!


  Kotori (bo tak ma na imię) nie okazuje się jednak tak bezużyteczna, jak na początku sądziłem. Proponuje dość ciekawą grę. Prawie od razu domyślam się jej zakończenia. To właśnie dlatego całuję się z Ayako, aby później… Tak, na to czekałem. Błagam, pocałuj mnie! Wiem, że gdybyśmy byli sami to nie miałbyś nic przeciwko (jeśli oczywiście taka prośba w ogóle przeszłaby mi przez gardło). Całowaliśmy się już kilka razy. Ba! To ze mną przecież przeżyłeś swój pierwszy pocałunek! Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Hmmm…


  Kiedyś byłeś bardzo nieśmiały w kontaktach z dziewczynami. To odejście twojej matki tak na ciebie wpłynęło. Jednak z drugiej strony to dobrze, że tak się właśnie stało, bo dzięki temu stałeś się o wiele silniejszy. Naprawdę podziwiam cię za to. Podziwiam i będę podziwiał, bo sam nie wytrzymałbym nawet tygodnia pod okiem ojca-tresera, który chce z ciebie zrobić maszynę do produkcji pieniędzy. 


  Wracając do pocałunku… Mieliśmy wtedy po 13 lat. Było słoneczne lato, a ty umówiłeś się na randkę z tą dziwaczką Miyo z równoległej klasy. Do piękności to ona nie należała, ale szczerze mówiąc to z twoim poprzednim wyglądem, nie mogłeś liczyć na nic lepszego. Haha! Do dzisiaj pamiętam, jak przez ten ostrokół na zębach nie mogłeś do końca domknąć paszczy i łaziłeś przybity, pokazując wszystkim swoje wysuszone jedynki. Oczywiście, musiałem wtedy zachowywać się jak prawdziwy przyjaciel i dogryzać ci z tego powodu na każdym kroku. Heh. To dlatego bałeś się swojego pierwszego pocałunku i godzinami zastanawiałeś się, czy swoimi drutami przypadkiem nie zrobisz jej kolczyka w wardze. No i znowu, jak przystało na najlepszego przyjaciela, musiałem ci pomóc.


  Jako że treningi na martwych przedmiotach w ogóle ci nie wychodziły, a przy tym śliniłeś się jak niewykastrowany labrador, postanowiłem schować swoją męską dumę do kieszeni i przejść do konkretów. A tak nawiasem mówiąc, sam mnie przecież do tego namówiłeś! Jak widać, desperacja czyni cuda. 


  No i stało się! Z pozoru nic wielkiego, ale właśnie wtedy poczułem, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Nie byłeś już dla mnie tym samym Takumim, co kilka minut temu. Przestraszyłem się. Bardzo. Pamiętam, że zagroziłem ci, że jeśli piśniesz komuś o tym słówko, to cię zamorduję, a potem wyszedłem z twojego mieszkania i nie odzywałem się przez następne dwa tygodnie. Musiałem pomyśleć.


  Tak mijały lata. Mieliśmy wzloty i upadki. Czasami na jakiejś ostrej imprezie, zdarzyło nam się pocałować, gdzieś w ciemnym kącie, szczególnie, gdy byłeś zajechany koką. To był okropny okres. Nie. Nie chcę do tego wracać nigdy więcej. Szkoda tylko, że przedstawienie zaczyna się od początku, tym razem ze mną w roli głównej.   


  I skończyłem tutaj, z obcą mi laską na kolanach, czekając na nasz pierwszy publiczny pocałunek. Wahasz się. Niestety. Oczywiście musisz odegrać mały spektakl i zapewnić wszystkich o swojej prawdziwej orientacji. Chyba kupię ci dużą plakietkę z napisem 100% HETERO. Tak będzie prościej, nie uważasz?  


  Jest mi niedobrze. Nie wiem czy ze zdenerwowania czy z powodu zalewającego mnie smutku. A może metadon już przestaje działać? No nic. Muszę się jakoś trzymać i udawać, że wszystko jest mi zupełnie obojętne.


  Decydujesz się wreszcie, co jest dla mnie niebywałym zaskoczeniem. Twoje wargi są tak miękkie w dotyku, że pragnę czuć je przy swoich już zawsze. Odchylam specjalnie głowę. Patrzcie! Patrzcie wszyscy, szczególnie ty, Ayako! On jest mój! TYLKO MÓJ! Nie pozwolę go sobie nikomu odebrać.


