Witam tych, którzy wytrwali! :D Przede mną ostatni wielki egzamin na początku września i właśnie wtedy powinien pojawić się nowy rozdział :P Chyba, że uda wam się mnie wcześniej zmotywować komentarzami ;)
Oficjalnie przywracam bloga do życia :D
Enjoy,
A.M.
Edit: W zakładkach dodałam ANKIETĘ do bloga i byłabym wdzięczna za jej wypełnienie :P
***
*akuma - jap. demon
*tenshi - jap. anioł
*tenshi - jap. anioł
*genshu - jap. władca
W milczeniu
obserwowałem wysoką szklankę napełnioną wodą z pływającym listkiem aromatycznej
mięty. Nie zwracając uwagi na panujący dookoła zgiełk, przeżywałem filozoficzne
uniesienie, zastanawiając się czy jest ona w połowie pusta, czy w połowie pełna.
Ale czy tak naprawdę chciałem to wiedzieć? Czy było mi to potrzebne do
szczęścia? Gdyby ktokolwiek stanął po którejś ze stron, z pewnością, bez
najmniejszego wahania przyznałbym mu rację. Właśnie dlatego, że posiadałem dość
rzadką cechę, będącą jednocześnie wadą i zaletą – absolutną bierność, która
sprawiała że zupełnie nie miałem nic przeciwko, gdy ktoś chciał sterować moim
życiem. Dzięki temu wiedziałem, co mam ze sobą zrobić.
- Sorry, że musiałeś
czekać. Już jestem cały twój.
- Mam nadzieję –
odpowiedziałem, obserwując, jak Takumi zdejmuje z siebie czarny płaszcz i
wiesza go na oparciu drewnianego krzesła. – Wyglądasz inaczej…
Pierwszy raz od
kilku tygodni nie miał na sobie garnituru, a elegancką koszulę zastąpił luźnym,
czarnym T-shirtem z logiem jakiegoś zespołu, o którym nigdy nie słyszałem.
Włosy ułożył w dość chaotyczny i niecodzienny sposób, przypominając gwiazdę
rockowej kapeli. Może Akira włączył go do zespołu w charakterze groupie? Ostatnio
całkiem dobrze się dogadywali, więc nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem.
- Wręcz przeciwnie, teraz
wyglądam jak prawdziwy ja. Ten frajer w garniaku to nieudany wytwór systemu i
okoliczności – zaśmiał się, zajmując miejsce naprzeciw mnie. – Czasami trzeba
odpocząć od bycia… oficjalnym? Poza tym na próbie wyglądałbym jak idiota.
- Jak im idzie? –
zapytałem i podałem mu menu w skórzanej oprawie. Poczułem subtelne muśnięcie
jego chłodnej dłoni.
Przez chwilę wodził
wzrokiem po okazałej karcie, po czym spojrzał na mnie wyczekująco.
- Zaraz ci opowiem,
ale chwilowo umieram z głodu.
Znienacka obok nas
pojawił się kelner w eleganckim uniformie i oboje złożyliśmy zamówienie. Już od
jakiegoś czasu miałem ochotę na dobre yakimono, ale niezwykle rzadko jadałem w
restauracjach.
- Gdybym wiedział, że
wybrałeś akurat taką restaurację, założyłbym jednak koszulę – mruknął pod
nosem, rozglądając się dookoła. – Za ładnie tutaj…
Uśmiechnąłem się na
widok jego zakłopotanej miny w szczególności, że miał trochę racji. Wystrój lokalu
zachwycał. Szmaragdowe ściany nadawały pomieszczeniu elegancji i dopełniały kolorem stylowe meble oraz
ornamenty z czarnego mahoniu. Na sali aż roiło się od kwiatów w dużych,
ozdobnych wazonach, które mimo panującej za oknem zimy, przepełniały wnętrze
wiosenną wonią.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę
i wybrać jakieś godne miejsce na randkę – odparłem, zerkając na niego – A
ubraniem się nie przejmuj. Wyglądasz bosko.
Próbowałem ująć jego
dłoń, ale cofnął się nerwowo. Zapomniałem, że mieliśmy nie okazywać sobie uczuć
w miejscach publicznych, gdyż Keiko miała całkiem pokaźne grono znajomych.
Jeden nieostrożny ruch mógł zupełnie spieprzyć Takumiemu życie, a do tego nie
mogliśmy dopuścić.
- Nie teraz, Hayato –
odparł, nieco pochmurniejąc, po czym nerwowo założył kilka kruczoczarnych
kosmyków za ucho. – Po kolacji idziemy do mnie?
- To ja cię
zaprosiłem, więc możemy zrobić wyjątek i nie brukać dzisiaj twojego mieszkania.
Specjalnie dla ciebie posprzątałem.
Wyszczerzył się szeroko,
a w jego oczach pojawiły się szelmowskie ogniki. Podobało mi się, gdy tak
reagował, czerpałem dziką satysfakcję z faktu, że aż tak bardzo mnie pragnął.
Łaknąłem tego całym sobą, lecz w głębi duszy chciałem, abym to ja musiał błagać
o jego uwagę. Chciałem znów poczuć…
- Już nie mogę się
doczekać.
… poniżenie?
Westchnąłem ciężko,
chcąc oddalić od siebie nieprzyzwoite myśli, będące jednocześnie fragmentami
wspomnień. Prowadziłem teraz zupełnie inne życie - miałem zwyczajną pracę,
przyjaciół, przeciętne mieszkanie a nawet chłopaka, z którym uprawiałem
normalny seks. Bezwstydna szmata stała się zwykłym facetem, mimowolnie chcącym
powrócić do swojej pierwotnej formy – obscenicznej, fizycznej,
całkowicie bezwolnej. Przecież… byłem szczęśliwy?
- Miałeś opowiedzieć,
jak tam było na próbie – zwróciłem mu uwagę, definitywnie powracając do
rzeczywistości.
- Aki nic ci nie
mówił?
- Jest moim szefem i
większość czasu spędza w biurze. Praktycznie nie rozmawiamy – odparłem zgodnie
z prawdą. Dzień po odbyciu z Yuichim pamiętnej rozmowy w parku o moich „zażyłych
stosunkach” z Akirą, ten oficjalnie poinformował mnie o końcu naszego małego
układu. Dobrze wiedziałem, że trzeba to było w końcu zrobić, przede wszystkim
ze względu na Takumiego, ale mała część mnie znowu czuła się porzucana. Po raz
kolejny nikt mnie nie chciał. Co było ze mną nie tak?
- Mniejsza o to. W
każdym razie poziom wkurwienia Yuu osiągnął dzisiaj istne apogeum. Okazało się,
że wytwórnia bez niczyjej zgody przydzieliła im nowego menagera z dość
nietypowym pomysłem na zespół i musieli znaleźć Yoshiemu inne zajęcie. I
uprzedzając twoje pytanie… tak, najwyraźniej mogli to zrobić. Podobno chcieli
mieć większą kontrolę.
Zrobił niewielki łyk
wody, ostrożnie odkładając szklankę na blat stolika.
- Ostatecznie
obsadzili go na gitarze rytmicznej – kontynuował, wspierając brodę na
wyprostowanej dłoni. – Po miesiącu ćwiczeń, powinien dać sobie z nią radę, bo z
jego ręką jest już zdecydowanie lepiej.
Największy problem był jednak z tym, że płyta jest już właściwie gotowa,
a wytwórnia kazała dzisiaj dogrywać Yuu dodatkowe partie gitarowe, żeby później
móc je wmiksować do całości. Dawno nie widziałem go w takim stani…
- Nie ładnie tak
publicznie obgadywać kumpli, Takumi.
Na dźwięk głosu
Akiry moim ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz. Głęboki, mocny, wręcz
przeszywający. Powoli odwróciłem głowę.
Stali razem z
Yuichim i mierzyli nas spojrzeniami, przy czym Yuu wydawał się być wyraźnie
zmieszany.
- No już nie patrzcie
się na nas z takim przerażeniem. Nie będziemy wam przecież przeszkadzać w
randce – odparł Akira z tym swoim zuchwałym uśmieszkiem.
