Ogłoszenia :)

Jest to blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, po prostu grzecznie opuść tego bloga, a Twoja psychika nie ucierpi w najmniejszym stopniu.

Skargi, groźby, zażalenia, pozdrowienia lub inne sprawy proszę pisać w komentarzach lub na adres mailowy: ostatnia.kropla.goryczy@gmail.com
Chętnie przeczytam :)



piątek, 13 lipca 2018

Rozdział XXVII - "Nowy basista"


Cześć! Jak obiecałam, tak wstawiam :P Miałam lekkie opóźnienie ze względu na awarię zasilacza w laptopie, ale na szczęście wszystko wróciło do normy :D Wybaczcie błędy, ale jutro wyjeżdżam i większość czasu poświęciłam pakowaniu się.

Liczę na zachęcające komentarze. Następny rozdział będę pisać na wakacjach :D

Wasza Aki

***



  Opuszkami palców dotykam gryfu mojego białego Fendera, nie potrafiąc nadziwić się jego absolutnej doskonałości. Towarzyszył mi już od tak wielu lat, był współtwórcą tak wielu utworów. Stanowił cząstkę mnie, dlatego nie wyobrażałem sobie, żeby mogłoby mu się cokolwiek stać.

  Wyjmuję zza ucha ołówek, po czym dopisuję na kartce kilka nut, jeszcze bardziej dopełniając prowizorycznie naszkicowaną pięciolinię. Właściwie nie mam pojęcia po co to robię, skoro tylko Mat ogarnia partyturę. No chyba, że nowy basista także okaże się muzycznym wirtuozem. Trzeba go jednak najpierw znaleźć.   

  Wzdrygam się niespokojnie, słysząc znajomy dźwięk telefonu, chociaż wiem, że to ty znowu do mnie dzwonisz - po raz setny w tym tygodniu. Ja niestety po raz setny nie mam zamiaru odebrać, aczkolwiek czuję się z tym podle. Oboje mamy jednak świadomość, że sobie na to zasłużyłeś. Zarówno ty, jak i…

 - Zjedz coś, bo nie dożyjesz trasy. – Akira stawia przede mną parujący półmisek pysznego ramen. Nawet na niego nie patrzę.

 - Która tak właściwie może się nie odbyć przez jakiś dwóch idiotów z przerostem ego – dopowiadam, starannie odkładając na bok gitarę. Nachylam się nad miską, wdychając aromatyczne opary.

 - Trzech – mruczy pod nosem.. – Nie przypominam sobie, żebym wlewał ci sake do gardła…

 - A ja nie przypominam sobie, żebym prosił kogokolwiek o pomoc w coming outcie – warczę, czując jednocześnie zdenerwowanie i zmęczenie. Biorę do ręki pałeczki, ale po chwili odkładam je na miejsce. Chyba straciłem apetyt.

  Wałkowaliśmy ten temat już milion razy, jednak wciąż czuję ogromny wyrzut. Powinienem się wyprowadzić od Akiego, ale nie jestem w stanie mieszkać samotnie, ze względu na demony uzależnienia. Mój mózg bardziej boi się izolacji, niż spędzania czasu z wieloletnim ćpunem. Świetnie! Czuję, że to właśnie przy Akirze jestem w stanie bardziej się kontrolować, niż przy kimkolwiek innym. Muszę się leczyć.

 - Nie będę cię znowu przepraszał. – Jego lodowate palce muskają mój podbródek, unosząc go lekko do góry. Spogląda na mnie uważnie, trochę smutno. – Znajdziemy nowego basistę, nagramy płytę i pojedziemy w trasę.

  Delikatnie się odsuwam. Nie mam ochoty ani na rozmowę, a tym bardziej na „bliższe kontakty”. Nie mogę teraz machnąć ręką i z uśmiechem oznajmić, że nic się nie stało. Wręcz przeciwnie. Kenta nie odbierał, nie otwierał nawet drzwi, gdy próbowałem z nim porozmawiać. Straciłem nie tylko członka zespołu, współautora piosenek, ale także dobrego przyjaciela.

 - Lepiej, żeby tak było – odpowiadam, ponownie sięgając po gitarę. – Bo jak na razie wszystko się sypie. Trzeci z kolei basista okazał się być chujowy, nie mamy jeszcze stworzonych wszystkich utworów. STWORZONYCH! A pomyśleć, że trzeba je jeszcze nagrać… Ja pierdole! Na dodatek nie jestem pewny, czy możemy w ogóle korzystać z części naszych wypocin i nazwy zespołu, skoro współautorem jest Kenta… Jesteście jebanymi idiotami.

