Ogłoszenia :)

Jest to blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, po prostu grzecznie opuść tego bloga, a Twoja psychika nie ucierpi w najmniejszym stopniu.

Skargi, groźby, zażalenia, pozdrowienia lub inne sprawy proszę pisać w komentarzach lub na adres mailowy: ostatnia.kropla.goryczy@gmail.com
Chętnie przeczytam :)



sobota, 9 listopada 2013

Rozdział IX - "Głębsze poznanie"



 - No, nareszcie jesteś! – odezwał się na wpółubrany Takumi i szybko wciągnął mnie do środka. – Myślałem już, że nie przyjdziesz. Dlaczego nie odbierałeś telefonu?

  Sięgnąłem do kieszeni spodni – pusto. No tak, nie byłem przyzwyczajony do noszenia przy sobie komórki, bo nigdy tak właściwie jej nie potrzebowałem. Od razu dało się poznać, że byłem prawdziwą duszą towarzystwa.

 - Rozumiem – stwierdził, zapinając pod szyją śnieżnobiałą koszulę. Jego twarz wyrażała ogromne skupienie, a wzrok uparcie utkwiony był w panelach podłogowych. – Jakby z Yuu działo się coś niepokojącego to dzwoń do mnie z domowego. Na lodówce jeszcze raz napisałem ci numer, więc nie masz się czym martwić. Boże… Jestem już spóźniony. Przeklęty budzik. Poprawka. Trzy budziki. Kto robi teraz takie dziadostwo, że żaden z nich nie jest w stanie mnie dobudzić?! 

 - Spokojnie – powiedziałem i zbliżyłem się do niego. Znieruchomiał i spojrzał się na mnie lękliwie. – Pomóc ci w czymś?

 - Ja już aż nazbyt dobrze znam te twoje „pomaganie” – odparł, delikatnie się rumieniąc. Sięgnął po wiszący na krześle bordowy krawat i zaczął wiązać skomplikowany węzeł. – Wystarczy, że usiądziesz i wysłuchasz wszystkiego uważnie, żebym nie musiał się powtarzać.

  Wykonałem polecenie. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu mojego nowego „wychowanka”. Niestety nie było go w pobliżu.

 - W takim razie słucham.

 - Zaraz wypuszczę Yuichiego, bo po porannym szamotaniu wnioskuję, że już wstał. Będzie trochę… wkurwiony. Z pewnością nie spodoba mu się mój pomysł, dlatego trzeba to będzie najzwyczajniej zignorować. W razie, gdyby było z nim naprawdę ciężko pozwalam ci użyć siły. Po prostu musisz zrobić wszystko, aby go zatrzymać i nie dopuścić żeby wrócił do tej swojej domowej dilerki, rozumiesz? Że też jednak nie skombinowałem tego chloroformu…

 - Powiedziałeś „wypuszczę” – zwróciłem mu uwagę. – W takim razie, gdzie jest teraz?

 - Zamknąłem go wczoraj rano w łazience... No co?! Nie patrz tak na mnie! Nie wiedziałem co robić, a to nie sztuka wymknąć się z mieszkania, które jest otwierane od wewnątrz. Poza tym ten kretyn jest patologicznym kłamcą. Obieca ci, że będzie siedział na tyłku w domu, a on nie tylko wyjdzie, ale w międzyczasie przeleci wszystkie laski z osiedla.
  
  Starałem się stłumić uśmiech, ale niezbyt mi to wychodziło. Kącik ust wciąż wykonywał zdradliwe drgnięcia, dlatego odwróciłem głowę w kierunku zasłoniętego okna. Zamknąć kumpla w łazience! O tym jeszcze nie słyszałem.

 - Musi być bardzo wkurzony – stwierdziłem, przyglądając się dalszym czynnościom wykonywanym przez mojego towarzysza.