Wiedział?!
Gdyby Taku miał pełne
usta, z pewnością oplułby wszystkich w promieniu kilku metrów. Prawie
zakrztusił się samym powietrzem i przez ułamek sekundy wyglądał tak, jakby miał
zaraz zemdleć. Kompletnie go sparaliżowało.
- Oni czekają na nas
– odparł spokojnie Yuu, po czym odsunął krzesło tuż obok. Całe szczęście, że
siedzieliśmy przy czteroosobowym stoliku. – Wybacz, że nie powiedziałem ci
wcześniej, ale przez tego chuja kompletnie o tym zapomniałem.
- Nie wiedzieliśmy za
ile będziecie, więc zdążyliśmy już sobie coś zamówić – odparł Taku, doskonale
wczuwając się w nową rolę. W międzyczasie rzucił mi krótkie, przepraszające
spojrzenie.
Dość szybko wrócił
do siebie po doznanym wstrząsie, choć nieznaczna nerwowość jego ruchów wciąż
przykuwała moją uwagę. Ostatnio zupełnie nie panował nad swoimi emocjami,
chodził rozkojarzony, wręcz zdestabilizowany. Próbowałem z nim o tym
porozmawiać, ale zazwyczaj jeszcze bardziej zamykał się w sobie, a każde
kolejne pytanie prowokowało eksplozję rozdrażnienia i irytacji.
Akira nie wyglądał
na przekonanego. Zmarszczył brwi, kierując wzrok w moją stronę, zupełnie jakby
chciał mnie odczytać, poznać ukryte zamiary. Niewiele jednak dało się rozszyfrować
z zupełnej obojętności, którą hojnie obdarowywałem otoczenie.
Zwróciłem uwagę na jego
nowy kolor włosów, ciemniejszy, bardziej stonowany, jednak wciąż wpadający w
wyraźną czerwień. Prawdę mówiąc nie widziałem się z nim od tygodnia, a wszelkie
służbowe polecenia otrzymywałem telefonicznie, mailowo lub za pośrednictwem
osób trzecich. Czy brakowało mi jego obecności? Owszem, szczególnie że przy
każdym kontakcie odczuwałem przyjemne podniecenie, a wspomnienia o rzeczach,
które robiliśmy, sprawiały…
- Długo jeszcze
będziesz tak sterczał? – Głos Yuichiego wyrażał znaczne zniecierpliwienie. Nie
musiałem nawet na niego patrzeć, żeby doświadczyć płynącej z jego strony
niechęci.
- Wybacz –
odparł, siadając obok mnie. – Mógłbyś mi tylko przypomnieć z jakiej to okazji
widzimy się… w tak licznym gronie?
- Wasz nowy teledysk
w dniu premiery zrobił ponad trzy miliony wyświetleń – wtrącił Taku, uśmiechając
się szeroko. – Niedługo będziecie musieli wychodzić z domu z pełną obstawą, bo
fani zjedzą was na lunch.
Akira spojrzał na
Yuu w oczekiwaniu potwierdzenia.
- Niech zgadnę, o tym
też zapomniałeś? – westchnął.
- Po prostu umknęło
mi, że mieliśmy go publikować akurat wczoraj – uśmiechnął się w odpowiedzi. –
Wiesz, że od tygodnia tonę w papierach firmy i jeszcze ta praca w studio
nagraniowym…
- Nie możesz robić
wszystkiego sam – skwitował, bez pytania przystawiając szklankę Takumiego do swoich
ust. – Powinieneś mu bardziej pomagać, Hayato, żeby chociaż wracał do domu
przed północą.
Błękit jego oczu
odznaczał się jeszcze bardziej niż zwykle, zwłaszcza na tle ciemnych,
nastroszonych włosów, które były znacznie krótsze niż ostatnio. Najwyraźniej
wszyscy członkowie zespołu przeszli odświeżenie wizerunku.
- Postaram się,
jednak…
- To nie leży w jego
kompetencjach. – Dokończył za mnie Akira. – Długo jeszcze będziemy czekać na
kelnera?
- A, czym DOKŁADNIE
się zajmujesz, Hayato? – Wyczuwałem subtelną nutkę złośliwości, jednak nie
dałem się sprowokować. Niebezpiecznie pogrywał, w szczególności, że tuż obok
siedział Takumi, uważnie przysłuchując się rozmowie.
- Organizowanie
spotkań, planowanie grafiku, podpisywanie drobnych umów, ale docelowo służę
jako kurwa gotowa do codziennego rżnięcia. – Mogłem powiedzieć, gdybym tylko
miał ochotę i wystarczającą ilość skrupułów. Yuu podświadomie na to liczył,
mimo że za nic nie chciał skrzywdzić Takumiego. Pragnął pokazać światu moje
prawdziwe oblicze, ciemną, bezwstydną stronę.
Miał rację.
- Organizowanie
spotkań, planowanie grafiku, podpisywanie drobnych umów, wysyłanie maili –
odrzekłem spokojnie, posyłając mu przyjazny uśmiech, najszczerszy na jaki
mogłem się zdobyć. – Codzienna papierkowa robota. Obecnie firma negocjuje ważny
kontakt, za co odpowiada głównie zarząd. Obrady odbywają się w drugiej filii
firmy, w której nigdy nawet nie byłem.
Odpowiedział mi
sztucznym uśmiechem, po czym zwrócił się do kelnera, który ponownie zawitał do
naszego stolika, przy okazji przynosząc nam nasze dania.
Łosoś smażony w
sezamie w otoczeniu ryżu oraz zielonych szparagów wyglądał i pachniał
wspaniale. Chciałem skosztować go jak najszybciej, lecz nagle uświadomiłem
sobie, że siedzę właśnie w towarzystwie facetów, którzy mimo pozornych różnic,
mają ze sobą wiele wspólnego. Buntowniczy, w różny sposób skrzywdzeni przez
los, patologicznie wrażliwi, niedostosowani społecznie. Dziwni. Teraz również
ja należałem do tego grona.
Kolejną dość
prozaiczną analogią był fakt, że z każdym z nich spałem. Najpierw kilka razy z
Yuu kiedy był na heroinowym głodzie, potem trójkąt z Akim, ostatecznie sam
Akira, kończąc na Takumim. Tworzylibyśmy
wręcz idealny czworokąt z naszymi unikalnymi cechami, gdyby nie te wszystkie
tajemnice i niedopowiedzenia oraz… wstyd?
A teraz siedzieliśmy
przy jednym stole i właściwie udawaliśmy, że to nigdy nie miało miejsca. Wszyscy z wyjątkiem Takumiego, gdyż on już
na zawsze będzie musiał pozostać w błogiej nieświadomości. Czasami
zastanawiałem się czy kiedykolwiek coś go łączyło z Yuichim, ale zupełnie nic
na to nie wskazywało, wyłączając oczywiście ich przyjaźń oraz platoniczną
miłość Yuu. Jakąkolwiek relację z Akirą także mogłem od razu wykluczyć, chociaż
coraz częściej widywałem Taku w jego biurze. Cokolwiek robili musiało być
zajmujące, sądząc po ożywionych rozmowach i śmiechach, dochodzących do mnie zza
zamkniętych drzwi.
- Nie smakuje ci,
Hayato? – Głos Takumiego przerwał moje rozmyślania.
- Nie, po prostu trochę
się wyłączyłem – odparłem, odrywając wzrok od talerza. - Właśnie sobie uświadomiłem, że nie widziałem
jeszcze waszego teledysku i trochę mi głupio – zwróciłem się do pozostałych.
- Podeślę ci link –
odpowiedział obojętnie Yuu. – Jest ok, ale sporo brakuje mu do ideału. Jeżeli
nasz nowy menager nie będzie truł dupy, to drugi powinien być o wiele lepszy.
- Drugi? Do którego
singla?
- „Headless”. Wiem,
że nie przepadasz za tym kawałkiem, Taku, ale to faworyt wytwórni.