  Wpatrujemy się w siebie jeszcze kilka długich sekund. Akira jak zwykle stara się robić dobrą minę do złej gry, mimo iż także bardzo się tym wszystkim przejmuje. Od tygodnia krąży między biurem oraz próbami, a każdą wolną chwilę spędza wisząc na telefonie i załatwiając sprawy zespołu. Może rzeczywiście jestem dla niego zbyt surowy?

 - Do zobaczenia na próbie – mówi sztywno, po czym poprawia mankiety błękitnej koszuli . – Chociaż spróbuj tego ramen, bo za chwilę całkiem wystygnie.

  Gdy tylko wychodzi, niemal rzucam się na jedzenie. Pachnie wręcz obłędnie, a trzeba przyznać, że Akira jest doskonałym kucharzem.

***

  Wchodzę przez szerokie, dwuskrzydłowe drzwi, niemal od razu czując uderzający swąd papierosów. Nie sądziłem, że Akirze uda się uzyskać zgodę na palenie w tym jakże pięknym, profesjonalnym studiu nagraniowym. Boję się nawet pomyśleć, na co jeszcze dostał pozwolenie.

  Pomieszczenie składa się z kilku części –  dużego live roomu, zawierającego wszelkiego rodzaju instrumenty, vocal roomu z mikrofonem, reżyserki z ogromnym stołem mikserskim, małego saloniku, w którego centrum znajduje się stół bilardowy, aksamitne fotele i bar, dodatkowo przestronnej kuchni oraz łazienki z jacuzzi. Gdybym od kilku miesięcy nie mieszkał u Akiego, pewnie oszołomiłby mnie ten przepych i zbytek.

  Faceci siedzą w milczeniu w pokoju bilardowym. Aki ze skupieniem wpatruje się w kostki lodu, spokojnie dryfujące w szklance pełnej whiskey, a Mat standardowo kontempluje nad jaskrawym ekranem komórki. Jedynie Yoshi  ćwiczy grę na gitarze, która sądząc po wydawanych dźwiękach, idzie mu dość kiepsko. Zaraz po odejściu Kenty doszliśmy do wniosku, że moglibyśmy powrócić do poprzedniego układu, z tym że zamiast na perkusji grałbym na basie. Pomysł był całkiem niezły, lecz niestety ręka Yoshiego będzie wymagała długiej rehabilitacji, więc cały plan poszedł się… Ehh… Nieważne.

 - Chyba możemy zaczynać – mruczę, informując o tym fakcie bardziej samego siebie, niż zgromadzonych. – Mam dwa nowe utwory…

 - Zajebiście! – Yoshi trochę nadmiernie okazuje swój entuzjazm. – O czymś konkretnym?

 - Utrata zaufania i nienawiść do świata.

  Wygląda na nieco skonsternowanego.

 - Jeżeli jesteście gotowi i skończyliście się użalać nad sobą, to zróbmy próbę zanim przyjdzie realizator. – Akira wstaje z fotela i mija mnie bez słowa. Nie wiem kiedy zdążył się przebrać, ale wygląda teraz, jakby przed chwilą wrócił z imprezy dla gotów. Nastroszone włosy, oczy podkreślone czarną kredką, a do tego czarne, wąskie jeansy oraz opięty, tiulowy top. Dupek.

  W milczeniu idziemy do live roomu, atmosfera jest beznadziejna. W głębi duszy wiem, że to wszystko prędzej czy później runie, rozsypie się jak wszystkie moje dotychczasowe marzenia i związki. Nie wiem, czy ktoś kiedykolwiek rzucił na mnie klątwę, czy po prostu podejmuję w życiu serię złych wyborów. Czuję się tak, jakbym stał na najpiękniejszym, szklanym moście, pełnym pęknięć i rys, a każdy najmniejszy krok miał go zaraz zniszczyć.

 - Będziemy grać z metronomem, bo trzeba dopracować tempo – mówię, po czym włączam monotonnie tykające urządzenie, gdy wszyscy poza Yoshim zajęli miejsce przy instrumentach. – Na razie trzeba dopracować to, co już mamy, a potem spróbujemy zagrać nowe utwory i zobaczymy czy do czegokolwiek się nadają.

 - Masz może jakieś partie na tamburyn? – Pyta Yoshi, dzwoniąc wspomnianym instrumentem. 

 - Pomyślę nad tym – odpowiadam z lekkim uśmiechem, po czym chwytam gitarę, a skórzany pasek przekładam sobie przez głowę i ramię.

