Witajcie, kochani!
Zgodnie z uprzednim powiadomieniem (ogłoszenia parafialne na górze) dodaję kolejny rozdział. Napisałam go już dwa tygodnie temu (moja nauka do matury w czasie ferii szła mi nad wyraz świetnie xDDD), ale stwierdziłam, że nie będę was rozpieszczać ;P
Ostatnio każdy ma do mnie jakieś pretensje! Nawet mój chłopak zaczął się na mnie wkurzać, że nic innego nie robię tylko się uczę i piszę te swoje "pornoblogi" xD Uprzedzając wszelkie pytania... Tak, zna adres i tematykę bloga, ale na szczęście boi się tutaj wejść :P I może lepiej niech tak zostanie... :P
Pragnę oficjalnie powitać nowe czytelniczki (w szczególności te, które się ujawniły) i podziękować wszystkim za komentarze :)
Jednak jestem trochę zawiedziona ich ilością i co najważniejsze - wynikami ankiet! :P W ostatnim miesiącu miałam ponad 150 wyświetleń nowego rozdziału, a tutaj nagle dostaję zaledwie 6 komentarzy, 22 głosów w pierwszej ankiecie i zaledwie 9 w drugiej! Tak, wiem :P Kazania są nudne, ale wiedzcie, że coś takiego nie jest zbyt fajne :/ Sama często odwiedzałam różne blogi, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu, ale odkąd założyłam swojego bloga, już tak nie robię (i wcale nie dlatego, że nie mam czasu niczego czytać xD). Po prostu sądzę, że autorowi należy się jakaś "nagroda" za to, że spędził nad rozdziałem kilka godzin (pomijając oczywiście radość i satysfakcję, jaką daje mu pisanie).
Bądźcie aktywniejsi!!! Ostatnio miewam kryzysy egzystencjalne, wszystko wydaje mi się bez sensu, nie wiem na jakie studia się zdecydować i ogólnie jest beznadziejnie. Blog stanowi dla mnie swego rodzaju odskocznię, więc dajcie też coś z siebie i wyraźcie swoje zdanie chociaż jednym słowem (nie muszą to być komplementy), żebym wiedziała na czym stoję :P I czy w ogóle mam dalej poświęcać czas losom Takumiego i reszty zamiast rozwiązywać zadania z iloczynu rozpuszczalności xDD
KONIEC!!! Uff...
Nowy rozdział (najdłuższy jak do tej pory) jest baaaardzo 18+ :P Już widzę, jak wszyscy przejmują się tym ograniczeniem, ale no cóż... Ostrzegałam :P To samo tyczy się drugiego teledysku :) Nie oglądajcie go, jeżeli jesteście bardzo religijni, wrażliwi na punkcie zwierząt i nagości :P Co oczywiście nie znaczy, że nie możecie posłuchać, bo tekst jest zrozumiały i bardzo klimatyczny :P
Rozdział special for Nyu-chan Lucy :D (spełniam życzenia :P)
Pozdrawiam :)
A. Mori
P.S. Pozdrawiam w szczególności gości z Wietnamu, Kenii i Bangladeszu, którzy nabili mi przeszło 200 wyświetleń xDDDD
****************************************************************************
Czy tylko ja miałem
wrażenie, że wszystko zaczęło się sypać?
Dni mijały spokojnie,
każdy był właściwie taki sam. Czułem się jak wciągnięty do jakiegoś schematu, z
którego nie mogłem się wydostać. Codziennie przychodziłem do mieszkania
Takumiego, by posiedzieć trochę z Yuichim. Wszystko byłoby w porządku, gdyby
ten w ogóle raczył się na mnie spojrzeć, a co dopiero odezwać. Całymi dniami
przesiadywał zamknięty w łazience, a gdy chciałem go z niej wyciągnąć, robił
naburmuszoną minę i siadał na krześle w kuchni. Przez następne kilka minut
barwił się rozsypanym na stole cukrem, aż w końcu chwytał za laptopa i grał w
jakąś durną grę. Nie pozostawało mi nic innego jak ślęczenie całymi dniami
przed telewizorem. Wiadomość od Akiry niestety nie nadchodziła.
Potem do domu przychodził
Takumi, a ja, jak ostatni kretyn zawsze miałem nadzieję, że atmosfera ulegnie
nagłemu rozluźnieniu. Bardzo lubiłem jego nietypowe poczucie humoru, więc
sądziłem, że wprowadzi odrobinę życia do tej ponurej nory. Za każdym razem się
myliłem. Ostatnio wydawał się przygnębiony. Chyba w nocy nie sypiał zbyt
dobrze, ponieważ na jego cera zrobiła się ziemista, a pod oczami widniały
fioletowe wory. Zacząłem się o niego poważnie martwić. Raz próbowałem z nim
porozmawiać, ale spojrzał się na mnie w bardzo dziwny sposób, po czym pokręcił
głową i zniknął w łazience, aby wziąć długi prysznic.
Nikt nie umiał mi
wyjaśnić, co się właściwie stało. Nikt nie chciał nawet ze mną porozmawiać. A
może to ja im coś zrobiłem? Bardzo prawdopodobne, bo przecież nawet rodzona
matka powiedziała mi kiedyś, że przyciągam kłopoty. A potem wyjechała i już
więcej jej nie widziałem. Uciekła od problemów. Uciekła ode mnie.