- Poza tym Kenta
doznał wielkiego „objawienia” i zdążył już wszystko zaplanować – wtrącił Akira
nonszalancko wywracając oczami. – Od tygodnia łazi podniecony po studio i
pierdoli o swojej wizji. Powoli zaczynam żałować, że wrócił…
- Nawet nie wiesz jak
musiałem się nagimnastykować w wyjaśnianiu mu, że kumple homo to nic złego. –
Takumi rzucił mi krótkie, porozumiewawcze spojrzenie. Był z siebie bardzo
dumny, wręcz promieniował pewnością siebie. – Na twoim miejscu cieszyłbym się
jego obecnością, dopóki jeszcze czegoś nie odwalicie. Przed wami cała trasa
koncertowa.
- No rzeczywiście, w
naszym towarzystwie jesteś teraz jednym, prawdziwym heteroseksualnym
przedstawicielem. I chwała ci za to! Pewnie nie raz będziemy cię jeszcze
potrzebować.
- A co z Matsudarą,
Yoshim i samym Kentą? – zapytałem nie kryjąc rozbawienia. Nasza czwórka wprost
nie mogła się lepiej dobrać. – Tylko nie mów, że od ostatniego razu jeszcze któryś
z nich zaliczył mały coming out.
- Nie, ale to Taku
jest już praktycznie jedną nogą na ślubnym kobiercu, co stawia go znacznie
wyżej w klasyfikacji. Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na wesele, chociaż
wiem, że Keiko nie ma o mnie zbyt dobrego zdania.
- Podobnie jak całe
Tokio – mruknął pod nosem Yuu, odsłaniając białe zęby w delikatnym uśmiechu.
Akira czule ujął
jego leżącą na stoliku dłoń, nachylając się nieco do przodu. Ostatnio zachowywał
się inaczej, zupełnie jakby odnalazł… wewnętrzną
równowagę? Czerwonowłosy demon z Shibuyi ewoluował w ludzką, mniej chaotyczną formę, nie tracąc
przy tym jednocześnie swojego specyficznego charakteru.
- Nie boicie się, że
któryś z fanów lub paparazzi was zauważy?
Pytanie Takumiego
zabrzmiało dość niespodziewanie. Z udawaną obojętnością wpatrywał się w
splecione ręce, nie chcąc ujawnić swojej zazdrości. To moglibyśmy być my,
gdybyś nie był sobą, Taku.
- Jak pewnie zdążyłeś
się domyślić, po pamiętnym przyjęciu już cała wytwórnia wiedziała o naszym
związku i…
- Tak, mamy oficjalny
zakaz „obnoszenia się”, nie tylko od Kenty – wtrącił Yuu, odsuwając się
subtelnie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, dając oficjalny znak swojej
niedostępności. – Obecność dwóch pedałów w zespole zdecydowanie nie podoba się
naszemu menagerowi, który chce zrobić z nas rockband z prawdziwego zdarzenia, a
nie kolejnych jrockowych pięknisiów. W sumie to mamy pozwolenie na alkohol,
ruchanie się po kątach z prostytutkami, nieoficjalnie na narkotyki… O czymś
zapomniałem, Aki?
- Możemy robić
wszystko, byleby było o nas głośno – dopowiedział, przeczesując włosy opuszkami
palców. Wyglądał na rozbawionego. – I byleby nie popsuć głównego targetu,
którym są napalone laski. Cytując bezpośrednio tego świra.
- Rozumiem… To
dlatego dzisiaj wszyscy rżnęli głupa, gdy Kenta wciągał dziesięciocentymetrową
kreskę z fortepianu. – Taku chwycił unagi pałeczkami, po czym pochłonął go ze
smakiem. – Chyba każdy zespół chciałby mieć takie warunki.
Akira zerknął
ukradkiem na komórkę, która wydała z siebie krótki, niepozorny dźwięk.
Rozejrzał się dookoła, ale napotykając uważny wzrok Yuichiego, zawahał się, po
czym odłożył go z powrotem do kieszeni.
- Bez zakazów nie ma
zabawy – skwitował. – Aż sam mam ochotę specjalnie przestać ćpać, aby ich
wkurwić, ale już kiedyś obiecałem, że będę się dostosowywał, więc niestety nie
mam wyboru. Biedny ja. A teraz wybaczcie, za chwilę wracam.
Podniósł się z
krzesła, instynktownie wygładzając materiał czarnej koszuli i zniknął gdzieś
pomiędzy stolikami. Yuichi ze skonsternowaną miną odprowadzał go wzrokiem.
- Ja też za chwilę
przyjdę – stwierdził Takumi, opierając pałeczki o brzeg talerza. – Bądźcie
grzeczni.
Takim sposobem
zostaliśmy sami, w towarzystwie niezręcznej ciszy. Na szczęście miałem jeszcze
resztkę ryżu na talerzu, więc skupiłem się na dojadaniu pojedynczych ziaren.
Musiało to wyglądać co najmniej idiotycznie.
- Gdyby Takumi
wcześniej wspomniał, że się tu spotykacie
to nie popsulibyśmy wam randki… Ani wy naszej.
Nie kryłem
zdziwienia jego słowami. Myślałem, że będziemy się ignorować przynajmniej do
powrotu naszych facetów. Nie widziałem nic złego w milczeniu, pod warunkiem, że
obydwie strony równie mocno tego pragnęły.
- Zgrabnie to
rozwiązałeś – odparłem spokojnie, mierząc Yuu wzrokiem. Nie był klasycznie
przystojny, lecz niewątpliwie miał w sobie coś szalenie pociągającego. – Poza
tym bawię się całkiem nieźle. Zaproponowałbym nawet, żebyśmy częściej spotykali
się w takim składzie, ale byłoby to trochę niezręczne.
- Trochę? Pewnych
obrazów nie da się tak łatwo wymazać z pamięci.
- Mimo to wyglądacie
z Akirą na szczęśliwych.
- Mniej więcej od
momentu, w którym przestałeś się z nim pieprzyć za moimi plecami. – Jego oczy
były zimne, wręcz arktyczne. Mogłem czuć się zaszczycony, gdyż patrzył tak
wyłącznie na mnie.
- Będziemy sobie
teraz robić wyrzuty?
- Raczej wytykać
błędy.
- Takie wspomnienia
ciężko nazwać błędem, nawet gdybym bardzo tego pragnął.
Jego smukła dłoń
bezwiednie zacisnęła się na krawędzi stołu, w taki sposób, jakby miał zamiar
cisnąć nim przez całą restaurację. Czułem, że mocno przesadziłem, ale
wypowiedzenie tych słów sprawiło mi to ogromną satysfakcję. Wciąż pragnąłem
Akiry nawet teraz, gdy siedział tuż obok, nawet w obecności Takumiego.
Niespodziewanie
zjawił się kelner, przynosząc pozostałe dania, które wyglądały wyjątkowo
apetycznie. Na blacie stolika pojawiły się również tokkuri oraz czarki do picia
sake. Najwyraźniej Akira zdążył już pomyśleć o wszystkim.
- Jesteś zazdrosny o
Akiego czy Taku, bo zaczynam się już gubić? – zagaiłem, wciąż uważnie się mu
przyglądając. Do tej pory całkiem nieźle nad sobą panował, ale to pytanie chyba
ostatecznie przekroczyło granicę. Nienawidził mnie i co dziwne, bardzo mi się
to podobało. Czułem ekscytację widząc, jak mocno pragnie mi przyłożyć.
- Ostrzegam cię,
gnoju – wysyczał jadowicie. Jego oczy zwęziły się do małych, cienkich kresek. –
Mogę cię zniszczyć w każdej chwili, sięgniesz dna…
- Utoniemy razem, Yuu
– uśmiechnąłem się pogodnie, dostrzegając w oddali naszych towarzyszy. Szli
obok siebie, niemal zwijając się ze śmiechu. Taku tak usilnie gestykulował, że
omal nie potrącił mężczyzny z tacą pełną brudnych naczyń.
Reszta wieczoru upłynęła
dość spokojnie, w radosnej atmosferze, pomijając oczywiście Yuichiego, który do
końca spotkania nie uraczył mnie nawet jednym spojrzeniem.