  Wszyscy wpatrują się we mnie i czekają, aż dam im znać. Kiwam głową do Mata, ale pierwszy dźwięk perkusji zostaje przerwany przez głośne pukanie do drzwi. Z tego co wiem, realizator ma przyjść dopiero za godzinę, więc…

 - Cześć, sorry że przeszkadzam, ale…

  I wtedy wchodzisz ty, cały na biało. Właściwie to beżowo. Od kiedy nosisz takie garnitury? 

  Nieśmiało wychylasz się zza framugi i spoglądasz na mnie, szczerząc się bezczelnie. Nie wiem jak to robisz, ale moje nogi zaczynają przypominać konsystencją żelki Kasugai, a serce wyskakiwać z piersi. STOP! Przecież jestem na ciebie wściekły! Przecież jesteś debilem i nie chcę cię znać! Chyba…

 - Spierdalaj, Taku, albo wezwę ochronę! – Aki najeżył się jak kotka w rui. 

 - Przyszedłem pogadać z Yuu – odpowiadasz z niezachwianą pewnością siebie. Mimo uśmiechu, wyglądasz na zmęczonego. Nie zamierzam jednak być dla ciebie miły.

 - Yuu nie chce z tobą gadać.

  Czuję się tak, jakbym znowu był na NIEpamiętnej imprezie z tym wyjątkiem, że teraz jestem w pełni świadomy i wkurwiony. Muszę się w końcu odezwać i powiedzieć, co o tym myślę, bo zaczynam tracić szacunek sam do siebie. 
  
  Rzucam gniewne spojrzenie w stronę czerwonowłosego dupka.

 - Przestać w końcu za mnie decydować – warczę, najbardziej nienawistnym tonem na jaki mnie stać. – Po prostu się nie wtrącaj. A już najlepiej to po prostu się zamknij… A ty…

  Patrzę teraz na ciebie, Taku, starając się przybrać taki sam wyraz twarzy. Tak bardzo chcę dać ci do zrozumienia, że mnie zawiodłeś. Po raz kolejny. Jesteś w stanie mi odpowiedzieć ile razy jeszcze to zrobisz?

 - A ty, Taku w sumie to możesz jednak spierdalać.  

  Liczyłeś, że powiem coś innego, prawda?

 - Domyślam się, ale najpierw musisz wysłuchać, co mam do powiedzenia – odpowiadasz powoli, odrobinę się dystansując.

  Znowu coś muszę. No oczywiście, że tak. Od tego w końcu jestem.

 - Masz dziesięć sekund – mówię, nie spuszczając z ciebie wzroku. W międzyczasie odkładam na bok gitarę, bo podobnie jak twoje słowa, zaczyna mi już ciążyć.

  Wory pod twoimi oczami stają się jeszcze lepiej widoczne, skórę masz bladą jak zwykle, ale tym razem wygląda ona ziemiście, wręcz niezdrowo. Źle sypiasz? Zbyt się przepracowujesz? Zresztą… Paradoksalnie czym bardziej staram się o ciebie nie martwić, tym bardziej to robię. Jest gdzieś jakiś wyłącznik tej funkcji?

 - Znalazłem wam basistę! – Wykrzykujesz entuzjastycznie, teatralnie unosząc do góry ręce. Czekasz na owacje, które nie następują, gdyż jak jeden organizm stoimy w milczeniu, wpatrując się sceptycznie. Nawet Akira trochę spuścił z tonu i w spokoju pali papierosa, z dłonią wspartą o mikrofon.

 - Super, Takumi. My też ciągle szukamy. – Zazwyczaj milczący Matsudara nieoczekiwanie postanowił zabrać głos. – Kilku zdążyliśmy już odrzucić, dlatego nie chcemy się niepotrzebnie nastawiać…

 - Wiem, wiem, ale temu musicie dać szansę – dodajesz szybko, niemal świdrując mnie wzrokiem.

  Czekasz na to, co powiem, prawda?

 - W porządku. Kiedy możemy się z nim spotkać? – Akira także włącza się do rozmowy. Cieszę się, że tym razem potrafi oddzielić dobro kapeli od nienawiści do ciebie. Może też dlatego, iż tym razem jest niemal całkowicie trzeźwy.

  Z drugiej strony on nigdy nie idzie na łatwiznę i nie zniżyłby się do korzystania z twojej pomocy. W obecnej sytuacji nie może jednak unosić się honorem.

 - Jeśli chcecie, to nawet teraz.

 - Jest tutaj? – Pytam zaskoczony, ledwie potrafiąc wykrztusić z siebie słowa. 

