Ogłoszenia :)

Jest to blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, po prostu grzecznie opuść tego bloga, a Twoja psychika nie ucierpi w najmniejszym stopniu.

Skargi, groźby, zażalenia, pozdrowienia lub inne sprawy proszę pisać w komentarzach lub na adres mailowy: ostatnia.kropla.goryczy@gmail.com
Chętnie przeczytam :)



poniedziałek, 15 lipca 2019

Rozdział XXIX- "Dom wspomnień"


Witam tych, którzy wytrwali! :D Przede mną ostatni wielki egzamin na początku września i właśnie wtedy powinien pojawić się nowy rozdział :P Chyba, że uda wam się mnie wcześniej zmotywować komentarzami ;) 
Oficjalnie przywracam bloga do życia :D
Enjoy, 

A.M.

Edit: W zakładkach dodałam ANKIETĘ do bloga i byłabym wdzięczna za jej wypełnienie :P 

*** 
*akuma - jap. demon
*tenshi - jap. anioł
*genshu - jap. władca



  W milczeniu obserwowałem wysoką szklankę napełnioną wodą z pływającym listkiem aromatycznej mięty. Nie zwracając uwagi na panujący dookoła zgiełk, przeżywałem filozoficzne uniesienie, zastanawiając się czy jest ona w połowie pusta, czy w połowie pełna. Ale czy tak naprawdę chciałem to wiedzieć? Czy było mi to potrzebne do szczęścia? Gdyby ktokolwiek stanął po którejś ze stron, z pewnością, bez najmniejszego wahania przyznałbym mu rację. Właśnie dlatego, że posiadałem dość rzadką cechę, będącą jednocześnie wadą i zaletą – absolutną bierność, która sprawiała że zupełnie nie miałem nic przeciwko, gdy ktoś chciał sterować moim życiem. Dzięki temu wiedziałem, co mam ze sobą zrobić.

 - Sorry, że musiałeś czekać. Już jestem cały twój.

 - Mam nadzieję – odpowiedziałem, obserwując, jak Takumi zdejmuje z siebie czarny płaszcz i wiesza go na oparciu drewnianego krzesła. – Wyglądasz inaczej…

  Pierwszy raz od kilku tygodni nie miał na sobie garnituru, a elegancką koszulę zastąpił luźnym, czarnym T-shirtem z logiem jakiegoś zespołu, o którym nigdy nie słyszałem. Włosy ułożył w dość chaotyczny i niecodzienny sposób, przypominając gwiazdę rockowej kapeli. Może Akira włączył go do zespołu w charakterze groupie? Ostatnio całkiem dobrze się dogadywali, więc nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem.

 - Wręcz przeciwnie, teraz wyglądam jak prawdziwy ja. Ten frajer w garniaku to nieudany wytwór systemu i okoliczności – zaśmiał się, zajmując miejsce naprzeciw mnie. – Czasami trzeba odpocząć od bycia… oficjalnym? Poza tym na próbie wyglądałbym jak idiota.

 - Jak im idzie? – zapytałem i podałem mu menu w skórzanej oprawie. Poczułem subtelne muśnięcie jego chłodnej dłoni.

  Przez chwilę wodził wzrokiem po okazałej karcie, po czym spojrzał na mnie wyczekująco.

 - Zaraz ci opowiem, ale chwilowo umieram z głodu.

  Znienacka obok nas pojawił się kelner w eleganckim uniformie i oboje złożyliśmy zamówienie. Już od jakiegoś czasu miałem ochotę na dobre yakimono, ale niezwykle rzadko jadałem w restauracjach.

 - Gdybym wiedział, że wybrałeś akurat taką restaurację, założyłbym jednak koszulę – mruknął pod nosem, rozglądając się dookoła. – Za ładnie tutaj…

  Uśmiechnąłem się na widok jego zakłopotanej miny w szczególności, że miał trochę racji. Wystrój lokalu zachwycał. Szmaragdowe ściany nadawały pomieszczeniu elegancji i  dopełniały kolorem stylowe meble oraz ornamenty z czarnego mahoniu. Na sali aż roiło się od kwiatów w dużych, ozdobnych wazonach, które mimo panującej za oknem zimy, przepełniały wnętrze wiosenną wonią.

 - Chciałem ci zrobić niespodziankę i wybrać jakieś godne miejsce na randkę – odparłem, zerkając na niego – A ubraniem się nie przejmuj. Wyglądasz bosko.

  Próbowałem ująć jego dłoń, ale cofnął się nerwowo. Zapomniałem, że mieliśmy nie okazywać sobie uczuć w miejscach publicznych, gdyż Keiko miała całkiem pokaźne grono znajomych. Jeden nieostrożny ruch mógł zupełnie spieprzyć Takumiemu życie, a do tego nie mogliśmy dopuścić.

 - Nie teraz, Hayato – odparł, nieco pochmurniejąc, po czym nerwowo założył kilka kruczoczarnych kosmyków za ucho. – Po kolacji idziemy do mnie?

 - To ja cię zaprosiłem, więc możemy zrobić wyjątek i nie brukać dzisiaj twojego mieszkania. Specjalnie dla ciebie posprzątałem.

  Wyszczerzył się szeroko, a w jego oczach pojawiły się szelmowskie ogniki. Podobało mi się, gdy tak reagował, czerpałem dziką satysfakcję z faktu, że aż tak bardzo mnie pragnął. Łaknąłem tego całym sobą, lecz w głębi duszy chciałem, abym to ja musiał błagać o jego uwagę. Chciałem znów poczuć…

 - Już nie mogę się doczekać.

  … poniżenie?

  Westchnąłem ciężko, chcąc oddalić od siebie nieprzyzwoite myśli, będące jednocześnie fragmentami wspomnień. Prowadziłem teraz zupełnie inne życie - miałem zwyczajną pracę, przyjaciół, przeciętne mieszkanie a nawet chłopaka, z którym uprawiałem normalny seks. Bezwstydna szmata stała się zwykłym facetem, mimowolnie chcącym powrócić do swojej pierwotnej formy – obscenicznej, fizycznej, całkowicie bezwolnej. Przecież… byłem szczęśliwy?

 - Miałeś opowiedzieć, jak tam było na próbie – zwróciłem mu uwagę, definitywnie powracając do rzeczywistości.

 - Aki nic ci nie mówił?

 - Jest moim szefem i większość czasu spędza w biurze. Praktycznie nie rozmawiamy – odparłem zgodnie z prawdą. Dzień po odbyciu z Yuichim pamiętnej rozmowy w parku o moich „zażyłych stosunkach” z Akirą, ten oficjalnie poinformował mnie o końcu naszego małego układu. Dobrze wiedziałem, że trzeba to było w końcu zrobić, przede wszystkim ze względu na Takumiego, ale mała część mnie znowu czuła się porzucana. Po raz kolejny nikt mnie nie chciał. Co było ze mną nie tak?

 - Mniejsza o to. W każdym razie poziom wkurwienia Yuu osiągnął dzisiaj istne apogeum. Okazało się, że wytwórnia bez niczyjej zgody przydzieliła im nowego menagera z dość nietypowym pomysłem na zespół i musieli znaleźć Yoshiemu inne zajęcie. I uprzedzając twoje pytanie… tak, najwyraźniej mogli to zrobić. Podobno chcieli mieć większą kontrolę.

  Zrobił niewielki łyk wody, ostrożnie odkładając szklankę na blat stolika.

 - Ostatecznie obsadzili go na gitarze rytmicznej – kontynuował, wspierając brodę na wyprostowanej dłoni. – Po miesiącu ćwiczeń, powinien dać sobie z nią radę, bo z jego ręką jest już zdecydowanie lepiej.  Największy problem był jednak z tym, że płyta jest już właściwie gotowa, a wytwórnia kazała dzisiaj dogrywać Yuu dodatkowe partie gitarowe, żeby później móc je wmiksować do całości. Dawno nie widziałem go w takim stani…

 - Nie ładnie tak publicznie obgadywać kumpli, Takumi.