Po wszystkim
poszliśmy z niezbyt trzeźwym Takumim do mego domu. Przez całą drogę kleił
niemiłosiernie, ostatecznie zasypiając na kanapie zaraz po przekroczeniu progu
mieszkania. Westchnąłem cicho nakrywając go cienkim, niebieskim kocem, po czym
sam udałem się do sypialni. Zdjąłem wszystkie ubrania i położyłem się zupełnie
nago w przyjemnie chłodnej pościeli.
Byłem szczęśliwy?
***
„Ja ciebie też” –
odpisałem Takumiemu, spoglądając na telefon pod blatem biurka.
Kilka dni temu po raz
pierwszy od dwóch tygodni udało nam się przeżyć randkę z prawdziwego zdarzenia,
bez osób trzecich, irytujących dziewczyn oraz psychopatycznych ojców. Było
prawie idealnie, może dlatego że po prostu zostaliśmy w mieszkaniu delektując
się sobą nawzajem bez ciągłego stresu i ukrywania. Seks również był wspaniały,
bardzo romantyczny, satysfakcjonujący. Tylko Takumi potrafił stworzyć tak
wyjątkową atmosferę, sprawiając, że czułem się kimś lepszym, jedynym w swoim
rodzaju.
„Nie umiem się
doczekać aż wrócisz” – dodałem, szczerząc się w stronę jaskrawego ekranu. Jeśli
to dziwne ciepło, które odczuwałem gdzieś głęboko w klatce piersiowej było
miłością, wielce możliwe, że byłem szczęśliwie zakochany.
Taku wyjechał na
kilka dni z Keiko i jej przyjaciółmi w ramach przedmałżeńskiej integracji. Z
tego powodu już od jakiegoś czasu chodził przygnębiony, za wszelką cenę
starając się wykręcić pracą i obowiązkami. Bezskutecznie.
Zostałem więc sam,
pogrążając się w pracy i ewentualnych spotkaniach z Matsudarą, z którym
ostatnio całkiem nieźle się dogadywałem. Dwa razy w imieniu Takumiego
odwiedziłem Ayako w szpitalu, przynosząc jej najpotrzebniejsze rzeczy i
dotrzymując towarzystwa. Z opowiadań wiedziałem, że nie jest z nią najlepiej,
ale dopiero teraz mogłem się o tym przekonać na własnej skórze. Niewiele
pozostało z dziewczyny, którą spotkałem kilka miesięcy temu, może z wyjątkiem
kąśliwego poczucia humoru. Była wycieńczona, ospała, lecz wciąż dzielnie
ukrywała brak włosów pod jasnoniebieską peruką. Postanowiłem wpadać do niej o
wiele częściej. Tylko tyle mogłem zrobić.
Odchyliłem się na
obrotowym krześle, biorąc łyk zimnej kawy z niebieskiego kubka. W sumie nie
powinienem jej pić, bo zbliżała się już osiemnasta, a ostatnio miewałem niemałe
problemy z zaśnięciem.
Drzwi od gabinetu
Akiry nagle lekko się uchyliły.
- Hayato, chodź tu na
chwilę. Musisz mi w czymś pomóc.
Zerwałem się z bijącym
sercem. Zawsze tak reagowałem, gdy mnie do siebie wzywał, podświadomie mając
nadzieję na… Nie, nie mogłem TEGO znowu zrobić. Nie, żebym w ostatnim czasie
miał jakąkolwiek okazję, ale natrętne pokusy wciąż bezustannie wkradały się do
mojej głowy.
Wkroczyłem powoli do
gabinetu, zachowując spokój, jednak na widok Akiry bez koszuli poczułem, że coś
niekontrolowanego dzieje się z moim ciałem, a szczególnie jego dolną częścią.
- O co… Co mogę…
Słucham?
Stał tyłem od mnie z
rękami splecionymi nad głową. Nie mogłem oderwać wzroku od jego smukłej
sylwetki, wąskich bioder, które z ledwością utrzymywały czarne, potargane
jeansy. Blada, niemal aksamitna skóra stanowiła doskonały szlak do wędrówki dla
palców, lawirujących między tatuażami. Był doskonały w swej infernalnej formie.
- Podejdź.
Gotowy na wszystko
na wszystko zbliżyłem się ostrożnie. Zapach jego perfum unosił się w całym
pomieszczeniu, wypełniając me nozdrza wabiącą wonią.
Na biurku zamiast
dokumentów dostrzegłem rozłożone ubrania. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Za chwilę mamy
wywiad w telewizji – zaczął, nie odrywając wzroku od swej garderoby. – Yuu
siedzi w domu z gorączką i chyba nie słyszy telefonu, a pozostali są debilami i
muszą się do mnie dostosować. Pytanie brzmi: co założyć żeby zrobić jak
najlepsze wrażenie?
Moja mina świetnie
obrazowała to, jakim kretynem byłem. Przełknąłem ślinę i kompletnie zbity z
pantałyku przyjrzałem się zestawom.
- Wiem, że zachowuję
się jak pizda. W sumie ubrałbym cokolwiek, gdyby to tylko nie było nasze
pierwsze publiczne wystąpienie – kontynuował. – Że też wcześniej o tym nie
pomyślałem… Yuu mnie zabije, jak coś pójdzie nie tak.
Niespokojnie
przestępował z nogi na nogę, co chwila wyciągając i chowając papierosa do
wymiętej paczki Seven Starsów - ulubionej
marki Takumiego.
- Palisz?
- Czasami. Do rzeczy,
Hayato.
Wróciłem do
oglądania ubrań.
- To zależy, co
chcesz osiągnąć – zacząłem powoli. – Z czarnej koszuli na pewno bym
zrezygnował, bo to zbyt oficjalne. Wahałbym się nad pierwszą lub drugą opcją.
- Tak właśnie
myślałem.
- Jednak…
Wskazałem palcem na
czarną, luźną koszulkę na ramiączkach z napisem „I fucked your mom”.
- … raczej nie
ryzykowałbym z tym nadrukiem. Najpewniej nie pozwolą ci w tym wyjść, a
ostatecznie będą starali się to ocenzurować. Skończysz ze zblurowaną plamą na
środku klatki piersiowej.
- Prezent od menagera
– westchnął zażenowany, strącając ją z biurka prosto do kosza na śmieci. – Ale
masz rację, zupełnie o tym nie pomyślałem. Chyba należy ci się podwyżka.
Uśmiechnął się do
mnie, powtórnie wywołując palpitacje serca. Całym sobą pragnąłem klęknąć i mu
obciągnąć, po raz kolejny być zwykłą kurwą.
Co było ze mną nie
tak? Miałem wrażenie, że po przekroczeniu pewnej granicy, nie dało się tak po
prostu wrócić do normalności. Tego właśnie brakowało mi w Takumim – pomimo
swojej pewności siebie, zupełnie nie nadawał się na Pana, nie potrafił
dominować. Czasami miałem wrażenie, że już ja lepiej pasowałbym do tej roli.
Jednak było nam razem dobrze, potrafiłem nad tym zapanować. Kochałem go
przecież…
- Znam to spojrzenie
– odezwał się Akira, bacznie mnie obserwując. Nie zauważyłem nawet kiedy
odpalił wspomnianego papierosa.
Zrobiłem niewielki
krok w jego stronę, tak, że staliśmy teraz naprawdę blisko siebie.
Niebezpiecznie blisko siebie. Zaczerpnąłem powietrza zmieszanego z szarawym
dymem.
- Wydaje mi się, że
mam pewien problem – wyszeptałem, ledwo panując nad głosem.
- Doprawdy?
Delikatnie ująłem
jego dłoń, po czym bezceremonialnie przystawiłem ją do swojego nabrzmiałego
krocza. Nie cofnął się, właściwie to nie zrobił nic, oprócz silnego
zaciągnięcia się papierosem. Doskonale wiedział, że ma nade mną całkowitą władzę.
Jego zielone oczy
zalśniły niebezpiecznym blaskiem.
- Idź do domu,
Hayato.
Wciąż stałem w
bezruchu. Nie chciałem zrezygnować.