  Kiwasz twierdząco głową, delikatnie wprawiając w ruch kruczoczarne kosmyki włosów, po czym odwracasz się w stronę drzwi i uchylasz je lekko. Rzucasz w eter krótkie „chodź”, a następnie wracasz do pomieszczenia.

  Sterczymy w miejscu jak słupy soli i czekamy na nieznajomego, który może stać się ratunkiem dla naszego zespołu. Sekundy ciągną się w nieskończoność. Co będzie, jeżeli znowu trafimy w ślepy zaułek?

 - Witajcie z powrotem, pedalskie skurwysyny! No i Mat. Yoshi? Nie wiedziałem, że też tu będziesz…

  Chwilowe oszołomienie, szybko przeistacza się w ulgę i radość. Wprost nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. 

 - Kenta, chyba kiedyś cię zabiję - mówię, uśmiechając się szeroko w jego stronę.

 - Dobra, ale może najpierw nagramy płytę? Chyba zostało nam niewiele czasu - odpowiada pogodnie, po czym zrzuca z pleców czarny futerał na gitarę.

  Także wygląda na zadowolonego.

 - Ciekawe przez kogo…

  Niemal jednocześnie wszyscy wbijamy złowrogie spojrzenia w Akiego, zupełnie jakby celowo starał się spłoszyć naszą świeżo zwabioną zdobycz. Te jego złośliwe komentarze z pewnością nie pomogą nam w utrzymaniu zgody w zespole.

 - Chcę tylko powiedzieć, że to nie może tak wyglądać – dodaje, starannie dobierając słowa. – Oczywiście, cieszę się z twojego powrotu, tylko skąd mamy mieć gwarancję, że znowu ci coś nie odwali, tym razem zaraz przed wyruszeniem w trasę? Wszystko wyszło bardzo niezręcznie, ale my też chcemy żyć normalnie.

 - Spokojnie, Akira…

 - Yoshi, jestem całkowicie spokojny. Chcę tylko, żeby Kenta określił swoje stanowisko, bo w innym wypadku szkoda naszego zachodu i moich pieniędzy.

  Nikt z nas o tym nie pomyślał, ale Aki rzeczywiście ma rację. Nie jestem tylko pewien czy to przypadkiem nie za wcześnie na takie rozmowy.

  Kenta przeczesuje dłonią swojego misternie ułożonego pseudo-irokeza, co robi zawsze, gdy się nad czymś nadmiernie zastanawia.

 - Tak naprawdę to mam dwa warunki – odpowiada pewnym siebie głosem.

  Jakie, kurwa, warunki? Czy nie możemy po prostu się pogodzić, napić wódki i nagrać płyty? Chyba zaczyna mnie to przerastać, ale na szczęście od negocjacji mam Akiego, no i ciebie.

  Tym razem jednak starasz się nie odzywać, choć widzę, ze ledwo się powstrzymujesz. Zamiast tego rzucasz mi spojrzenia w stylu „zrobiłem wszystko, co mogłem”. Wiem to doskonale i bardzo ci dziękuję. Chyba nie potrafię się na ciebie gniewać.

 - Wreszcie jakieś konkrety. Słuchamy.

  Akira odchodzi od mikrofonu, po czym siada w rozkroku na ciemnym wzmacniaczu, do którego podłączony jest mój Fender.

 - Po pierwsze chodzi o ciebie i Yuu…

  No. Kurwa. Świetnie.

 - Róbcie sobie co tam z resztą chcecie, byle nie na moich oczach. Nie chcę widzieć, że cokolwiek… cokolwiek was łączy, bo inaczej… zarzygam wam buty.

 - W porządku – odpowiadam trochę zbyt szybko, czując na sobie wzrok Akiry.

  Nasza relacja jest zbyt skomplikowana. Czy go kocham? Nie. Czy pokocham? Nie wiem. Czy go potrzebuję? Zdecydowanie. Czy jestem egoistą? Tak, Yuichi, a na dodatek podłym śmieciem.

 - Ja też się zgadzam. – Słyszę subtelne, ledwo dostrzegalne przygaszenie w głosie Akiego. Tym razem to ja zjebałem i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Powinienem pokazać, że zależy mi na swobodzie naszego… związku? Powinienem zachować się zupełnie inaczej, jednak ten zespół jest dla mnie wszystkim.

 - Świetnie – mówi Kenta głosem pełnym ulgi.

 - A po drugie? – Pyta Yoshi, z założonymi na piersi rękoma. Zdecydowanie powinien ograniczyć siłownię, bo powoli zaczyna wyrastać z samego siebie.