  Na dźwięk głosu Akiry moim ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz. Głęboki, mocny, wręcz przeszywający. Powoli odwróciłem głowę.

  Stali razem z Yuichim i mierzyli nas spojrzeniami, przy czym Yuu wydawał się być wyraźnie zmieszany.

 - No już nie patrzcie się na nas z takim przerażeniem. Nie będziemy wam przecież przeszkadzać w randce – odparł Akira z tym swoim zuchwałym uśmieszkiem.

  Wiedział?!

  Gdyby Taku miał pełne usta, z pewnością oplułby wszystkich w promieniu kilku metrów. Prawie zakrztusił się samym powietrzem i przez ułamek sekundy wyglądał tak, jakby miał zaraz zemdleć. Kompletnie go sparaliżowało. 

 - Oni czekają na nas – odparł spokojnie Yuu, po czym odsunął krzesło tuż obok. Całe szczęście, że siedzieliśmy przy czteroosobowym stoliku. – Wybacz, że nie powiedziałem ci wcześniej, ale przez tego chuja kompletnie o tym zapomniałem.

 - Nie wiedzieliśmy za ile będziecie, więc zdążyliśmy już sobie coś zamówić – odparł Taku, doskonale wczuwając się w nową rolę. W międzyczasie rzucił mi krótkie, przepraszające spojrzenie.

  Dość szybko wrócił do siebie po doznanym wstrząsie, choć nieznaczna nerwowość jego ruchów wciąż przykuwała moją uwagę. Ostatnio zupełnie nie panował nad swoimi emocjami, chodził rozkojarzony, wręcz zdestabilizowany. Próbowałem z nim o tym porozmawiać, ale zazwyczaj jeszcze bardziej zamykał się w sobie, a każde kolejne pytanie prowokowało eksplozję rozdrażnienia i irytacji.

  Akira nie wyglądał na przekonanego. Zmarszczył brwi, kierując wzrok w moją stronę, zupełnie jakby chciał mnie odczytać, poznać ukryte zamiary. Niewiele jednak dało się rozszyfrować z zupełnej obojętności, którą hojnie obdarowywałem otoczenie.

  Zwróciłem uwagę na jego nowy kolor włosów, ciemniejszy, bardziej stonowany, jednak wciąż wpadający w wyraźną czerwień. Prawdę mówiąc nie widziałem się z nim od tygodnia, a wszelkie służbowe polecenia otrzymywałem telefonicznie, mailowo lub za pośrednictwem osób trzecich. Czy brakowało mi jego obecności? Owszem, szczególnie że przy każdym kontakcie odczuwałem przyjemne podniecenie, a wspomnienia o rzeczach, które robiliśmy, sprawiały…

 - Długo jeszcze będziesz tak sterczał? – Głos Yuichiego wyrażał znaczne zniecierpliwienie. Nie musiałem nawet na niego patrzeć, żeby doświadczyć płynącej z jego strony niechęci.

 - Wybacz – odparł, siadając obok mnie. – Mógłbyś mi tylko przypomnieć z jakiej to okazji widzimy się… w tak licznym gronie?

 - Wasz nowy teledysk w dniu premiery zrobił ponad trzy miliony wyświetleń – wtrącił Taku, uśmiechając się szeroko. – Niedługo będziecie musieli wychodzić z domu z pełną obstawą, bo fani zjedzą was na lunch.

  Akira spojrzał na Yuu w oczekiwaniu potwierdzenia.

 - Niech zgadnę, o tym też zapomniałeś? – westchnął.

 - Po prostu umknęło mi, że mieliśmy go publikować akurat wczoraj – uśmiechnął się w odpowiedzi. – Wiesz, że od tygodnia tonę w papierach firmy i jeszcze ta praca w studio nagraniowym…

 - Nie możesz robić wszystkiego sam – skwitował, bez pytania przystawiając szklankę Takumiego do swoich ust. – Powinieneś mu bardziej pomagać, Hayato, żeby chociaż wracał do domu przed północą.

  Błękit jego oczu odznaczał się jeszcze bardziej niż zwykle, zwłaszcza na tle ciemnych, nastroszonych włosów, które były znacznie krótsze niż ostatnio. Najwyraźniej wszyscy członkowie zespołu przeszli odświeżenie wizerunku.

 - Postaram się, jednak…

 - To nie leży w jego kompetencjach. – Dokończył za mnie Akira. – Długo jeszcze będziemy czekać na kelnera?

 - A, czym DOKŁADNIE się zajmujesz, Hayato? – Wyczuwałem subtelną nutkę złośliwości, jednak nie dałem się sprowokować. Niebezpiecznie pogrywał, w szczególności, że tuż obok siedział Takumi, uważnie przysłuchując się rozmowie.

 - Organizowanie spotkań, planowanie grafiku, podpisywanie drobnych umów, ale docelowo służę jako kurwa gotowa do codziennego rżnięcia. – Mogłem powiedzieć, gdybym tylko miał ochotę i wystarczającą ilość skrupułów. Yuu podświadomie na to liczył, mimo że za nic nie chciał skrzywdzić Takumiego. Pragnął pokazać światu moje prawdziwe oblicze, ciemną, bezwstydną stronę.

  Miał rację.

 - Organizowanie spotkań, planowanie grafiku, podpisywanie drobnych umów, wysyłanie maili – odrzekłem spokojnie, posyłając mu przyjazny uśmiech, najszczerszy na jaki mogłem się zdobyć. – Codzienna papierkowa robota. Obecnie firma negocjuje ważny kontakt, za co odpowiada głównie zarząd. Obrady odbywają się w drugiej filii firmy, w której nigdy nawet nie byłem.

  Odpowiedział mi sztucznym uśmiechem, po czym zwrócił się do kelnera, który ponownie zawitał do naszego stolika, przy okazji przynosząc nam nasze dania.

  Łosoś smażony w sezamie w otoczeniu ryżu oraz zielonych szparagów wyglądał i pachniał wspaniale. Chciałem skosztować go jak najszybciej, lecz nagle uświadomiłem sobie, że siedzę właśnie w towarzystwie facetów, którzy mimo pozornych różnic, mają ze sobą wiele wspólnego. Buntowniczy, w różny sposób skrzywdzeni przez los, patologicznie wrażliwi, niedostosowani społecznie. Dziwni. Teraz również ja należałem do tego grona.

  Kolejną dość prozaiczną analogią był fakt, że z każdym z nich spałem. Najpierw kilka razy z Yuu kiedy był na heroinowym głodzie, potem trójkąt z Akim, ostatecznie sam Akira, kończąc na Takumim.  Tworzylibyśmy wręcz idealny czworokąt z naszymi unikalnymi cechami, gdyby nie te wszystkie tajemnice i niedopowiedzenia oraz… wstyd?

  A teraz siedzieliśmy przy jednym stole i właściwie udawaliśmy, że to nigdy nie miało miejsca. Wszyscy z wyjątkiem Takumiego, gdyż on już na zawsze będzie musiał pozostać w błogiej nieświadomości. Czasami zastanawiałem się czy kiedykolwiek coś go łączyło z Yuichim, ale zupełnie nic na to nie wskazywało, wyłączając oczywiście ich przyjaźń oraz platoniczną miłość Yuu. Jakąkolwiek relację z Akirą także mogłem od razu wykluczyć, chociaż coraz częściej widywałem Taku w jego biurze. Cokolwiek robili musiało być zajmujące, sądząc po ożywionych rozmowach i śmiechach, dochodzących do mnie zza zamkniętych drzwi.  

 - Nie smakuje ci, Hayato? – Głos Takumiego przerwał moje rozmyślania.

 - Nie, po prostu trochę się wyłączyłem – odparłem, odrywając wzrok od talerza. -  Właśnie sobie uświadomiłem, że nie widziałem jeszcze waszego teledysku i trochę mi głupio – zwróciłem się do pozostałych.