- Nawet nie wiesz,
jak bardzo tego potrzebuję – wymamrotałem niemal błagalnym tonem. O dziwo, nie
czułem żadnego wstydu ani skrępowania. Akira widział mnie w różnych krępujących
sytuacjach, wywoływał skrajne emocje, a podstawą naszego układu zawsze była
pełna swoboda i otwartość.
- Na to wygląda.
Westchnął, a
następnie odwrócił się w stronę biurka. Szybkim ruchem wyrwał małą karteczkę z
notesu i zaczął coś na niej pisać.
Nie trwało to długo,
gdyż już po chwili znajdowała się w mojej dłoni.
- Nie zdradzę
Yuichiego – odparł stanowczym tonem, wyrzucając niedopałek do popielniczki. –
Jednak ze względu na łączące nas… okoliczności, chętnie zaprowadzę cię do
pewnego miejsca, w którym nie byłem już od dłuższego czasu. Oczywiście, jeżeli
będziesz miał ochotę. Zastanów się i wykonaj badania, które zapisałem ci na
kartce. Wyniki wyślij mailem, a ja zajmę się resztą.
Stałem onieśmielony,
czując przypływ ekscytacji i zafascynowania. Domyślałem się, gdzie pójdziemy i
tym bardziej nie mogłem się doczekać. Ja także nie byłem tam od bardzo, bardzo
dawna.
***
Setki twarzy bez
twarzy – wyłącznie maski, większości czarne, klasyczne, lecz nie stanowiło to
reguły. Mniej więcej co dziesięć sekund zadawałem sobie kluczowe pytanie: „Po
co?”, na które wciąż nie potrafiłem znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie
byłem zdrowy psychiczne, miałem poważny problem, ale w głębi duszy wcale nie
chciałem go rozwiązać.
Po powrocie do domu
długo zastanawiałem się nad propozycją Akiego, przez kilka dni naprzemiennie
wyrzucałem kartkę, po czym powtórnie wyciągałem ją z kosza na śmieci. Rozmawiałem
z Takumim przez telefon, jednocześnie starając się usprawiedliwić w myślach
swoje postępowanie. Nie potrafiłem znaleźć żadnego wytłumaczenia.
Ostatecznie
znalazłem się w tym tajemniczym miejscu razem z Akirą, który stał przede mną w
białej, rozpiętej pod szyją koszuli, czarnych spodniach i tegoż koloru masce. W
przeciwieństwie do mnie czuł się całkowicie swobodnie, co chwila witając się
oraz rozmawiając z kimś nowym. Poprawiłem skórzaną obrożę, drażniącą wrażliwą
skórę na karku – symbol uległości, zniewolenia. Dzisiaj wszyscy wiedzieli kim
byłem, nie dało się tego ukryć.
- Wyglądasz
zniewalająco – rzucił, po czym kusząco przygryzł dolną wargę. – Zaczynam
zazdrościć tym wszystkim ludziom, którzy będą chcieli cię wykorzystać.
- Ty też możesz.
Spojrzałem na niego prowokująco. Miałem na
sobie wyłącznie spodnie, które zaczynały mnie uciskać coraz bardziej.
Roześmiał się
szczerze.
- Widzę, że nie
dajesz za wygraną – odparł, z gracją zdejmując smukły kieliszek czerwonego
płynu z tacy trzymanej przez jedną z kelnerek. – Niestety jestem tutaj jedynie
w roli twojego opiekuna, nic więcej. Beze mnie nie mógłbyś się tutaj dostać. Yuichi
zabiłby mnie już za sam pomysł spotkania się z tobą sam na sam gdzieś poza pracą…
- Jednak się
spotkałeś.
- Bo cię lubię –
powiedział, dając mi skosztować napoju. – I wierzę, że potrafisz dotrzymywać
tajemnicy.
Był przyjemnie słodki
i rozgrzewający. Ze smakiem oblizałem wargi.
- Przestań kusić,
Hayato. Już bez tego czuję się tu jak… pedofil na placu zabaw. Mogę jedynie
patrzeć, ale przynajmniej nie zakazują masturbacji.
Tym razem to ja się
roześmiałem. Czułem z nim nieopisaną bliskość, więź która łączyła przyjaciół,
splecioną ze szczyptą pożądania i cielesności. Silną fascynację.
Rozejrzałem się
dookoła. Pomieszczenie było przyciemnione i przypominało ogromny salon utrzymany
wiktoriańskim stylu. Wokół dominowała czerwień w połączeniu z głęboką czernią,
przywodząca na myśl klasyczny dom uciech, jaki czasem widywałem w filmach. To
nie była moja pierwsza wizyta w tego typu miejscu, choć muszę przyznać, że
zapamiętałem je niego inaczej.
Zarówno kobiety jak
i mężczyźni stali lub zajmowali dostępne miejsca na ozdobnych krzesłach i
kanapach, ciesząc się rozmową, leniwie popijając trunki. Przypadkowa osoba
mogłaby pomyśleć, że to zwykły bal maskowy, jednak ja potrafiłem dostrzec ślad
rozprzestrzeniającego się hedonizmu. Drobne gesty, śmiałe uśmiechy, głodne spojrzenia
– ci ludzie byli gotowi całkowicie się zatracić.
- Kogo ja tutaj
widzę. Jeśli myślałeś, że z tymi włosami uda ci się ukryć w tłumie, to niestety
muszę cię zmartwić, Akira, ale…
Nie dosłyszałem dalszych
słów. Poczułem silny ścisk w gardle, który zaczął przybierać na sile,
odbierając mi dostęp powietrza. Jak to? Jakim, kurwa, cudem? Dlaczego?
Odwróciłem jeszcze
bardziej głowę, byleby tylko na niego nie spojrzeć. Drżałem, starając się
powstrzymać ból, gniew, żal i wszystkie pozostałe emocje, które uderzyły we
mnie w jednej chwili, niczym skumulowana kula energii. Chciałem uciec gdzieś
jak najszybciej, schować się w bezpiecznym pokoju, wyprzeć wszelkie
wspomnienia, odrzucić przeszłość. Dlaczego los mi na to nie pozwalał?! Po raz
kolejny brutalnie rozdzierał wyleczone rany brudnym, stępiałym nożem.
- Dla ciebie Akuma*.
Przypominam, że nie używamy tutaj prawdziwych imion.
- W twoim przypadku
to i tak nie ma żadnego znaczenia. Nie przypominam sobie także, żebyś
kiedykolwiek przejmował się zasadami.
- Ostatnimi czasy
zrobiłem się trochę bardziej formalny. Najwidoczniej zaczynam się starzeć.
- Ty? Szczerze
wątpię.
Śmiech, który znałem
aż nazbyt dobrze.
- Myślałem, że po tak
hucznym weselu, przestałeś odwiedzać takie miejsca – zagaił Aki.
- Zaskoczę cię, ale
tym razem znalazłem się tu zupełnie przypadkiem. Yo… To znaczy nasz wspólny znajomy ma dzisiaj wieczór kawalerski.
- To dzisiaj? W sumie
i tak nie miałem zamiaru przychodzić…
Zrobiło mi się
niedobrze, a przed oczami dostrzegłem błyszczące plamki. Musiałem szybko wyjść,
więc zrobiłem niewielki krok do tyłu, przypadkowo wpadając na jednego z gości,
czym niechcący zwróciłem na siebie uwagę Akiry.
- Idziesz gdzieś,
Tenshi*?
Zamarłem w bezruchu.
Spojrzenie Akiry wyrażało troskę, wyczuwał że coś jest nie w porządku.
Dźwięk rozbijanego
szkła, wybudził nas z chwili zawieszenia. Zerknąłem na ostre odłamki kieliszka
mieniące się czerwienią tuż pod moimi butami. JEGO kieliszka. Najwidoczniej już
wiedział.
- Niezdara ze mnie –
odparł spokojnie swym głębokim, elektryzującym głosem. – Zaraz poproszę kogoś
aby, to posprzątał. Akuma, może przedstawiłbyś mi swojego… towarzysza?