 - Po drugie… Mat musi wyjebać ten obleśny sweter do kosza. Teraz.

  Twarz Matsudary tężeje, po czym przybiera protestujący wyraz.

 - Kuźwa, Kenta! Ten sweter jest przecież w porządku!

 - Nie bardzo – dopowiada Yoshi, nie kryjąc uśmiechu.

 - Już raz ci go przecież wywaliłem. Musiałeś go znowu wygrzebać z kontenera…

  Kenta nie daje z wygraną.

 - Nie zgadzam się!

  Mat rozgląda się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wsparcia, którego z resztą nie otrzymuje. Wszyscy wzruszamy tylko bezradnie ramionami.

 - Dobra, Mat. Ściągaj go i miejmy to z głowy. – Akira jako naczelny negocjator i lider także włącza się do dyskusji. – Chyba nie chcesz poświęcić dobra zespołu, dla kawałka szmaty, prawda?

 - Ale to mój ulubiony sweter!

 - Kupimy ci coś nowego i zrobimy z ciebie gwiazdę rocka! – Ekscytuje się Yoshi.

 - Robisz to dobrowolnie, czy mamy użyć siły?

  Nie słyszę dalszej części dyskusji, gdyż wyprowadzasz mnie z pomieszczenia pociągnięciem za ramię. Wszyscy są tak zajęci rozszarpywaniem swetra Matsudary na strzępy, że nie zauważają naszego zniknięcia.

 - Mam nadzieję, że nie jesteś już na mnie wkurwiony – mówisz, delikatnie się do mnie uśmiechając. Stoisz teraz tak blisko, że doskonale czuję twój zapach. Mogę się nim w spokoju delektować.

 - Powiedzmy – odpowiadam, nieudolnie przybierając obrażony ton głosu. – Nie wiem, jak tego dokonałeś.

 - Było ciężko, przyznaję. Po prostu potrzebował kilku spotkań z rozsądnym, wybitnie heteroseksualnym samcem alfa, aby zrozumieć, że można się jakoś z wami kumplować.  

  Parskam śmiechem.

 - Rozsądnym? Heteroseksualnym?

 - Yuu, przecież za pół roku mam się ożenić – oznajmiasz smutno, a ja mam ochotę mocno cię przytulić, dotknąć twoich włosów, miękkiej skóry. – Sam przyznaj, że jest to bardzo wiarygodny argument. Poza tym bardzo pomógł mi też fakt, że kiedyś ruchaliście laski i tak właściwie to jesteście bi. Znacznie lepiej to przyjął.

  Wzdycham ciężko.

 - Rozumiem. Kenta nie ma zbyt dużego szczęścia, jeśli chodzi o kumpli…

 - Fakt, mamy tu największe stężenie zjebów i dewiantów na metr kwadratowy – stwierdzasz 
żartobliwym tonem.

 - Lepiej bym tego nie ujął.

  Milczymy, jednak wcale mi to nie przeszkadza. Mógłbym nic nie mówić już do końca życia, bylebyś tylko wciąż był przy mnie. Tak, wiem. Jestem żałosny. Po prostu wciąż nie umiem się pogodzić z faktem, że mnie nie kochasz.

 - Trzymasz się jakoś? – Pytam, patrząc w twoje zgaszone oczy. Ta cała sytuacja ze ślubem strasznie cię przytłacza, odbiera radość życia, której i tak nie masz zbyt wiele.

 - Ledwo, ale cieszę się, że tu jesteś.

  Zwykle nie silimy się na zbędne sentymenty, w szczególności, gdy jesteśmy trzeźwi, mimo to obejmuję cię ramieniem, aby niewerbalnie okazać ci jakiekolwiek wsparcie. Uścisk trwa krótko, bo chyba oboje boimy się nagłego wejścia Kenty i oskarżeń o demoralizację jednego z ocalałych, „heteroseksualnych” kumpli.

 - Muszę lecieć – oznajmiasz smutno, zerkając na zegarek. Nigdy wcześniej ich nie nosiłeś, a ten wygląda na wyjątkowo drogi prezent. – Jakieś piwo jutro?

 - Zgadamy się jeszcze. Dzięki za wszystko.

 - To ja dziękuję.

  Odwracasz się plecami i ruszasz w stronę wyjścia. Przed opuszczeniem studia obdarowujesz mnie jeszcze tym swoim cudownym uśmiechem, pod wpływem którego niemal rozpływam się z nadmiaru szczęścia. Pierdol się, Hayato! Ten uśmiech przeznaczony jest wyłącznie dla mnie!