 - Podeślę ci link – odpowiedział obojętnie Yuu. – Jest ok, ale sporo brakuje mu do ideału. Jeżeli nasz nowy menager nie będzie truł dupy, to drugi powinien być o wiele lepszy.

 - Drugi? Do którego singla?

 - „Headless”. Wiem, że nie przepadasz za tym kawałkiem, Taku, ale to faworyt wytwórni.

 - Poza tym Kenta doznał wielkiego „objawienia” i zdążył już wszystko zaplanować – wtrącił Akira nonszalancko wywracając oczami. – Od tygodnia łazi podniecony po studio i pierdoli o swojej wizji. Powoli zaczynam żałować, że wrócił…

 - Nawet nie wiesz jak musiałem się nagimnastykować w wyjaśnianiu mu, że kumple homo to nic złego. – Takumi rzucił mi krótkie, porozumiewawcze spojrzenie. Był z siebie bardzo dumny, wręcz promieniował pewnością siebie. – Na twoim miejscu cieszyłbym się jego obecnością, dopóki jeszcze czegoś nie odwalicie. Przed wami cała trasa koncertowa.

 - No rzeczywiście, w naszym towarzystwie jesteś teraz jednym, prawdziwym heteroseksualnym przedstawicielem. I chwała ci za to! Pewnie nie raz będziemy cię jeszcze potrzebować.

 - A co z Matsudarą, Yoshim i samym Kentą? – zapytałem nie kryjąc rozbawienia. Nasza czwórka wprost nie mogła się lepiej dobrać. – Tylko nie mów, że od ostatniego razu jeszcze któryś z nich zaliczył mały coming out.

 - Nie, ale to Taku jest już praktycznie jedną nogą na ślubnym kobiercu, co stawia go znacznie wyżej w klasyfikacji. Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na wesele, chociaż wiem, że Keiko nie ma o mnie zbyt dobrego zdania.

 - Podobnie jak całe Tokio – mruknął pod nosem Yuu, odsłaniając białe zęby w delikatnym uśmiechu.

  Akira czule ujął jego leżącą na stoliku dłoń, nachylając się nieco do przodu. Ostatnio zachowywał się  inaczej, zupełnie jakby odnalazł… wewnętrzną równowagę? Czerwonowłosy demon z Shibuyi ewoluował w  ludzką, mniej chaotyczną formę, nie tracąc przy tym jednocześnie swojego specyficznego charakteru.

 - Nie boicie się, że któryś z fanów lub paparazzi was zauważy?

  Pytanie Takumiego zabrzmiało dość niespodziewanie. Z udawaną obojętnością wpatrywał się w splecione ręce, nie chcąc ujawnić swojej zazdrości. To moglibyśmy być my, gdybyś nie był sobą, Taku.

 - Jak pewnie zdążyłeś się domyślić, po pamiętnym przyjęciu już cała wytwórnia wiedziała o naszym związku i…

 - Tak, mamy oficjalny zakaz „obnoszenia się”, nie tylko od Kenty – wtrącił Yuu, odsuwając się subtelnie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, dając oficjalny znak swojej niedostępności. – Obecność dwóch pedałów w zespole zdecydowanie nie podoba się naszemu menagerowi, który chce zrobić z nas rockband z prawdziwego zdarzenia, a nie kolejnych jrockowych pięknisiów. W sumie to mamy pozwolenie na alkohol, ruchanie się po kątach z prostytutkami, nieoficjalnie na narkotyki… O czymś zapomniałem, Aki?

 - Możemy robić wszystko, byleby było o nas głośno – dopowiedział, przeczesując włosy opuszkami palców. Wyglądał na rozbawionego. – I byleby nie popsuć głównego targetu, którym są napalone laski. Cytując bezpośrednio tego świra. 

 - Rozumiem… To dlatego dzisiaj wszyscy rżnęli głupa, gdy Kenta wciągał dziesięciocentymetrową kreskę z fortepianu. – Taku chwycił unagi pałeczkami, po czym pochłonął go ze smakiem. – Chyba każdy zespół chciałby mieć takie warunki.

  Akira zerknął ukradkiem na komórkę, która wydała z siebie krótki, niepozorny dźwięk. Rozejrzał się dookoła, ale napotykając uważny wzrok Yuichiego, zawahał się, po czym odłożył go z powrotem do kieszeni.

 - Bez zakazów nie ma zabawy – skwitował. – Aż sam mam ochotę specjalnie przestać ćpać, aby ich wkurwić, ale już kiedyś obiecałem, że będę się dostosowywał, więc niestety nie mam wyboru. Biedny ja. A teraz wybaczcie, za chwilę wracam.

  Podniósł się z krzesła, instynktownie wygładzając materiał czarnej koszuli i zniknął gdzieś pomiędzy stolikami. Yuichi ze skonsternowaną miną odprowadzał go wzrokiem.

 - Ja też za chwilę przyjdę – stwierdził Takumi, opierając pałeczki o brzeg talerza. – Bądźcie grzeczni.

  Takim sposobem zostaliśmy sami, w towarzystwie niezręcznej ciszy. Na szczęście miałem jeszcze resztkę ryżu na talerzu, więc skupiłem się na dojadaniu pojedynczych ziaren. Musiało to wyglądać co najmniej idiotycznie.

 - Gdyby Takumi wcześniej wspomniał, że się tu spotykacie  to nie popsulibyśmy wam randki… Ani wy naszej.

  Nie kryłem zdziwienia jego słowami. Myślałem, że będziemy się ignorować przynajmniej do powrotu naszych facetów. Nie widziałem nic złego w milczeniu, pod warunkiem, że obydwie strony równie mocno tego pragnęły.

 - Zgrabnie to rozwiązałeś – odparłem spokojnie, mierząc Yuu wzrokiem. Nie był klasycznie przystojny, lecz niewątpliwie miał w sobie coś szalenie pociągającego. – Poza tym bawię się całkiem nieźle. Zaproponowałbym nawet, żebyśmy częściej spotykali się w takim składzie, ale byłoby to trochę niezręczne.

 - Trochę? Pewnych obrazów nie da się tak łatwo wymazać z pamięci.

 - Mimo to wyglądacie z Akirą na szczęśliwych.

 - Mniej więcej od momentu, w którym przestałeś się z nim pieprzyć za moimi plecami. – Jego oczy były zimne, wręcz arktyczne. Mogłem czuć się zaszczycony, gdyż patrzył tak wyłącznie na mnie.

 - Będziemy sobie teraz robić wyrzuty?

 - Raczej wytykać błędy.

 - Takie wspomnienia ciężko nazwać błędem, nawet gdybym bardzo tego pragnął.

  Jego smukła dłoń bezwiednie zacisnęła się na krawędzi stołu, w taki sposób, jakby miał zamiar cisnąć nim przez całą restaurację. Czułem, że mocno przesadziłem, ale wypowiedzenie tych słów sprawiło mi to ogromną satysfakcję. Wciąż pragnąłem Akiry nawet teraz, gdy siedział tuż obok, nawet w obecności Takumiego.

  Niespodziewanie zjawił się kelner, przynosząc pozostałe dania, które wyglądały wyjątkowo apetycznie. Na blacie stolika pojawiły się również tokkuri oraz czarki do picia sake. Najwyraźniej Akira zdążył już pomyśleć o wszystkim.

 - Jesteś zazdrosny o Akiego czy Taku, bo zaczynam się już gubić? – zagaiłem, wciąż uważnie się mu przyglądając. Do tej pory całkiem nieźle nad sobą panował, ale to pytanie chyba ostatecznie przekroczyło granicę. Nienawidził mnie i co dziwne, bardzo mi się to podobało. Czułem ekscytację widząc, jak mocno pragnie mi przyłożyć.

 - Ostrzegam cię, gnoju – wysyczał jadowicie. Jego oczy zwęziły się do małych, cienkich kresek. – Mogę cię zniszczyć w każdej chwili, sięgniesz dna…

 - Utoniemy razem, Yuu – uśmiechnąłem się pogodnie, dostrzegając w oddali naszych towarzyszy. Szli obok siebie, niemal zwijając się ze śmiechu. Taku tak usilnie gestykulował, że omal nie potrącił mężczyzny z tacą pełną brudnych naczyń.

  Reszta wieczoru upłynęła dość spokojnie, w radosnej atmosferze, pomijając oczywiście Yuichiego, który do końca spotkania nie uraczył mnie nawet jednym spojrzeniem.

  Po wszystkim poszliśmy z niezbyt trzeźwym Takumim do mego domu. Przez całą drogę kleił niemiłosiernie, ostatecznie zasypiając na kanapie zaraz po przekroczeniu progu mieszkania. Westchnąłem cicho nakrywając go cienkim, niebieskim kocem, po czym sam udałem się do sypialni. Zdjąłem wszystkie ubrania i położyłem się zupełnie nago w przyjemnie chłodnej pościeli.

  Byłem szczęśliwy?

***  

  „Ja ciebie też” – odpisałem Takumiemu, spoglądając na telefon pod blatem biurka.

  Kilka dni temu po raz pierwszy od dwóch tygodni udało nam się przeżyć randkę z prawdziwego zdarzenia, bez osób trzecich, irytujących dziewczyn oraz psychopatycznych ojców. Było prawie idealnie, może dlatego że po prostu zostaliśmy w mieszkaniu delektując się sobą nawzajem bez ciągłego stresu i ukrywania. Seks również był wspaniały, bardzo romantyczny, satysfakcjonujący. Tylko Takumi potrafił stworzyć tak wyjątkową atmosferę, sprawiając, że czułem się kimś lepszym, jedynym w swoim rodzaju.

  „Nie umiem się doczekać aż wrócisz” – dodałem, szczerząc się w stronę jaskrawego ekranu. Jeśli to dziwne ciepło, które odczuwałem gdzieś głęboko w klatce piersiowej było miłością, wielce możliwe, że byłem szczęśliwie zakochany.

  Taku wyjechał na kilka dni z Keiko i jej przyjaciółmi w ramach przedmałżeńskiej integracji. Z tego powodu już od jakiegoś czasu chodził przygnębiony, za wszelką cenę starając się wykręcić pracą i obowiązkami. Bezskutecznie.

  Zostałem więc sam, pogrążając się w pracy i ewentualnych spotkaniach z Matsudarą, z którym ostatnio całkiem nieźle się dogadywałem. Dwa razy w imieniu Takumiego odwiedziłem Ayako w szpitalu, przynosząc jej najpotrzebniejsze rzeczy i dotrzymując towarzystwa. Z opowiadań wiedziałem, że nie jest z nią najlepiej, ale dopiero teraz mogłem się o tym przekonać na własnej skórze. Niewiele pozostało z dziewczyny, którą spotkałem kilka miesięcy temu, może z wyjątkiem kąśliwego poczucia humoru. Była wycieńczona, ospała, lecz wciąż dzielnie ukrywała brak włosów pod jasnoniebieską peruką. Postanowiłem wpadać do niej o wiele częściej. Tylko tyle mogłem zrobić.

  Odchyliłem się na obrotowym krześle, biorąc łyk zimnej kawy z niebieskiego kubka. W sumie nie powinienem jej pić, bo zbliżała się już osiemnasta, a ostatnio miewałem niemałe problemy z zaśnięciem. 

  Drzwi od gabinetu Akiry nagle lekko się uchyliły.

 - Hayato, chodź tu na chwilę. Musisz mi w czymś pomóc.

  Zerwałem się z bijącym sercem. Zawsze tak reagowałem, gdy mnie do siebie wzywał, podświadomie mając nadzieję na… Nie, nie mogłem TEGO znowu zrobić. Nie, żebym w ostatnim czasie miał jakąkolwiek okazję, ale natrętne pokusy wciąż bezustannie wkradały się do mojej głowy.

  Wkroczyłem powoli do gabinetu, zachowując spokój, jednak na widok Akiry bez koszuli poczułem, że coś niekontrolowanego dzieje się z moim ciałem, a szczególnie jego dolną częścią.

 - O co… Co mogę… Słucham?

  Stał tyłem od mnie z rękami splecionymi nad głową. Nie mogłem oderwać wzroku od jego smukłej sylwetki, wąskich bioder, które z ledwością utrzymywały czarne, potargane jeansy. Blada, niemal aksamitna skóra stanowiła doskonały szlak do wędrówki dla palców, lawirujących między tatuażami. Był doskonały w swej infernalnej formie.

 - Podejdź.

  Gotowy na wszystko na wszystko zbliżyłem się ostrożnie. Zapach jego perfum unosił się w całym pomieszczeniu, wypełniając me nozdrza wabiącą wonią.

  Na biurku zamiast dokumentów dostrzegłem rozłożone ubrania. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

 - Za chwilę mamy wywiad w telewizji – zaczął, nie odrywając wzroku od swej garderoby. – Yuu siedzi w domu z gorączką i chyba nie słyszy telefonu, a pozostali są debilami i muszą się do mnie dostosować. Pytanie brzmi: co założyć żeby zrobić jak najlepsze wrażenie?

  Moja mina świetnie obrazowała to, jakim kretynem byłem. Przełknąłem ślinę i kompletnie zbity z pantałyku przyjrzałem się zestawom.

 - Wiem, że zachowuję się jak pizda. W sumie ubrałbym cokolwiek, gdyby to tylko nie było nasze pierwsze publiczne wystąpienie – kontynuował. – Że też wcześniej o tym nie pomyślałem… Yuu mnie zabije, jak coś pójdzie nie tak.

  Niespokojnie przestępował z nogi na nogę, co chwila wyciągając i chowając papierosa do wymiętej paczki Seven Starsów -  ulubionej marki Takumiego.

 - Palisz?

 - Czasami. Do rzeczy, Hayato.

  Wróciłem do oglądania ubrań.

 - To zależy, co chcesz osiągnąć – zacząłem powoli. – Z czarnej koszuli na pewno bym zrezygnował, bo to zbyt oficjalne. Wahałbym się nad pierwszą lub drugą opcją.

 - Tak właśnie myślałem.

 - Jednak…

  Wskazałem palcem na czarną, luźną koszulkę na ramiączkach z napisem „I fucked your mom”.
 - … raczej nie ryzykowałbym z tym nadrukiem. Najpewniej nie pozwolą ci w tym wyjść, a ostatecznie będą starali się to ocenzurować. Skończysz ze zblurowaną plamą na środku klatki piersiowej.

 - Prezent od menagera – westchnął zażenowany, strącając ją z biurka prosto do kosza na śmieci. – Ale masz rację, zupełnie o tym nie pomyślałem. Chyba należy ci się podwyżka.

  Uśmiechnął się do mnie, powtórnie wywołując palpitacje serca. Całym sobą pragnąłem klęknąć i mu obciągnąć, po raz kolejny być zwykłą kurwą.

  Co było ze mną nie tak? Miałem wrażenie, że po przekroczeniu pewnej granicy, nie dało się tak po prostu wrócić do normalności. Tego właśnie brakowało mi w Takumim – pomimo swojej pewności siebie, zupełnie nie nadawał się na Pana, nie potrafił dominować. Czasami miałem wrażenie, że już ja lepiej pasowałbym do tej roli. Jednak było nam razem dobrze, potrafiłem nad tym zapanować. Kochałem go przecież…

 - Znam to spojrzenie – odezwał się Akira, bacznie mnie obserwując. Nie zauważyłem nawet kiedy odpalił wspomnianego papierosa.

  Zrobiłem niewielki krok w jego stronę, tak, że staliśmy teraz naprawdę blisko siebie. Niebezpiecznie blisko siebie. Zaczerpnąłem powietrza zmieszanego z szarawym dymem.

 - Wydaje mi się, że mam pewien problem – wyszeptałem, ledwo panując nad głosem.

 - Doprawdy?

