Za
każdym razem, gdy o NIM myślałem, moim ciałem wstrząsał pełen pożądania,
elektryzujący dreszcz, a członek automatycznie napinał się do granic
możliwości. Najgorsze było to, że nie mogłem w żaden sposób stłumić
swoich odruchów, więc tkwiłem tak, przykuty do ściany metalowymi
łańcuchami i wiłem się, szukając ulgi w ocieraniu się o wszystko do
czego miałem dostęp. Żałosne, prawda?
Zacząłem się zastanawiać, czy niemożliwość powstrzymania pożądania była już chorobą, czy tylko ludzkim prymitywizmem, popychającym nas do zaspokajania swoich podstawowych potrzeb. Jeśli to pierwsze, to może była jeszcze jakaś nadzieja na wyzdrowienie, a jeśli drugie… Ehh… W takim razie musiałem być bardzo prymitywny. No cóż… Po ponad dwudziestu latach egzystencji z samym sobą musiałem to w końcu zaakceptować.
Nie będę już opowiadał o godzinach dzikiego, zwierzęcego seksu, orgiach i innych seksualnych przygodach, jakich miałem zaszczyt doświadczyć. To nie miałoby najmniejszego sensu, gdyż i tak nie zostałbym zrozumiany. Należało jednak podkreślić, że życie niewolnika już od po kilku miesiącach stało się dla mnie wszystkim. Dosłownie wszystkim. Nie wyobrażałem sobie, jak mógłbym powrócić do nudnej rzeczywistości, normalnego życia. Ale przecież nic nigdy nie trwało wiecznie, prawda?
- Hayato, z żalem muszę to powiedzieć, ale dzisiaj widzimy się po raz ostatni – zaczął stanowczo, chociaż wyczuwałem w jego głosie subtelną nutę smutku. – Może zabrzmi to groteskowo, zważając na sytuację sprzed kilku minut, ale poznałem kog… pewną kobietę i... naprawdę muszę skończyć z takim trybem życia. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Tutaj masz ubrania. Doprowadź się do porządku i zejdź na dół. Na stole będzie leżał czek na stosowną sumę, którą jestem ci winien oraz klucze do twojego nowego mieszkania. Czynsz masz opłacony z góry na następne dwa lata, więc nie musisz się tym przejmować. Leży tam też wizytówka mojego agenta. Zadzwoń do niego w razie gdybyś miał problemy ze znalezieniem pracy - normalnej pracy. Jesteś jeszcze taki młody, całe życie przed tobą. Nie zmarnuj go.
Zacząłem się zastanawiać, czy niemożliwość powstrzymania pożądania była już chorobą, czy tylko ludzkim prymitywizmem, popychającym nas do zaspokajania swoich podstawowych potrzeb. Jeśli to pierwsze, to może była jeszcze jakaś nadzieja na wyzdrowienie, a jeśli drugie… Ehh… W takim razie musiałem być bardzo prymitywny. No cóż… Po ponad dwudziestu latach egzystencji z samym sobą musiałem to w końcu zaakceptować.
Uwielbiałem
adrenalinę, która uwalniała się na dźwięk najcichszego skrzypnięcia
schodów. To oznaczało, że mój Pan szedł do mnie i w przypływie dobrego
humoru, pomógłby mi się zaspokoić. Gdyby nie knebel, z pewnością
jęczałbym jak tania dziwka i błagał go o to, aby mnie porządnie
zerżnął... A tak, mogłem jedynie głośno wzdychać i cicho skomleć na znak
niewypowiedzianej prośby.
Początek zawsze
bywał trudny, w szczególności, gdy Pan miał zły humor. Potrafił wtedy
chłostać mnie pejczem, tak długo, aż na skórze pojawiły się
krwistoczerwone pręgi, albo brutalnie pieprzyć moje gardło w taki
sposób, że miałem później problemy z przełykaniem. Lubiłem czuć w ustach
smak jego napiętego członka. Podobało mi się nawet, gdy musiałem
„obsługiwać” jego kolegów. Pojedynczo lub na zmianę, czasami nawet dwóch
naraz. Czułem się wtedy jak rasowa kurwa i pewnie tak właśnie
wyglądałem. Jednak było w tym coś więcej, niż tylko „zabawy społecznych
degeneratów”. Dzięki temu nareszcie czułem się potrzebny.
Nie będę już opowiadał o godzinach dzikiego, zwierzęcego seksu, orgiach i innych seksualnych przygodach, jakich miałem zaszczyt doświadczyć. To nie miałoby najmniejszego sensu, gdyż i tak nie zostałbym zrozumiany. Należało jednak podkreślić, że życie niewolnika już od po kilku miesiącach stało się dla mnie wszystkim. Dosłownie wszystkim. Nie wyobrażałem sobie, jak mógłbym powrócić do nudnej rzeczywistości, normalnego życia. Ale przecież nic nigdy nie trwało wiecznie, prawda?