  Jednocześnie smutny i uradowany powracam do live roomu. Wszyscy siedzą na podłodze, łącznie z półnagim Matsudarą i wydają się być pogrążeni w zaciętej dyskusji. Najwyraźniej rozwiązali sprawę nieszczęsnego swetra, który zniknął w gdzieś bliżej nieokreślonym miejscu.

 - To co z tą próbą? – Pytam, starając się jakoś przebić przez zgiełk rozmowy.

 - Możemy zaczynać. Zespół w komplecie – oznajmia Yoshi, zwracając się bezpośrednio do mnie. – Po próbie idziemy oblać wielki powrót Kenty!

 - Ostatnio nie jestem w dobrych stosunkach z żadnym alkoholem…

 - No, cóż. Na szczęście drugiego coming outu zrobić już nie możesz – parska Kenta, a następnie wstaje i wciska mi do ręki jakieś dwie, wymięte kartki.

  Spoglądam na nie w milczeniu, śledząc koślawe litery nakreślone czarnym długopisem, ale mogę odczytać jedynie pojedyncze słowa.

 - Napisałem dwie piosenki! – Wygląda na bardzo zadowolonego z siebie. – Na razie tylko tekst, ale pomyślałem, że muzykę możemy dopracować razem.

 - To super – odpowiadam. Chyba muszę go poprosić o wersję elektroniczną tych bazgrołów.

 - Niech zgadnę… O utracie zaufania i nienawiści do świata? – Dopytuje Yoshi, podchodząc do nas bliżej.

 - Skąd wiedziałeś? – Kenta wygląda na skonsternowanego.

 - Zgadywałem. Yuu, chyba musimy popracować trochę nad naszym repertuarem.

  Najwyraźniej.

***  



  Idę spokojnie ulicą i podziwiam rozmazane feerie świateł, których w Tokio z całą pewnością nie brakuje. Ledwie widoczna łuna nad horyzontem wskazuje na zbliżający się wschód słońca, co w żadnym wypadku nie napawa mnie optymizmem, gdyż o dziesiątej rano musimy być już w studio nagraniowym. Chwilowo jednak mam to gdzieś, gdyż znowu narąbałem się jak szpadel. Moja asertywność wciąż utrzymuje się na wyjątkowo niskim poziomie.

  Akira wlecze się tuż za mną, lecz nie odzywa się ani słowem. Nie mam do niego pretensji, gdyż całkowicie sobie na to zasłużyłem. Będę z nim musiał kiedyś o tym pogadać. Kiedyś.

  Na szczęście zarówno nagrania jak i wieczór przebiegły wręcz doskonale. Dopiero teraz wszyscy zauważyliśmy, jak bardzo brakowało nam tego roztrzepanego idioty, który w magiczny sposób spajał nasz zespół w jedną całość. Po kilkudziesięciu głębszych Kenta zaczął nas przepraszać po tysiąc razy, następnie rozkleił się i zasnął pod stołem. Najwyraźniej także kiepsko zniósł rozstanie z kapelą.

  Docieramy w końcu do posiadłości Akiego. Po otwarciu drzwi niemal od razu rzucam się na miękką kanapę, gdyż padam ze zmęczenia. Dzisiejszy dzień był wyzwaniem, z którym na szczęście jakoś sobie poradziłem. Jeszcze raz dziękuję, Taku.

  W zupełnej ciszy przyglądam się Akirze, wchodzącemu na piętro z wyrazem zamyślenia na twarzy. Ciekawe nad czym się tak zastanawia? Wciąż chodzi o mnie? Czy naprawdę chcę to wiedzieć?

  Co ma zamiar zrobić? Może powinienem do niego iść i jakoś się dogadać? Może… Kurwa, jestem pijany, więc nie powinienem słuchać intuicji. 

  Dobra, idę.

  Nie wiem po co to robię, ale ostatkiem sił zwlekam się z kanapy i niczym uczące się chodzić dziecko, stawiam pojedyncze kroki na chyboczących się schodach. Kręci mi się w głowie, ale idę w zaparte, żeby zebrać zasłużony opierdol i iść spać.

  Przede mną rozciąga się korytarz z licznymi drzwiami, strzegącymi rozmaitych pomieszczeń. Instynktownie kieruję się w stronę Komnaty Wszelkiego Zła i Rozpusty, gdyż to właśnie tam z pewnością odnajdę finałowego bossa. Pomimo wybitnie niskiego hp i niezbyt dobrego ekwipunku nie poddaję się i… Ehh… Niepotrzebnie słuchałem pierdolenia Matsudary o przygodach w Darkest Dungeon.