 - Przez pół dnia i nocy groził mi wezwaniem policji oraz śmiercią w najgorszych męczarniach – oznajmił Takumi, a następnie zaczął wkładać jakieś papiery do czarnej, skórzanej aktówki. – Jego kreatywność pozwoliła mu na wymyślenie tylko pięćdziesięciu dwóch sposobów. Jak dla mnie - bardzo słabo. 

  Z tylnej kieszeni garniturowych wyciągnął paczkę papierosów, po czym wziął jednego do ust. 

 - Te dragi zdążyły mu wyżreć mózg, oczywiście jeśli kiedykolwiek był w jego posiadaniu - kontynuował, mocując się z zapalniczką. - Co do policji to na szczęście zabrałem mu telefon, bo narobiłby niezłego bajzlu, a ja miałbym przerąbane. Ta stara pinda spod dziesiątki od razu zadzwoniłaby do mojego ojca. Stała się bardzo drażliwa odkąd moi kumple włożyli jej Chihuahuę do piekarnika. Idioci znaleźli książkę o włoskiej kuchni i postanowili zrobić lazanię, a nie mieli w pobliżu innego mięsa. Cholera…  Jak myślisz, czy Yuu wciąż będzie chciał nabić mi oczy na wykałaczki, wyrwać serce i przeszczepić je w miejsce moich genitaliów?

 - Nie chcę cię straszyć, ale też bym to zrobił na jego miejscu, tylko może bardziej konwencjonalną metodą.

 - Powinieneś pracować w „Biurze pocieszania ludności”. Dzięki tobie wzrosłaby liczba samobójców, a ja spotykałbym w życiu mniej kretynów.

  Takumi zerknął z lękiem na białe drzwi łazienki bez dolnej kratki. Podszedł do nich i wyjął z kieszeni kluczyk. Był zdenerwowany, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. No to gra się rozpoczęła.

  W milczeniu obserwowałem, jak drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a moim oczom ukazał się czarnowłosy facet z laptopem na kolanach. Siedział sobie na słabo napompowanym materacu i nie zwracał na nas najmniejszej uwagi.

 - Yuu? – odezwał się zdziwiony Taku. Pewnie spodziewał się, że ten rzuci się na niego z pięściami, kataną lub stadem wściekłych chomików ninja.

 - Poczekaj, bo muszę dobić bossa – syknął mężczyzna, wciąż wpatrując się w świecący ekran. – Na twoim miejscu już zacząłbym się modlić. W filmach te ostatnie chwile przed śmiercią zawsze wyglądają bardzo widowiskowo. Przepraszam więc, że trochę ci ją zepsułem, ale level sam się nie wbije.

  Takumi westchnął i przewrócił oczami. Zaciągnął się krótko, wypuszczając z ust niewielki kłąb dymu.

 - Yuichi, to jest Hayato. Będzie zostawał z tobą dopóki ja będę w pracy. Będziecie też razem chodzili na próby zespołu.

  Czarnowłosy nareszcie odwrócił wzrok od ekranu i spojrzał na mnie uważnie. Dopiero teraz zauważyłem w jak opłakanym jest stanie. Podbite oko, rozcięta warga i brew. Zacząłem się zastanawiać, czy aby zęby miał jeszcze całe.

 - Ładniutki – stwierdził, lustrując mnie bezczelnie. – To ma być zemsta za TAMTO, tak? Ty wyjdziesz, a on pewnie będzie próbował mnie zgwałcić. Nie, dziękuję bardzo za taki scenariusz.

 - Co mu się stało? – zapytałem, kierując wzrok na Takumiego.

 - Mieliśmy małą różnicę zdań. To wszystko – burknął i łypnął gniewnie na swojego przyjaciela. – I podejrzewam, że jeśli wciąż będzie się tak zachowywał to znowu będziemy musieli się trochę pokłócić.

 - Nie dość, że przetrzymuje mnie wbrew woli to jeszcze mi grozi – odparł spokojnym tonem długowłosy. – Przynajmniej mam teraz jakiegoś świadka. Na co dzień pracujesz w przedszkolu czy w agencji towarzyskiej, bo nie umiem cię rozgryźć? A z resztą nieważne.

