Ogłoszenia :)

Jest to blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, po prostu grzecznie opuść tego bloga, a Twoja psychika nie ucierpi w najmniejszym stopniu.

Skargi, groźby, zażalenia, pozdrowienia lub inne sprawy proszę pisać w komentarzach lub na adres mailowy: ostatnia.kropla.goryczy@gmail.com
Chętnie przeczytam :)



piątek, 1 listopada 2013

Rozdział I - "Początek końca"





 

  Cześć! Hmmm… Właściwie nie wiem, po co to powiedziałem. Może po prostu chciałem być miły dla reszty człowieczeństwa, jaka jeszcze we mnie pozostała? Całkiem możliwe, zważając na to, że byłem i już zawsze będę nikim, zwykłą ofiarą losu, uzależnioną od swojego Pana. 

  Za każdym razem, gdy o NIM myślałem, moim ciałem wstrząsał pełen pożądania, elektryzujący dreszcz, a członek automatycznie napinał się do granic możliwości. Najgorsze było to, że nie mogłem w żaden sposób stłumić swoich odruchów, więc tkwiłem tak, przykuty do ściany metalowymi łańcuchami i wiłem się, szukając ulgi w ocieraniu się o wszystko do czego miałem dostęp. Żałosne, prawda?

   Zacząłem się zastanawiać, czy niemożliwość powstrzymania pożądania była już chorobą, czy tylko ludzkim prymitywizmem, popychającym nas do zaspokajania swoich podstawowych potrzeb. Jeśli to pierwsze, to może była jeszcze jakaś nadzieja na wyzdrowienie, a jeśli drugie… Ehh… W takim razie musiałem być bardzo prymitywny. No cóż… Po ponad dwudziestu latach egzystencji z samym sobą musiałem to w końcu zaakceptować.

  Uwielbiałem adrenalinę, która uwalniała się na dźwięk najcichszego skrzypnięcia schodów. To oznaczało, że mój Pan szedł do mnie i w przypływie dobrego humoru, pomógłby mi się zaspokoić. Gdyby nie knebel, z pewnością jęczałbym jak tania dziwka i błagał go o to, aby mnie porządnie zerżnął... A tak, mogłem jedynie głośno wzdychać i cicho skomleć na znak niewypowiedzianej prośby.

  Początek zawsze bywał trudny, w szczególności, gdy Pan miał zły humor. Potrafił wtedy chłostać mnie pejczem, tak długo, aż na skórze pojawiły się krwistoczerwone pręgi, albo brutalnie pieprzyć moje gardło w taki sposób, że miałem później problemy z przełykaniem. Lubiłem czuć w ustach smak jego napiętego członka. Podobało mi się nawet, gdy musiałem „obsługiwać” jego kolegów. Pojedynczo lub na zmianę, czasami nawet dwóch naraz. Czułem się wtedy jak rasowa kurwa i pewnie tak właśnie wyglądałem. Jednak było w tym coś więcej, niż tylko „zabawy społecznych degeneratów”. Dzięki temu nareszcie czułem się potrzebny.

  Nie będę już opowiadał o godzinach dzikiego, zwierzęcego seksu, orgiach i innych seksualnych przygodach, jakich miałem zaszczyt doświadczyć. To nie miałoby najmniejszego sensu, gdyż i tak nie zostałbym zrozumiany. Należało jednak podkreślić, że życie niewolnika już od po kilku miesiącach stało się dla mnie wszystkim. Dosłownie wszystkim. Nie wyobrażałem sobie, jak mógłbym powrócić do nudnej rzeczywistości, normalnego życia. Ale przecież nic nigdy nie trwało wiecznie, prawda?

  To był z pewnością najgorszy dzień w moim życiu. Usłyszałem kroki Pana, więc natychmiast poczułem napływające podniecenie. Ciche szczęknięcie zamka wyrwało mnie z rozmyślań o tym, jak będziemy się dzisiaj „bawić”. Wciągnąłem głęboko powietrze na widok jego jak zwykle wyprostowanej postawy i stanowczego spojrzenia, nieznoszącego żadnych słów sprzeciwu. Dawno nie widziałem go w garniturze, dlatego rzuciłem mu zdziwione spojrzenie, na które odpowiedział mi tylko tym swoim tajemniczym uśmieszkiem, po czym odłożył stosik ubrań na stojące przy drzwiach krzesło.