Pierwszy raz od pół
roku na niego spojrzałem. Wyglądał dokładnie tak samo, jak w chwili, gdy mnie
zostawiał. Identycznie. Doskonale. Pięknie.
W jednym momencie
łzy napłynęły mi do oczu, więc spuściłem głowę. Na szczęście materiał maski
zdołał wchłonąć pojedyncze krople, zanim zdążyły spłynąć po policzkach.
- To mój Aniołek. –
Akira położył dłoń na moim odsłoniętym ramieniu, jakby w geście dodania otuchy.
Miał doskonałą intuicję, o ile nie przeginał z alkoholem i prochami. – A to
dawny znajomy…
- … Genshu* –
dokończył, wyciągając rękę w moim kierunku.
Nie chciałem go
dotykać, jednak po chwili zawahania uścisnąłem dłoń. Wspomnienia uderzyły mnie
ze zdwojoną siłą, skóra niemal płonęła. Mierzyliśmy się spojrzeniami trochę
zbyt długo, zbyt intensywnie.
- Anioł i Demon.
Hmmm… Ciekawa z was para – oznajmił, siląc się na uśmiech. – Długo się znacie?
Patrzył, przenikając
moją skórę, niczym korozja przez metal.
- Mniej więcej pół
roku. – powiedział Akira, upijając kolejny łyk z kieliszka.
- I nie jesteśmy parą
– wyrwało mi się NIE WIEDZIAŁEM, KURWA, DLACZEGO. Zszokowałem samego siebie,
zupełnie jakby mózg na kilka sekund odmówił mi posłuszeństwa. Po jaką cholerę
to powiedziałem? Dlaczego byłem aż takim idiotą?
Drgnął, a po chwili
jego twarz przybrała łagodniejszy wyraz.
- Jak większość tu zgromadzonych.
– Wymownie spojrzał na drogi zegarek, zdobiący jego lewy nadgarstek. Zawsze
miał go przy sobie, gdyż stanowił on cenną pamiątkę po zmarłym ojcu. – Muszę
teraz wracać na piętro, ale jakbyście chcieli dłużej porozmawiać to zapraszam. Dopiero
zaczynamy, a skoro i tak byłeś zaproszony…
- Może później, bo
mam tu jeszcze coś do załatwienia – stwierdził Akira, kierując na mnie swoją
uwagę. Tak dobrze kłamał, że niemal sam mu uwierzyłem. – Ale jeżeli ty masz
ochotę, to nie mam nic przeciwko.
Jego zielone oczy
patrzyły na mnie sugestywnie, przekazując niewypowiedzianą wiadomość: „Wiem, że
tego chcesz, ale jeżeli się nie zgodzisz, to zabiorę cię stąd jak najdalej”.
Miałem świadomość, że to ja z całego serca zazdrościłem Yuichiemu, dlatego ciągle starałem się go prowokować. Aki był wspaniały, jedyny w swoim rodzaju.
Miałem świadomość, że to ja z całego serca zazdrościłem Yuichiemu, dlatego ciągle starałem się go prowokować. Aki był wspaniały, jedyny w swoim rodzaju.
Stałem
zdezorientowany pomiędzy dwoma facetami, którzy mieli nade mną władzę,
korzystali ze mnie na wszelkie możliwe sposoby. Których… kochałem? Czy ja w
ogóle wiedziałem, czym była miłość? Moje dzieciństwo było dostatecznie popierdolone,
pełne zupełnie obcych osób i bezuczuciowe. Wieloletni pobyt w domu dziecka
skutecznie udało mi się wyprzeć z pamięci, jednak mimo usilnych starań nie
potrafiłem zapomnieć, że niemal od zawsze byłem niechciany. Ostatecznie oni
obaj także mnie zostawili, jak zużytą, niepotrzebną zabawkę. Jakim cudem
doprowadziłem do takiej sytuacji?
Wciągnąłem głęboko
powietrze do ściśniętej przez nerwy klatki piersiowej.
- Za niedługo wrócę.
***
Nie mam pojęcia, jakim cudem znaleźliśmy się
w tym niewielkim pokoju, a właściwie sypialni z ogromnym łóżkiem. Po prostu
bezwiednie za nim szedłem, nie zwracając uwagi na otoczenie. Byliśmy teraz
zupełnie sami – na dwóch przeciwległych kątach pokoju. Ostrożni i skołowani.
- Hayato, ja… - zaczął, ale natychmiast
umilkł, słysząc mój niepohamowany śmiech.
Naprawdę nie wiedziałem, co we mnie wstąpiło.
Osunąłem się wzdłuż ściany, pokrytej zdobioną tapetą, zajmując miejsce na
chłodnych deskach podłogi. Gwałtownym ruchem zerwałem z twarzy maskę i cisnąłem
nią przez środek pomieszczenia. Już nic nie było w stanie ukryć moich łez.
Chciałem być silny, a wyszło jak zwykle.
- Za kogo ty się uważasz? – wycedziłem przez
zaciśnięte zęby. – Widzę, że „zmiana stylu życia” wychodzi ci doskonale. Myślisz,
że możesz tak po prostu manipulować życiem innych osób? Co by na to powiedziała
twoja… żona?
Doznałem prawdziwego słowotoku, ale nie
potrafiłem się opanować. Gniew był tak silny, że miałem ochotę rozszarpać go na
strzępy.
- Naprawdę nie muszę ci się tłumaczyć – odparł
stanowczo, robiąc krok w moją stronę. Jednym szybkim ruchem także pozbył się
maski. – Widzę jednak, że będąc z Akirą nabrałeś trochę charakteru. Jestem pod
wrażeniem.
Znów był Panem. Na widok jego spojrzenia z
pewnością ugięłyby się pode mną kolana, gdybym już wcześniej nie siedział na
posadzce.
- Tak bardzo cię nienawidzę – wyszeptałem,
łamiącym się głosem, wystarczająco głośno, aby dotarło to do jego uszu.
Czym bardziej się zbliżał, tym mocniej miałem
ochotę wcisnąć się w głąb tynku i tapety. Bałem się, ale nie tego, że mnie
skrzywdzi. Raczej konsekwencji wynikających z faktu, że jednak wbrew wszelkiej
logice znalazłem się z nim w jednym pokoju.
Co zamierzał zrobić?
Przyklęknął kilka centymetrów ode mnie, tak
blisko, że czułem jego oddech na skórze. Napięcie między nami spokojnie można
było mierzyć woltomierzem o najwyższej skali. Wyciągnął rękę, lecz moja reakcja
była natychmiastowa, zupełnie niekontrolowana.
Spoliczkowałem go, po czym z bijącym sercem i
piekącą dłonią jeszcze mocniej skuliłem się pod ścianą, niczym małe,
skrzywdzone zwierzątko.
- Tęskniłem – szepnął, dotykając twarzy.
Uśmiechał się przyjaźnie, a na jego dolnej wardze dostrzegłem ślad krwi. Niczego
nie rozumiałem.
- Miło mi to słyszeć, ale zdążyłem już sobie
ułożyć życie BEZ ciebie! – Nie potrafiłem wyzbyć się złośliwości w głosie.
Przebywanie z Akim, a może bardziej z Takumim trochę mnie jednak nauczyło.
Jeszcze pół roku temu nie byłbym w stanie tak do niego mówić.
- Minęło tyle czasu - powiedział, nie
spuszczając ze mnie wzroku. – Miałeś zacząć wszystko od początku… Nie sądziłem,
że znowu spotkam cię w takich okolicznościach i to jeszcze w towarzystwie najbogatszej
i najbardziej destrukcyjnej osoby w całym Tokio.
- Nie twoja sprawa, Haruka – warknąłem. Nie
przypominam sobie, abym kiedykolwiek zwracał się do niego po imieniu. – Idź zamknąć
się w tym swoim idealnym świecie i daj mi święty spokój.
- Masz nowego Pana?
- Raczej chłopaka.
- Wspominałeś przecież, że nie jesteś z Akirą
w związku.
- To… ktoś inny.
- Jest tutaj?
- Nie.