  Z kołaczącym sercem odsuwam się od ciebie. Wolę to zrobić pierwszy, niż żebyś sam miał mnie odepchnąć. Odwracasz wzrok i uparcie wpatrujesz się w butelkę wódki, stojącą na stole. Jesteś jednocześnie tak blisko i tak daleko. Co znowu zrobiłem źle? 

  W moje wnętrze wbija się kolejny wyimaginowany sztylecik, gdy znowu zaczynasz całować się z Ayako. No tak, dla ciebie to przecież nic nie znaczyło. Spokojnie, spokojnie, spokojnie…


***


  Przy drzwiach do domu Akiry tworzy się niemała kolejka. Tak to już jest, jak na imprezę zaprasza się połowę klubu. Stoisz między mną i Hayato. Rozmawiasz z nim, lecz do mnie w ogóle się nie odzywasz. Czy naprawdę traktujesz mnie jak zbędny, życiowy balast, którym zobowiązany jesteś się opiekować? A może wyciągając mnie z „heroinowego dołka”, czujesz się lepszym człowiekiem? Jestem ci potrzebny tylko do podbudowywania własnej wartości. Nie, wcale mi to nie przeszkadza, tylko… Nieważne.


  Wchodzimy do środka. Akira razem z Yoshiim stoją przy niewielkim stoliku tuż przy wejściu i lustrują nas spojrzeniami. Już wiem, co się będzie działo…


 - Buch, shocik czy kreseczka? – Akira nachyla się nad stołem i opierając się na rękach, patrzy mi wyzywająco w oczy. Prawie natychmiast mnie mrozi. Jakim cudem można mieć w sobie tyle charyzmy, żeby w jednej sekundzie zrobić z czyjegoś mózgu żelka Haribo?


 - Trzy shoty, skarbie – rzucasz ironicznie.


  Konfrontacja charakterów. Przykro mi, Taku, ale z Akirą nie wygrasz. On… On jest INNY.


  Po przejściu obowiązkowej inicjacji, udajemy się w trójkę do salonu. Ten dom jest ogromny! Byłem tu już kilka razy, ale i tak zawsze nie mogę się nadziwić jego przestronności. Utrzymany jest w bardzo nowoczesnym, surowym stylu, przez co wydaje się nieco oziębły i sztucznie sterylny. Tak to już jest, jak się ma bogatych starszych. Gdyby tylko wiedzieli, że ich kochany synek co wieczór sprowadza do domu dziwki, a saszetkę z koksem można u niego znaleźć prawie w każdej szufladzie, to pewnie wysokość jego „kieszonkowego” gwałtownie by zmalała. 

  Nie, nie mogę być dla Akiego taki surowy. Wiem, że ciężko pracuje w rodzinnej firmie i jeszcze niemal wzorowo koordynuje działalność naszego zespołu. Jestem po prostu trochę zazdrosny.    


  Siadamy na jednej ze skórzanych kanap. W pomieszczeniu z każdą minutą zaczyna robić się coraz ciaśniej. Po chwili dołącza do nas Wywłoka razem z Kotori. Najwidoczniej dobrze się ze sobą dogadują, skoro masz jeszcze wolne kolana… no i usta. Najchętniej sam sprawiłbym, żeby było inaczej.


  Impreza trwa w najlepsze. Muzyka jest tak głośna, że nie słyszę, co do mnie mówisz. Wcale. Uśmiechasz się, a twoje wargi wykonują szybkie ruchy. Stajesz się bardziej rozmowny. Czyli już się na mnie nie gniewasz?


  Przysuwasz się bliżej i nakłaniasz Hayato, aby zrobił to samo. Zaczynamy normalnie rozmawiać. Głównie wspominamy czasy szkoły, kiedy to stopniowo kosztowaliśmy życia. Znamy się już tak długo. Wiemy o sobie prawie wszystko. Zrobiliśmy już razem tyle głupich rzeczy. Taku, błagam! Nie zostawiaj mnie już nigdy samego.


  Jestem kompletnie pijany, podobnie jak ty. Wciąż mówisz, a Hayato przypatruje mi się z uśmiechem zza twoich pleców. Tak, on wszystko rozumie. Mam wrażenie, że uważnie obserwuje każdy mój ruch. Ciekawe, co sobie o mnie myśli.


 - Muszę się odlać – rzucasz, po czym wstajesz, pociągając mnie za sobą. Chwiejesz się lekko, ale i tak nie tracisz równowagi. Przeciskamy się między różnymi osobami. Uff! Jest okropnie duszno.


  Wleczesz mnie na piętro, bo chyba tylko my, z wyjątkiem gospodarza wiemy, gdzie znajduje się druga łazienka.