  Uchylam lekko drzwi, wślizgując się nieśmiało do środka, jednak oprócz wielkiego łoża, mebli oraz niezwykle pięknych dzieł sztuki wiszących na ścianach, nie dostrzegam żadnej istotnej formy życia. W łazience także nikogo nie zastaję. Zaczynam się zastanawiać czy Akira w ogóle wchodził ze mną do mieszkania. A może mam schizofrenię? Może Akiry tak naprawdę nie ma, a reszta zespołu także nie istnieje? Może ty także nie istniejesz, Taku? Czuję gęsią skórkę na całym ciele.

  Postanawiam sprawdzić sąsiednią łazienkę, w której znajduje się ogromna wanna. Aki praktycznie nigdy do niej nie wchodzi, ponieważ jest zagorzałym zwolennikiem pryszniców. Tym razem jednak postanowił zrobić wyjątek.

 - Idź spać, Yuu, zanim zarzygasz podłogę – odzywa się stanowczym tonem, gdy tylko pojawiam się w progu. Siedzi z głową wspartą na zwiniętym, frotowym ręczniku, niemal całkowicie przysłonięty kłębami białej piany. Moja obecność chyba nie sprawiła mu radości, co wnioskuję, po ściągniętych brwiach i surowym, malachitowym spojrzeniu.

 - Nieeee… Nie jestem pijany – odpowiadam standardową formułą, stosowaną przez ludzi wysoce najebanych.

 - No jasne. To w takim razie idź być nie-pijanym gdzie indziej.

 - A muszę? – Pytam idiotycznie, topiąc w morzu głupoty ostałą cząstkę świadomości.

  Wzdycha ciężko.

 - Powinieneś.

  Wiem to doskonale, jednak wciąż stoję w miejscu i nie mogę się ruszyć. Patrzymy na siebie uważnie. Akira jest ćpunem, dupkiem i sadystą, ale także jednym z najprzystojniejszych facetów z jakimi miałem kiedykolwiek do czynienia. Jest trochę jak trujący owoc zawieszony na wysokim drzewie, który wszyscy i tak pragną zerwać, mając pełną świadomość jego szkodliwości.

  Chyba do reszty mi odwala, bo ściągam przez głowę koszulkę, która ląduje na szarych, matowych kafelkach. Moje dłonie wędrują w stronę jeansów, powoli rozpinają rozporek i zsuwają je z bioder razem z bokserkami. Do moich uszu dociera jedynie dźwięczny odgłos metalowej sprzączki paska uderzającej o podłogę.

 - Co robisz? – Pyta, przeszywając mnie swoim bezwzględnym spojrzeniem.

 - Nie wiem.

  Podchodzę bliżej, stając przy krawędzi wanny. Nic nie jest w stanie ukryć mojej erekcji i nawet nie staram się tego robić. Już naprawdę nie wiem, co mam o sobie myśleć. Od dłuższego czasu podejrzewam, że cierpię na jakieś poważne zaburzenia osobowości, albo może heroina wypaliła mi wszystkie niezbędne do społecznego funkcjonowania komórki mózgowe.

 - Jesteś szmatą, Yuichi.

  Na twarzy Akiego widnieje znajomy, demoniczny uśmiech, który tak bardzo przyciąga mnie swoim magnetyzmem. Nie zważając na ewentualne zaproszenie, ostrożnie wchodzę do wanny, wypełnionej ciepłą aczkolwiek niezbyt gorącą wodą, co pozwala mi się szybko zanurzyć. W głowie szumi mi teraz jeszcze bardziej, niż przed kilkoma minutami.

 - Odwróć się plecami. – Słyszę polecenie, które niemal natychmiast wykonuję. Opieram drżące dłonie na gładkim, zaokrąglonym brzegu zbiornika. Mój oddech jest płytki i przerywany, mam wrażenie, że zaraz zemdleję. 

    Z odrętwienia wyrywa mnie silne pociągnięcie za włosy, przez które zmuszony jestem do wygięcia ciała w łuk.

 - Będziesz żałował, że tutaj przyszedłeś – szepcze mi prosto do ucha, przywierając do mnie całym ciałem. – Jestem na ciebie wściekły.

 - Wiem – odpowiadam niemal niedosłyszalnie.

  Nieoczekiwanie wchodzi we mnie szybkim ruchem. Przeszywa mnie znajomy ból, dlatego instynktownie próbuję się wyrwać. Akira przytrzymuje mnie jednak tak mocno, że nie daję rady. Zaczyna się bardzo powoli poruszać.