Takumi nieustannie
gdzieś wychodził, wystrojony w elegancki garnitur i spryskany drogimi perfumami,
których zapach roznosił się po całym mieszkaniu. W dłoni najczęściej trzymał
sporych rozmiarów bukiet kwiatów albo ładnie zapakowaną butelkę wina. Yuichi
wraz ze stale nieobecną Ayako patrzyli się na niego spode łba, jakby życzyli
osobie, mającej otrzymać prezenty, rychłej śmierci pod kołami tira.
Pewnego dnia
przyprowadził do domu tajemniczą nieznajomą. Była to bardzo ładna blondynka o
zamyślonym wyrazie twarzy. Miała na sobie błękitną sukienkę, pasującą do jej
migdałowych oczu. Gdyby nie moja orientacja to z pewnością zacząłbym zazdrościć
Takumiemu. Takich dziewczyn nie spotykało się byle gdzie.
Na nasz widok
dziwnie się ożywiła. Na jej miejscu doznałbym raczej szoku na widok
niebieskowłosej dziewczyny w gorsecie, która starała się zabić ją wzrokiem oraz
zombie z szopą na głowie, który był tak zaskoczony, że chwilami zapominał o
oddychaniu. Mnie na szczęście nie musiała się obawiać.
Takumi stanął przed
nami z zażenowaną miną.
- To jest Keiko
Minamoto – córka prezesa Minamoto, przyjaciela mojego ojca. Przyprowadziłem ją
tutaj, bo bardzo chciała was poznać.
Dziewczyna pomachała
nam nieśmiało. W jej oczach kryło się podekscytowanie.
Ayako prawie
natychmiast poderwała się z miejsca, minęła ich, po czym wyszła bez słowa z
mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. Zapadła niezręczna cisza.
- To była Ayako –
powiedział Takumi, ratując sytuację – Dzisiaj jest wyjątkowo w złym nastroju,
dlatego nie przejmuj się jej zachowaniem. Czasami po prostu tak ma.
„Spłoniesz,
zginiesz, przepadniesz” – dopowiedziałem sobie w myślach. Te i inne niewybredne
czasowniki z pewnością krążyły po głowie Takumiego. Rozpoznawałem jego
wzburzenie, po charakterystycznym sposobie, w jaki zaciskał wargi. Niezwykle
kuszące, kształtne…
Ku mojemu zdziwieniu
zauważyłem, że Yuichi także podnosi się z miejsca. Już chciałem go ratować,
przed niełaską Takumiego, ale…
- Jestem Yuichi –
odparł grzecznie, lecz sztywno. – Miło cię poznać.
Uff… Sytuacja na
szczęście sama się opanowała. Dostrzegłem cień ulgi, jak i dumy na twarzy Takumiego.
Widać jego reakcji obawiał się w drugiej kolejności.
Ja również wstałem i
wyciągnąłem ku niej dłoń.
- A ja Hayato –
powiedziałem, posyłając jej promienny uśmiech. Dziewczyna zasłużyła na odrobinę
uprzejmości.
Byłem zdziwiony
sposobem, w jaki na mnie patrzyła. Zupełnie jakby zobaczyła ósmy cud świata,
czy inne szokujące lecz zachwycające zjawisko. Poczułem się trochę niezręcznie,
w szczególności, że była to prawdopodobnie nowa dziewczyna Takumiego. Nie
chciałem, żeby poczuł się zazdrosny.
- Nie wiem, czy
zdajesz sobie z tego sprawę… – odezwała się po chwili milczenia. – Ale
wyglądasz jak gwiazda porno.
Jej nietypowe
oświadczenie, wypowiedziane bardzo subtelnym i niewinnym głosem, początkowo
wprawiło wszystkich w osłupienie. Jednak po kilku sekundach ryknęliśmy głośnym
śmiechem, łącznie z wiecznie nadąsanym Yuichim, który tarzał się po dywanie
obok sofy, nie mogąc powstrzymać rechotu. Nie takich słów oczekiwaliśmy od
córki prezesa Jakiegoś-tam.
- Mam nadzieję, że
cię nie uraziłam – zaczęła speszonym głosem. – Czasami zdarza mi się palnąć coś
bezmyślnie.
- Nie, nie! Chyba
powinienem ci raczej podziękować za ten swego rodzaju komplement – odparłem,
spoglądając na Takumiego, który znowu dziwnie się na mnie patrzył. Nie
wiedziałem, co chce mi przez to powiedzieć.
Yuichi wstał, po
czym mruknął coś o zrobieniu herbaty. Po chwili zniknął w kuchni.
- Pewnie słyszysz je
codziennie od innych dziewczyn. Boże, Takumi! On jest naprawdę śliczny!
- Może i tak –
stwierdziłem. – Niestety na co dzień walczę po ciemnej stronie mocy.
- Czyli? – zapytała,
delikatnie marszcząc brwi.
- Jestem gejem –
powiedziałem bez cienia krępacji. Miałem dziwne przeczucie, że Keiko to
zrozumie. Wydawała się być bardzo bezpośrednią i sympatyczną dziewczyną.
Otwarła usta z
wrażenia.
- To cudownie! –
pisnęła, chwytając Takumiego za klapy marynarki. – Czemu mi wcześniej nie
powiedziałeś? Dobrze wiesz, że nie mam nic przeciwko!
- Jakoś tak… wyszło –
mruknął, nie spuszczając ze mnie wzroku. O co mu do jasnej cholery chodziło? Czy robiłem coś nie tak?
- Dziwię się, że
mając takiego przyjaciela w domu, sam nie zmieniłeś orientacji.