- Wie, że tu jesteś?
- Nie.
- W takim razie, co tutaj robisz?
Pytanie, na które nie potrafiłem
odpowiedzieć. Spojrzałem na swoje trzęsące się dłonie i po raz kolejny tego
wieczoru starałem się złapać oddech. Oczy powtórnie zaszły łzami. Pomyślałem o
Takumim, o tym jak bardzo się o mnie troszczył, jak bardzo mnie kochał.
Dlaczego byłem aż tak zepsuty?
- To ty… Ty mnie zniszczyłeś – powiedziałem,
patrząc mu prosto w twarz. Nie miałem już siły. W ustach czułem intensywnie
słony smak, a policzki szczypały niemiłosiernie.
Dostrzegałem coś więcej niż tylko troskę w
jego niemal boskim obliczu. Patrzył na mnie zupełnie, tak jak kiedyś, jakbym
był czymś mistycznym, świętym.
Tym razem mnie dotknął. Musnął skroń,
odgarniając zmierzwione włosy za ucho. Poczułem wręcz obezwładniającą błogość,
bezwiednie przytulając się do jego dłoni, niczym spragniony pieszczot kociak. Nie chciałem tego robić.
- Przepraszam – odrzekł znienacka,
przyciągając mnie do piersi, krzepko zamykając w umięśnionych ramionach. Był
całkowicie szczery, zawsze potrafiłem to rozpoznać.
Początkowo próbowałem się uwolnić, ale
trzymał mnie zbyt mocno. Moje protesty trwały zaledwie kilka sekund, po czym objąłem
go silnie, wbijając paznokcie w skórę i nie chcąc już nigdy wypuścić. Złamał
mnie zbyt szybko, a raczej sam mu na to pozwoliłem.
Trwaliśmy tak dłuższą chwilę. Wdychałem
intensywny zapach jego perfum i ciała, rozkoszując się dotykiem. To było jak
spełnienie najskrytszych marzeń, nieoczekiwany prezent od losu. Bałem się
poruszyć, by przypadkiem ten najpiękniejszy sen nie dobiegł końca.
- Pomóż mi – wyszeptałem, ukrywając twarz w
materiale jego śnieżnobiałej koszuli.
- Jesteś pewien?
- Tak.
Rzuciliśmy
się na siebie, nie wiedząc co zrobić z ustami, rękami i nagromadzonym przez
miesiące pożądaniem. Nie chciałem już zadawać żadnych pytań, robić wyrzutów,
jedynie chłonąć tą małą, ulotną chwilę, po której powrócimy do swoich dotychczasowych
żyć. W końcu już nigdy nie będzie jak dawniej, dopiero teraz to zrozumiałem.
Przycisnął mnie do ściany i brutalnie ujął za
szyję. Wciąż płakałem w poczuciu bezsilności, a on jedynie zcałowywał łzy,
drugą dłonią rozpinając rozporek moich spodni. Jęknąłem przeciągle, gdy dotknął
krocza. Uścisk przybrał na sile.
- Nie pozwoliłem ci wydawać żadnych dźwięków –
wymruczał wprost do ucha. Ja także tęskniłem. Bardzo, bardzo tęskniłem.
- Wy… wybacz – wykrztusiłem, z trudem łapiąc
powietrze.
- Chyba o czymś zapomniałeś.
- Wybacz… Panie.
Puścił, więc wziąłem głęboki oddech. Cierpliwie
czekałem, przyglądając się jak zdejmuje krawat i nie protestowałem, gdy
związywał mi nim ręce za plecami w taki sposób, że każde najmniejsze pociągnięcie
napinało również skórzaną obrożę. Właściwie przestałem już zupełnie myśleć i
poddałem się jego woli.
- Używałeś sobie przez ten cały czas, prawda?
– Stwierdził, nie oczekując odpowiedzi. Opuszką palca wskazującego przejechał
po krawędzi mej żuchwy. – Pieprzyłeś się z Akirą?
- Tak, Panie.
Wydawało mi się, że przez chwilę dostrzegłem
na jego twarzy cień zazdrości. Przez jeden, krótki, nieuchwytny moment.
- Ile razy? Raz? Dziesięć?
- Nie pamiętam – odparłem zgodnie z prawdą, za
co zostałem nagrodzony niezbyt silnym policzkiem. Mógł się zemścić i chętnie
korzystał z tej możliwości.
- Bardzo wiele razy – dodałem, czując szaloną
satysfakcję. Chciałem mu pokazać, że nie byłem wyłącznie jego własnością. –
Panie.
Zawahał się zaskoczony, po czym powrócił do
gładzenia mojego ciała.
- A co z twoim chłopakiem? Domyślam się, że mu
także dałeś się zerżnąć?
- Tak, Panie.
- Był ktoś jeszcze?
Jego cholernie zmysłowy głos
wwiercał się do mej głowy, odbijając głuchym echem.
- Tak, Panie.
Niespodziewane uderzenie w twarz, tym razem
mocniejsze, lecz wciąż w granicy przyjemnej tolerancji. Spojrzałem na niego ze
zdziwieniem, bo przecież odpowiadałem na pytania zgodnie z zasadami.
- To za to, że jesteś taką szmatą – powiedział,
szczerząc się wymownie. Czułem przyjemne dreszcze, pełzające po całym ciele.
Dochodziły niemal do każdego z zakamarków.
Podniósł się z kolan, lecz ja zostałem na
podłodze.
- Chciałbyś mnie poczuć w sobie, prawda?
- Bardzo, panie.
Obserwowałem go jakby przez mgłę, a naprężony
penis pulsował w rytm uderzeń serca.
- Widzę – mruknął kusząco, rozpinając skórzany
pasek. - Jesteś do tego stworzony, Hayato.
Spoglądałem na prężący się przed moją twarzą
członek z nieskrywaną radością. Znałem go aż za dobrze. To było trochę jak
spotkanie z długo niewidzianym przyjacielem.
Otworzyłem usta i czekałem cierpliwie, lecz
nic nie następowało.
- Pamiętaj, że to ty jesteś od zaspokajania
moich potrzeb, a nie ja twoich. Pragniesz, abym wszedł po same gardło, ale
najpierw musisz o to grzecznie poprosić. Znasz zasady.
Przełknąłem ślinę i oblizałem spierzchnięte
wargi.
- Proszę, pozwól mi wziąć go do ust –
powiedziałem bez zająknięcia.
Czy czułem wstyd? Oczywiście, właśnie o to
chodziło. Specjalny rodzaj poniżenia, które nie krępowało lecz powoli nakręcało
i intensyfikowało doznania.
- A niby dlaczego miałbym ci na to pozwolić?
Droczył się ze mną, co podniecało jeszcze
bardziej. Miałem wrażenie, że wkrótce samoistnie eksploduję.
- Bo jestem… kurwą i takie są moje obowiązki.
Kciukiem dotknął mojej dolnej wargi, a ja bez
zastanawiania wziąłem go do ust i zacząłem ssać. Lizałem wszystkie palce po
kolei, dokładnie i bez pośpiechu, czując słony posmak skóry.
Najwyraźniej zdołałem go przekonać, gdyż już
po chwili mogłem zająć się jego męskością. Zacząłem powoli, stopniowo
delektując się znajomym smakiem. Zasysałem główkę, nie spuszczając wzroku,
prowokując. Miał cudowne oczy – szare, zupełnie jak moje, lecz znacznie
ciemniejsze, wręcz antracytowe.
Następnie brałem coraz głębiej, aż w końcu pozostałem
bierny, gdy sam przejął inicjatywę. Wbijał się głęboko, intensywnie, niemal do
samego końca, a następnie zastygał, z satysfakcją patrząc, jak walczę o
odrobinę tlenu. Ślina spływała mi po brodzie wprost na klatkę piersiową, a
mięśnie twarzy bolały od ciągłego napięcia. Przestał dopiero, gdy zacząłem się
krztusić.
- Dostatecznie – stwierdził, odsuwając się
nieznacznie. – Ktoś tu wypadł z formy… Myślałem, że nie brakowało ci kutasów do
ćwiczeń.