  Delikatnie ująłem jego dłoń, po czym bezceremonialnie przystawiłem ją do swojego nabrzmiałego krocza. Nie cofnął się, właściwie to nie zrobił nic, oprócz silnego zaciągnięcia się papierosem. Doskonale wiedział, że ma nade mną całkowitą władzę.

  Jego zielone oczy zalśniły niebezpiecznym blaskiem.

 - Idź do domu, Hayato.

  Wciąż stałem w bezruchu. Nie chciałem zrezygnować.

 - Nawet nie wiesz, jak bardzo tego potrzebuję – wymamrotałem niemal błagalnym tonem. O dziwo, nie czułem żadnego wstydu ani skrępowania. Akira widział mnie w różnych krępujących sytuacjach, wywoływał skrajne emocje, a podstawą naszego układu zawsze była pełna swoboda i otwartość.

 - Na to wygląda.

  Westchnął, a następnie odwrócił się w stronę biurka. Szybkim ruchem wyrwał małą karteczkę z notesu i zaczął coś na niej pisać.

  Nie trwało to długo, gdyż już po chwili znajdowała się w mojej dłoni.

 - Nie zdradzę Yuichiego – odparł stanowczym tonem, wyrzucając niedopałek do popielniczki. – Jednak ze względu na łączące nas… okoliczności, chętnie zaprowadzę cię do pewnego miejsca, w którym nie byłem już od dłuższego czasu. Oczywiście, jeżeli będziesz miał ochotę. Zastanów się i wykonaj badania, które zapisałem ci na kartce. Wyniki wyślij mailem, a ja zajmę się resztą.

  Stałem onieśmielony, czując przypływ ekscytacji i zafascynowania. Domyślałem się, gdzie pójdziemy i tym bardziej nie mogłem się doczekać. Ja także nie byłem tam od bardzo, bardzo dawna.




***   


  Setki twarzy bez twarzy – wyłącznie maski, większości czarne, klasyczne, lecz nie stanowiło to reguły. Mniej więcej co dziesięć sekund zadawałem sobie kluczowe pytanie: „Po co?”, na które wciąż nie potrafiłem znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie byłem zdrowy psychiczne, miałem poważny problem, ale w głębi duszy wcale nie chciałem go rozwiązać.

  Po powrocie do domu długo zastanawiałem się nad propozycją Akiego, przez kilka dni naprzemiennie wyrzucałem kartkę, po czym powtórnie wyciągałem ją z kosza na śmieci. Rozmawiałem z Takumim przez telefon, jednocześnie starając się usprawiedliwić w myślach swoje postępowanie. Nie potrafiłem znaleźć żadnego wytłumaczenia.

  Ostatecznie znalazłem się w tym tajemniczym miejscu razem z Akirą, który stał przede mną w białej, rozpiętej pod szyją koszuli, czarnych spodniach i tegoż koloru masce. W przeciwieństwie do mnie czuł się całkowicie swobodnie, co chwila witając się oraz rozmawiając z kimś nowym. Poprawiłem skórzaną obrożę, drażniącą wrażliwą skórę na karku – symbol uległości, zniewolenia. Dzisiaj wszyscy wiedzieli kim byłem, nie dało się tego ukryć.

 - Wyglądasz zniewalająco – rzucił, po czym kusząco przygryzł dolną wargę. – Zaczynam zazdrościć tym wszystkim ludziom, którzy będą chcieli cię wykorzystać.      

 - Ty też możesz.

  Spojrzałem na niego prowokująco. Miałem na sobie wyłącznie spodnie, które zaczynały mnie uciskać coraz bardziej.

  Roześmiał się szczerze.

 - Widzę, że nie dajesz za wygraną – odparł, z gracją zdejmując smukły kieliszek czerwonego płynu z tacy trzymanej przez jedną z kelnerek. – Niestety jestem tutaj jedynie w roli twojego opiekuna, nic więcej. Beze mnie nie mógłbyś się tutaj dostać. Yuichi zabiłby mnie już za sam pomysł spotkania się z tobą sam na sam gdzieś poza pracą…

 - Jednak się spotkałeś.

 - Bo cię lubię – powiedział, dając mi skosztować napoju. – I wierzę, że potrafisz dotrzymywać tajemnicy.

  Był przyjemnie słodki i rozgrzewający. Ze smakiem oblizałem wargi. 

 - Przestań kusić, Hayato. Już bez tego czuję się tu jak… pedofil na placu zabaw. Mogę jedynie patrzeć, ale przynajmniej nie zakazują masturbacji.

  Tym razem to ja się roześmiałem. Czułem z nim nieopisaną bliskość, więź która łączyła przyjaciół, splecioną ze szczyptą pożądania i cielesności. Silną fascynację.

  Rozejrzałem się dookoła. Pomieszczenie było przyciemnione i przypominało ogromny salon utrzymany wiktoriańskim stylu. Wokół dominowała czerwień w połączeniu z głęboką czernią, przywodząca na myśl klasyczny dom uciech, jaki czasem widywałem w filmach. To nie była moja pierwsza wizyta w tego typu miejscu, choć muszę przyznać, że zapamiętałem je niego inaczej.

  Zarówno kobiety jak i mężczyźni stali lub zajmowali dostępne miejsca na ozdobnych krzesłach i kanapach, ciesząc się rozmową, leniwie popijając trunki. Przypadkowa osoba mogłaby pomyśleć, że to zwykły bal maskowy, jednak ja potrafiłem dostrzec ślad rozprzestrzeniającego się hedonizmu. Drobne gesty, śmiałe uśmiechy, głodne spojrzenia – ci ludzie byli gotowi całkowicie się zatracić.

 - Kogo ja tutaj widzę. Jeśli myślałeś, że z tymi włosami uda ci się ukryć w tłumie, to niestety muszę cię zmartwić, Akira, ale…

  Nie dosłyszałem dalszych słów. Poczułem silny ścisk w gardle, który zaczął przybierać na sile, odbierając mi dostęp powietrza. Jak to? Jakim, kurwa, cudem? Dlaczego?

  Odwróciłem jeszcze bardziej głowę, byleby tylko na niego nie spojrzeć. Drżałem, starając się powstrzymać ból, gniew, żal i wszystkie pozostałe emocje, które uderzyły we mnie w jednej chwili, niczym skumulowana kula energii. Chciałem uciec gdzieś jak najszybciej, schować się w bezpiecznym pokoju, wyprzeć wszelkie wspomnienia, odrzucić przeszłość. Dlaczego los mi na to nie pozwalał?! Po raz kolejny brutalnie rozdzierał wyleczone rany brudnym, stępiałym nożem.

 - Dla ciebie Akuma*. Przypominam, że nie używamy tutaj prawdziwych imion.

 - W twoim przypadku to i tak nie ma żadnego znaczenia. Nie przypominam sobie także, żebyś kiedykolwiek przejmował się zasadami.

 - Ostatnimi czasy zrobiłem się trochę bardziej formalny. Najwidoczniej zaczynam się starzeć.

 - Ty? Szczerze wątpię.

  Śmiech, który znałem aż nazbyt dobrze.

 - Myślałem, że po tak hucznym weselu, przestałeś odwiedzać takie miejsca – zagaił Aki.

 - Zaskoczę cię, ale tym razem znalazłem się tu zupełnie przypadkiem. Yo… To znaczy nasz wspólny znajomy ma dzisiaj wieczór kawalerski.

 - To dzisiaj? W sumie i tak nie miałem zamiaru przychodzić…   

  Zrobiło mi się niedobrze, a przed oczami dostrzegłem błyszczące plamki. Musiałem szybko wyjść, więc zrobiłem niewielki krok do tyłu, przypadkowo wpadając na jednego z gości, czym niechcący zwróciłem na siebie uwagę Akiry.

 - Idziesz gdzieś, Tenshi*?

  Zamarłem w bezruchu. Spojrzenie Akiry wyrażało troskę, wyczuwał że coś jest nie w porządku.

  Dźwięk rozbijanego szkła, wybudził nas z chwili zawieszenia. Zerknąłem na ostre odłamki kieliszka mieniące się czerwienią tuż pod moimi butami. JEGO kieliszka. Najwidoczniej już wiedział.

 - Niezdara ze mnie – odparł spokojnie swym głębokim, elektryzującym głosem. – Zaraz poproszę kogoś aby, to posprzątał. Akuma, może przedstawiłbyś mi swojego… towarzysza?

  Pierwszy raz od pół roku na niego spojrzałem. Wyglądał dokładnie tak samo, jak w chwili, gdy mnie zostawiał. Identycznie. Doskonale. Pięknie.

  W jednym momencie łzy napłynęły mi do oczu, więc spuściłem głowę. Na szczęście materiał maski zdołał wchłonąć pojedyncze krople, zanim zdążyły spłynąć po policzkach.

 - To mój Aniołek. – Akira położył dłoń na moim odsłoniętym ramieniu, jakby w geście dodania otuchy. Miał doskonałą intuicję, o ile nie przeginał z alkoholem i prochami. – A to dawny znajomy…

 - … Genshu* – dokończył, wyciągając rękę w moim kierunku.

  Nie chciałem go dotykać, jednak po chwili zawahania uścisnąłem dłoń. Wspomnienia uderzyły mnie ze zdwojoną siłą, skóra niemal płonęła. Mierzyliśmy się spojrzeniami trochę zbyt długo, zbyt intensywnie.

 - Anioł i Demon. Hmmm… Ciekawa z was para – oznajmił, siląc się na uśmiech. – Długo się znacie?

  Patrzył, przenikając moją skórę, niczym korozja przez metal.

 - Mniej więcej pół roku. – powiedział Akira, upijając kolejny łyk z kieliszka.

 - I nie jesteśmy parą – wyrwało mi się NIE WIEDZIAŁEM, KURWA, DLACZEGO. Zszokowałem samego siebie, zupełnie jakby mózg na kilka sekund odmówił mi posłuszeństwa. Po jaką cholerę to powiedziałem? Dlaczego byłem aż takim idiotą?

  Drgnął, a po chwili jego twarz przybrała łagodniejszy wyraz.

 - Jak większość tu zgromadzonych. – Wymownie spojrzał na drogi zegarek, zdobiący jego lewy nadgarstek. Zawsze miał go przy sobie, gdyż stanowił on cenną pamiątkę po zmarłym ojcu. – Muszę teraz wracać na piętro, ale jakbyście chcieli dłużej porozmawiać to zapraszam. Dopiero zaczynamy, a skoro i tak byłeś zaproszony…

 - Może później, bo mam tu jeszcze coś do załatwienia – stwierdził Akira, kierując na mnie swoją uwagę. Tak dobrze kłamał, że niemal sam mu uwierzyłem. – Ale jeżeli ty masz ochotę, to nie mam nic przeciwko.

  Jego zielone oczy patrzyły na mnie sugestywnie, przekazując niewypowiedzianą wiadomość: „Wiem, że tego chcesz, ale jeżeli się nie zgodzisz, to zabiorę cię stąd jak najdalej”.

  Miałem świadomość, że to ja z całego serca zazdrościłem Yuichiemu, dlatego ciągle starałem się go prowokować. Aki był wspaniały, jedyny w swoim rodzaju.

  Stałem zdezorientowany pomiędzy dwoma facetami, którzy mieli nade mną władzę, korzystali ze mnie na wszelkie możliwe sposoby. Których… kochałem? Czy ja w ogóle wiedziałem, czym była miłość? Moje dzieciństwo było dostatecznie popierdolone, pełne zupełnie obcych osób i bezuczuciowe. Wieloletni pobyt w domu dziecka skutecznie udało mi się wyprzeć z pamięci, jednak mimo usilnych starań nie potrafiłem zapomnieć, że niemal od zawsze byłem niechciany. Ostatecznie oni obaj także mnie zostawili, jak zużytą, niepotrzebną zabawkę. Jakim cudem doprowadziłem do takiej sytuacji?

  Wciągnąłem głęboko powietrze do ściśniętej przez nerwy klatki piersiowej.

 - Za niedługo wrócę.

 ***   

  Nie mam pojęcia, jakim cudem znaleźliśmy się w tym niewielkim pokoju, a właściwie sypialni z ogromnym łóżkiem. Po prostu bezwiednie za nim szedłem, nie zwracając uwagi na otoczenie. Byliśmy teraz zupełnie sami – na dwóch przeciwległych kątach pokoju. Ostrożni i skołowani.

 - Hayato, ja… - zaczął, ale natychmiast umilkł, słysząc mój niepohamowany śmiech.

  Naprawdę nie wiedziałem, co we mnie wstąpiło. Osunąłem się wzdłuż ściany, pokrytej zdobioną tapetą, zajmując miejsce na chłodnych deskach podłogi. Gwałtownym ruchem zerwałem z twarzy maskę i cisnąłem nią przez środek pomieszczenia. Już nic nie było w stanie ukryć moich łez.

  Chciałem być silny, a wyszło jak zwykle.

 - Za kogo ty się uważasz? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Widzę, że „zmiana stylu życia” wychodzi ci doskonale. Myślisz, że możesz tak po prostu manipulować życiem innych osób? Co by na to powiedziała twoja… żona?

  Doznałem prawdziwego słowotoku, ale nie potrafiłem się opanować. Gniew był tak silny, że miałem ochotę rozszarpać go na strzępy.

 - Naprawdę nie muszę ci się tłumaczyć – odparł stanowczo, robiąc krok w moją stronę. Jednym szybkim ruchem także pozbył się maski. – Widzę jednak, że będąc z Akirą nabrałeś trochę charakteru. Jestem pod wrażeniem.

  Znów był Panem. Na widok jego spojrzenia z pewnością ugięłyby się pode mną kolana, gdybym już wcześniej nie siedział na posadzce.

 - Tak bardzo cię nienawidzę – wyszeptałem, łamiącym się głosem, wystarczająco głośno, aby dotarło to do jego uszu.

  Czym bardziej się zbliżał, tym mocniej miałem ochotę wcisnąć się w głąb tynku i tapety. Bałem się, ale nie tego, że mnie skrzywdzi. Raczej konsekwencji wynikających z faktu, że jednak wbrew wszelkiej logice znalazłem się z nim w jednym pokoju.

  Co zamierzał zrobić?

  Przyklęknął kilka centymetrów ode mnie, tak blisko, że czułem jego oddech na skórze. Napięcie między nami spokojnie można było mierzyć woltomierzem o najwyższej skali. Wyciągnął rękę, lecz moja reakcja była natychmiastowa, zupełnie niekontrolowana.

  Spoliczkowałem go, po czym z bijącym sercem i piekącą dłonią jeszcze mocniej skuliłem się pod ścianą, niczym małe, skrzywdzone zwierzątko.

 - Tęskniłem – szepnął, dotykając twarzy. Uśmiechał się przyjaźnie, a na jego dolnej wardze dostrzegłem ślad krwi. Niczego nie rozumiałem.

 - Miło mi to słyszeć, ale zdążyłem już sobie ułożyć życie BEZ ciebie! – Nie potrafiłem wyzbyć się złośliwości w głosie. Przebywanie z Akim, a może bardziej z Takumim trochę mnie jednak nauczyło. Jeszcze pół roku temu nie byłbym w stanie tak do niego mówić.

 - Minęło tyle czasu - powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Miałeś zacząć wszystko od początku… Nie sądziłem, że znowu spotkam cię w takich okolicznościach i to jeszcze w towarzystwie najbogatszej i najbardziej destrukcyjnej osoby w całym Tokio.

 - Nie twoja sprawa, Haruka – warknąłem. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek zwracał się do niego po imieniu. – Idź zamknąć się w tym swoim idealnym świecie i daj mi święty spokój.    

 - Masz nowego Pana?

 - Raczej chłopaka.

 - Wspominałeś przecież, że nie jesteś z Akirą w związku.

 - To… ktoś inny.

 - Jest tutaj?

 - Nie.

 - Wie, że tu jesteś?

 - Nie.

 - W takim razie, co tutaj robisz?

  Pytanie, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Spojrzałem na swoje trzęsące się dłonie i po raz kolejny tego wieczoru starałem się złapać oddech. Oczy powtórnie zaszły łzami. Pomyślałem o Takumim, o tym jak bardzo się o mnie troszczył, jak bardzo mnie kochał. Dlaczego byłem aż tak zepsuty?

 - To ty… Ty mnie zniszczyłeś – powiedziałem, patrząc mu prosto w twarz. Nie miałem już siły. W ustach czułem intensywnie słony smak, a policzki szczypały niemiłosiernie.

  Dostrzegałem coś więcej niż tylko troskę w jego niemal boskim obliczu. Patrzył na mnie zupełnie, tak jak kiedyś, jakbym był czymś mistycznym, świętym.

  Tym razem mnie dotknął. Musnął skroń, odgarniając zmierzwione włosy za ucho. Poczułem wręcz obezwładniającą błogość, bezwiednie przytulając się do jego dłoni, niczym spragniony pieszczot kociak. Nie chciałem tego robić. 

 - Przepraszam – odrzekł znienacka, przyciągając mnie do piersi, krzepko zamykając w umięśnionych ramionach. Był całkowicie szczery, zawsze potrafiłem to rozpoznać.

  Początkowo próbowałem się uwolnić, ale trzymał mnie zbyt mocno. Moje protesty trwały zaledwie kilka sekund, po czym objąłem go silnie, wbijając paznokcie w skórę i nie chcąc już nigdy wypuścić. Złamał mnie zbyt szybko, a raczej sam mu na to pozwoliłem.

  Trwaliśmy tak dłuższą chwilę. Wdychałem intensywny zapach jego perfum i ciała, rozkoszując się dotykiem. To było jak spełnienie najskrytszych marzeń, nieoczekiwany prezent od losu. Bałem się poruszyć, by przypadkiem ten najpiękniejszy sen nie dobiegł końca.

 - Pomóż mi – wyszeptałem, ukrywając twarz w materiale jego śnieżnobiałej koszuli.

 - Jesteś pewien?

 - Tak.

  Rzuciliśmy się na siebie, nie wiedząc co zrobić z ustami, rękami i nagromadzonym przez miesiące pożądaniem. Nie chciałem już zadawać żadnych pytań, robić wyrzutów, jedynie chłonąć tą małą, ulotną chwilę, po której powrócimy do swoich dotychczasowych żyć. W końcu już nigdy nie będzie jak dawniej, dopiero teraz to zrozumiałem.

  Przycisnął mnie do ściany i brutalnie ujął za szyję. Wciąż płakałem w poczuciu bezsilności, a on jedynie zcałowywał łzy, drugą dłonią rozpinając rozporek moich spodni. Jęknąłem przeciągle, gdy dotknął krocza. Uścisk przybrał na sile.

 - Nie pozwoliłem ci wydawać żadnych dźwięków – wymruczał wprost do ucha. Ja także tęskniłem. Bardzo, bardzo tęskniłem.

 - Wy… wybacz – wykrztusiłem, z trudem łapiąc powietrze.

 - Chyba o czymś zapomniałeś.

 - Wybacz… Panie.

  Puścił, więc wziąłem głęboki oddech. Cierpliwie czekałem, przyglądając się jak zdejmuje krawat i nie protestowałem, gdy związywał mi nim ręce za plecami w taki sposób, że każde najmniejsze pociągnięcie napinało również skórzaną obrożę. Właściwie przestałem już zupełnie myśleć i poddałem się jego woli.

 - Używałeś sobie przez ten cały czas, prawda? – Stwierdził, nie oczekując odpowiedzi. Opuszką palca wskazującego przejechał po krawędzi mej żuchwy. – Pieprzyłeś się z Akirą?

 - Tak, Panie.

  Wydawało mi się, że przez chwilę dostrzegłem na jego twarzy cień zazdrości. Przez jeden, krótki, nieuchwytny moment.

 - Ile razy? Raz? Dziesięć?

 - Nie pamiętam – odparłem zgodnie z prawdą, za co zostałem nagrodzony niezbyt silnym policzkiem. Mógł się zemścić i chętnie korzystał z tej możliwości.

 - Bardzo wiele razy – dodałem, czując szaloną satysfakcję. Chciałem mu pokazać, że nie byłem wyłącznie jego własnością. – Panie.

  Zawahał się zaskoczony, po czym powrócił do gładzenia mojego ciała.

 - A co z twoim chłopakiem? Domyślam się, że mu także dałeś się zerżnąć?

 - Tak, Panie.

 - Był ktoś jeszcze?

Jego cholernie zmysłowy głos wwiercał się do mej głowy, odbijając głuchym echem.

 - Tak, Panie.

  Niespodziewane uderzenie w twarz, tym razem mocniejsze, lecz wciąż w granicy przyjemnej tolerancji. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, bo przecież odpowiadałem na pytania zgodnie z zasadami.

 - To za to, że jesteś taką szmatą – powiedział, szczerząc się wymownie. Czułem przyjemne dreszcze, pełzające po całym ciele. Dochodziły niemal do każdego z zakamarków.

  Podniósł się z kolan, lecz ja zostałem na podłodze.

 - Chciałbyś mnie poczuć w sobie, prawda?

 - Bardzo, panie.

  Obserwowałem go jakby przez mgłę, a naprężony penis pulsował w rytm uderzeń serca.

 - Widzę – mruknął kusząco, rozpinając skórzany pasek. - Jesteś do tego stworzony, Hayato.

  Spoglądałem na prężący się przed moją twarzą członek z nieskrywaną radością. Znałem go aż za dobrze. To było trochę jak spotkanie z długo niewidzianym przyjacielem.

  Otworzyłem usta i czekałem cierpliwie, lecz nic nie następowało.

 - Pamiętaj, że to ty jesteś od zaspokajania moich potrzeb, a nie ja twoich. Pragniesz, abym wszedł po same gardło, ale najpierw musisz o to grzecznie poprosić. Znasz zasady.

  Przełknąłem ślinę i oblizałem spierzchnięte wargi.

 - Proszę, pozwól mi wziąć go do ust – powiedziałem bez zająknięcia.

  Czy czułem wstyd? Oczywiście, właśnie o to chodziło. Specjalny rodzaj poniżenia, które nie krępowało lecz powoli nakręcało i intensyfikowało doznania.

 - A niby dlaczego miałbym ci na to pozwolić?

  Droczył się ze mną, co podniecało jeszcze bardziej. Miałem wrażenie, że wkrótce samoistnie eksploduję.

 - Bo jestem… kurwą i takie są moje obowiązki.

  Kciukiem dotknął mojej dolnej wargi, a ja bez zastanawiania wziąłem go do ust i zacząłem ssać. Lizałem wszystkie palce po kolei, dokładnie i bez pośpiechu, czując słony posmak skóry.

  Najwyraźniej zdołałem go przekonać, gdyż już po chwili mogłem zająć się jego męskością. Zacząłem powoli, stopniowo delektując się znajomym smakiem. Zasysałem główkę, nie spuszczając wzroku, prowokując. Miał cudowne oczy – szare, zupełnie jak moje, lecz znacznie ciemniejsze, wręcz antracytowe.

  Następnie brałem coraz głębiej, aż w końcu pozostałem bierny, gdy sam przejął inicjatywę. Wbijał się głęboko, intensywnie, niemal do samego końca, a następnie zastygał, z satysfakcją patrząc, jak walczę o odrobinę tlenu. Ślina spływała mi po brodzie wprost na klatkę piersiową, a mięśnie twarzy bolały od ciągłego napięcia. Przestał dopiero, gdy zacząłem się krztusić.

 - Dostatecznie – stwierdził, odsuwając się nieznacznie. – Ktoś tu wypadł z formy… Myślałem, że nie brakowało ci kutasów do ćwiczeń.   