 - Poczekaj tutaj – mówisz, po czym wyjmujesz kluczyk z kieszeni spodni i uwalniasz moją dłoń z kajdanek. Aż tak się mnie boisz po moim ostatnim „wyskoku”, że nawet nie chcesz wejść razem ze mną do toalety?


  Czekam. Wychodzisz po chwili. Nabieram ochoty, żeby z tobą pogadać, bo w końcu tak dawno tego nie robiliśmy. Chodzi mi o typową kumpelską rozmowę, bez żadnych osób trzecich.


 - No dawaj już tę rękę i idziemy! – mówisz, machając mi przed nosem kajdankami.


 - Ok. A może zostaniemy tutaj i trochę pogadamy?


  Robisz przerażoną minę. O co ci chodzi? Jeszcze chwilę temu chwaliłeś się naszą długoletnią przyjaźnią, a teraz masz problem z zamienieniem ze mną kilku słów?


 - To… To nie jest najlepszy pomysł – odpowiadasz, unikając mojego wzroku. – Przynajmniej nie w tym stanie. No wiesz…  Znowu możemy zrobić coś, czego będziemy później żałować i…


  Czuję się tak, jakbyś przyłożył mi w twarz. Poprawka. Nawet twoje uderzenia sprzed trzech dni nie bolały mnie aż tak mocno. Zamknij się! Po prostu się już nie odzywaj i nie pogarszaj sprawy, bo…


 - Chodziło mi o ZWYKŁĄ rozmowę, idioto! – krzyknąłem. – Czy już do końca życia, będę musiał pokutować za TAMTO? W takim razie może zupełnie przestaniemy się spotykać?!


  Byłem naprawdę wkurzony, a zarazem zdziwiony, że układanie logicznych zdań przychodzi mi tak lekko.


 - Yuu, to nie…


 - Spierdalaj! – warczę, po czym tak szybko, jak pozwala mi na to mój stan, zbiegam ze schodów, aby wmieszać się w tłum. Kręci mi się w głowie, dlatego przez chwilę stoję oparty o drewnianą komodę. Uff… Już lepiej.


  Rozglądam się zdezorientowany, lecz nie dostrzegam nikogo znajomego w pobliżu. Nienawidzę czuć się samotnym w tłumie ludzi. To takie… przygnębiające. Ruszam przed siebie.


  Nagle wpadam na kogoś. Zadzieram lekko głowę i czuję, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.


 - Ty to zawsze wiesz, kiedy się pojawić – mówię do Hayato, który wydaje się zaskoczony naszym spotkaniem. – Myślałem, że czekasz na nas na sofach.


 - Akira – mruknął, po czym wywrócił wymownie oczami. No tak. Już po raz kolejny tego wieczoru próbował namówić go do wzięcia jakiegoś świństwa.


  Mam prawdziwy mętlik w głowie. Chcę się na czymś wyżyć, rozładować skumulowane napięcie. Z drugiej strony… Nie. Nie chcę wyjść na jakiegoś… degenerata. Dlaczego?! Dlaczego nie mogę być normalny?! Chciałbym choć raz zmieścić się w normach społecznych, przynajmniej w jednej sferze życia. Tak, jestem ćpunem. Tak, jestem również bi i gram w zespole o nazwie „Napalone kosiarki”. W wolnych chwilach czytam biografie seryjnych morderców i nekrologii, składam modele statków kosmicznych oraz oglądam nieme filmy. W szkole muzycznej na dodatkowy instrument wybrałem sobie waltornię i… Dalsze wymienianie chyba nie ma najmniejszego sensu.


 - Gdzie Takumi? – pyta Hayato, spoglądając na mój wyswobodzony nadgarstek.


 - Chuj mnie to obchodzi – odpowiadam spokojnym tonem.


 - Czyli znowu się pokłóciliście… Co zamierzasz teraz robić? Przecież nie możesz unikać go przez całą imprezę, prawda?


  Przez kilka sekund analizuję jego słowa i dochodzę do wniosku, że ma rację. Nie mógłbym unikać cię dłużej niż kilka godzin. Czułbym się z tym okropnie, nawet mając świadomość, że w pełni sobie na to zasłużyłeś. No cóż, w końcu uzależniłem się od hery, seksu i… ciebie.


  Spoglądam na Hayato. Jego oczy skrzą się w blasku salonowych świateł, co jest bezpośrednim dowodem na to, że musiał skorzystać z jednej z propozycji Akiry, albo po prostu za dużo wypić. I tak prezentuje się nieziemsko ze zmierzwionymi włosami i nieprzeniknionym wyrazem twarzy.