  Podszedł do mnie, a ja instynktownie wypchnąłem do przodu biodra, żeby jeszcze bardziej podkreślić swoją gotowość do kolejnych igraszek. Pan zerknął na mnie z rozbawieniem i zdjął knebel, po czym nieoczekiwanie ujął mój członek w dłoń i zaczął nią szybko poruszać. Zawyłem z rozlewającej się po ciele przyjemności i całkowicie oddałem się jego pieszczotom. Nagle poczułem, że coś się zmienia, więc otworzyłem oczy i spojrzałem na swojego Pana, który teraz klęczał przede mną i brał moją męskość głęboko do ust. Naprawdę musiał być w dobrym nastroju, gdyż to zwykle ja usługiwałem jemu.

  Wystarczyło kilka szybszych ruchów i doszedłem mu w usta, a on bez najmniejszego wahania przełknął wszystko, po czym podniósł się z klęczek i przywarł do mnie w namiętnym pocałunku. Czułem smak własnej spermy, ale mimo to, posłusznie odpowiadałem na pieszczoty. Niesamowite! Nasze języki intensywnie tańczyły ze sobą, aż poczułem, że z kącika ust spływa mi cieniutka strużka śliny. Nie mogłem jej nawet otrzeć, gdyż ręce wciąż przytwierdzone były kilka centymetrów nad moją głową. Postanowiłem to zignorować.

  Pan odsunął się powoli i rzucił mi pełne czułości spojrzenie. Z kieszeni spodni wyjął niewielki kluczyk, a następnie wyswobodził moje kończyny z zimnych kajdan. Przetarłem szybko nadgarstki, po czym padłem mu do stóp w oczekiwaniu na dalsze rozkazy, jak to z resztą miałem w zwyczaju.

 - Hayato, z żalem muszę to powiedzieć, ale dzisiaj widzimy się po raz ostatni – zaczął stanowczo, chociaż wyczuwałem w jego głosie subtelną nutę smutku. – Może zabrzmi to groteskowo, zważając na sytuację sprzed kilku minut, ale poznałem kog… pewną kobietę i...  naprawdę muszę skończyć z takim trybem życia. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

  Patrzyłem na niego z przerażeniem. Nie mogłem wykrztusić z siebie nawet najcichszego „tak”. Pustka. Zupełna pustka. Czułem, że grunt osuwa mi się spod kolan. Dwa lata! Byliśmy razem dwa lata, a on nagle wyskoczył mi z takim tekstem! Miałem świadomość tego, że pełniłem rolę seksualnego niewolnika bez żadnej wartości, ale mógł mnie chociaż w jakiś sposób na to przygotować! Przecież też miałem uczucia! A tak… Nie wiedziałem jak zareagować, co zrobić, jak dalej żyć.

 - Tutaj masz ubrania. Doprowadź się do porządku i zejdź na dół. Na stole będzie leżał czek na stosowną sumę, którą jestem ci winien oraz klucze do twojego nowego mieszkania. Czynsz masz opłacony z góry na następne dwa lata, więc nie musisz się tym przejmować. Leży tam też wizytówka mojego agenta. Zadzwoń do niego w razie gdybyś miał problemy ze znalezieniem pracy - normalnej pracy. Jesteś jeszcze taki młody, całe życie przed tobą. Nie zmarnuj go.

  W czasie gdy ja podziwiałem chwiejącą się podłogę, z trudem łapiąc oddech, on po prostu wyszedł. Zostawił mnie samego z potokiem nachalnych myśli o zbliżającej się apokalipsie.

  12 sierpnia – dzień mojego nowego życia oraz duchowej śmierci.




5 komentarzy:

  1. OMG <3 Masz nową czytelniczkę jak nic.
    Opisałaś to tak, że czułam się jakbym widziała ich przed sobą.
    Byłam oszołomiona, dawno żadne opowiadanie nie wywarło na mnie takiego wrażenia:)
    Dlatego jedyne co mogę powiedzieć jeszcze, to życzyć ci weny.

    Maru ;3

    PS: Mam prośbę, czy mogłabym być informowana o notkach?
    albo na gg: 47641370 lub na moim blogu: http://marulove20.blogspot.com/
    Z góry dziękuje ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww, już mi się podoba, a przeczytałam dopiero pierwszy rozdział *q* tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
  3. powiem tylko ZAJEBISTE i lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże! Dzisiaj mi przyjaciółka pokazała Twojego bloga... jestem wniebowzięta! Dzisiaj się wzięłam za czytanie! Piszesz cudownie :33

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobre, dobre, ale zobaczymy co będzie dalej. Lubię twój styl pisma. Czytamy dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń