Byłam na miesięcznych praktykach w gabinecie dentystycznym, na których przeciorali mnie tak bardzo, że po powrocie do domu nie odczuwałam już mózgu. Na szczęście udało mi się zmobilizować i... rezultat ocenicie pewnie sami.
Jestem Wam wdzięczna za wszelkie komentarze i słowa otuchy. Jesteście naprawdę NIESAMOWICI! Już dzisiaj zacznę pracę nad następnym rozdziałem :)
Odnośnie przewodnika po bohaterach to praca nad nim stanęła chwilowo w miejscu, ale postaram się go jakoś dokończyć. Nie tylko Wy macie problem z zapamiętaniem niektórych postaci, bo sama muszę często wracać do niektórych rozdziałów, żeby przypomnieć sobie szczegóły.
Poniżej wypisałam bohaterów znajdujących się w tym rozdziale, żeby nikt nie doznał nagłego mindfucka. Jednak mimo to zachęcam do przypomnienia sobie poprzedniego rozdziału po tych 3 miechach przerwy.
Yuichi, Hayato, Takumi - ich chyba nie muszę przedstawiać?
Akira - wokalista i ćpun, Yuu tymczasowo u niego pomieszkuje, żeby nie czuć się samotnym i nie sięgać po dragi (hue hue, idealny opiekun)
Kenta - basista zespołu; wiadomo o nim tylko, że lubi alkohol, cycki i swoich kumpli; z wyglądu i charakteru nieco podobny do Takumiego
Matsudara - perkusista zespołu (tymczasowy, gdyż przejął rolę po Yuu), którego Hayato poznał w banku (rozdział V); popielaty blondyn o europejskich korzeniach; nosi okulary w grubych oprawkach i kocha gry komputerowe
Yoshi - napakowany gitarzystka, którego chwilowo zastępuje Yuichi ze względu na złamaną rękę; rzekomo ma dziewczynę, ale nikt o niej nic nie wie
Keiko Minamoto - przyszła narzeczona Takumiego, córka prezesa Minamoto, z którym ojciec Taku (pan Asakura) chce wejść w spółkę
Kotori - rudowłosa, patrz: opis Takumiego w rozdziale
Ruka - młodsza, przyrodnia siostra Taku
Ayako - nie ma jej w tym rozdziale, ale w sumie warto o niej wspomnieć; wielokrotna dziewczyna Taku, z którą pozostaje w dość otwartej relacji; choruje na białaczkę; ma (albo raczej miała) charakterystyczne niebieskie włosy
Zapraszam do czytania i komentowania :D
***********************************************************************
Nikt nigdy nie wywierał na mnie presji. W szczególności mój kochany ojciec, w
którym od małego miałem wsparcie i na którego zawsze mogłem liczyć. Nigdy
niczego ode mnie nie wymagał, nigdy nie dążył do tego, żebym czuł się jak
„życiowa spierdolina”, nigdy… Ehhh… Pieprzyłem bez sensu.
Ocknąłem się ze stanu głębokiego zamyślenia, w który wpędził mnie film, wybrany
przez Keiko. Na szczęście udało mi się nie zasnąć, aczkolwiek stopień idiotyzmu
tego „arcydzieła” i tak skutecznie by mi to uniemożliwił. Nawet Ruka na chwilę
przestała ślinić podłogę i jak wryta wpatrywała się w kolorowy ekran,
przepełniony absurdem i nieskrępowaną żenadą. Fakt ten do końca utwierdził mnie
w przekonaniu, że owa produkcja została stworzona dla umysłowych ameb.
-
Za chwilę musimy się zbierać, żeby zdążyć zaparkować Rukę do domu, a potem
jeszcze ogarnąć się jakoś przed imprezą – mruknąłem, trącając zapatrzoną Keiko
w ramię.
-
Naprawdę chce się ci tam iść? – Jęknęła, zerkając na mnie błagalnie. – To
ciągłe imprezowanie nie zaprowadzi cię daleko…
Gdybym dostawał chociażby yena za każdy taki tekst, z pewnością byłbym już
milionerem. W sumie szkoda, że Keiko nie zdawała sobie sprawy z tego, jak
głęboko miałem ją w dupie, bo w końcu skończylibyśmy ten cały teatrzyk i
wrócilibyśmy do normalnego życia. Nie, żebym czuł jakieś szczególne wyrzuty
sumienia, po prostu te wszystkie kłamstwa i udawanie zaczynały mnie już
naprawdę męczyć. Całe szczęście, że Keiko była przynajmniej znośna, bo przecież
zawsze mogłem trafić gorzej.
-
Tak, bo Yuu bardzo na to nalegał – odparłem, podnosząc się z miejsca. – Tym
razem będzie bardziej kulturalnie. Akira wynajął całą restaurację, łącznie z
kelnerami i całym tym burżujstwem.
-
Znowu ten Yuichi. Czasami mam wrażenie, że jest dla ciebie ważniejszy nawet ode
mnie.
Cudem powstrzymałem się przed potwierdzeniem jej przypuszczeń.
-
Oczywiście, że nie, kochanie. Yuu jest tylko moim najlepszym przyjacielem. Idę
się ubrać.
Mijając Rukę, wziąłem ją za fraki i pociągnąłem za sobą. Pluskwa zaczęła się
wyrywać, ale przerzuciłem ją sobie przez ramię i ruszyłem pewnym krokiem w
stronę swojego pokoju, nie zważając na kąśliwe uwagi Keiko odnośnie
wychowywania dzieci. Pozostało mi teraz zmusić larwę do posprzątania tego syfu,
którego tam narobiła.
-
Sprzątaj, bo opchnę cię za yena na czarnym rynku – rzuciłem, odstawiając ją na
ziemię, a następnie zwróciłem się w kierunku szafy, aby wybrać odpowiedni strój
na imprezę. Tym razem postawiłem na klasyczną koszulę i czarne, garniturowe
spodnie, gdyż wymagała tego sytuacja. Miałem przecież zaskoczyć wszystkich
zgromadzonych.
Nie zapomniałem oczywiście wyciągnąć z szafy małego, czarnego pudełeczka o
aksamitnym obiciu, które ukryłem głęboko w kieszeni. Poczułem jego ciężar,
dobitnie symbolizujący kres mojej wolności.
***
Restauracja znajdowała się na ostatnim piętrze, jednego z wyższych drapaczy
chmur w Tokio. Widok z samej góry zapierał dech w piersiach. Miliony skrzących
się punktów, tysiące neonowych bilbordów, setki zagubionych przechodniów,
skąpanych w gęstym jak smoła mroku. No i ja, samotnie sterczący na
rozległym tarasie i napawający się zgiełkiem tętniącego życiem miasta. Jedynie
szyby okien oddzielały mnie od centrum imprezy. Pewnie i tak nikt by nie
zauważył, gdybym nagle przeszedł przez barierkę i skoczył.
-
Co jest, Taku? – Nagle tuż obok mnie ukazał się Yuichi. Podobnie jak ja, miał
na sobie koszulę, a długie włosy związał w zgrabną kitkę z tyłu głowy. Z jednej
strony cieszyłem się, że go widzę, ale z drugiej… wolałbym, żeby pojawił się
tutaj Hayato, który nie zwracał na mnie uwagi, odkąd pojawiłem się w
restauracji.
-
Nic – mruknąłem, a następnie ukryłem twarz w dłoniach, które z resztą od rana
przejawiały objawy zaawansowanego Parkinsona. Po jaką cholerę znowu ćpałem? Czy
nie potrafiłem sobie inaczej poradzić ze zdenerwowaniem?
-
Alienujesz się – stwierdził, a następnie oparł się tuż obok mnie o drewnianą
barierkę. – Jak się czujesz?
-
Niedobrze mi – mruknąłem pod nosem. Dzisiaj, zgodnie z nakazem mego rodziciela,
musiałem się oświadczyć Keiko, przez co nie mogłem się zrelaksować. W co ja się
wpakowałem?
Jego dłoń spoczęła na moim ramieniu. Mimo, że nie wiedział, co zamierzałem
dzisiaj zrobić, to i tak poczułem prąd mentalnego wsparcia. Yuu zawsze potrafił
mnie zrozumieć.
-
Chodźmy lepiej do środka, bo Aki zaraz będzie coś ogłaszał – szepnął, a
następnie pociągnął mnie za sobą. - Coś bardzo ważnego.
Gdy wkroczyliśmy do restauracji, spotkanie trwało w najlepsze. Wszyscy zebrani
siedzieli przy długim, obficie zastawionym stole, co przypominało mi raczej
wystawną, rodzinną uroczystość niż imprezę organizowaną przez zespół rockowy.
-
To trochę do was niepodobne – stwierdziłem rozglądając się dookoła. Nie znałem
większej części zgromadzonych.
Najpierw zwróciłem uwagę na Hayato, który beztrosko rozmawiał z Matsudarą.
Czasami zastanawiałem się, dlaczego był taki oschły i niedostępny. Wiedziałem,
że nie mogliśmy się publicznie ujawniać z naszymi uczuciami, ale oddałbym
niemal wszystko chociażby za jeden uśmiech, przeznaczony wyłącznie dla mnie…
Taaa… Robiłem się równie sentymentalny, jak ten idiota – Yuu. Powinienem dostać
angaż, jako scenarzysta romansów dla niedorozwiniętych czternastolatek. Może
bym się wtedy, kurwa, do czegoś przydał.
Nieco na prawo Kenta jak zwykle flirtował z moją… z Keiko. Po prostu z Keiko.
Wcale mu się nie dziwiłem, bo była naprawdę niezłą dupą. Jeszcze pół roku temu
nie wychodziłbym z jej łóżka, ale teraz każde bzykanie napawało mnie
niesmakiem. „Bezrobotny, cichy dupczyciel Taku” nie dość, że znalazł pracę, to
jeszcze przestał pieprzyć wszystko, co się rusza. Czyżbym choć trochę dorósł?
Obok nich znajdowały się nasze puste miejsca, potem siedział Yoshi, a następnie
Akira w towarzystwie jakichś dwóch sztywniaków w garniakach.
Prawdopodobnie to właśnie ze względu na nich wszyscy starali się zachowywać
chociażby pozory jakiejkolwiek kultury.
-
Spoko, ci faceci za niedługo pójdą, więc wszystko powinno się rozkręcić. – Yuu
minął mnie, po czym zajął odpowiednie miejsce.
Nie zdążyłem zapytać, kim tak naprawdę byli, ponieważ nagle usłyszałem, jak
ktoś zaczął uderzać czymś metalowym o ściankę kieliszka. Tą osobą okazał się
oczywiście Akira, dlatego także postanowiłem usiąść pod ciężarem jego
przeszywającego spojrzenia.
- Dziękuję wszystkim za przybycie! – Odezwał się po chwili. Jak na świra i ćpuna prezentował się wyjątkowo profesjonalnie. – Pewnie jesteście zdziwieni tą niecodzienną atmosferą i poważnym charakterem naszego spotkania, ale razem z całym zespołem, chciałem coś ogłosić. Otóż za trzy miesiące wydajemy płytę, a następnie wyruszamy w trasę koncertową po Ja…
Spojrzałem zaskoczony na Yuu, na twarzy którego widniał szeroki uśmiech. Przez chwilę wstrzymałem oddech, po czym głośno wypuściłem powietrze. Po prostu… byłem w szoku.
Rozpierała mnie duma tak ogromna, że niemal rozerwało mi klatkę piersiową. Mój mały Yuu nareszcie spełniał swoje marzenia, nareszcie był szczęśliwy. Niczego lepszego nie mogłem sobie wyobrazić.
- Chciałem także podziękować obecnym tutaj gentlemanom z wytwórni Danger Crue Records, dzięki którym nasza umowa doszła do skutku. Oby dalsza współpraca była równie owocna, jak ostatnie kilka dni.
Rozległy się gromkie brawa ze strony zgromadzonych. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wstałem i klaskałem najgłośniej ze wszystkich. Keiko patrzyła się na mnie jak idiotę, którym oczywiście byłem.
Poczekałem jednak na stosowny moment, aż ci sztywniacy pożegnali się z Akirą i resztą zespołu, po czym rzuciłem się na Yuu, miażdżąc go uściskiem swoich ramion. Nie przeszkadzało mi wcale, że przeze mnie mógł skończyć w szpitalu ze złamanym kręgosłupem w siedemdziesięciu siedmiu miejscach.
- Chyba zrobię sobie koszulkę z napisem „Ten idiota to mój najlepszy kumpel” i strzałką skierowaną w twoją stronę – powiedziałem, nie zwalniając uścisku.
- Zos... zostaw mnie, im…imbecylu…
Ostatecznie odpuściłem, chociaż wciąż pragnąłem skakać z radości. Miałem wrażenie, że cieszyłem się z sukcesu zespołu bardziej niż sam Yuu.
- Trzeba to dzisiaj dobrze uczcić.
Głos należał oczywiście do Akiry, który wypełzł zza moich pleców niczym kobra, opluwająca wszystkich tosksycznym jadem. Majestatycznym krokiem podszedł do Yuichiego i władczo położył mu dłoń na ramieniu, zupełnie jakby w ten sposób chciał zaznaczyć swoje terytorium. Zanim skończyłem się zastanawiać, którą pięścią przywalić mu w tą bezczelną twarzyczkę, moją uwagę odwróciła Keiko, przyczepiając się niczym oślizgła kałamarnica do ramienia.
- Przyniesiesz mi drinka? – Zapytała, trochę sztucznie się uśmiechając.
„A może frytki do tego?” – chciałem zapytać, ale cudem powstrzymałem swój niewyparzony język przed zgotowaniem sobie piekła na ziemi. W końcu Keiko dzisiaj MUSIAŁA przyjąć moje oświadczyny, gdyż w innym razie mogłem już zacząć odkładać kasę na jakiś „dizajnerski” nagrobek.
Nagle dostrzegłem trochę wyraźniej, emanującą z niej zazdrość, kryjącą się zarówno w wyrazie twarzy, jak i zachowaniu. Liczyłem na to, że należała do dziewczyn, którym nie trzeba było poświęcać stu procent swojej uwagi. Najwyraźniej się myliłem.
- Oczywiście, kochanie – odparłem, a następnie pocałowałem ją w policzek. Gest ten najwyraźniej zdziałał cuda, gdyż jej rysy twarzy gwałtownie się wygładziły i znów spojrzała się na mnie tym pełnym uwielbienia wzrokiem. Ohyda.
Ruszyłem w stronę podświetlonego baru, mijając tabuny znanych, jak i zupełnie obcych mi osób oraz uroczych kelnerek w biało-czarnych sukienkach. Odkąd goście z wytwórni opuścili imprezę, atmosfera uległa gwałtownemu rozluźnieniu i w pomieszczeniu zrobiło się o wiele głośniej.
W międzyczasie zerknąłem w stronę Hayato, który teraz rozmawiał z tą dziwną laską o rudych włosach i smoczym tatuażu, która nie wiadomo skąd pojawiała się niemal na każdej imprezie. Wiedziałem tylko, że miała na imię Kotori i kleiła się do Yuu, co zaczynało mnie trochę wkurwiać. Wolałbym, żeby znalazł sobie kogoś, kto nie ma osobowości gąbki do mycia naczyń.
Starałem się ignorować fakt, że nie zwracał na mnie uwagi od początku imprezy. Miałem teoretycznie przecież o wiele większe zmartwienia, niż wewnętrzna irytacja spowodowana brakiem uwagi ze strony miłości mojego życia. No tak. Musiałem się przecież oświadczyć praktycznie obcej lasce i spędzić z nią minimum pięć lat życia. Do szczęścia brakowało mi jedynie confetti i… fajerwerków, które wysadziłyby w cholerę ten cały burdel.
Podszedłem do baru i oparłem łokcie na lśniącym blacie. W milczeniu obserwowałem jak cycata barmanka przygotowywała fantazyjnego, warstwowego drinka i nagle… doznałem olśnienia. Niemal poczułem, jak zardzewiałe trybiki w moim nieogarniętym mózgu poruszyły się aż o milimetr.
- Trzy shoty proszę! – Zawołałem, chcąc przebić się przez muzykę dochodzącą zewsząd. Już po chwili pojawiło się przede mną zgrabne trio, które wypiłem niemal za jednym razem. Etap lekkiego znieczulenia miałem za sobą.
Następnie poprosiłem barmankę o
przygotowanie najbardziej zajebistego drinka, jakiego robiła w życiu.
Specjalnie zapłaciłem jej trochę więcej, bo był on kluczowym elementem mojego
chytrego planu. Gdy miałem już w swoich rękach to imponujące dzieło, ukradkiem
wyciągnąłem pierścionek z pudełka i zatopiłem go w kolorowej cieczy. Voilà!
Byłem prawdziwym geniuszem zła.
Pozostało tylko, żeby teraz Keiko
spokojnie piła drinka przez krętą słomkę, aż do odpowiedniego poziomu.
Następnie musiałem ją wyciągnąć na taras, żeby w spokoju go dokończyła i
zobaczyła pierścionek. Wtedy uklęknę, odpierdolę jakąś mowę, ona się wzruszy i
powie wyczekiwane „tak”, potem ślub, ojciec będzie szczęśliwy, a ja pomęczę się
kilka lat. Ostatecznie czeka nas rozwód, który najprawdopodobniej będzie najszczęśliwszą
chwilą w moim życiu. Będę wolny i zamieszkam z Hayato w małym domku.
Taki był właśnie plan.
***
Zbliżała się wiekopomna chwila. Już
za chwilę miałem wstać i zaprowadzić Keiko na taras, co z resztą nie wydawało
mi się takie proste, bo przez tego „mózgozjeba” Kentę przesadziłem trochę z
alkoholem. Z drugiej strony gdyby nie on, z pewnością upiłbym się w samotności
tuż po zjedzeniu wszystkich palców ze zdenerwowania.
- Twoja laska to naprawdę niezła dupa
– westchnął, po czym wychylił shota. Już nie raz słyszałem te słowa z jego ust.
Gdybym tylko mógł, oddałbym mu Keiko za darmo i dodatkowo dopłacił, żeby zabrał
ją jak najdalej ode mnie.
- No to zabłysnąłeś, jak neon w
burdelu – mruknąłem, spoglądając na niego z zażenowaniem. - A potem się
dziwisz, że nie masz dziewczyny…
Tak właściwie zastanawiałem się nad
tym faktem za każdym razem, gdy rozmawiałem z Kentą. Był przecież całkiem
przystojny, zwariowany, dało się z nim normalnie pogadać, no i na dodatek grał
w zespole. Ze względu na intensywnie brązowe, duże oczy czasami przypominał mi
zbitego szczeniaczka szczególnie, kiedy był niezadowolony, co nadawało mu
pewnego uroku.
- Może to i lepiej? Laski są pojebane
– odparł, mierzwiąc dłonią swoją już i tak potarganą czuprynę. Następnie skinął
głową w stronę dwóch rozmawiających ze sobą kelnerek. – Widzisz je? Dzisiaj
będą moje.
- Powodzenia, stary! – Poklepałem go
po plecach, jednocześnie podnosząc się z miejsca. Kurwa. Wszystko falowało w
takim tempie, że natychmiast zrobiło mi się niedobrze. Miałem cichą nadzieję,
że w momencie klękania nie zarzygam Keiko butów.
Podszedłem do niej, udając zupełnie
trzeźwego.
- Kochanie, pójdziemy na chwilę się
przewietrzyć? – Zapytałem w nadziei, że nie odbierze mojego pytania, jak
pijackiego bełkotu.
- Niedobrze ci? – W głosie stojącego
obok Yoshiego słychać było troskę. Skoro zadał takie pytanie to musiało być ze
mną źle, naprawdę źle.
- Nie, no co ty! – Odparłem, a
następnie pociągnąłem Keiko za sobą. Już prawie dopijała drinka, dlatego nie
miałem zbyt wiele czasu. – Porywam ją na chwilę.
Jakoś trzymałem się na nogach i
uparcie brnąłem w kierunku tarasowych drzwi. Gdy w końcu wydostaliśmy się na
zewnątrz, poczułem ucisk w żołądku. No i co teraz miałem, kurwa, robić? Co
miałem powiedzieć? Moje trybiki w mózgu zatrzymały się na dobre i nie miały
zamiaru drgnąć przez najbliższe dwadzieścia lat. W pobliżu nie dostrzegałem żadnej
osoby, która miałaby pożyczyć choćby chomika na rozruch.
- Zachowujesz się dziwnie…
Keiko zerknęła na mnie zaskoczona.
Drobne kosmyki delikatnie spływały na jej twarz, wystając zza ciasno upiętego
na czubku głowy blond koka. Miała na sobie długą, błękitną sukienkę, która
odsłaniała jej drobne ramiona.
- Dopij drinka, bo chciałbym o czymś
z tobą porozmawiać.
- Ale…
- Pij.
To tyle, jeżeli chodziło o
subtelności. Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę przystawię jej broń do głowy i
zmuszę do przyjęcia moich oświadczyn. Znakomicie.
- Taku…?
Moje serce uderzało jak szalone w
twardą powierzchnię mostka, kiedy usłyszałem trzask metalu o ściankę szklanki.
Wziąłem głęboki wdech, po czym przyklęknąłem na jedno kolano, starając się
utrzymać równowagę.
„No dawaj, Romeo. Pokaż jej jaki
jesteś romantyczny, elokwentny…”
- Yyyyyy… - Udało mi się wydukać.
„Świetnie.”
- Yyy… Minamoto Keiko, zdaję sobie
sprawę, że mieliśmy naprawdę mało czasu, żeby się poznać. – Zacząłem jeszcze
raz spokojniejszym tonem. – Jednak odkąd cię ujrzałem, każda moja myśl obracała
się wokół tego, co zrobić, aby spędzić z tobą resztę życia. Dlatego chcąc
udowodnić, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, pragnę w tej
chwili prosić cię o rękę. Czy uczynisz mi ten zaszczyt?
Zamilkłem w oczekiwaniu odpowiedź.
Jebnąłem jej taką wiązanką, że musiała się zgodzić. Nie było innej opcji.
Keiko patrzyła na mnie oszołomiona.
Po chwili jednym ruchem wyjęła pierścionek ze zdobionego kieliszka, a jej oczy
wypełniły się łzami. Nie chciałem, żeby płakała. Przecież z natury byłem
skurwysynem, a nie sadystą. Ta dziewczyna naprawdę zasługiwała na kogoś
lepszego, jednak groźba zniszczenia mojego życia wygłoszona przez ojca napawała
mnie tak ogromnym strachem, że byłem zdolny zrobić niemal wszystko, żeby
zapobiec jej spełnieniu.
Instynktownie powstałem z klęczek i
otarłem łzy z jej policzka wierzchem dłoni. Uśmiechnęła się do mnie i wtedy już
wiedziałem.
- Tak.
Natychmiast przywarłem do jej ust, a
ona utonęła w moich ramionach. No i, kurwa, wytrzeźwiałem.
- Kocham cię – wyszeptała.
- Ja ciebie też.
Prawie tak mocno, jak moje drzewko bonsai,
które uschło dwa lata temu - pomyślałem, obejmując ją jeszcze mocniej.
Czy można być jednocześnie bardzo
szczęśliwym, jak i bezgranicznie smutnym? Tak się właśnie czułem. Z jednej
strony pozbyłem się ścisłego nadzoru ojca na kilka następnych miesięcy, a z
drugiej właśnie uwikłałem się w związek bez przyszłości z laską, której nie
kochałem. Nawet wódka i fajki nie podnosiły mnie na duchu, co oznaczało, że
sytuacja była naprawdę chujowa.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że tu
jesteście. Co… coś się stało?
Yuu.
Odwróciliśmy się jednocześnie w jego
stronę. Czułem się tak cholernie niezręcznie, że miałem ogromną ochotę
wyskoczyć przez barierkę i cudownie zmienić się w czerwony kisiel w kontakcie z
asfaltem.
- Yuichi! – Odezwała się nagle Keiko.
– Jestem taka szczęśliwa!
Wypowiedziawszy ostatnie zdanie
uniosła do góry dłoń z dumnie prezentującym się pierścionkiem. To, że lepił się od wcześniej wypitego drinka, chyba niezbyt jej przeszkadzało.
Cudem powstrzymałem pawia, który utknął w moim przełyku, przed ukazaniem swych wdzięków wszystkim zgromadzonym.
Cudem powstrzymałem pawia, który utknął w moim przełyku, przed ukazaniem swych wdzięków wszystkim zgromadzonym.
Cisza.
Przez dosłownie kilka sekund
mierzyliśmy się spojrzeniami. Wiedziałem, że będzie zaskoczony moimi nagłymi
oświadczynami, mimo, iż wcześniej już mu o nich wspominałem. Wyczułem jednak
coś innego. Yuichi wydawał się być tym faktem prawdziwie przerażony.
Jednak po krótkiej chwili
otrząsnął się z doznanego szoku, a na jego twarzy zagościł niemrawy uśmiech,
który nie zdołałby przekonać o swojej szczerości nawet świnki morskiej.
- Gratuluję wam z całego serca –
odparł, po czym przytulił się do nas po kolei. Był tak sztywny i nienaturalny,
jakby Akira… Nie, kurwa. Nie miałem zamiaru myśleć o ich szeroko pojętych
„stosunkach”. W przeciwieństwie do ciała, mój umysł posiadał jednak jeszcze
granice przyzwoitości.
Chciałem jakoś zażartować, żeby choć
trochę wyprowadzić go ze stanu konsternacji, jednak ten debil obrócił się nagle
i zniknął.
***
Nie minęła godzina, a wszyscy już
wiedzieli o naszych zaręczynach. Żałowałem, że nie zamówiłem wielkiego
billboardu na Mid Town Tower, który obwieszczałby tę „radosną” nowinę całemu,
pieprzonemu społeczeństwu. Uchroniłoby mnie to przed długimi minutami
przepełnionymi zażenowaniem, frustracją i chęcią jebnięcia twarzą w ścianę.
Hayato przyjął wiadomość o
oświadczynach z niezwykłym spokojem. Prawdopodobnie zupełnie się nimi nie
przejął, gdyż w czasie składania gratulacji zdążył wyszeptać wprost do mojego
ucha jedno magiczne zdanie, które wywołało dreszcze na całym ciele.
„I tak jesteś mój”.
No i miał przecież rację. To na nim
zależało mi najbardziej, chociaż wciąż uważałem naszą relację za co najmniej
dziwną.
- Taku, kurwa, choć na chwilę, bo
mamy niebieski alert!
Obok mnie pojawił się Kenta,
zataczając się nieco na boki. Ten to miał się jednak dobrze. Mógł najebać się w
spokoju, wyjarać paczkę fajek i dobrze zaruchać, nie mając przy tym u
boku szczebioczącego, blond pasożyta.
- O czym ty mówisz? – Zapytałem,
odwracając się w jego stronę. Nie miał już na sobie koszuli, co w sumie nie
wydawało mi się takie dziwne. W końcu także wypiłem kilka nadliczbowych
kieliszków.
- Nooo… Jak to o czym? O Yuu… -
mruknął, odpalając papierosa.
Zerwałem się z miejsca,
wyswobodziwszy uprzednio dłoń z silnego uścisku Keiko. Odkąd wręczyłem jej
pierścionek, stała się milion razy bardziej zaborcza niż wcześniej, co
skutecznie utrudniało mi zarówno dobrą zabawę, jak i swobodne poruszanie się.
- Wybacz, kochanie, ale muszę
sprawdzić, co się stało.
Mając w głębokim poważaniu odpowiedź
Keiko, ruszyłem za Kentą, obawiając się najgorszego. Podejrzewałem, że Yuu nic
się nie stało, chociaż biorąc pod uwagę jego niektóre wybryki po alkoholu,
mogłem wszystko przewidzieć wykorzystując regułę prawdopodobieństwa prostego,
matematycznego zadania:
„Powiedz, co odpierdala właśnie
Yuichi, jeżeli znajduje się na imprezie organizowanej przez ćpuna i degenerata
oraz świętuje sukces własnego zespołu, biorąc pod uwagę fakt, że poziom jego
najebania jest odwrotnie proporcjonalny do ilorazu inteligencji i częściowo
zgodny ze stopniem popierdolenia.”
Odpowiedź wydała mi się wręcz
oczywista. Najprawdopodobniej leżał zupełnie pijany przy barze.
W takim też stanie zastaliśmy Yuu,
gdy dotarliśmy na miejsce, z tym że zdążył się już zsunąć na podłogę z
metalowego, niezbyt stabilnego krzesełka. Powinni mnie przyjąć do NASA.
- Yuu? – Odezwałem się głośno,
jednocześnie tarmosząc go za ramię. Wydał z siebie tylko kilka mało
przekonujących dźwięków.
- Zalał się w trupa. Biorę go.
Gdy usłyszałem za sobą wyniosły głos
Akiry, coś we mnie pękło. Yuichi był moim najlepszym przyjacielem i należał do
mnie. Nie miałem zamiaru się nim dzielić z tym skurwysynem.
Zaskakując samego siebie i
wszystkich przypadkowych gapiów, wymierzyłem Akirze mocnego, prawego
sierpowego. Niestety był w trakcie zbierania Yuichiego z podłogi, dlatego oboje
z impetem wylądowali na niej z powrotem. Dopiero po chwili do mojego pijanego
umysłu zaczęły docierać cichutkie szepty zdrowego rozsądku. Tym razem naprawdę
przesadziłem.
- Pożałujesz tego… - warknął,
wycierając zakrwawiony podbródek w rękaw śnieżnobiałej koszuli.
Z pomocą jednak nadszedł Yoshi,
który chwycił Akirę w chwili, gdy miał się już na mnie rzucić. Kenta zrobił to
samo ze mną, dlatego staliśmy teraz naprzeciw siebie, mierząc się spojrzeniami
pełnymi nienawiści.
- Taku, co ci odjebało? Ogarnij się. –
Kenta bezskutecznie próbował mnie uspokoić.
Akira splunął krwią na podłogę. W
jego oczach kryła się tak silna żądza mordu, że miałem przez chwilę ochotę
uciec z piskiem, niczym mała dziewczynka.
- Powinieneś się leczyć, skurwielu! –
Krzyknął, starając się wyrwać z uścisku Yoshiego, który mimo złamanej ręki,
naprawdę dawał sobie świetnie radę z utrzymaniem go. – Jak widać Yuu nie
potrzebuje twojej pomocy… I już długo nie będzie jej potrzebował.
- Przestań pierdolić, Akira. Nie masz
do niego prawa! Yuu nie jest twoją własnością!
Zaczął się śmiać w taki sposób,
jakby przed sekundą uciekł z psychiatryka, co zupełnie zbiło mnie z pantałyku.
Teraz miałem ochotę przywalić mu jeszcze mocniej.
- My jesteśmy razem, dupku! Prędzej
czy później będziesz musiał to zaakceptować.
Poczułem, jak uścisk Kenty na moich ramionach stopniowo słabnie.
- Co ty powiedziałeś, Aki? – Odezwał
się niepewnym głosem. Stał teraz obok mnie i zaskoczony przeszywał go
spojrzeniem swoich ciemnych oczu.
- Kenta, nie wpierdalaj się w nie
swoje sprawy – odpowiedział mu Akira.
- Nie, kurwa! Ty i... Yuichi
jesteście razem? Odpowiedz! – Jego ton był chłodny i pełen… obrzydzenia?
- To nie ma żadnego znaczenia –
mruknął, a następnie zerknął ukradkiem w stronę śpiącego Yuu. – Mam już dosyć.
Wracam do domu.
- To jakaś nowa moda? To… To jest po
prostu obrzydliwe. Obrzydliwe, słyszysz?
Tym razem to ja musiałem trzymać
Kentę, żeby nie rzucił się na Akiego. Trząsł się cały ze zdenerwowania, a jego
oddech był płytki i przyspieszony.
- Yoshi, pomożesz mi zanieść Yuu do
limuzyny?
Odpowiedział mu skinięciem głowy, po
czym wspólnie zaczęli podnosić Yuichiego z podłogi. Może to i lepiej, że
znajdował się w stanie ograniczonej świadomości, bo zachowanie Kenty bardzo by
go przygnębiło. W końcu przyjaźnili się już od kilku lat.
- Nie ignoruj mnie, Akira!
Kenta niekontrolowanie zastąpił im
drogę.
- Wiedziałem, że jesteś popierdolony,
ale nie podejrzewałem, że wciągniesz Yuu w te swoje… zboczenia! – Kontynuował.
– To koniec, kurwa. Możecie sobie robić te wasze kakaowe pociągi, ale z dala
ode mnie! Boże… A miałem was za moich kumpli! Zacznijcie lepiej szukać nowego
basisty.
I odszedł, rozbijając po drodze
kilka szklanek na barze, gniewnym machnięciem ręki. Nie spodziewałem się
takiego obrotu sytuacji. Nikt się chyba nie spodziewał.
Rozejrzałem się dookoła. W tłumie
ludzi dostrzegłem Hayato, Keiko i Matsudarę, którzy przypatrywali się
wszystkiemu z zaniepokojeniem. Zrobiło mi się strasznie głupio. Gdybym nie
zaczął tej cholernej kłótni, to prawdopodobnie wszyscy byliby szczęśliwi i
zadowoleni.
Kurwa. Yuichi mnie zabije. Przecież
doprowadziłem do częściowego rozpadu jego zespołu i to jeszcze w tak ważnej
chwili. Gdybym tylko mógł jakoś cofnąć czas.
- Chodź, Taku. Nie przejmuj się. –
Keiko chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Byłem zesztywniały i zupełnie
oszołomiony. Znowu to zrobiłem. Znowu straciłem nad sobą kontrolę.
Naprawdę nie sądziłem, że jedna
potajemnie wzięta działka, będzie w stanie wszystko zepsuć.
ojaaaa nareszcie, ale się cieszę <3
OdpowiedzUsuńaż sobie rezerwuję miejsce na komentarz :P
Mówiłam Ci kiedyś, że za każdym razem jak widzę nowy rozdział od Ciebie dostaję palpitacji serca? xDD
UsuńHayato mnie wkurza (znów). Jak można być tak obojętnym na zaręczyny własnego faceta z dziewczyną? no jak? ale to oznacza, że tak naprawdę nic do Takumiego nie czuje. To dobrze, czekam na rozstanie xd
Żyję na takiej granicy dwóch par: Yuu x Taku albo Yuu x Akira. Stanowczo wolę żeby Yuu był z Taku, no wiadomo, ale z drugiej strony wątek Akiry można naprawdę bardzo ciekawie poprowadzić... EH. Rób trójkąt! xD
Keiko trochę mnie zaskoczyła. Zdaje się wcześniej była kreowana po prostu na miłą dziewczynę, a tu nagle taka zazdrośnica. Podejrzewam, że to zabieg w stylu "żeby znielubić" (albo po prostu Taku przesadza), ale ppodejrzewam, że większość czytelników i tak jej nie lubi xD
Co do Kenty... Cóż, podejście Taku jest dziwne. Nie powinien od razu uznawać tego za sprawę ostateczną, że niby wszystko spieprzył.. Jasne, Kenta się wściekł, no ale zawsze można się dogadać xd
no nic, czekam na jakiś wątek erotyczny czy cuś, bo trochę brakuje xd
Życzę Ci dużo dużo weny i jeszcze więcej czasu i chęci na pisanie!
Buziaki <3
Kurczę, a chciałam być pierwsza :P
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że jesteś, żyjesz i piszesz. Co prawda mam wrażenie, że musze odświeżyć sobie ostatnie kilkanaście rozdziałów :), jednak niezmiernie się cieszę, że mam co nadrabiać. Tak tylko zasugeruje, że lubię Akirę i jego akcje z jego podopiecznym, jak i Hayato c: Proszę pisz regularnie albo chociaż w ogóle pisz dalej. Będę czytać.
Yaoimanka
rozdział!! <3 tak niespodziewanie! :D
OdpowiedzUsuńNIE LUBIĘ TEJ KEIKO :( oczywiście, że Yuichi jest najważniejszy i głupia babo nawet się nie łudź że nie!! (prawda?...)
tak jak przez całe opowiadanie było mi tak strasznie szkoda Yuichiego, tak teraz szkoda mi Takumiego. tzn Yuichiego nadal mi szkoda, no ale z tym ślubem to Takumi jest biedny
kochany Yuichi <3 (i Ty się dziwisz, że dałam mu Marchewkę?)
nie, Taku, nie byłeś idiotą. to dobrze cieszyć się ze szczęścia przyjaciela :)
dobra. biedni oni obaj. za bardzo ich lubię
< beczy >
dlaczego im to robisz :( jesteś okrutna. ja wiem, że takie życie, ale to takie strasznie smutne. i oni obaj się z tym źle czują. nie wiem, który z nich bardziej cierpi
Akiry nie lubię. Hayato byłby dla mnie neutralny, gdyby nie wchodził w drogę Taku i Yuu
smutne, że stracili basistę. w ogóle smutne, że ludzie się tak zachowują :/
No to się porobiło...
OdpowiedzUsuńAle za to mój sadystyczno-masochistyczny mózg właśnie tańczy makarenę. Uwielbiam, kiedy bohaterom komplikuje się życie :D
Na wstępie zaznaczę, że miło mi się zrobiło widząc post od "starych blogów".
OdpowiedzUsuńJednak czemu to poszło w tę stronę?!:D Miałam nadzieję, że Keiko odpowie "nie" i sielanka będzie znów miała rację bytu. Ale gdzie tam.... Najbardziej mi szkoda Yuu, nie krzywdź go, proszę XD
A Taku, to powinien dostać jakiegoś kopa i żyć po swojemu ~~ np. z Hayato XD a jak im będzie kogoś jeszcze brakowało to niech idą dalej XD
Jednak mimo wszystko czekam dalej!
Pisuj tam ~~
Kochana kiedy rozdzialik? Czekam,czekam, czekam! :3
OdpowiedzUsuńTrzymaj się tam na studiach i tak w międzyczasie pisiaj nam tutaj. :*
Ps. Nie wiem czemu, ale trzymam kciuki za Akire i Yuu. Powiedz, że na prawdę będą razem... Ulubiona parka. ♥ ♥ ♥
Czy tylko ja ciągle odświerzam tego bloga z nadzieją? 😂😂😂
OdpowiedzUsuńJa też go sprawdzam w poszukiwaniu weny :P Rozdział powinien pojawić się jakoś w najbliższym czasie :)Pozdrowienia dla wytrwałych :)
OdpowiedzUsuńMoże na zakończenie roku coś się szykuje? :* Duuużo wenki na nowy roczek Aki ♥
OdpowiedzUsuńWytrwale czekam na rozdział! Mam nadzieję, że nie porzuciłaś opowiadania i moje codzienne sprawdzanie tego bloga nie pójdzie na marne ;3 Weny ��
OdpowiedzUsuńRównież czekam na kontynuację, mam nadzieję, że pojawi się niedługo. Czekam z niecierpliwością.
UsuńNao
Czekam nadal codziennie sprawdzając bloga xDD Będe ta robić aż nie dodasz rozdziału :3 Weny życzę! :D
OdpowiedzUsuńHalo, halo, coś się szykuje może? :D
OdpowiedzUsuńKiedy rozdzialik? Czekam niecierpliwie.. *o*
OdpowiedzUsuńAkiiiiii, wzywamy cię, na świecie już nie ma czego czytać, uratuj nasze spragnione duszyczki choć jednym rozdziałem
OdpowiedzUsuń/Riv©
Aki~
OdpowiedzUsuńUmieeeeraaaaaaam~
Daj coś wartego uwagi w tym internecie pełnym śmieci ~
Hej, ja tu dalej czekam :) Będę czekać nawet kilka lat aż nie dodasz rozdziału.
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam... Czy na coś można tutaj jeszcze liczyć?
OdpowiedzUsuńZaglądam codziennie z nadzieją...
Coś się stało? :c Daj chociaż jakąś oznakę życia
OdpowiedzUsuń