Pociągnął za krawat, zmuszając mnie do
wstania. Chwiałem się na nogach, a obroża dusiła, utrudniając oddychanie.
„Teraz mnie zerżnie” pomyślałem, błogo uśmiechając się do swojego odbicia w
ogromnym lustrze zawieszonym nad drewnianą komodą. Wyglądałem okropnie –
czerwony i napuchnięty od płaczu, z włosami klejącymi się do czoła. Brudny.
Zeszmacony.
- Jesteś piękny.
Ku mojemu zdziwieniu podeszliśmy bliżej,
zamiast udać się w stronę obszernego łoża. Detale stawały się coraz
wyraźniejsze. Lepiej dostrzegałem ten dziwny błysk w swoich oczach, o którym
kiedyś mówił mi Akira. A może ktoś inny? Nie miało to teraz żadnego znaczenia.
- Połóż jedno kolano na komodzie – rozkazał,
napierając na mnie od tyłu całym ciałem. Przez moment straciłem równowagę,
kończąc z twarzą opartą o chłodną taflę zwierciadła. Czułem na twarzy ciepło
wydychanego powietrza.
- Wiesz, co się teraz stanie, prawda?
Wiedziałem i czekałem, starając się nie
ocierać o twardą krawędź mebla. W głowie pulsowało, rozpalone ciało robiło się jednocześnie
wątłe i napięte. Jeśliby nie wszedł we mnie w ciągu kilku następnych sekund z
pewnością zacząłbym go błagać niczym najgorsza, niewyżyta dziwka. Ale to
zrobił, więc mogłem jedynie chłonąć frykcje, niosące przyjemność zmieszaną z
bólem.
- Mam nadzieję, że chociaż dzisiaj jestem
pierwszy, co? Chyba, że dałeś się już komuś posunąć zanim tutaj przyszedłeś…
Jęknąłem w odpowiedzi, nie mogąc zebrać myśli
oraz poskładać słów. Znaliśmy swoje ciała aż za dobrze, więc doskonale wiedział
jak się poruszać, aby sprawić mi największą przyjemność.
- Zabraniam ci dochodzić, słyszysz?
- T… tak, paaa… nie – wystękałem, walcząc z
samym sobą. Rozkosz była tak intensywna, że zaczynałem tracić świadomość.
Chwycił mnie mocno za włosy i przyciągnął.
Mogłem się teraz bez przeszkód wpatrywać w swoją upodloną twarz, zarumienioną
ze wstydu i podniecenia. Czy sięgnąłem już dna? Całkiem możliwe. Najbardziej
niepokoił mnie jednak fakt, że chciałem zejść jeszcze niżej.
- Spójrz na siebie, szmato. Patrz, co z tobą
robię.
Splunął na lustro i ponownie zbliżył moją
twarz do jego powierzchni. Uśmiechnąłem się po dotknięciu policzkiem wilgotnej,
lepkiej tafli, po czym gorączkowo zacząłem zlizywać pozostałość śliny. Obrzydliwy.
Taki właśnie byłem.
Wbijał się we mnie mocno, poszczególne
pchnięcia stawały się nie do zniesienia. Przestałem nad sobą panować i po
prostu wyłem przeciągle, nie przejmując się tymi wszystkimi ludźmi na zewnątrz. Chciałem, żeby słyszeli jak było mi dobrze.
Tego wieczoru przeżyłem jeden z najlepszych
orgazmów w życiu.
***
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać –
odezwałem się, zajmując wolne miejsce obok Akiry. Siedział spokojnie, w
milczeniu obserwując jak jakaś blondwłosa domina torturuje swoich skrępowanych niewolników.
– Możemy już wracać.
Uważnie zmierzył mnie spojrzeniem, a jego
usta wykrzywiły się w sardoniczym uśmiechu. Byli niezwykle podobni, jednak Aki
posiadał w sobie coś niepokojącego, jakby nutę niewyjaśnionego mroku.
- Mam nadzieję, że konwersacja się udała –
powiedział, odstawiając niedopitego drinka na mały, drewniany stolik. – Oraz że
zdajesz sobie sprawę z tego, kim jest ten człowiek.
- Tak – potwierdziłem zdawkowo, czując lekkie
zmieszanie.
Jego uśmiech przybrał jeszcze bardziej szyderczy
wyraz.
- Mierzysz wysoko. Aż mi wstyd, że tak bardzo
cię nie doceniałem.
Wstał, po czym ruszył w kierunku wyjścia.
Szedłem tuż za nim.
Minęliśmy główny hol, gdzie odebraliśmy nasze
rzeczy. W milczeniu założyłem na siebie ciepły, zimowy sweter oraz brązowy
płaszcz. Na dworze było teraz przeraźliwie zimno, w szczególności że dochodziła
już pierwsza w nocy.
- Następnym razem możesz sobie oszczędzić tych
teatrzyków – dodał beznamiętnie, poprawiając przewieszony przez szyję kaszmirowy
szalik. – Rozumiem więcej, niż ci się wydaje.
Westchnąłem ciężko, spoglądając na pokaźnych
rozmiarów drzwi wyjściowe z małym, niepozornym witrażem w centralnej części.
- Nie będzie następnego razu.
***
o mamuniu, TĘSKNIŁAM!!!
OdpowiedzUsuńwolę Yuu i Taku niż Hayato, ale ważne, że napisałaś <3
cóż, wolałabym też, żeby to oni byli ze sobą (prawdę mówiąc najbardziej lubię Yuu i boli mnie, że tak go to całe życie męczy). Mam nadzieję, że nie będziesz go męczyć w nieskończoność
ciekawi mnie, co tam będzie jeszcze się działo z tym byłym Panem Hayato (i kim on właściwie jest). no i Akira w sumie jest DZIWNĄ osobą. ale coż, zobaczymy, jak tym jeszcze pokierujesz :D
miło Cię widzieć <3
Dziękuję za komentarz :D Historia będzie się rozwijać powoli, ale w dosyć nietypowym kierunku :P Mam tylko nadzieję, że uda mi się sprostać oczekiwaniom ;) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńDopiero co skończyłam czytać, a już chcę kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba na niego długo czekać ;) Weny!
OdpowiedzUsuńPostaram się :) Na pewno nie tak długo, jak ostatnio. Dzięki! :D
UsuńJestem! Trochę po czasie, bo są wakacje i nie jestem z niczym na bieżąco, ale jestem! Totalnie mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem i chociaż Hayato nie jest moją ulubioną postacią, to bardzo się cieszę, że dodałaś coś nowego i to w sumie długiego :D
OdpowiedzUsuńI gratuluję ukończenia studiów! ♥ Trzymam kciuki za wrześniowy egzamin, na pewno wszystko się uda, teraz już będzie z górki!
Mam nadzieję, że faktycznie będziesz miała teraz więcej czasu na pisanie :D
Co do rozdziału, zaskakująco satysfakcjonujący (biorąc pod uwagę, że Hayato był tutaj na pierwszym planie xd). Podziwiam samokontrolę Akiry i to, ze chce pozostać wierny Yuu. Zupełnie się tego po nim nie spodziewałam. Tego, że Hayato zdradzi Takumiego w sumie też nie xD I trochę mi go teraz szkoda.
Jak ta cała czwórka usiadła przy stole, to miałam taką rozkminę o tych relacjach, które ich łączą i, że w sumie prawie każdy z każdym wtf xd Podziwiam Cię za to, że wprowadziłaś swoich bohaterów w tak skomplikowaną sytuację xD
No i cóż, czekam na więcej! Oby jak najszybciej, choć nie ma pośpiechu, bo ja jestem bardzo wytrwała i będę czekać... chyba zawsze xd
Buziaki i wszystkiego dobrego ♥
Wsparcie co do egzaminu się przyda i to bardzo :) A jeśli chodzi o bohaterów to sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje (moja mała głowa wymyśliła całkiem zwyrodniały plan xD). A tak poza tym to cieszę się, że tu jeszcze zaglądasz - nowy rozdział powoli się pisze. Dzięki! :D
OdpowiedzUsuń