  Takumi prychnął głośno i podszedł do wieszaka, z którego ściągnął czarną marynarkę. Przeczesał kilka razy włosy, po czym wziął aktówkę do ręki i położył dłoń na klamce wejściowych drzwi.

 - Mam nadzieję, że sobie poradzicie i nie będę musiał żadnego z was odwiedzać w szpitalu. Dzisiaj wrócę trochę później, bo po pracy wpadnę jeszcze do Ayako. W razie czego jestem pod telefonem. Na razie.

  Ostrożnie zamknął za sobą drzwi.

  No i zostałem zupełnie sam z szalonym narkomanem, który na głodzie mógł mnie zadźgać nawet  nożyczkami do papieru. Dlaczego w ogóle się na to zgodziłem? Towarzyszyło mi dziwne przeczucie, że będę tego żałował, ale po prostu chciałem pomóc Takumiemu. Właściwie miałem teraz tylko jego, no i ewentualnie Matsudarę - żadnej rodziny, innych znajomych. 

  Samotność była niesamowicie przytłaczająca.

 - Skoro idzie do Ayako to pewnie wróci bardzo późno – stwierdził Yuichi, powolnym ruchem zamykając laptopa. – Ta mała harpia nie wypuści go dopóki nie przeleci jej na wszystkie możliwe sposoby.

  Wstał ciężko i oparł się o futrynę łazienkowych drzwi. Wpatrywał się we mnie uważnie, trochę zbyt intensywnie, z nieskrywaną ciekawością. Dopiero teraz zauważyłem, że miał mokre włosy, których wywinięte końce robiły wilgotne plamy na niebieskim materiale trochę za luźnej koszulki.

 - Gdyby kilka lat temu powiedziano mi, że w wieku dwudziestu pięciu lat będę miał nianię to pewnie zacząłbym się zwijać ze śmiechu – dodał, po czym podszedł do kuchennego blatu. Szybkim ruchem założył za ucho opadające na twarz kosmyki. – Zwykle narkotyki były mi najbliższą formą rozrywki, dlatego jestem ciekawy, co jesteś w stanie mi zaproponować, abym się nie nudził. Przyniosłeś może jakieś kolorowanki albo misie?

  Odwrócił się w moją stronę i stał w milczeniu z założonymi rękami. Podobała mi się drapieżność jaką emanował. Byłby całkiem przystojny, gdyby jego twarzy nie szpeciły ślady po wczorajszej „kłótni”. Musiał naprawdę wyprowadzić Takumiego z równowagi.

 - Jeśli chodzi o zabawy to zawsze jestem bardzo kreatywny – stwierdziłem i powstałem z krzesła. Podszedłem do ekspresu, wyjąłem z szafki jakiś zielony kubek i postawiłem go na odpowiednim miejscu. Nacisnąłem przycisk obok napisu „Americano” i czekałem cierpliwie, wsłuchując się w dziwne szemranie i chrząkanie urządzenia.

 - Taaak? W takim razie czekam na jakieś propozycje.

  Nie odpowiedziałem, tylko zdjąłem z metalowej podstawki kubek i powąchałem jego zawartość. Uwielbiałem dobrze zaparzoną kawę o poranku. Kiedyś pijałem jej całkiem sporo - w moim drugim życiu.

 - Skąd znasz Takumiego? 

  Nagle znalazł się bardzo blisko mnie, na co wzdrygnąłem się niekontrolowanie. Po tych wszystkich ostrzeżeniach, stałem się wobec niego strasznie nieufny. 
  
  Był niewiele niższy ode mnie i miał cudowny kolor tęczówek - intensywnie niebieski, przywodzący na myśl bezchmurne niebo. Wyciągnął w moją stronę rękę, sięgając po trzymany przeze mnie kubek. Nasze dłonie się zetknęły, lecz nie zwolniłem chwytu, więc staliśmy tak dłuższą chwilę. 