Jego twarz skrzywiła
się nieznacznie, jakby ktoś przeszył go oszczepem na wylot. Nie. Niemożliwe.
Czy on…?
***
Była sobota, dlatego
nie musiałem przychodzić do Takumiego i cały dzień miałem właściwie tylko dla
siebie. Obudziłem się, zjadłem pożywne śniadanie i sprzątnąłem trochę w
mieszkaniu, bo ostatnimi czasy bywałem w nim naprawdę rzadko. Kartonowe pudła
wciąż leżały nierozpakowane a na meblach kłębiła się gruba warstwa kurzu.
Kiedyś czytałem artykuł o roztoczach i
innych stworzonkach, których nadmiar w domu miał rzekomo szkodzić zdrowiu. No cóż… Przynajmniej
one nie miały mnie kompletnie gdzieś.
Pogoda była
wyśmienita na długi spacer po mieście, dlatego postanowiłem to wykorzystać.
Szwendałem się między wielopiętrowymi biurowcami prawie cztery godziny, podziwiając
skrzące się w promieniach słońca szyby i twarze zdyszanych Japończyków, którzy
oblegali niemal wszystkie ulice.
Potem udałem się do
malowniczego parku Ueno, aby odetchnąć trochę od zgiełku miasta. Żałowałem, że
hanami już dawno się skończyło, bo chętnie pooglądałbym biało-różowe kwiaty
wiśni. Kiedy byłem mały często przychodziłem tutaj z moją babcią i skakałem
wśród spadających płatków. To były piękne czasy.
Po kilku minutach
postanowiłem wrócić do domu, jednak mimo doskonałej znajomości drogi, obrałem
zupełnie inny kierunek. Nie wiedziałem, dlaczego. Po prostu szedłem przed
siebie, tym razem nie zwracając uwagi na otoczenie. Czułem się obserwowany
przez tysiące par oczu i wytykany palcami, jakbym robił coś nagannego.
Przyspieszyłem kroku.
Gdy dotarłem na
miejsce, bez najmniejszego wahania nacisnąłem dzwonek do drzwi. Metalowa brama
otworzyła się przede mną, dlatego wkroczyłem do środka niepewnym krokiem. Serce
zabiło mi szybciej, gdy ujrzałem go, opartego o futrynę drzwi wejściowych.
Miał na sobie białą
koszulę z luźno zawiązanym krawatem i podarte jeansy. Czerwone włosy tworzyły
swego rodzaju aureolę wokół jego twarzy. Wyglądał tak, jakby przed chwilą wstał
z łóżka. Jak dla mnie, mógłby już z niego w ogóle nie wychodzić.
- Wiedziałem, że
przyjdziesz – wymruczał kusząco, gdy stanąłem tuż przed nim. – Po Yuichim bym
się tego nie spodziewał, ale… Najważniejsze, że wreszcie jesteś.
- Minął prawie
miesiąc od naszego ostatniego spotkania – odparłem, z trudem łapiąc oddech.
Akira wyglądał zniewalająco. Pociągał mnie dosłownie każdy centymetr jego
ciała, ton głosu, głębokość spojrzenia.
- Wejdź – powiedział,
wpuszczając mnie do środka. – Minęło sporo czasu, prawda? Niestety, tak wyszło.
Miałem trochę problemów w pracy, które musiałem natychmiast rozwiązać. Prób
zespołu także nie organizowaliśmy, bo jak pewnie słyszałeś, nasz gitarzysta złamał prawy
nadgarstek. A tyle razy mówiłem mu, żeby znalazł sobie dziewczynę…
Uśmiechnąłem się do
niego szeroko. Hmm… Jeszcze do tego potrafił być całkiem zabawny.
- Mam nadzieję, że z
TYM nie miałeś takich problemów jak on, co? – zapytał, przegryzając w
międzyczasie dolną wargę. – Chociaż gdyby Yuichi dostarczył ci odpowiedniej
rozrywki, to pewnie nie byłoby cię tutaj. Wiem, że mam rację. Widzę to w twoim
wygłodniałym spojrzeniu.
Akira doprowadzał
mnie niemal do obłędu. Kusił, bawił się mną i prowokował każdym najmniejszym
ruchem.
- Nie sypiamy już ze
sobą – oznajmiłem nieśmiało.
Niestety po pamiętnej imprezie nasze relacje z Yuichim bardzo się pogorszyły. Kilkakrotnie próbowałem coś
zainicjować, ale ten ciągle odsuwał się ode mnie, albo bez słowa znikał w
łazience. W końcu dałem za wygraną.
- Biedak, musiał się
przestraszyć – stwierdził Akira, po czym pokierował mnie w stronę kuchni. – Przykro
mi. Nie wiedziałem, że tak silnie to na niego wpłynie.
Podszedł do
kuchennego blatu, zrobionego z lśniącego, czarnego marmuru. Stała na nim taca z
niewielkim czajniczkiem, miską ryżu z natto i talerzem, na którym parowała
grillowana ryba.
- Wybacz, ale właśnie
miałem jeść śniadanie – odparł, siadając na wysokim stołku barowym. – Masz na
coś ochotę?
- Nie, dziękuję –
powiedziałem, choć jedzenie wyglądało wyjątkowo apetycznie. – Już jadłem.
- W takim razie
siadaj obok mnie. Niestety będziesz musiał na mnie trochę poczekać. Wszystko
przez to, że do domu wróciłem o czwartej nad ranem. Musiałem uporządkować
papiery w firmie, bo ci kretyni w biurze niczego nie są w stanie zrobić
samodzielnie.