  Pociągnął za krawat, zmuszając mnie do wstania. Chwiałem się na nogach, a obroża dusiła, utrudniając oddychanie. „Teraz mnie zerżnie” pomyślałem, błogo uśmiechając się do swojego odbicia w ogromnym lustrze zawieszonym nad drewnianą komodą. Wyglądałem okropnie – czerwony i napuchnięty od płaczu, z włosami klejącymi się do czoła. Brudny. Zeszmacony.

 - Jesteś piękny.

  Ku mojemu zdziwieniu podeszliśmy bliżej, zamiast udać się w stronę obszernego łoża. Detale stawały się coraz wyraźniejsze. Lepiej dostrzegałem ten dziwny błysk w swoich oczach, o którym kiedyś mówił mi Akira. A może ktoś inny? Nie miało to teraz żadnego znaczenia.

 - Połóż jedno kolano na komodzie – rozkazał, napierając na mnie od tyłu całym ciałem. Przez moment straciłem równowagę, kończąc z twarzą opartą o chłodną taflę zwierciadła. Czułem na twarzy ciepło wydychanego powietrza.

 - Wiesz, co się teraz stanie, prawda?

  Wiedziałem i czekałem, starając się nie ocierać o twardą krawędź mebla. W głowie pulsowało, rozpalone ciało robiło się jednocześnie wątłe i napięte. Jeśliby nie wszedł we mnie w ciągu kilku następnych sekund z pewnością zacząłbym go błagać niczym najgorsza, niewyżyta dziwka. Ale to zrobił, więc mogłem jedynie chłonąć frykcje, niosące przyjemność zmieszaną z bólem.

 - Mam nadzieję, że chociaż dzisiaj jestem pierwszy, co? Chyba, że dałeś się już komuś posunąć zanim tutaj przyszedłeś…

  Jęknąłem w odpowiedzi, nie mogąc zebrać myśli oraz poskładać słów. Znaliśmy swoje ciała aż za dobrze, więc doskonale wiedział jak się poruszać, aby sprawić mi największą przyjemność.

 - Zabraniam ci dochodzić, słyszysz?

 - T… tak, paaa… nie – wystękałem, walcząc z samym sobą. Rozkosz była tak intensywna, że zaczynałem tracić świadomość.

  Chwycił mnie mocno za włosy i przyciągnął. Mogłem się teraz bez przeszkód wpatrywać w swoją upodloną twarz, zarumienioną ze wstydu i podniecenia. Czy sięgnąłem już dna? Całkiem możliwe. Najbardziej niepokoił mnie jednak fakt, że chciałem zejść jeszcze niżej.

 - Spójrz na siebie, szmato. Patrz, co z tobą robię.

  Splunął na lustro i ponownie zbliżył moją twarz do jego powierzchni. Uśmiechnąłem się po dotknięciu policzkiem wilgotnej, lepkiej tafli, po czym gorączkowo zacząłem zlizywać pozostałość śliny. Obrzydliwy. Taki właśnie byłem.

  Wbijał się we mnie mocno, poszczególne pchnięcia stawały się nie do zniesienia. Przestałem nad sobą panować i po prostu wyłem przeciągle, nie przejmując się tymi wszystkimi ludźmi na zewnątrz. Chciałem, żeby słyszeli jak było mi dobrze.

  Tego wieczoru przeżyłem jeden z najlepszych orgazmów w życiu.

 ***

 - Przepraszam, że musiałeś tyle czekać – odezwałem się, zajmując wolne miejsce obok Akiry. Siedział spokojnie, w milczeniu obserwując jak jakaś blondwłosa domina torturuje swoich skrępowanych niewolników. – Możemy już wracać.

  Uważnie zmierzył mnie spojrzeniem, a jego usta wykrzywiły się w sardoniczym uśmiechu. Byli niezwykle podobni, jednak Aki posiadał w sobie coś niepokojącego, jakby nutę niewyjaśnionego mroku.

 - Mam nadzieję, że konwersacja się udała – powiedział, odstawiając niedopitego drinka na mały, drewniany stolik. – Oraz że zdajesz sobie sprawę z tego, kim jest ten człowiek.

 - Tak – potwierdziłem zdawkowo, czując lekkie zmieszanie.

  Jego uśmiech przybrał jeszcze bardziej szyderczy wyraz.

 - Mierzysz wysoko. Aż mi wstyd, że tak bardzo cię nie doceniałem.

  Wstał, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Szedłem tuż za nim.

  Minęliśmy główny hol, gdzie odebraliśmy nasze rzeczy. W milczeniu założyłem na siebie ciepły, zimowy sweter oraz brązowy płaszcz. Na dworze było teraz przeraźliwie zimno, w szczególności że dochodziła już pierwsza w nocy. 

 - Następnym razem możesz sobie oszczędzić tych teatrzyków – dodał beznamiętnie, poprawiając przewieszony przez szyję kaszmirowy szalik. – Rozumiem więcej, niż ci się wydaje.

  Westchnąłem ciężko, spoglądając na pokaźnych rozmiarów drzwi wyjściowe z małym, niepozornym witrażem w centralnej części.

 - Nie będzie następnego razu.

***




6 komentarzy:

  1. o mamuniu, TĘSKNIŁAM!!!

    wolę Yuu i Taku niż Hayato, ale ważne, że napisałaś <3

    cóż, wolałabym też, żeby to oni byli ze sobą (prawdę mówiąc najbardziej lubię Yuu i boli mnie, że tak go to całe życie męczy). Mam nadzieję, że nie będziesz go męczyć w nieskończoność

    ciekawi mnie, co tam będzie jeszcze się działo z tym byłym Panem Hayato (i kim on właściwie jest). no i Akira w sumie jest DZIWNĄ osobą. ale coż, zobaczymy, jak tym jeszcze pokierujesz :D

    miło Cię widzieć <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz :D Historia będzie się rozwijać powoli, ale w dosyć nietypowym kierunku :P Mam tylko nadzieję, że uda mi się sprostać oczekiwaniom ;) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero co skończyłam czytać, a już chcę kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba na niego długo czekać ;) Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się :) Na pewno nie tak długo, jak ostatnio. Dzięki! :D

      Usuń
  4. Jestem! Trochę po czasie, bo są wakacje i nie jestem z niczym na bieżąco, ale jestem! Totalnie mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem i chociaż Hayato nie jest moją ulubioną postacią, to bardzo się cieszę, że dodałaś coś nowego i to w sumie długiego :D
    I gratuluję ukończenia studiów! ♥ Trzymam kciuki za wrześniowy egzamin, na pewno wszystko się uda, teraz już będzie z górki!
    Mam nadzieję, że faktycznie będziesz miała teraz więcej czasu na pisanie :D
    Co do rozdziału, zaskakująco satysfakcjonujący (biorąc pod uwagę, że Hayato był tutaj na pierwszym planie xd). Podziwiam samokontrolę Akiry i to, ze chce pozostać wierny Yuu. Zupełnie się tego po nim nie spodziewałam. Tego, że Hayato zdradzi Takumiego w sumie też nie xD I trochę mi go teraz szkoda.
    Jak ta cała czwórka usiadła przy stole, to miałam taką rozkminę o tych relacjach, które ich łączą i, że w sumie prawie każdy z każdym wtf xd Podziwiam Cię za to, że wprowadziłaś swoich bohaterów w tak skomplikowaną sytuację xD
    No i cóż, czekam na więcej! Oby jak najszybciej, choć nie ma pośpiechu, bo ja jestem bardzo wytrwała i będę czekać... chyba zawsze xd
    Buziaki i wszystkiego dobrego ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Wsparcie co do egzaminu się przyda i to bardzo :) A jeśli chodzi o bohaterów to sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje (moja mała głowa wymyśliła całkiem zwyrodniały plan xD). A tak poza tym to cieszę się, że tu jeszcze zaglądasz - nowy rozdział powoli się pisze. Dzięki! :D

    OdpowiedzUsuń