  Mam ochotę… Nie! A może… W końcu nie robię nic złego. Haha! Jestem zbyt wkurwiony i pijany, żeby przejmować się jakimiś zasadami moralnymi. Niech stracę!


 - Pieprz się ze mną. Teraz. Tutaj... No, ewentualnie na górze.


  Marszczy lekko brwi ze zdziwienia, jednak wiem, że mi nie odmówi. Widzę to w jego spojrzeniu.


  Żeby jeszcze bardziej go zachęcić, podchodzę bliżej. Jest tak tłoczno, że nikt nie powinien zwrócić na nas większej uwagi. Wodzę palcem wzdłuż paska jego spodni, po czym nagle przyciągam go gwałtownie za szlufki. Źrenice Hayato rozszerzają się, gdy ukradkiem chwytam go za krocze i zaczynam wykonywać powolne ruchy.


 - To jak? – szepczę mu wprost do ucha. Czuję, jak drży.


  Nie musi mi odpowiadać.


***


  Jakimś cudem docieramy na piętro. Modlę się w duchu, żeby Takumiego już tutaj nie było.


  Hayato nie daje mi jednak zbyt dużo czasu na „wybadanie” terenu, gdyż pcha mnie na ścianę, po czym wpija się mocno w moje usta. Całujemy się głęboko, prawie brutalnie. Nie mamy teraz czasu na zbędne czułostki.


  Słyszymy czyjeś kroki, dlatego naciskam na klamkę któregoś z pokoi i ciągnę Hayato do środka. Znowu ląduję na ścianie, tym razem pokrytej tapetą. Jego dłonie błądzą po moim ciele, a kolanem wdziera się między me uda i wykonuje drażniące ruchy w górę i w dół. Odpływam.


 - Pieprzymy się na moich zasadach – mruczy, tuż przy mojej szyi. Czuję delikatne ugryzienie. – Przykro mi, ale dzisiaj mam ochotę cię zeszmacić.


  Wciągam gwałtownie powietrze. Tak, tego właśnie chcę.


  Hayato odsuwa się ode mnie.


 - Niestety w drzwiach nie ma klucza, dlatego musimy sobie znaleźć inne lokum. No, chyba, że chcesz żeby Pan Jestem-Wściekły-Na-Swojego-Ćpuna nas tutaj znalazł. Bez urazy, oczywiście.


  Rozglądam się po skąpanym w mroku pokoju, ale i tak z trudem mogę cokolwiek dostrzec. Nagle zdaję sobie sprawę z obecności jeszcze jednej ścianki tuż obok mnie. Dotykam jej dłonią. Hmmm… Wykonana jest z drewna.


 - Szafa? – proponuję. Nie wiem czemu, ale po pijanemu zawsze wpadam na takie „genialne” pomysły.


 - Kusząca propozycja – mruczy mi nad uchem, po czym chwyta za tyłek i unosi lekko nad ziemię. To że jestem niższy bardzo ułatwia mu „przenoszenie” i po chwili znajdujemy się we właściwym miejscu. Hayato rozsuwa drzwi szafy i jednym ruchem przesuwa wiszące w niej ubrania na bok.


 - Wchodzisz sam, czy mam cię wepchnąć? – proponuje, przysuwając usta niebezpiecznie blisko moich.


  Zamykam oczy i kiwam przecząco głową. Nie wiem jakim cudem po chwili znajdujemy się już w środku i słyszę szmer zasuwanych drzwi.


  Hayato chwyta mnie mocno za włosy i przyciąga do siebie. Od razu przechodzi do dogłębnej penetracji moich ust. Tak intensywnie. Z trudem nadążam za jego tempem. Zaczyna się ze mną bawić. Ssie moje spragnione wargi, a gdy dążę do pogłębienia pocałunku, natychmiast się odsuwa. Całkowicie mnie kontroluje.


 - Wiesz co masz robić – szepcze, wypychając biodra do przodu.


  Jest ciasno, lecz to tylko podkręca atmosferę. Osuwam się wzdłuż ściany do momentu, aż moja twarz znajdzie się blisko jego krocza. Odpinam pasek, rozporek, a następnie zsuwam z niego spodnie i bokserki. Męskość Hayato pręży się dumnie przed moim obliczem, dlatego nie chcąc dłużej zwlekać, biorę ją głęboko do ust. Obciągam mu powoli, w swoim tempie. Słyszę jego głębokie westchnienia, czasami przeradzające się w stłumione jęki. Podoba mu się. To dobrze, gdyż myślałem, że nie jestem w tym dobry.


 - Głębiej – słyszę nagle. – Postaraj się bardziej, s…


  Wiem, jak chciał mnie nazwać. Suka. Tak, teraz na pewno tak właśnie wyglądam. Nie wiedziałem, że Hayato lubi dominację.


  Zamykam oczy i próbuję jeszcze bardziej rozluźnić gardło. Jego członek nie wchodzi cały, ale z każdą minutą biorę go do ust coraz więcej. Hayato jest jednak niecierpliwy.


  Chwyta mnie za włosy i okręca je sobie wokół pięści, po czym zaczyna szybko poruszać biodrami. Próbuję się odsunąć, lecz nie pozwala mi na to. Łzy mimowolnie napływają mi do oczu i spływają po policzkach. Całkowita bierność i ubezwłasnowolnienie. On brutalnie pieprzy moje gardło, a ja mogę wyłącznie siedzieć i chłonąć poszczególne pchnięcia. Ślina obficie spływa mi z kącików ust. Dosyć! Zaczynam się dławić.


  Wysuwa się ze mnie, po czym chwyta za żuchwę i podnosi do góry. Mam wrażenie, że złamał mi szczękę, jednak nie dostrzegam w jego oczach żadnego cienia współczucia.


 - Ostrzegałem – mruczy, a następnie zbliża usta do mojego policzka. Całuje go lekko, co jest dla mnie niebywałym zaskoczeniem. Po czymś takim nagle…


  Tworzy niewielką ścieżkę pocałunków, biegnącą wzdłuż mojej szyi aż do klatki piersiowej. Szybko ściąga ze mnie koszulkę i zaczyna wodzić językiem w okolicach mego mostka. Drżę. Oddycham coraz płycej. W spodniach robi się ciaśniej, a moje ciało same domaga się pieszczot. 


 - Proszę… - jęczę, lecz na mych wargach prawie natychmiast ląduje jego dłoń.


 - Ciiicho – szepcze. – Chyba nie chcesz, aby ktoś nas tu znalazł, prawda?


 - Ale ja już nie…


 - Powiedz dokładnie czego chcesz.


 - Nn… nie mogę.


 - To wracamy do punktu wyjścia – stwierdza i znów pochyla się nad moją klatką piersiową. W międzyczasie rozpina spodnie i rozpoczyna leniwą stymulację mojego członka przez materiał bokserek. – Ktoś tu stoi już na baczność – dodaje szeptem.


  Nogi się pode mną uginają. Istna rozkosz. Nie mogę już tak dłużej.


 - Błagam, zerżnij mnie wreszcie – rzucam. Policzki płoną mi ze wstydu. Tym sposobem prawie całkowicie trzeźwieję.


 - Jak sobie życzysz – mówi i odwraca mnie tyłem do siebie. Mocno dociska moją twarz do boku szafy i napiera na mnie całym ciałem. – Tylko pamiętaj, że masz być cicho. Jeden głośniejszy jęk, a sam zawołam tutaj Takumiego.


  Na same wyobrażenie o tym, że mógłbyś zobaczyć nas w takiej sytuacji, zalewa mnie fala strachu. To byłby zbyt brutalny sposób na powiedzenie ci o moich seksualnych preferencjach. Prawie od razu wszystkiego byś się domyślił i „dla mojego dobra” zerwał ze mną kontakt. Nie mogę na to pozwolić!


  Po chwili przestaję już rozumieć, co tak naprawdę szepcze mi do ucha Hayato. Chociaż pewnie, gdybym się wsłuchał w miękki tembr jego głosu i znaczenie wypowiadanych słów, momentalnie osiągnąłbym orgazm.


  Priorytetem staje się dla mnie rozładowanie. Błagam! Dłużej już nie wytrzymam!


  Najwidoczniej Hayato postanawia się nade mną zlitować. Bez ostrzeżenia, ani uprzedniego przygotowania wsuwa się między moje pośladki. Wkładam pięść do ust i nasycam się uczuciem wypełnienia. Trochę boli, ale nie chcę żeby przestawał. Nie teraz, gdy jestem tak blisko…


  Nic się jednak nie dzieje. Gwałtownie odwracam głowę w stronę drzwi szafy, które o dziwo są rozsunięte. 

Oślepia mnie snop światła, padający z nieznanego źródła.


  Chyba nic nie jest w stanie opisać mojego przerażenia.