- Pracujesz?
Spojrzał na mnie ze
zdziwieniem.
- Nie wszystkie
gwiazdy rocka muszą się opieprzać całymi dniami, prawda? – stwierdził, upijając
łyk zielonej herbaty. – Wiem, że miałeś mnie za zdegenerowanego ćpuna, ale tak
w rzeczywistości nie jest. To znaczy… prawie.
Puścił do mnie oko.
- Jestem prezesem
w jednej z firm mojego ojca – kontynuował. – Mam pod sobą kilka wydziałów, nad którymi muszę mieć nieustanną kontrolę. A ty czym się zajmujesz?
- Yyy… Chwilowo jestem
niańką Yuichiego.
- Żartujesz?!
- No nie bardzo –
powiedziałem zawstydzony. Poczułem się nikim.
- Poczekaj. Spróbuję to sobie sam jakoś wyjaśnić. Pilnujesz Yuichiego, kiedy Takumi jest w pracy, tak? Hmm… Rzeczywiście mówił mi coś o tym całym odwyku. Boi się, że Yuu zaćpa się
na śmierć czy co?
- Dokładnie.
Roześmiał się
serdecznie, a ja poczułem się głupio. Musiał mnie uważać za strasznego
nieudacznika.
- W takim razie życzę
mu powodzenia. Głupio wtedy wyszło z tą amfą na imprezie. No wiesz… Trochę mi
odbiło. Nie będę mu już przeszkadzał w odwyku. To, że ja nie mam siły, aby
rzucić tego świństwa, nie znaczy, że muszę tę szansę odbierać innym. A tak z
ciekawości… Jak mu idzie?
- Różnie. Trochę się
już uspokoił, ale bywało naprawdę ciężko.
- Tak myślałem –
powiedział, opierając głowę na przedramieniu. Dopiero teraz dostrzegłem ślady
zmęczenia na jego twarzy. – Na szczęście przestał już ode mnie brać kasę na
herę. Widzę zdziwienie na twojej twarzy, co oznacza, że o niczym nie wiedziałeś.
Pomyśl logicznie. Skąd facet bez stałej pracy, który ledwo sam się utrzymuje od
czasu do czasu udzielając lekcji gry na gitarze, perkusji i klawiszach, wziąłby
kasę na dragi? Yuichi jest zdolny, ale nie jest cudotwórcą.
Milczałem. Nie
wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. Czy gdyby kumpel błagał mnie o kasę na
narkotyki, dałbym mu ją? Z jednej strony nie chciałbym go zranić i bałbym się o
to, że wziąłby forsę z innego, niebezpieczniejszego źródła, jednak…
- Wróćmy do twojej
sytuacji. Nie próbowałeś szukać… bardziej dochodowej pracy? – zapytał,
odkładając pustą miskę na bok.
Jego pytanie mnie
zdziwiło. Czy próbowałem czegoś szukać? Nie. Pieniądze, które dawał mi Takumi
starczały na skromne życie. Poza tym nie musiałem opłacać czynszu, kupować
nowych mebli…
- Problem w tym, że
są bardzo niewielkie szanse na to, że cokolwiek znajdę. Nie ukończyłem szkoły,
ani nie mam żadnego doświadczenia. Sytuacja jest bardziej niż beznadziejna.
- Ale zajmowałeś się
czymś wcześniej, prawda? Takumi na imprezie wspomniał mi, że poznaliście jak
zwolnili cię z pracy. W takim razie musisz mieć jakieś doświadczenie.
Zbliżaliśmy się do
drażliwego tematu. Nie chciałem wyjawiać mu wszystkich swoich tajemnic, a
szczególnie tej, że byłem kimś w rodzaju dziwki przez ponad dwa lata.
- Możemy na razie o
tym nie rozmawiać? – zapytałem, spuszczając wzrok.
- Jasne – odparł,
powstając z miejsca. Zaczął nerwowo szukać czegoś w kieszeniach spodni. – Co
prawda miałem to zaproponować Yuichiemu, ale jest on chwilowo… niedysponowany. W
firmie zwolniło się stanowisko. Nic trudnego: obsługa kserokopiarki,
przynoszenie kawy, dostarczanie dokumentów… Chciałem po prostu zapytać, czy nie przyjąłbyś tej posady.
Mówił poważnie?
Mówił poważnie?
- Musiałbym… pogadać z Takumim. Ja… - Byłem zdziwiony niecodzienną propozycją.
- Spokojnie. Masz
tydzień na zastanowienie, a teraz wybacz. Jestem na głodzie.
Wyciągnął dobrze znaną mi saszetkę z białym proszkiem i cienką przezroczystą rurkę. Zrobił kreskę na marmurowym blacie, po czym nachylił się nad nim i wciągnął wszystko za jednym zamachem. Wydał z siebie ciche westchnienie ulgi.
- Rozbierz się.
- Teraz? Tutaj? – zapytałem zdziwiony. Nawet mnie nie dotknął, a już drżałem.
Skinął głową i spojrzał się na mnie zamglonym wzrokiem. Wydawał się być zupełnie oderwany od rzeczywistości, jednak po chwili powrócił do normalnego stanu. Jego źrenice były rozszerzone, a dłonie nerwowo bębniły w powierzchnię blatu.
Obserwował jak ściągałem z siebie poszczególne części garderoby. Robiłem to powoli, aby jeszcze bardziej go pobudzić. Chciałem, żeby mnie pragnął, żeby rzucił się na mnie i sam zerwał wszystkie ubrania. Jednak on tylko stał w bezruchu i patrzył.
Gdy zdjąłem bokserki, podszedł do mnie wolno. Jeszcze raz otaksował mnie wzrokiem, po czym znienacka uderzył w twarz. Lekko, zachęcająco.
- Suki nie potrafią chodzić na dwóch łapach – oznajmił. W jego słowach dało się słyszeć rozkaz, dlatego prawie natychmiast klęknąłem przed nim i wlepiłem wzrok w podłogę.
Zaśmiał się cicho, a następnie pogłaskał mnie po głowie. Nachylił się i zawiązał mi coś wokół szyi. Krawat? Węzeł był tak mocny, że ledwo mogłem oddychać.
- Lubisz być prowadzony na smyczy, co?
Szedłem za nim na piętro na czworakach. Może czułem się odrobinę niezręcznie, ale nie narzekałem. Nie mogłem zacząć narzekać, gdyż bałem się, że Akira przerwie naszą zabawę.
Czasami zastanawiałem się, czy przypadkiem nie byłem uzależniony od takiego traktowania. Lubiłem, gdy ktoś miał nade mną całkowitą władzę, gdy mnie poniżał i poskramiał. To było silniejsze ode mnie. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Chciałem być brany siłą, lecz paradoksalnie nie lubiłem przemocy. Czy byłem nienormalny?
Wszedłem do pokoju za Akirą i klęknąłem obok łóżka. Wciąż zasunięte rolety sprawiały, że całe pomieszczenie skąpane było w kuszącym półmroku. Kątem oka zerknąłem na pamiętną szafę. Chciałbym jeszcze kiedyś przeżyć coś takiego…
Akira puścił krawat i obszedł mnie dookoła. Poruszał się z kocią gracją, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Gdybym w tej chwili miał na sobie spodnie to byłoby w nich naprawdę ciasno, ale nie miałem, więc Akira doskonale widział reakcje mojego ciała.
Po kilku okrążeniach zatrzymał się tuż za mną.
Chwycił mnie za włosy i odchylił do tyłu. Przez krótką chwilę całował moją szyję. Jego wilgotny język błądził po moim obojczyku a ostre zęby podgryzały wrażliwą skórę. Było mi tak dobrze… Przyjemność nie trwała jednak tak długo, jak chciałem. Pchnął mnie gwałtownie do przodu, aż podparłem się rękami, aby nie uderzyć twarzą o podłogę.
- Ręce do tyłu! – Wykonałem polecenie, a on unieruchomił je czymś metalowym, zapewne kajdankami. Po chwili podciągnął mnie za krawat do pozycji siedzącej i… zostawił skrępowanego na środku pokoju.
Sam rozpiął koszulę i usiadł w obitym czerwoną skórą fotelu, zakładając jedną nogę na drugą. Czułem jego palący wzrok na skórze, jednak czekałem cierpliwie na kolejny rozkaz.
- Miałeś już wcześniej Pana, prawda? – zapytał znienacka. – Tak nie zachowują się nowicjusze.
Skinąłem grzecznie głową.
- Może nawet znam go osobiście? Nie zdradzaj mi jednak jego imienia, bo zrobiłbym się o ciebie zazdrosny. Hmm… Mam ochotę na kieliszek wina. Butelka stoi przy łóżku, a kieliszek na szafce.
Skrępowane ręce bardzo utrudniały mi wszelkie ruchy. Na kolanach przysunąłem się do stolika, odwróciłem się do niego tyłem, po czym ująłem w dłonie ciężką butelkę. Pozostał mi jeszcze nieszczęsny kieliszek. Bez wahania ująłem jego nóżkę w zęby i podszedłem do czekającego Akiry. Zdawał się być zadowolony ze sposobu, w jaki spełniłem rozkazy.
Butelka była już otwarta, dlatego nie musiał długo mocować się z korkiem. Oblizał kusząco usta, po czym nalał niewielką ilość trunku do kieliszka i powąchał go niczym prawdziwy koneser. Upił niewielki łyk, nie odrywając ode mnie wzroku. Musiał trochę zbyt mocno wychylić kieliszek, gdyż cienka strużka wina spłynęła mu po brodzie i zatrzymała się na klatce piersiowej.
- Ale ze mnie niezdara! – powiedział niemal teatralnie. – Chyba będziesz musiał w jakiś sposób mnie wyczyścić. Sądzę, że twój język nada się do tego idealnie, prawda?
Zadrżałem z podekscytowania. Zrobiłem głęboki wdech, żeby się trochę uspokoić i nachyliłem się nad ciałem Akiry. Delikatnie wysunąłem język, po czym zacząłem zlizywać z niego poszczególne krople wina. Było bardzo słodkie i zapewne drogie.
- Widzę, że moja suczka jest wyjątkowo spragniona – odezwał się, odrywając mnie od swojej jedwabistej skóry. – Chciałbyś jeszcze?
Znowu skinąłem głową. Co sobie w tamtej chwili myślałem? Nic. W głowie miałem prawdziwą pustkę, a pozostała część aktywnej świadomości zajęta była przetwarzaniem poleceń Akiry. Nie obchodziły mnie problemy, pieniądze, konflikty i inne rzeczy, które zatruwały ówczesną rzeczywistość. Liczyła się wyłącznie przyjemność. Dla jej osiągnięcia byłem w stanie zrobić właściwie wszystko.
- Znakomicie! – odparł, uśmiechając się zadziornie. – Połóż się na plecach. Ze skrępowanymi rękami będzie ci bardzo niewygodnie, ale szczerze powiedziawszy, niewiele mnie to obchodzi.
Podłoga była chłodna, a kajdanki wrzynały mi się w dół pleców. Musiałem to wytrzymać. Akira usiadł okrakiem na moich biodrach z kieliszkiem wina w ręce. Wyglądał drapieżnie i władczo. Jego bezlitosne spojrzenie paliło niczym roztopione żelazo. Miałem ochotę odwrócić wzrok, ale tego nie zrobiłem. Mój poprzedni Pan zawsze mnie za to karał, a dzisiaj postanowiłem być grzeczny.
Sztywny materiał jeansów drażnił moje nabrzmiałe przyrodzenie, które prosiło się o odrobinę pieszczot. Do tego Akira, jak na złość, zaczął się lekko kołysać, co sprawiało mi zarówno ból, jak i niewyobrażalną przyjemność.
- Widzę, że nie możesz się doczekać. Drżysz, a minę masz taką, jakbyś zaraz miał zacząć skomleć i błagać, żebym cię przerżnął. Podoba mi się to.
Po chwili upił łyk wina i nachylił się nade mną. Długimi palcami wdarł się między moje wargi, po czym rozchylił je brutalnie. Poczułem w ustach słodki strumień trunku, który palił gardło. Akira, dla zwieńczenia całego procederu, oblizał delikatnie pozostałości wina z moich warg. Chciałem pogłębić pocałunek, ale mi na to nie pozwolił.
- Jeszcze? – zapytał, powracając do nieznośnego kołysania się.
- Tak – wychrypiałem. Wino prosto z ust Akiry smakowało lepiej niż wszystkie, które dotychczas piłem.
Świst powietrza. Pieczenie. Dostałem w twarz o wiele mocniej niż ostatnim razem.
- Po pierwsze – poproś. Po drugie – w łóżku nie jestem już twoim kumplem. Czy do swojego poprzedniego Pana też zwracałeś się w tak impertynencki sposób?
- Nie, Panie – odparłem pokornie. Jak mogłem zapomnieć o tak ważnym szczególe? Zazwyczaj mi się to nie zdarzało, ale może po prostu wypadłem z formy?
- Za karę nie dostaniesz więcej wina – syknął tuż przy moim uchu, a następnie odsunął się i wypił pozostałość trunku duszkiem. Niechętnym wzrokiem spojrzał na pusty kieliszek, po czym wzruszył ramionami i cisnął nim o ścianę. Zszokowany obserwowałem jak maleńkie kryształki rozsypywały się po podłodze.
Mimo że wypiłem zaledwie jeden łyk wina, czułem się pijany. Złe określenie. Czułem się raczej odurzony osobowością, zapachem i gestami Akiry.
Wstał ze mnie i podszedł do łóżka, spod którego wyjął dobrze mi znane czarne pudełko. Grzebał w nim do momentu, w którym w jego ręce pojawiła się cienka linka. Nie! Wiedziałem, co miał zamiar zrobić! Tak bardzo tego nie lubiłem…
Związywał mojego członka delikatnie lecz umiejętnie, a przy tym uśmiechał się do mnie szeroko. Z takim wyrazem twarzy wyglądał wręcz demonicznie. Z każdą sekundą bałem się go coraz bardziej, lecz jednocześnie wzmagało się moje pożądanie.
- To drugi element kary – oznajmił, mocno ujmując w dłoń moją brodę. Pocałował mnie głęboko, a ja chciałem jeszcze więcej. Byłem naćpany? Pijany? Jedynie ucisk napiętej linki trzymał mnie w jakichkolwiek ryzach, inaczej doszedłbym już dawno temu. – Świetnie całujesz, wiesz?
- Dziękuję, Panie – szepnąłem, z trudem łapiąc oddech. Dlaczego ten facet tak na mnie działał?
Wstał i spojrzał na mnie z góry okiem wszechwiedzącego bóstwa.
- Tym razem zasługujesz na nagrodę. – Kilkoma sprawnymi ruchami rozpiął swój rozporek. – Chcesz?
Nachyliłem się w kierunku jego napiętego członka, ale powstrzymał mnie mocnym szarpnięciem za włosy. Jęknąłem cicho.
- Poproś, suko – syknął perfidnie, zadzierając moją głowę maksymalnie do góry.
- Proszę, Panie – odparłem natychmiast.
- O co mnie prosisz? Nie dosłyszałem.
- Panie, pozwól mi sobie obciągnąć. Proszę. – powiedziałem niemal błagalnie.
- No nie wiem, czy zasługujesz…
- Proszę…
Znowu tylko się zaśmiał i przyciągnął mnie do swojego krocza.
Najpierw lizałem samą główkę, a gdy jego westchnienia stały się głośniejsze, zacząłem brać go całego do ust. Akira co chwila przytrzymywał moją głowę i wchodził po same gardło. Nie sprawiało mi to większego bólu ani dyskomfortu, ponieważ miałem już w tym duże doświadczenie. Trochę zbyt duże jak na mój wiek.
Dziwka.
- Lubisz to robić, prawda? – stwierdził, patrząc na mnie z góry. Jego usta były rozchylone, jakby spragnione pocałunków, a oczy… oczy, które skrywały wszystkie tajemnice świata, wyrażały rządzę posiadania. Posiadania mnie.
Nagle niespodziewanie zadzwonił telefon. Akira ze zniecierpliwieniem sięgnął do tylnej kieszeni jeansów i wyciągnął komórkę. Szybkim gestem dał mi do zrozumienia, żebym nie przestawał, dlatego łapczywie brałem jego męskość do ust.
Ciekawe, co by zrobił Takumi, widząc mnie w takiej sytuacji. Pewnie uznałby mnie za niezłego dewianta i zerwał ze mną wszelkie kontakty. Kiedyś Haruka – mój poprzedni Pan próbował mi wytłumaczyć, że wcale nie robię niczego złego. Każdy przecież miał jakieś swoje fetysze, które musiał ukrywać przed resztą świata, prawda? Jednak… Jednak w chwilach samotności ciągle odczuwałem dziwne wyrzuty sumienia. Nie chciałem być odmienny! Przez całe swoje życie stanowiłem swego rodzaju odizolowaną jednostkę niezależnie od tego, gdzie się znajdowałem. Nawet w domu dziecka wszyscy uważali mnie za zamkniętego w sobie dziwaka. Czy chociaż w jednym aspekcie nie mogłem być taki sam jak inni ludzie?
Z zamyślenia wyrwało mnie mocne pchnięcie bioder Akiry, przez które niemal się udławiłem. Przyspieszyłem ruchy, wsłuchując się w jego miękki głos.
- Spotkanie z Nakamurą umówione jest na środę. Tak, dokładnie. Numer transakcji to 6925… Jak to nie możesz tego wprowadzić?! Wejdź w odpowiedni folder i… Ahh! Co się dzieje?! Nic się nie dzieje! Jestem tylko wkurzony twoją niekompetencją! Jak to za godzinę?! Żarty sobie robisz? Przecież…
Czym bardziej poirytowany się stawał, tym szybsze i gwałtowniejsze były jego pchnięcia. Widziałem, że z trudem starał się powstrzymywać jęki, choć chwilami z jego ust wyrwały się pojedyncze odgłosy rozkoszy, które maskował krzykiem i uszczypliwościami. Było to na swój sposób podniecające, kiedy rozmawiał z jakimś niczego nieświadomym współpracownikiem, w czasie gdy robiłem mu dobrze ustami.
- Dobra, nie musisz mnie łączyć z moim ojcem. Będę na czas.
Rozłączył się, po czym cisnął telefonem o podłogę.
- Kurwa! Przeklęci idioci! – warknął, chwytając mnie brutalnie za włosy. Wszedł we mnie prawie do końca, dlatego zmuszony byłem rozluźnić gardło i wstrzymać oddech. Z obydwu kącików ust obficie spływała mi ślina. – Za godzinę muszę być w biurze, dlatego niestety będziemy musieli już kończyć. A taką miałem ochotę pobawić się z tobą dłużej…
Wyszedł z moich ust i chwycił członka w rękę.
- Mam straszną ochotę cię przelecieć, wiesz? Po raz drugi usłyszeć twoje jęki, poczuć drżenie rozpalonych mięśni… Jednak ojciec będzie wkurwiony, gdy się spóźnię, więc niestety…
Zaczął się masturbować tuż przed moją twarzą. Mogłem tylko czekać na nieuniknione.
- Otwórz buzię! – rozkazał.
Po kilku szybszych ruchach doszedł mi na twarz. Byłem brudny i czułem się jak szmata. Do tego sam nie mogłem skończyć, gdyż uniemożliwiała mi to linka. Drżałem. Z bezsilności. Podniecenia. Poirytowania…
- Widzę, że się niecierpliwisz – stwierdził, nachylając się nade mną. Czułem jego oddech na swojej szyi, jego delikatne pocałunki, które doprowadzały mnie do szału. – Ślicznie wyglądasz, wiesz?
Nie odpowiedziałem, tylko jęknąłem przeciągle, gdy położył dłoń na moim wciąż związanym członku. Ujął go zdecydowanie i zaczął pieścić. Góra, dół, góra, dół…
Miałem wrażenie, że kolana nie są już w stanie unieść mojego ciężaru. Na początku cicho jęczałem, a potem wyłem z obezwładniającej mnie przyjemności. Nie mogłem dojść. Napięcie stawało się niemal bolesne. Błagałem go, prosiłem, mówiłem rzeczy, których nigdy nie powiedziałbym głośno. Chciałem tylko… Chciałem…
Wystarczyło jedno pociągnięcie linki, żeby moim ciałem wstrząsną dziki spazm. Osunąłem się na podłogę, oddychając ciężko. Leżałem tak chwilę i nie mogłem się otrząsnąć. Przeżyłem jeden z najlepszych orgazmów w moim życiu.
Nawet nie dostrzegłem jego palców, które wdarły się do moich półotwartych ust. Uderzony ich nagłą obecnością zacząłem je mimowolnie ssać. Były słone i lepkie. Nie musiałem pytać dlaczego.
- Bardzo dobrze, zliż wszystko. Musisz przecież po sobie posprzątać.
Po wszystkim wciąż leżałem odrętwiały. Nie miałem siły, aby ruszyć najmniejszym mięśniem, a co dopiero wstać o własnych siłach. Poczułem, że moje nadgarstki stają się wolne od metalowych kajdanek. Trochę piekły, ale niczego nie żałowałem. Ból zawsze stanowił dla mnie nieodzowną część przyjemności.
Mroczki przed oczami powoli zaczynały ustępować, lecz wciąż nie miałem siły, aby się podnieść. Jednak miesiąc seksualnej abstynencji…
- Hayato, choć! Wykąpiemy się.
Spojrzałem na Akirę, który wyrósł przede mną z wyciągniętą ręką. Był nagi i wciąż diabelsko seksowny. Przez chwilę podziwiałem jego wydatne kości biodrowe, płaski brzuch i zgrabne obojczyki. W końcu skorzystałem z pomocy i stanąłem na nogi.
- Gdyby nie praca, mogłoby to potrwać o wiele dłużej – mruknął rozczarowany. – Uznajmy to może za wstęp do czegoś większego, o ile będziesz chciał się jeszcze ze mną spotkać.
- Kiedy tylko zechcesz – mruknąłem, patrząc mu głęboko w oczy. Zachwycał w każdym najdrobniejszym aspekcie.
Akira przyciągnął mnie do siebie za krawat, wciąż zawiązany na mojej szyi. Moją twarz wciąż pokrywała jego sperma, ale chyba niezbyt mu to przeszkadzało. Całował mnie namiętnie i głęboko... A później po chwili namysłu przeleciał mnie jeszcze w wannie, przez co spóźnił się do pracy.
***
Wracając do domu,
czułem wszechogarniającą radość i spełnienie. Ogarnęła mnie prawdziwa euforia na myśl o kolejnym spotkaniu z Akirą! Jeszcze
raz wspomniałem tą tajemniczą postać, mężczyznę, którego tak naprawdę nie
mogłem rozgryźć. Niezwykle łatwo przychodziło mi to w przypadku Ayako i Takumiego, trochę gorzej przy Yuu, lecz…
Za wszelką cenę musiałem się dowiedzieć, co w sobie skrywał, co chował pod tą przecudną maską.
Mmm... Jak ostro :D Fajnie xD
OdpowiedzUsuńA ta Keito to słodziaśna się wydaje.
W każdym razie, nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału (:
I życzę dużo dużo dobrego i weny i czasu na pisanie ;)
Buziaki ;**
Jej rozdział świetny i cudowny, pozdrawiam i weny życzę!
OdpowiedzUsuń_________________________________________
Zapraszam też do siebie - http://opowiadaniayaoi-nany.blogspot.com/
Ja i mój kolega, chcemy jeszcze *-*
OdpowiedzUsuńoo jak miło ^o^. dziękuję bardzo za dedykację i rozdział.
OdpowiedzUsuńwszystko świetne xd. Akira taki "mały" sadysta. ^.^
cholerne telefony... -.-" zawsze dzwonią w nieodpowiednim momencie
ale reszta cudnie! tylko że... Yuichi jest taki poszkodowany :(
nie mogę się doczekać ciągu dalszego :D czekam i pozdrawiam
a i jeszcze jedno! ta myśl nie daj mi spokoju:
OdpowiedzUsuńdlaczego Takumi prowadza się z jakimiś pannami skoro jedyna osoba z którą powinien być okupuje jego własną łazienkę ? o.o
Hmm... Takumi stoi przed ogromnym dylematem. Z jednej strony jest zakochany w Hayato (który, jak z resztą widać, traktuje go raczej jak kumpla), z drugiej ma zobowiązania wobec swojego ojca, dlatego umawia się z Keiko, z którą zgodnie z umową musi się wkrótce ożenić. Yuichi jest jego najlepszym przyjacielem i mimo kilku "przypadkowych sytuacji", Takumi nie zmienia podejścia do niego. Poza tym to, że Takumi przyznał się przed nim do swojej orientacji, nie znaczy wcale, że Yuichi też wyjawił mu tajemnicę o swojej :P Poszczególne losy bohaterów mam już opracowane i wkrótce wszystko się wyjaśni :) (albo raczej jeszcze bardziej skomplikuje :P). Na pewno rozwinę wspomniany przez Ciebie wątek, ale nie zdradzę, co dokładnie planuję . Pozostaje Ci tylko czekać i spekulować, co się będzie dalej działo :P
UsuńOooo wielbię ten rozdział. Strasznie mi się spodobał. Z zniecierpliwieniem czekam na następny chociaż wiem że nie jest łatwo pisać.
OdpowiedzUsuńhttp://zbuntowaneanioly.blogspot.com/
Witam,
OdpowiedzUsuńzagłosowałam w ankietach, wybacz, ale jestem ślepa i ich nie zauważałam....
a co do samego rozdziału.... uuu Takumi jednak przystał na warunki ojca, oj biedny, biedny on.... Hayato czyżby znalazł nowego „pana”, rozdział rewelacyjny, bardzo mi się podobał, tak samo jak całe opowiadanie.... cóż uwielbiam opowiadania na zasadzie pan – niewolnik więc jak kiedyś wpadniesz na pisanie nowego opowiadanie w tym stylu (wiesz licytacja i takie tam) to ja chętnie....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Haha xD Mam pomysły na trzy nowe opowiadania i zastanawiałam się jeszcze na takim w tematyce licytacji, ale chciałabym mu nadać bardziej nowatorską formę :P Wiesz... Wymyślić coś nowego, a nie powielać utarte schematy :) Niestety, nad większymi pracami dotyczącymi bloga ruszę dopiero w czerwcu :D Mam nadzieję, że moje pomysły znajdą uznanie :P
Usuńpiękne ^.^
OdpowiedzUsuńawwwww... ♡
OdpowiedzUsuń