  Zaciskam dłonie w pięści i staram się rozluźnić, czekając aż ból przyjmie inną formę. Przyspiesza ruchy. Raptownie jedna z jego dłoni zamyka się na mojej szyi, przez co zaczynam tracić oddech. Chcę krzyczeć, lecz z gardła wydobywa się jedynie przerywany skowyt.

  Poddaję się i stopniowo zatracam w tym, co czuję. Zaczynam chcieć jeszcze więcej, chociaż już i tak niemal całkowicie utraciłem panowanie nad własnym ciałem. Akira jest bezlitosny, wbija się we mnie szybko i rytmicznie, nie dając chwili wytchnienia.

  Dochodzę szybko, targany niepohamowanymi konwulsjami. Akira kilka sekund później. Czy będę tego żałować? Z pewnością, w szczególności kiedy jutro na próbie nie będę mógł stabilnie ustać na nogach, a tym bardziej gdziekolwiek się przemieszczać.

 - Yuu?

  Odwracam się w jego stronę, ale zaskakuje mnie silnym uderzeniem z otwartej dłoni w twarz.

 - Co ty…?!

 - Dzisiaj śpisz osobno – oznajmia spokojnym tonem, po czym zostawia mnie kompletnie zdezorientowanego w otoczeniu piany.

  To chyba jeszcze nie koniec wojny.





14 komentarzy:

  1. Wow, zupełnie się tego nie spodziewałam!
    Nie będę ukrywać, po takiej długiej przerwie, trochę mi było krótko, ale dobrze Cię znowu widzieć, w jakiejkolwiek formie ;)
    Błędów nie było jakoś dużo, tak że nie ma co się martwić!
    Co do samej historii, to cóż, cieszę się, że Kenta wrócił, mimo swoich warunków (no dobra ten sweter to akurat trochę beka xd)
    Jestem bardzo ciekawa, jak planujesz rozwinąć tę historię, więc życzę Ci tak w ciul dużo weny, która Cię aż będzie przymuszać do pisania serio.
    Miłych wakacji i wszystkiego dobrego! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Cieszę się bardzo, że tu jeszcze zaglądasz! ;D Wiem, że rozdział jest krótki, ale chciałam go już jak najszybciej wstawić :P Muszę w końcu po tylu latach dokończyć tę historię i dać w końcu odpocząć bohaterom, którym mój sadystyczny umysł nie daje spokoju :P Będę korzystać z wolnego, dopóki mam trochę czasu, bo piąty rok studiów zbliża się nieubłaganie. Pozdrawiam ciepło :D

      Usuń
  2. Ojej już się bałam, że Yuu znowu będzie mieć kolejne problemy, ale wszystko się ułożyło. Tak mi go szkoda. Mam nadzieję, że dogadają się z Akim *~*
    Cieszę się, że wróciłaś i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ^^
    Dużo weny i miłych wakacji
    Emi~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Postaram się go za bardzo nie krzywdzić (uśmiecha się sadystycznie) :D Pozdrawiam :D

      Usuń
  3. Mój Boże!! Dopiero dzisiaj się zorientowałam! Normalnie zrobiłaś mi dzień, nawet Noc Oczyszczenia w kinie mnie tak nie ucieszyła ;D Haha i może jestem taką samą sadystką jak Akira, ale naprawdę nie widzę Yuu z kimkolwiek innym niż wspomniany czerwonowłosy, a Taku dalej niemiłosiernie mnie wku...denerwuje ^^ Akira x Yuu Team Forever <3
    W każdym razie weny życzę i mam nadzieję, że nie będę musiała znowu przez rok z nadzieją odświeżać strony <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie! Cieszę się, że się cieszysz :D Ja również mam nadzieję, że podobnie jak ty, nie będę musiała wchodzić na bloga tylko po to, żeby sprawdzić czy jeszcze istnieje. Dopóki mam wakacje, postaram się napisać jak najwięcej :D Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Bardzo mi się podoba jak piszesz.Uwielbiam jak piszesz.Ja zapraszam na swojego bloga,dopiero co zaczęłam pisać i na pweno nie będzie taki świetny jak twój.To są dopiero początki mojego pisanaia.zapraszam serdecznie :)
    https://pamietajomniekochanie.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie coś nowego?

    OdpowiedzUsuń
  6. Haloooo, czekamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Codziennie odświeżam i nadal pusto :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Postaram coś dodać w grudniu :) A. M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam, czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może jakiś prezent na święta? ^^

    OdpowiedzUsuń