To był z pewnością
najgorszy dzień w moim życiu. Usłyszałem kroki Pana, więc natychmiast
poczułem napływające podniecenie. Ciche szczęknięcie zamka wyrwało mnie z
rozmyślań o tym, jak będziemy się dzisiaj „bawić”. Wciągnąłem głęboko
powietrze na widok jego jak zwykle wyprostowanej postawy i stanowczego
spojrzenia, nieznoszącego żadnych słów sprzeciwu. Dawno nie widziałem go
w garniturze, dlatego rzuciłem mu zdziwione spojrzenie, na które
odpowiedział mi tylko tym swoim tajemniczym uśmieszkiem, po czym odłożył
stosik ubrań na stojące przy drzwiach krzesło.
Podszedł do mnie, a
ja instynktownie wypchnąłem do przodu biodra, żeby jeszcze bardziej
podkreślić swoją gotowość do kolejnych igraszek. Pan zerknął na mnie z
rozbawieniem i zdjął knebel, po czym nieoczekiwanie ujął mój członek w
dłoń i zaczął nią szybko poruszać. Zawyłem z rozlewającej się po ciele
przyjemności i całkowicie oddałem się jego pieszczotom. Nagle poczułem,
że coś się zmienia, więc otworzyłem oczy i spojrzałem na swojego Pana,
który teraz klęczał przede mną i brał moją męskość głęboko do ust.
Naprawdę musiał być w dobrym nastroju, gdyż to zwykle ja usługiwałem
jemu.
Wystarczyło kilka
szybszych ruchów i doszedłem mu w usta, a on bez najmniejszego wahania
przełknął wszystko, po czym podniósł się z klęczek i przywarł do mnie w
namiętnym pocałunku. Czułem smak własnej spermy, ale mimo to, posłusznie
odpowiadałem na pieszczoty. Niesamowite! Nasze języki
intensywnie tańczyły ze sobą, aż poczułem, że z kącika ust spływa mi
cieniutka strużka śliny. Nie mogłem jej nawet otrzeć, gdyż ręce
wciąż przytwierdzone były kilka centymetrów nad moją głową. Postanowiłem
to zignorować.
Pan odsunął się powoli i rzucił mi pełne czułości spojrzenie. Z kieszeni spodni wyjął
niewielki kluczyk, a następnie wyswobodził moje kończyny z zimnych
kajdan. Przetarłem szybko nadgarstki, po czym padłem mu do stóp w
oczekiwaniu na dalsze rozkazy, jak to z resztą miałem w zwyczaju.
- Hayato, z żalem muszę to powiedzieć, ale dzisiaj widzimy się po raz ostatni – zaczął stanowczo, chociaż wyczuwałem w jego głosie subtelną nutę smutku. – Może zabrzmi to groteskowo, zważając na sytuację sprzed kilku minut, ale poznałem kog… pewną kobietę i... naprawdę muszę skończyć z takim trybem życia. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Patrzyłem na niego z
przerażeniem. Nie mogłem wykrztusić z siebie nawet najcichszego „tak”.
Pustka. Zupełna pustka. Czułem, że grunt osuwa mi się spod kolan. Dwa
lata! Byliśmy razem dwa lata, a on nagle wyskoczył mi z takim tekstem!
Miałem świadomość tego, że pełniłem rolę seksualnego niewolnika bez
żadnej wartości, ale mógł mnie chociaż w jakiś sposób na to przygotować!
Przecież też miałem uczucia! A tak… Nie wiedziałem jak zareagować, co
zrobić, jak dalej żyć.
- Tutaj masz ubrania. Doprowadź się do porządku i zejdź na dół. Na stole będzie leżał czek na stosowną sumę, którą jestem ci winien oraz klucze do twojego nowego mieszkania. Czynsz masz opłacony z góry na następne dwa lata, więc nie musisz się tym przejmować. Leży tam też wizytówka mojego agenta. Zadzwoń do niego w razie gdybyś miał problemy ze znalezieniem pracy - normalnej pracy. Jesteś jeszcze taki młody, całe życie przed tobą. Nie zmarnuj go.
W czasie gdy ja
podziwiałem chwiejącą się podłogę, z trudem łapiąc oddech, on po prostu
wyszedł. Zostawił mnie samego z potokiem nachalnych myśli o zbliżającej
się apokalipsie.
12 sierpnia – dzień mojego nowego życia oraz duchowej śmierci.
OMG <3 Masz nową czytelniczkę jak nic.
OdpowiedzUsuńOpisałaś to tak, że czułam się jakbym widziała ich przed sobą.
Byłam oszołomiona, dawno żadne opowiadanie nie wywarło na mnie takiego wrażenia:)
Dlatego jedyne co mogę powiedzieć jeszcze, to życzyć ci weny.
Maru ;3
PS: Mam prośbę, czy mogłabym być informowana o notkach?
albo na gg: 47641370 lub na moim blogu: http://marulove20.blogspot.com/
Z góry dziękuje ;3
Awww, już mi się podoba, a przeczytałam dopiero pierwszy rozdział *q* tak trzymać!
OdpowiedzUsuńpowiem tylko ZAJEBISTE i lecę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńO mój Boże! Dzisiaj mi przyjaciółka pokazała Twojego bloga... jestem wniebowzięta! Dzisiaj się wzięłam za czytanie! Piszesz cudownie :33
OdpowiedzUsuńDobre, dobre, ale zobaczymy co będzie dalej. Lubię twój styl pisma. Czytamy dalej. ;)
OdpowiedzUsuń