Zerwałem się z łóżka i przerażony rozejrzałem się po własnej sypialni. Znowu miałem zły sen, ale niestety nie mogłem go sobie przypomnieć. Wsłuchując się w swój ciężki oddech i rytm kołaczącego serca, opadłem z powrotem na poduszki. Kątem oka zerknąłem na metalowy stolik ze szklanym blatem. Widok pustej butelki whiskey odrobinę rozjaśnił egipskie ciemności, kłębiące się w mojej głowie. Głowie, w której grupa napakowanych robotników urządzała sobie dancing z młotem pneumatycznym. Cudownie.
Podniosłem się i
usiadłem na skraju łóżka, przyzwyczajając się do chłodu podłogi, który
oplatał moje już i tak zmarznięte stopy. Gdy doszedłem do wniosku, że
mój mózg oprócz oddychania i myślenia jest w stanie koordynować także
więcej czynności, stanąłem na nogi i ruszyłem w stronę kuchni, w
której wedle moich oczekiwań miała na mnie czekać butelka zimnej wody
mineralnej. W międzyczasie przeciągnąłem się leniwie i… zamarłem.
- Nareszcie wstałeś!
– zawołał zupełnie obcy mi mężczyzna, który w samym ręczniku na
biodrach siedział na krześle i czytał jedno z moich ulubionych
czasopism. – Sorry, że skorzystałem z prysznica bez twojego pozwolenia,
ale nie mogłem już wytrzymać.
Pierwsze co
przykuło moją uwagę to jego duże jasnoszare oczy o spokojnym wyrazie,
które niebywale kontrastowały z burzą kasztanowych loków. Łagodna linia
szczęki i pełne, choć niezbyt duże usta sprawiały, że wyglądał
nadzwyczaj subtelnie, jak na faceta oczywiście. Uprawiał sport – to
pewne, gdyż jego ciało było w nienagannej kondycji. Na widok idealnie wyrzeźbionego brzucha zaparło mi dech w piersiach. Dosłownie.
Nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. Czułem się, jakbym rozmawiał z
żywym dziełem sztuki. Skąd on się urwał? Uciekł z jakiejś agencji modeli,
czy co?
Szybko odwróciłem
wzrok, żeby ukryć to, jakie zrobił na mnie wrażenie i mruknąłem coś
niewyraźnie. Obciągnąłem lekko koszulkę, aby ukryć poranną erekcję…
Chwila. Nie miałem na sobie żadnej koszulki. Mimowolnie odwróciłem twarz
w kierunku mojego gościa, aby sprawdzić czy cokolwiek zauważył.
Oczywiście. Wpatrywał się we mnie z uniesionymi brwiami i lekkim
uśmieszkiem na twarzy aż nazbyt wymownie.
- Chciałem ci
podziękować za wczoraj – odezwał się po chwili milczenia. – Naprawdę nie
wiem, co bym zrobił… Co by się ze mną stało, gdyby nie ty.
- Nie ma sprawy – burknąłem, wciąż lekko skrępowany swoim stanem.
- Może mógłbym ci
pomóc? Tak w ramach rekompensaty – usłyszałem jego miękki głos. Stałem
przodem do blatu, więc nie wiedziałem, o co mu tak właściwie chodziło.
Prawdopodobnie wstał, gdyż odgłos przesuwanego krzesła rozległ się po
całym pomieszczeniu.
- Chwilowo nie będę
jadł śniadania, ale jeśli masz na coś ochotę to w lodówce jest wszystko czego
potrzebujesz. Kawy? – zapytałem, chwytając za czajnik.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi… - mruknął tuż nad moim uchem. Wstrząsnął mną silny dreszcz.
Poczułem ciepło jego
dłoni, które powoli błądziły po mojej klatce piersiowej. Gwałtownym ruchem przycisnął mnie do blatu, wydałem z siebie niekontrolowany jęk.
- Wybacz – szepnął, po czym koniuszkiem języka przejechał wzdłuż płatka mojego ucha.
Wciągnąłem głęboko
powietrze i odchyliłem głowę do tyłu, nasycając się zapachem oraz
dotykiem jego miękkich loków. Poczułem jak język zsuwa się po mojej
szyi, zostawiając na niej przyjemnie wilgotne ślady. Tak, podnieciłem
się. Podnieciłem się jak cholera.
- Ach! – zawyłem,
gdy jego dłoń znalazła się w moich bokserkach, a zwinne palce objęły
moją męskość. – Co ty wyprawiasz?! Przestań!
To były tylko puste słowa. W głębi duszy pragnąłem, aby kontynuował to, co sam
zaczął. Pff! Nawet nie próbowałem się wyrywać, tylko poruszałem biodrami
w takt ruchów jego dłoni. Obiema rękami zaparłem się o blat i starałem
się tłumić westchnienia.
- Podoba ci się? – Po raz kolejny usłyszałem jego kojący, lecz niezwykle erotyczny głos.
Jęknąłem tylko w
odpowiedzi, a on prychnął i przyspieszył ruchy. Czułem, jak jego
napięty członek ociera się o moje pośladki, gdyż zarówno ręcznik jak i
bokserki plątały się już między naszymi stopami.
- Już… Już nie mogę… - wydyszałem i po chwili doszedłem, brudząc blat kuchenny. Wszystko wokół wirowało tak intensywnie, że nie wiedziałem, co się dzieje. Kompletna dezorientacja.
Stałem oparty ze spuszczoną głową i bałem się odwrócić. Serce waliło mi jak
oszalałe, a w głowie miałem kompletną pustkę. Nieznajomy wciąż stał za mną, a ja
czułem na sobie jego wzrok.
- To... To nie powinno się zdarzyć – wypaliłem jak ostatni kretyn, po czym szybko czmychnąłem w stronę łazienki.
Najgorsze było to,
że wcale tak nie myślałem. WCALE! Powiedziałem to tylko dlatego, że tak
po prostu wypadało. Boże… Od kiedy przejmowałem się tym, co wypada, a co
nie? Powinienem odwrócić się i powiedzieć: „To było świetne! Chodźmy
się pieprzyć!”, ale tego nie zrobiłem. Dlaczego?
Wszedłem do kabiny
prysznicowej i wziąłem długi, zimny prysznic. Gdy w końcu przemyślałem
wszystko i gotowy byłem na to, aby wyjść z łazienki i wyrzucić mu to, co
początkowo chciałem, usłyszałem jakiś niezidentyfikowany trzask.
Zawahałem się przez moment i powolnym ruchem otworzyłem drzwi. Wyjrzałem
na korytarz, lecz nie dostrzegłem nikogo.
Z przewiązanym w
pasie ręcznikiem, skierowałem się ku kuchni. Na stole leżała świeżo
zrobiona, aromatyczna kawa. Sięgnąłem po nią i upiłem duży łyk.
Odrętwiały opadłem na niedawno zajmowane krzesło. Wiedziałem, że
zostałem w mieszkaniu zupełnie sam.
czy on zgupł do reszty?! Stracić taką okazję... Aż płakać się chce na samą myśl...
OdpowiedzUsuńOh ,coraz lepiej. Nierealistycznie jak cholera, ale tym samym uroczo.
OdpowiedzUsuń