 - Nie pomożesz choremu w potrzebie? - rzucił z wyzwaniem w oczach. Zaskoczył mnie, przechylając naczynie w swoją stronę. Zniżył się, aby wziąć kilka łyków, a następnie oblizał wargi. Prowokował, a ja o dziwo mu na to pozwalałem.

 - Mam nadzieję, że smakowało. Nie zdążyłem posłodzić - powiedziałem spokojnie, samemu kosztując napoju. Kawa była wspaniała i przywodziła wspomnienia, których tak silnie starałem się wyzbyć.

 - Nie szkodzi - odparł z uśmiechem. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

  Wciąż stał trochę zbyt blisko i chyba nie zamierzał się odsunąć. Ciągle miałem wrażenie, że swoim zachowaniem chciał mi coś zasugerować.

 - Poznaliśmy się niedawno w parku. Takumi pomógł mi trochę ogarnąć życie.

  Parsknął głośno w odpowiedzi.

 - No to jest nas dwóch - odparł po chwili zastanowienia. - Taku jest prawdziwym ekspertem w rozwiązywaniu czyichś problemów, chociaż ze swoimi nie radzi sobie wcale. Może ty także potrzebujesz opiekunki?

 - Moje problemy są trochę... innego rodzaju.

 - Nie jesteś zbyt wylewny.

 - Właściwie się nie znamy.

 - Co może się zmienić, prawda? - wtrącił szybko, w międzyczasie przygryzając dolną wargę z wbitym srebrnym kolczykiem. - To trochę nie fair, że ty znasz mój największy sekret, a ja nie wiem o tobie prawie nic. 

  Westchnąłem ciężko. Jakaś dziwna siła mnie do niego przyciągała, coś zupełnie niekontrolowanego.

 - Chyba nie jestem do końca normalny - zaśmiałem się ponuro. Byłem ciekawy, jakby zareagował słysząc moją historię. Dla takich ludzi jak ja nie było miejsca w społeczeństwie. Byliśmy świadomymi niewolnikami, zamkniętymi w złotych klatkach, do których mieliśmy klucz.

 - Wydaje mi się, że zdążyłem to już zauważyć – potwierdził Yuu, szczerząc się wymownie. - Ja na przykład jestem uzależniony od dwóch rzeczy: heroiny i seksu. Do pierwszej nie mam chwilowo dostępu, dlatego jeśli nie dostanę tej drugiej to chyba zwariuję.

  Zamurowało mnie, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Ten dzień zapowiadał się coraz ciekawiej.

 - Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałem ostrożnie. 
  
  Pojąłem aluzję i zamierzałem skorzystać z okazji, w szczególności gdy przede mną stał przystojny mężczyzna o tak cudownym spojrzeniu. Zbliżenia z obcymi nigdy nie stanowiły dla mnie problemu - byłem w końcu uległą, niewyżytą szmatą.

 - Nie jesteś przecież głupi - stwierdził kąśliwie, po czym przeczesał włosy dłonią. Obserwowałem jak cieniutkie, lśniące nitki plątają się między szczupłymi palcami. - Nawet nianie potrzebują przerwy od swoich obowiązków, a dzięki temu oboje przestalibyśmy się nudzić. Oczywiście zrozumiem, jeśli odmówisz.

 - Powiedz to głośno – mruknąłem, patrząc na niego niewzruszenie.

 - Ale co?

  Yuichi wydawał się zupełnie zbity z tropu.

 - Powiedz, co zamierzasz ze mną robić, bo jak widzę masz pewną propozycję.

  Chyba pojął, że przyjąłem jego wyzwanie. No cóż. Ja też miałem swoje potrzeby. 

  Przyparł mnie do blatu, po czym delikatnie się nachylił i wyszeptał:

 - Zamierzam się z tobą ostro pieprzyć przez calutkie popołudnie. 

 - W takim razie na co czekasz? – odpowiedziałem zachęcająco, po czym przygryzłem zębami płatek jego ucha, skryty za kaskadą kruczoczarnych włosów. Jęknął, a po chwili zaczął się cicho śmiać.

  Szarpnął moje włosy, aby nasze twarze znalazły się naprzeciw siebie, po czym przywarł do mnie w głębokim pocałunku. Rozpoczął dokładną penetrację wnętrza moich ust, co chwilę podgryzając spragniony pieszczot język. Drażnił się ze mną a ja nie zostawałem mu dłużny. Koniec z ględzeniem o znalezieniu nowego Pana. Po kontakcie z Seikim zacząłem się poważnie zastanawiać, czy w ogóle chcę takowego znaleźć.

  Jego ręce wylądowały pod moją koszulką, którą co chwilę podciągał i opuszczał w przez siebie nadanym rytmie. Zerknąłem na niego, a on odwzajemnił spojrzenie, uroczo marszcząc brwi. Po raz kolejny kusząco przygryzł wargę wraz ze srebrnym kolczykiem, a mi natychmiast zrobiło się gorąco. Jednak te dwa tygodnie całkowitego celibatu nie zadziałały na mnie zbyt pozytywnie.

  Nie odwracając ode mnie wzroku zaczął się powoli zniżać, aż jego twarz znalazła się naprzeciw mojego rozporka. Szybko się z nim uporał, po czym ustami zaczął drażnić moją męskość przez materiał bokserek. Jęknąłem, lecz po chwili odciągnąłem go do tyłu za włosy.

 - Nie męcz mnie – syknąłem, stanowczym tonem. Nigdy nie miałem nic przeciwko takim zabawom, ale dzisiaj nie miałem na nie siły.

 - Jak sobie życzysz – odparł Yuichi i posłał mi przebiegły uśmieszek.

  Natychmiast wyswobodził mojego członka z bokserek i wziął go do ust. Musiałem odwrócić wzrok, gdyż nie chciałem dojść zbyt szybko. Przyjemność była prawie nie do zniesienia i zalewała mnie gorącymi falami. Myślałem, że zaraz zwariuję.

 - Wystarczy – powiedziałem i znowu odsunąłem go od siebie. Klęknąłem, aby nasze twarze znalazły się na tym samym poziomie i zbliżyłem swoje usta do jego szyi. Zacząłem ją całować i prowadzić po niej językiem. Yuichi instynktownie wygiął plecy w łuk i wsparł się z tyłu na rękach, a ja stanowczym ruchem powaliłem go na ziemię i usiadłem na nim okrakiem.

 - Przyznam, że trochę się tego nie spodziewałem... Niestety dzisiaj trafiłeś na zły dzień, bo nie mam ochoty na przedłużanie tego, co nieuniknione. Może więc przejdziemy od razu do konkretów? 
    
 - Tak – wyszeptał i wykonał nerwowy ruch biodrami. – Będzie jeszcze wiele okazji, aby to nadrobić. Pokażesz mi wtedy, na co naprawdę cię stać.

  Yuu miał w sobie coś niezwykłego, był jak głęboki ocean, który chciało się badać, odkrywać, mając jednocześnie świadomość tego, że nigdy nie pozna się całej prawdy i wszystkich ukrytych zakamarków. 

 - Nie wątpię - zaśmiałem się lekko. - Tylko będziesz musiał zdecydować, czy naprawdę tego chcesz. Potrafię rzeczy, o których nawet ci się nie śniło.

  Szybkim ruchem rozpiąłem jego spodnie i ściągnąłem je wraz z bokserkami. Klęknąłem przy Yuichim i zarzuciłem sobie jego nogi na ramiona. Obserwowałem go. Zamknął oczy i odwrócił twarz ku oknu, a dłonie zacisnął w pięści. Drżał i oddychał nerwowo. Czyżby się bał? Niemożliwe.

  Nachyliłem się nad nim, a ręce wsparłem po obu stronach jego głowy.

 - Co się dzieje? – wyszeptałem, pocierając nosem o jego nos.

 - Po prostu bądź ostrożny. Minęło trochę czasu odkąd...

  Wspierając się na jednej ręce, pogładziłem go po włosach, po czym pocałowałem lekko w policzek.  Skierował na mnie wzrok. Wyglądał teraz tak niewinnie i słodko, choć w jego niebieskich oczach igrały figlarne płomyczki.

 - Będę bardzo delikatny. Obiecuję – powiedziałem, zanurzając twarz w jego szyi. 

  Na jego twarzy wymalował się wyraz ulgi. Nareszcie trochę się rozluźnił.

 - Muszę tylko znaleźć jakiś żel, czy coś podobnego – odparłem, po czym odsunąłem się od Yuu. - No i gumki.

 - Poszukaj w nocnej szafce Takumiego. Na pewno coś tam znajdziesz.

  Posłałem mu delikatny uśmiech i udałem się do sypialni. Takumi musiał mieć bardzo bogate życie erotyczne, gdyż znalazłem tam wiele ciekawych rzeczy. Szybko przyniosłem to, czego szukałem.

 - Gotowy? – zapytałem, spoglądając z góry na Yuichiego w pełnej okazałości. Jego napięty członek prężył się dumnie, a on nie wydawał się tym wcale skrępowany. Ja także czułem się przy nim wyjątkowo swobodnie, mimo że znaliśmy się zaledwie pół godziny.

  Skinął potulnie głową i wypchnął biodra do przodu. Nie potrzebowałem większej zachęty.

  Klęknąłem przed nim i przyciągnąłem go do siebie. Nałożyłem trochę żelu na rękę.  Nagle drgnął i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.

 - Jeden – odparłem i pochyliłem się nad nim. Ustami zacząłem szukać jego spierzchniętych warg. Całowaliśmy się delikatnie, a chłód metalu kolczyka działał na mnie niezwykle pobudzająco.

 - Dwa – powiedziałem, po czym przygryzłem jego dolną wargę. – Rozluźnij się trochę.

  Yuichi spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i wysunął do przodu język, a ja objąłem go ustami i zacząłem lekko ssać. Cudowne uczucie. Bardzo podobały mi się ciche jęki, jakie z siebie wydawał.

 - Aaaahh…! – jęknął, gdy włożyłem w niego trzeci palec i zacząłem nimi poruszać.

 - Spokojnie  – szepnąłem i, gdy poczułem, że jest już gotowy, wyciągnąłem je wszystkie. – Chyba pora na coś lepszego.

 - Tak – mruknął i znów przyciągnął mnie do siebie. Jego język był dzisiaj niezwykle spragniony pocałunków.

  Podniosłem mu koszulkę do góry, aby odsłonić klatkę piersiową. Oderwałem się od jego ust i nachyliłem się nad sterczącym sutkiem. Zacząłem go drażnić wargami oraz lekko podgryzać. W międzyczasie obficie nasmarowałem swój członek żelem i wykonałem delikatny lecz stanowczy ruch.  Z doświadczenia wiedziałem, że tak było lepiej.

 - Aaaa! Aaaahh! – Yuichi zawył cicho.

 - Jeszcze chwila. Wytrzymaj.

  Odczekałem chwilę, aż trochę przyzwyczai się do tego uczucia. Byłem strasznie podniecony i w głębi duszy pragnąłem go ostro zerżnąć tak, aby zapamiętał nasz stosunek do końca życia. Nie chciałem mu jednak sprawiać bólu. Może innym razem.

  Zacząłem się delikatnie poruszać. Pożądanie rosło z każdą sekundą, a ja powoli traciłem nad sobą panowanie. Zacząłem ignorować wycie i krzyki Yuichiego, gdyż przyjemność stawała się zbyt wielka.

 - Ha… Hayato dosyć… Błagam… Wyjdź ze mnie… Błagam…

  Przestałem już zauważać jego bolesny grymas, tylko przyciągnąłem go bliżej i zmieniłem pozycję. Chyba podziałało, gdyż jego krzyki i błagania zamieniły się w głośne jęki. Po chwili nawet sam przejął kontrolę. Ująłem jego męskość w dłoń i zacząłem nią szybko poruszać, synchronizując się z pchnięciami bioder. Tak dobrze… Tak cholernie dobrze…

  Yuichi doszedł pierwszy na moją klatkę piersiową, ja po chwili zrobiłem to samo na jego brzuch i osunąłem się obok na podłogę. Dawno nie czułem się tak wspaniale.

 - Byłeś cudowny – szepnąłem do niego.

  Oddychał ciężko z zamkniętymi oczami. Leżeliśmy długo w zupełnym milczeniu na kuchennej podłodze i nie sprawiało mi to żadnego problemu. Wiedziałem, że nawiązaliśmy więź.

  - A jednak pomysł Takumiego nie okazał się tak idiotyczny, jak początkowo myślałem - stwierdził po chwili. - Zdecydowanie potrzebuję czyjejś opieki, nie sądzisz?

- Też tak uważam – odparłem, po czym zmierzwiłem mu włosy. – Skąd wiedziałeś, że ja… no wiesz. Mam nadzieję, że nie mam wielkiego napisu "homo" na czole...

- Zwykły instynkt. Poza tym nie miałem niczego do stracenia, bo i tak od początku miałem cię nienawidzić.

 Nachylił się nade mną i zaczął rozsmarowywać swoją spermę po mej klatce piersiowej, kreśląc różne wzory i figury. Wydawał się taki nieuchwytny, wręcz mistyczny. Poczułem kolejną falę gorąca, która biegła od czubka głowy aż do... no właśnie.

 - Widzę, że dzisiaj chyba też nie pójdę na próbę zespołu - mruknął Yuu, po czym objął dłonią mój znów napięty członek. – Takich problemów nie można zostawiać na później. Jednak zanim go wspólnie rozwiążemy to muszę z tobą coś wyjaśnić.

 - Zamieniam się… Ah! w słuch…

 - Będziemy się pieprzyć – zgoda. Nie żądam od ciebie wierności, dlatego pod moją nieobecność możesz posuwać wszystko co się rusza. Jednego jednak nie mogę ci odpuścić. Nie zrozum mnie źle, bo wcale nie chcę rozwalać żadnej przyjaźni, ale zostaw Takumiego w spokoju. Możecie się oczywiście widywać i kumplować, ale nic poza tym. On jest wyłącznie mój i jeśli dowiem się, że z nim spałeś, to wykastruję cię kuchennym nożem, rozumiesz?

  Zamurowało mnie. Nie spodziewałem się takiego wyznania. Poczułem, jak dłoń Yuichiego zaczyna przesuwać się po moim członku i natychmiast powróciłem do rzeczywistości.

 - Zgoda – odparłem, przyciągając go do siebie za włosy. Boże, jak on cudownie całował…

 - Cieszy mnie to i raduje – odparł, odsuwając się ode mnie. – A teraz wybacz, ale mam ważną sprawę do zrobienia.

  Zaśmiałem się cicho, a on znów wziął mojego członka do ust.


2 komentarze:

  1. o____________________O Matko Bosko Kochano, boję się wchodzić w internety...
    Rozdział wzbudza we mnie mieszane uczucia. Jednocześnie mam ochotę marudzić, że jest za mało fabuły i cieszyć się, że poznam oryginalny odwyk. Za seksem nie przepadam (chociaż ostatnio sama pisałam taką scenę w moim opo), ale nakreślona w Twoim opowiadaniu sytuacja bardzo mi się podoba. Można liczyć na trójkącik??? :D
    Serdecznie pozdrawiam i życzę wełny... TFU! Weny :)

    Jeśli ktoś ma ochotę poczytać małe opowiadanko, zapraszam tutaj: nie-tylko-yaoi-czlowiek-zyje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń