Hej :)
Na razie już mam spokój ze wszystkimi wyjazdami, dlatego więcej czasu poświęcę pisaniu :P
Ostatnio mam tak niezwykle paskudny nastrój, że pragnę samotnie wyjechać gdzieś do Hondurasu, Bangladeszu czy na inne zadupie, aby oderwać się od tych wszystkich ludzi, przez których obojętność, tak bardzo cierpię. To nie jest zbyt miłe, gdy ma się świadomość, że wszyscy wokół mają cię w dupie. Jednak trzeba jakoś funkcjonować, czy się tego chce, czy nie ;(
Już na tyle długo czekaliście na rozdział, że nie będę dłużej przedłużać. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań, choć brak weny doskwierał, a moje "wypociny" nie spełniają w 100% moich oczekiwań.
Jak zwykle witam nowe czytelniczki/czytelników, dziękuję za miłe słowa i w ogóle. Cieszę się, że się ujawniłaś Anonimko Eri :D ANDY w pierwszym klipie możesz zobaczyć młodego Mansona :P Zachęcam także wszystkich do lepszego przesłuchania zespołu z drugiego klipu. Laski dają naprawdę czadu!!! Dodaję link, bo klip z YT nie chce się wstawić.
Pozdrawiam :)
A.M.
***************************************************************************
Leżałem na kanapie i wsłuchiwałem się w rytm swojego oddechu, który gwałtownie przyspieszył na myśl o wczorajszej nocy spędzonej u Akiry. Po moim ciele w jednej chwili przebiegł elektryzujący dreszcz, wywołując bardzo przyjemne choć odrobinę dziwne uczucie. Ja, klęczący na podłodze ze związanymi rękami i kneblem w ustach… Mhmm… Było tak niesamowicie, że musiałem wziąć dzień wolnego i zadzwonić do Taku z jakimś marnym wytłumaczeniem. Nie postąpiłem może zbyt uczciwie, ale nie mogłem na to nic poradzić. Tyłek bolał mnie tak bardzo, że nie byłem w stanie normalnie usiąść, a co dopiero przejść kilku metrów.
Na razie już mam spokój ze wszystkimi wyjazdami, dlatego więcej czasu poświęcę pisaniu :P
Ostatnio mam tak niezwykle paskudny nastrój, że pragnę samotnie wyjechać gdzieś do Hondurasu, Bangladeszu czy na inne zadupie, aby oderwać się od tych wszystkich ludzi, przez których obojętność, tak bardzo cierpię. To nie jest zbyt miłe, gdy ma się świadomość, że wszyscy wokół mają cię w dupie. Jednak trzeba jakoś funkcjonować, czy się tego chce, czy nie ;(
Już na tyle długo czekaliście na rozdział, że nie będę dłużej przedłużać. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań, choć brak weny doskwierał, a moje "wypociny" nie spełniają w 100% moich oczekiwań.
Jak zwykle witam nowe czytelniczki/czytelników, dziękuję za miłe słowa i w ogóle. Cieszę się, że się ujawniłaś Anonimko Eri :D ANDY w pierwszym klipie możesz zobaczyć młodego Mansona :P Zachęcam także wszystkich do lepszego przesłuchania zespołu z drugiego klipu. Laski dają naprawdę czadu!!! Dodaję link, bo klip z YT nie chce się wstawić.
Pozdrawiam :)
A.M.
***************************************************************************
Leżałem na kanapie i wsłuchiwałem się w rytm swojego oddechu, który gwałtownie przyspieszył na myśl o wczorajszej nocy spędzonej u Akiry. Po moim ciele w jednej chwili przebiegł elektryzujący dreszcz, wywołując bardzo przyjemne choć odrobinę dziwne uczucie. Ja, klęczący na podłodze ze związanymi rękami i kneblem w ustach… Mhmm… Było tak niesamowicie, że musiałem wziąć dzień wolnego i zadzwonić do Taku z jakimś marnym wytłumaczeniem. Nie postąpiłem może zbyt uczciwie, ale nie mogłem na to nic poradzić. Tyłek bolał mnie tak bardzo, że nie byłem w stanie normalnie usiąść, a co dopiero przejść kilku metrów.
Nagły dzwonek do drzwi wyrwał mnie z moich
zbereźnych rozmyślań. Nie miałem ochoty na przyjmowanie gości, ale ostatecznie
zebrałem się w sobie i z zaciśniętymi z bólu pięściami ruszyłem otworzyć
nieznajomemu. A może znajomemu? No cóż. O tym miałem się dopiero przekonać.
- Cześć, Takumi – odparłem zdziwiony jego
widokiem. – Co ty tutaj robisz? Nie jesteś w pracy?
Dostrzegłem lekkie zmieszanie na jego twarzy,
lecz postanowiłem je zignorować. Taku wydawał się być bardzo spięty, zupełnie
jakby ktoś celował do niego z pistoletu, jak do pospolitego
zakładnika. Dla pewności rozejrzałem się dookoła, robiąc z siebie jeszcze
większego idiotę. Zbyt wiele kryminałów naoglądałem się, przesiadując całymi
dniami z Yuichim. Zbyt wiele.
- Jaaa… Yyy… Wpadłem zapytać jak się czujesz.
No, wiesz…
- Jest już dobrze. To tylko migrena –
zapewniłem go przyjaznym głosem, po czym wykonałem zapraszający gest. –
Wejdziesz?
- Z chęcią! – Taku rozchmurzył się
natychmiastowo i przekroczył próg mojego mieszkania. To bardzo słodkie, że się
o mnie troszczył. Wreszcie komuś na mnie zależało, choćby wyłącznie w
przyjacielskim aspekcie.
- Po tych wciąż nierozpakowanych pudłach
wnioskuję, że bawisz się w hodowcę kurzu – dodał po chwili, kiwając lekko w
stronę kartonów z rzeczami, o których zdążyłem już właściwie zapomnieć. – To
może kup sobie lepiej kota i ogarnij tu trochę, ok? Ten futrzak zajmie ci co
najwyżej łóżko, lecz przynajmniej zostawi w spokoju twoje płuca.
- Dzięki za radę – mruknąłem, uśmiechając się
pod nosem.
Weszliśmy razem do kuchni i usiedliśmy przy
stoliku, na którego blacie przy odpowiednim świetle można było dostrzec kręgi
po spodach brudnych kubków. To dziwne, że dopiero w obecności tego Króla
Porządku zacząłem na nie zwracać uwagę.
Jak zwykle poczęstowałem go herbatą, bo tylko
do tego napoju, oprócz oczywiście wody, miałem dostęp. Ostatnimi czasy
rozleniwiłem się tak bardzo, że nie chciało mi się nawet robić zakupów, dlatego
skupiłem się na całkowitym opróżnianiu mojego domowego magazynu.
-Na pewno wszystko w porządku? Dlaczego
kulejesz? – Zapytał mnie niespodziewanie, marszcząc uroczo brwi. Nie chciałem
go okłamywać, ale nie miałem wyjścia. Nasza umowa z Akirą musiała pozostać
tajemnicą, a poza tym nie chciałem także mieszać w to Yuichiego.
- Dzisiaj rano zakręciło mi się w głowie i
przypadkiem uderzyłem nogą o szafkę. Nic poważnego, ale boli jak cholera.
- Powinieneś jak najszybciej się zbadać.
Migrena i zawroty głowy nie wróżą niczego dobrego.
Ku mojemu zdziwieniu Takumi wyglądał na
naprawdę przejętego. Wyrzuty sumienia spowodowane kłamstwem mieszały się z
wszechogarniającym mnie szczęściem. Zawsze pragnąłem czuć się dla kogoś kimś
ważnym. Być po prostu… potrzebnym.
- Spokojnie, to nic takiego – odparłem z
uśmiechem. – Ale jak będzie się powtarzało, to na pewno pójdę do lekarza.
- Dobra, w takim razie jutro też nie
przychodź. Dam sobie jakoś radę, a ty odpocznij trochę. Najwyżej Ayako
przypilnuje Yuu, bo i tak jest na chorobowym.
- To Aya jest chora? Przed wczoraj chyba czuła
się całkiem nieźle i tak też wyglądała.
- Nie chodzi tutaj o zwykłe przeziębienie, ale
o… Sorry, obiecałem jej, że nie będę o tym z nikim rozmawiać.
Dostrzegłem w jego ruchach zdenerwowanie.
Zazwyczaj były one płynne i odrobinę nonszalanckie, a dzisiaj stały się
niezwykle chaotyczne. Poza tym Taku nieprzerwanie błądził wzrokiem po całym
pomieszczeniu, jakby nie mógł się na niczym skupić. Znowu musiało wydarzyć się
coś niepokojącego.
- Rozumiem. A co się tyczy mojej „pracy”… - powiedziałem
ostrożnie. – Chyba nie będę już mógł pilnować Yuu. Dostałem inną posadę, która
wiesz… jest odrobinę bardziej… ambitna?
Takumi wydawał się wstrząśnięty moim
oświadczeniem. Spoglądał na mnie wręcz z przerażeniem, którego nawet nie starał
się w żaden sposób ukryć. Po chwili jednak odzyskał kontrolę nad swoimi
emocjami, a na jego twarz powrócił domniemany spokój.
- To musiało się przecież wydarzyć – burknął
niechętnie, skupiając całą uwagę na mankietach modnej, kraciastej koszuli, którą
miał na sobie. – Szkoda tylko, że będziemy się rzadziej widywać. Nie chciałbym…
- urwał nagle, a mi zrobiło się smutno.
- Jeśli tylko masz ochotę to będę wpadał tak
często, jak czas mi na to pozwoli. W końcu tyle ci zawdzięczam… Nie pozbędziesz
się mnie tak szybko.
Na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech, który
odebrałem jak nieme przyzwolenie. Kurcze, naprawdę lubiłem Takumiego. Czasami
wydawało mi się, że nawet trochę za bardzo. Gdyby jeszcze nie był tak
przystojny, pociągający…
- A czy… - zaczął, uparcie wlepiając wzrok w
blat stołu. – Czy nie miałbyś ochoty pójść ze mną do galerii sztuki w ten
weekend?
- Jasne! – Ożywiłem się nieznacznie. – Nigdy
jeszcze nie byłem w takim miejscu.
Jako dziecko z przytułku nigdy nie miałem
okazji choćby stanąć przed drzwiami galerii albo teatru. Propozycja Takumiego
wydawała się naprawdę ciekawa, tylko czy… Czy naprawdę byłem odpowiednim
towarzystwem dla kogoś tak wykształconego i obeznanego w dziełach sztuki?
- To świetnie! Napiszę jeszcze do ciebie
odnośnie wszystkich szczegółów, bo muszę jeszcze jutro odebrać bilety, które
zamówiłem. Zawsze, gdy otwierają jaką nową wystawę, niemal od razu je
kupuję, a potem najczęściej chodzę na nią sam. Drugi bilet zazwyczaj ląduje w
koszu.
- Jestem naprawdę wdzięczny za propozycję, ale
czy przypadkiem nie chciałbyś się tam wybrać… z kimś bardziej odpowiednim?
Szczerze mówiąc to nie znam prawie żadnego malarza i… Yuu czy Keiko na pewno by
się zgodzili.
- Nie! – zaprzeczył gwałtownie. Jego czarne
włosy opadły mu na czoło, przysłaniając brązowe, błyszczące oczy. Odgarnął je z
twarzy szybkim ruchem ręki. – To znaczy… Keiko będzie na pewno zajęta, bo
studiuje a Yuichi dzisiaj bardzo mnie wkurwił, dlatego nie mam ochoty na jego
towarzystwo. Poza tym… chcę iść właśnie z tobą.
Czyli znowu się pokłócili. Ehh… Czasami
zachowywali się jak dzieci w piaskownicy. Ciekawe o jaką pierdołę poszło im tym
razem.
- Dziękuję – wyszeptałem szczęśliwy. Nie
wiedział nawet jak duże wrażenie wywarło na mnie jego ostatnie zdanie.
- Nie ma za co – odparł. – A właśnie! Od kiedy
zaczynasz nową pracę?
- Mój… szef ma do mnie napisać, ale
podejrzewam, że od przyszłego tygodnia. To łatwa praca, wręcz idealna dla
takiej osoby jak ja. Wiesz… Robienie kawy, obsługa ksera, zanoszenie dokumentów.
Coś na wzór sekretarki.
- Przynajmniej będziesz mógł coś później
wpisać do CV. W dzisiejszych czasach doświadczenie to podstawa. Mogę zapalić?
- Jasne – powiedziałem, choć niezbyt lubiłem
zapach papierosów. Bardzo przypominał mi mojego ojczyma, który w dzieciństwie
niemal codziennie okładał mnie skórzanym paskiem. Szkoda tylko, że matka zawsze
stawała po jego stronie i nigdy nie chciała mnie wysłuchać, choć na moim ciele
pojawiały się coraz to nowsze siniaki. Nie, nie czułem do niej nienawiści, ale
ogromny żal. Żal o to, że nigdy tak naprawdę nie potrafiła mnie pokochać.
Takumi drżącymi dłońmi wyjął z paczki
papierosa, po czym wsadził go sobie do ust. Po odpaleniu zaciągnął się mocno,
wydając z siebie ciche westchnienie ulgi.
- Coś nie tak? – zapytałem nagle, zaskakując
samego siebie. Kilka minut wcześniej postanowiłem, że poczekam, aż Taku sam o
wszystkim mi powie, ale ciekawość była zbyt wielka. – Wydajesz się być nieźle
wkurzony.
- Nieważne. Po prostu bardzo nie lubię, gdy
ktoś nie jest ze mną całkowicie szczery.
„A może powinienem mu o wszystkim
powiedzieć?” – przemknęło mi przez myśl. Tak bardzo nie chciałem go okłamywać,
ale chwilowo nie miałem wyjścia.
Komórka na stoliku zawibrowała nagle, dlatego
sięgnąłem po nią, aby sprawdzić kto do mnie napisał. Wstrzymałem na chwilę
oddech po ujrzeniu imienia adresata.
„Przyjdź do mnie jutro. Chcę sprawdzić czy
nadajesz się do nowej pracy. Akira”
Byłem naprawdę ciekawy co wymyślił tym razem.
Nie mogłem się już doczekać!
***
- Cieszę się, że jesteś – powiedział Akira, po
czym wciągnął mnie mocnym szarpnięciem za koszulę do środka. Nasze usta
natychmiast się złączyły. Boże, jak on
całował! Wprost nie mogłem się oderwać od jego miękkich warg.
- Ja także – wyszeptałem, opierając się
zdyszany o ścianę. Ubranie nowych, dość obcisłych rurek nie było zbyt dobrym
pomysłem, gdyż już po chwili zrobiły się okropnie ciasne… w wiadomym miejscu.
- Mam nadzieję, że tyłek cię już nie boli, bo
dzisiaj mam zamiar się trochę z tobą pobawić. – Jego spojrzenie było tak
bezwzględne, że nawet gdyby ból był nie do zniesienia i tak musiałbym
zaprzeczyć. Powolnym ruchem przesunął dłoń w stronę mojego krocza, po
czym chwycił za nie brutalnie. Z moich ust wydobył się zduszony jęk. – Masz na
mnie ochotę, prawda?
Jego dłoń zacisnęła się jeszcze mocniej.
- Tak – krzyknąłem gdyż chciałem żeby jak
najszybciej mnie zerżnął. Akira uniósł lekko brwi i uśmiechnął się do mnie
czule. Po chwili bezceremonialnie dostałem w twarz.
- Nie zapominaj się – wycedził,
szczerząc się wręcz demonicznie. Burza czerwonych, lekko nastroszonych włosów i
oczy podkreślone czarną kredką, dodawały jego obliczu drapieżności. – Nie
jesteśmy na próbie, koncercie, ani nawet w klubie, więc masz się do mnie
zwracać w odpowiedni sposób, jasne?
- Tak, panie – odparłem, zaciskając z bólu
zęby, gdyż jego uścisk wcale nie zelżał.
- Takiego cię właśnie lubię – szepnął mi do
ucha, po czym zmysłowo polizał w policzek. Następnie odsunął się ode mnie i
ruszył w stronę dalszej części domu, zostawiając mnie z kołaczącym w piersi
sercem i przerywanym oddechem.
Wiedziałem, co miałem zrobić. Szybko zdjąłem
koszulkę, spodnie i bieliznę, a następnie odłożyłem je na niską komódkę z
białego drewna, która stała przy ścianie. Niepewnym krokiem ruszyłem za Akirą w
kierunku nowocześnie urządzonej kuchni, przywołującej mi na myśl wnętrze sali
operacyjnej.
Zastałem go siedzącego na stole z kubkiem
jakiegoś napoju w dłoni i jointem w ustach. Obok niego leżało małe, karmazynowe
pudełko z wyhaftowanym na brzegu złotym smokiem. W jego wnętrzu dostrzegłem
wzniesienie utworzone z białego proszku. Znowu amfa? Sam z chęcią wciągnąłbym
działkę.
Akira wyszczerzył się niebezpiecznie.
- Nie radzę – powiedział, buchając w górę
kłębem dymu. Następnie chwycił po zapalniczkę i odpalił skręta ponownie,
powtarzając wcześniejszą czynność. – To koka, nie amfa. Lepiej trzymaj się od
tego z daleka, bo nie znam nikogo, oprócz Takumiego, kto zdołałby wyjść z tego
gówna.
Taku? Słyszałem, że kiedyś brał różne podejrzane prochy, jednak słowa Akiry wskazywały na o wiele poważniejszy problem.
Taku? Słyszałem, że kiedyś brał różne podejrzane prochy, jednak słowa Akiry wskazywały na o wiele poważniejszy problem.
- A po co ci joint?
Sugestywne chrząknięcie skłoniło mnie do
dodania na końcu zwrotu „panie”.
- Gdy weźmie się za dużo śniegu ma się
wrażenie, że serce zaraz wyskoczy ci z piersi. Dzisiaj niestety trochę
zaszalałem z działką, dlatego muszę się jakoś uspokoić.
Zdziwiło mnie trochę to jego nagłe przejście
z amfy na kokę, ale postanowiłem nie zadawać więcej pytań.
- Trzymaj – powiedział i wręczył mi
nadpalonego skręta wraz z zapalniczką. Sięgnąłem po niego, po czym zaciągnąłem
się w sposób, w jaki nauczył mnie Akira poprzednim razem. Najpierw musiałem
potrzymać trochę dym w ustach, a następnie wciągnąć do płuc. Już po chwili
zrobiło mi się nad wyraz przyjemnie.
- Dokończ i poczekaj tu na mnie – rzucił i z
głuchym kłapnięciem zatrzasnął wieko pudełka. Z uwielbieniem obserwowałem jak
powolnym, wręcz majestatycznym krokiem wchodził na piętro po przeszklonych
schodach. Bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie, gdyż ostatnim razem prawie
natychmiast zaciągnął mnie do swojego pokoju. Co planował tym razem?
Wrócił po chwili. Nagi, z czarnym krawatem
obwiązanym wokół szyi. W dłoniach trzymał tak dobrze mi znany czarny karton,
który szybko odłożył na stół, mieszczący się tuż za mną. Spojrzałem w jego
stronę i na wierzchu dostrzegłem… książkę? Tak, to z całą pewnością była
książka, w dodatku bardzo znanego japońskiego autora. Szkoda tylko, że tytuł tak
niewiele mi mówił.
Akira niespodziewanie zbliżył się do mnie.
Jego dłonie poczęły błądzić po mych barkach, klatce piersiowej… Coraz niżej,
coraz niżej… W końcu jedna z nich zacisnęła się na moim członku.
- A więc starasz się o pracę w moim biurze,
tak? – wyszeptał mi do ucha, poddając w międzyczasie mą męskość nieznośnie
powolnym pieszczotom. – Jednak zanim podpiszemy jakąkolwiek umowę muszę… ocenić
twoje kwalifikacje. Zobaczymy czy uda ci się mnie zadowolić, szmato.
Instynktownie wypchnąłem do przodu biodra, co
okazało się błędem. Znowu dostałem w twarz, lecz tym razem mocniej.
- Moja dziwka zaczyna się niecierpliwić, co? –
syknął, marszcząc brwi. W jego rozszerzonych źrenicach dostrzegłem małe
iskierki, które nie mogły wróżyć niczego dobrego. – Zacznijmy zatem. Na kolana
i do roboty. W pracy będziesz musiał obsługiwać swojego szefa… pod różnymi
względami.
Czułem lekki niepokój, ale zrobiłem to, co kazał.
Spokojnie i płynnie zacząłem poruszać głową i starałem się wziąć jego
członka jak najgłębiej potrafiłem. Gdy już mi się to udało, poczułem silne szarpnięcie za włosy, które zmusiło mnie do jeszcze
większego rozluźnienia gardła. Czułem dyskomfort i nie mogłem oddychać, dlatego
błagalnym wzrokiem zerknąłem w górę. Akira mierzył mnie chłodnym spojrzeniem i
wydawał się być niewzruszony moimi staraniami.
- Mmmhhh! – Próbowałem się wyrwać, lecz mi na
to nie pozwolił. Krew tętniła w skroniach, a ręce drżały, dramatycznie
uczepione jego kościstych bioder.
Ostatecznie puścił moje włosy, a ja, prawie
bezsilnie usiadłem na podłodze, krztusząc się i masując dłonią szyję. Boże,
myślałem, że się uduszę.
- Do tego właśnie prowadzi pośpiech i zachłanność
– oznajmił, wciąż zachowując ten sam wyraz twarzy. – Potraktuj to jako swego
rodzaju lekcję. Nie musisz dziękować.
Pochylił się nade mną i swoimi miękkimi
wargami delikatnie musnął mój policzek. Wiedziałem, że to tylko gra. Nasza
mała, zboczona gra.
- Pamiętaj, że zawsze możesz powiedzieć słowo
STOP, ale będzie to oznaczało definitywny
koniec naszej zabawy. Lepiej dobrze się zastanów, zanim to zrobisz.
Kontynuujemy?
- Tak, panie - wychrypiałem, wciąż łapiąc
oddech. Dobrze znałem przedstawione przez Akirę zasady.
- Na czworaka i wypnij swój boski tyłek.
Zrobiłem tak, jak kazał. Czy teraz zamierzał
mnie tak po prostu zerżnąć? Nie, to nie było w jego stylu.
- Mocniej.
Poczułem, że coś się we mnie upiera, ale nie
był to członek Akiry. Gdy już "to" znalazło się głęboko wewnątrz
mnie, poczułem na pośladkach jego ciepłe dłonie. Gładził mnie po nich, a ja
mimowolnie wzdychałem.
- Jesteś tak cholernie seksowny, że z chęcią
przeleciałbym cię już teraz - mruknął mi do ucha. - Ale może najpierw
przyniesiesz mi szklankę wody? Na tacy, jak prawdziwy kelner.
Zdziwiła mnie jego zachcianka, ale posłusznie
wstałem i ruszyłem w stronę blatu, na którym o dziwo stały już przygotowane
taca, plastikowa szklanka i butelka wody mineralnej. Odkręciłem korek i nalałem
płynu do szklanki, starając się niczego nie wylać. Zerknąłem na Akirę, który
usiadł przy stole w jadalni i wpatrywał się we mnie z rozbawieniem.
- Szybciej! Nie będę czekał w nieskończoność.
Umieściłem szklankę na tacy, którą położyłem
na otwartej dłoni. Ruszyłem jego kierunku stanowczym, lecz powolnym korkiem.
Nagle TO poczułem. Niespodziewana, lecz bardzo przyjemna wibracja w moim
wnętrzu sprawiła, że zachwiałem się, a szklanka przejechała bo śliskiej,
metalowej powierzchni tacy i upadła na podłogę, rozlewając wokół wodę.
- No i co zrobiłeś? Skoro nie potrafisz mi
nawet przynieść wody, to co będzie z kawą, albo innym napojem? Na szczęście dałem ci plastikową szklankę. Przynajmniej nie narobiłeś większego bałaganu.
- Przepraszam, panie - powiedziałem, ze
wstydem wpatrując się w podłogę.
- Masz za co, a teraz podnieś tę szklankę i
przynieś mi w końcu wody.
Schyliłem się po nią, lecz znowu poczułem tę
nieznośną wibrację. Byłą tak silna i intensywna, że kolana ugięły się pode mną.
Leżałem na podłodze, w kałuży zimnej wody i wiłem się z powodu
wszechogarniającej mnie przyjemności.
- Żałosne. - Nad sobą, jak przez mgłę ujrzałem
Akirę z butelką wody mineralnej w ręce. Wibracje ustały, lecz i tak z trudem
przychodziło mi ochłonięcie po tak intensywnym doznaniu. - Będzie z ciebie beznadziejny
asystent. A może nadajesz się tylko do pieprzenia, co? Wstań!
Mimo drżących kończyn, udało mi się wykonać
polecenie. Stanąłem tuż przed nim, ale jak ognia unikałem spojrzenia mu w oczy.
Szczerze mówiąc, to nawet nie musiałem tego robić, bo dokładnie wiedziałem, co
wyrażały. Wyższość? Pogardę? Tak, z całą pewnością.
- Nie wykonałeś zadania, dlatego musi cię
spotkać kara - odparł, przyjaznym tonem. - Patrz, co dla ciebie mam.
Na widok cienkiej linki jęknąłem niechętnie,
lecz nie zaprotestowałem, gdy związywał mi członka. Pod wpływem uścisku zmienił lekko kolor, ale Akira zrobił to tak umiejętnie, że nie odczuwałem bólu. Dopiero
teraz będzie się mógł nade mną znęcać.
- Pięknie wyglądasz - powiedział, po czym
pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
- Dziękuję, panie - odparłem, posyłając mu
subtelny uśmiech.
Zaczynałem podejrzewać, że Akira miał swego
rodzaju rozdwojenie jaźni. Czasem potrafił być bezlitosnym skurwysynem, a
niekiedy stawał się naprawdę przyjazny, a nawet czuły. Jednak czy tylko on
przejawiał taką dwubiegunowość zachowań? Nie. Na świecie nigdy nie istniał
podział ma ludzi personalnie "białych" i "czarnych". Taki
rozdział społeczeństwa byłby zbyt prosty i spowodowałby powstanie dwóch
przeciwnych, nienawidzących się frakcji. Zamiast kilku mniejszych konfliktów,
powstałby jeden duży, który objąłby jednocześnie wszystkich ludzi. Mogłoby to
doprowadzić do całkowitej zagłady większej części społeczeństwa. Jednak...
Dlaczego myślałem o tym właśnie teraz? W tak niezręcznym momencie? Przez ten...
ucisk chyba zbyt dużo krwi zaczęło mi dopływać do mózgu. Chociaż raz.
- Obudź się - Akira pomachał mi przed oczami
dłonią.
- Przepraszam, panie. Zamyśliłem się trochę.
- Nie szkodzi. Hmm... Niedawno wspominałeś
mi, że nie masz szans na znalezienie jakiejkolwiek pracy ze względu na brak
wykształcenia, prawda?
- Tak, panie.
- Właśnie to chciałbym dzisiaj sprawdzić. Mam
nadzieję, że umiesz czytać, tak?
- Tak, panie.
- Znakomicie, ale chciałbym to jednak
skontrolować. Usiądź przy stole.
"A więc po to była mu ta książka!"
- pomyślałem, zajmując miejsce na wskazanym krześle bez oparcia. Z wibratorem w
środku nie było to zbyt komfortowym doświadczeniem, ale jakoś dałem radę.
- Lubisz Murakamiego? - zapytał Akira, kładąc
przede mną książkę o tytule "Po zmroku".
- Słyszałem tylko nazwisko, lecz nigdy nie
miałem okazji przeczytać żadnej z jego książek.
- Żałuj, bo to świetny pisarz - oznajmił. Zza
pleców wciągnął czarną szpicrutę ze skórzanym końcem. Wciągnąłem głęboko
powietrze do płuc i spuściłem wzrok. - Zasady są proste. Będziesz czytał tekst
na głos, a za każde zająknięcie się, będziesz dostawał raz szpicrutą, zgoda?
Skinąłem mimowolnie głową, w głębi przerażony
pomysłem Akiry.
- Zaczynaj!
Odetchnąłem głęboko, po czym otworzyłem
książkę na stronie rozpoczynającej pierwszy rozdział. Z całej siły starałem się
opanować drżenie dłoni.
- „Patrzymy na miasto. Ogarniamy ten widok z
lotu nocnego ptaka szybującego wysoko po niebie. W naszym szerokim polu
widzenia miasto jawi się jako olbrzymie stworzenie. A może jak jakaś zbiorowość
powstała ze splątania kilku żywych organizmów. Niezliczone naczynia krwionośne,
rozciągając się aż po krańce tego niezdefiniowanego ciała, umożliwiają obieg
krwi i nieustannie odtwarzają komórki. Wysyłają nowe informacje, odprowadzają
stare."
- Bardzo dobrze ci idzie. Nawet trochę za
dobrze. Kontynuuj.
Zerknąłem na niego zlękniony, ale zebrałem
się w sobie i znowu począłem śledzić tekst.
- „Wysyłają nowe materiały, odprowadzają
stare. Wysyłają nowe sprzeczności, odprowadzają stare. Ciało pulsuje światłami
w rytmie tętna, wije się, jego temperatura wzrasta. Zbliża się północ, więc
minął już szczyt jego aktywności, lecz... lecz…" Aa! Mmmhmm!
Dłońmi mocno uczepiłem się
brzegów blatu, jakby zaraz miała mnie porwać wielka fala tsunami. Wargi drżały, a
poszczególne dźwięki wydobywające się z mojego gardła nie chciały formować się
w konkretne wyrazy. Te wibracje… były nie do zniesienia.
- Zawiodłeś mnie – odparł
Akira, przybliżając się do mej głowy niemal przyklejonej do blatu kuchennego
stołu. – Tego też nie umiesz? Postaraj się trochę, bezużyteczna szmato! Tylko
na tyle cię stać?
- U… U… utrzymująca je przy żyyyyyyyyyciu pod… podstawowa prze…
przem… przemiana materii…. Boże…
- Tego ostatniego chyba tam nie ma, co? Jak na
razie naliczyłem aż siedem zająknięć, a nie jesteś jeszcze nawet w połowie
strony. To będzie ciekawy wieczór, prawda?
- Mhhmmmm! – jęknąłem przeciągle, starając
skupić się na tekście. Wszystko pulsowało, a nieokreślony żar zalewał moje
ciało. Było mi tak gorąco i duszno. Wprost czułem, jak pojedyncze krople potu
skapują z mej skroni, po czym zaczynają spływać po policzkach oraz nosie. Nadwrażliwe
uczy rejestrowały moment, w którym uderzały o blat lub stronicę książki.
- Tego chyba też tam nie ma, prawda? Osiem.
Chciałem kontynuować, lecz w gardle czułem
ogromną gulę, która uniemożliwiała wydawanie bardziej skomplikowanych dźwięków.
Seria urywanych jęków musiała niestety wystarczyć Akirze. Oczywiście nie
wystarczyła.
- Osiemnaście? Szalejesz! Chyba masz
świadomość tego, ze nie pozwolę ci dojść dopóki nie przeczytasz przynajmniej
jednej strony? Nie rób takiej miny! Myślałem, że to przecież oczywiste!
Roześmiał się gromko, a ja w jednej chwili
poczułem, że nie dam rady. Tyle zdań, wyrazów, liter… W tym stanie było to po
prostu niewykonalne.
Nieoczekiwanie wibracje ustały, a ja zebrałem
się w sobie, przełknąłem ślinę, która w tym czasie obficie napłynęła mi do ust
i zacząłem czytać tak szybko, jak jeszcze nigdy dotąd.
- „ …dokonuje się z niesłabnącą energią.
Rozlega się basso
continuo jednostajnego,
monotonnego, lecz brzemiennego przeczuciem pomruku miasta. Nasz wzrok wyławia
miejsce, w którym jest skupisko świateł, i koncentruje się na nim. Spokojnie
obniża się ku temu punktowi. Morze barwnych neonów. To tak zwana dzielnica
handlowo-rozrywkowa. Ogrooooooomne cyf… cyf… cyfrowe… Bła… Błaaagam!
- Chciałbyś, prawda? – Akira objął mnie od
tyłu, a jego dłoń powędrowała w stronę mojej skrępowanej męskości i mimo
obecności linki, zaczęła ją dotykać. Jego smukłe palce pieściły najpierw
żołądź, po czym silnie chwyciły nabrzmiały trzon.
- Błagam! – krzyknąłem, gdyż podniecenie stało
się bolesne. Myślałem, że zaraz eksploduję.
Pod wpływem tej nieznośniej przyjemności
automatycznie wygiąłem w łuk plecy, co spowodowało, że straciłem równowagę i
jak ostatnia łajza spadłem ze stołka. Nawet nie poczułem uderzenia o podłogę.
Byłem już całkowicie znieczulony na wszelkie bodźce, dochodzące do mnie z
zewnątrz. Liczyło się tylko to wibrujące cholerstwo w moim wnętrzu, które na
szczęście po kilku sekundach znowu dało mi chwilę wytchnienia.
- Widzę, że to jednak dla ciebie za dużo.
Wyglądasz tak, jakbyś zaraz miał zemdleć – stwierdził, obchodząc moje bezwładne
ciało dookoła. Miniaturowy pilocik trzymał w lewej dłoni. - Poza tym ślinisz się jak prawdziwa suka.
Nie zareagowałem, bo wciąż nie potrafiłem wyrównać
oddechu, a poza tym byłem tak zmęczony, że nawet zwykłe odwrócenie głowy stało
się dla mnie nie lada wysiłkiem.
- Rozszerz nogi i zegnij je w kolanach –
rozkazał, a następnie klęknął między nimi. Poczułem, że wyjmuje ze mnie
wibrator i zastępuje go…
- Po raz ostatni ci odpuszczam – wysyczał,
rytmicznie się we mnie poruszając. – Ciesz się, że jestem tak bardzo na ciebie
napalony, bo inaczej kazałbym ci ją przeczytać całą. Patrz na mnie, jak do ciebie mówię! Twoja chłosta cię oczywiście nie ominie. Dostaniesz ją następnym razem… z małym bonusem.
Jego ruchy już po chwili stały się brutalne i
chaotyczne. Wbijał się prawie do końca, nie zważając na moje krzyki i błagania.
Sukinsyn specjalnie nie odwiązał linki, gdyż chciał mnie jeszcze trochę
pomęczyć. Z mego gardła wydobywały się już tylko jęki, a mózg przestał panować
nad ciałem.
- Gdzie chciałbyś żebym doszedł? – zapytał, po
czym nachylił się nade mną, nie przestając się poruszać. Polizał, po czym
zassał moją dolną wargę.
Nie odpowiedziałem i za to dostałem po raz
trzeci w twarz. Nawet nie poczułem tego uderzenia.
- Mówić też już nie potrafisz? Szkoda. –
Wykonał kilka mocniejszych pchnięć, które trafiały prosto w moją prostatę.
- Aghh! Bła… Bła…
- Zamknij się! – krzyknął, po czym
zasłonił mi usta lewą dłonią.
Ostatecznie po kilku najdłuższych minutach w
moim życiu, doszedł we mnie wykonując nerwowe pchnięcie biodrami. Wolną ręką
odwiązał linkę.
Odpłynąłem.
***
- Na pewno już dobrze się czujesz? – zapytał
Akira. W dłoni wciąż trzymał specjalnie przygotowaną szklankę zimnej wody. – Po
raz pierwszy zdarzyło mi się, żeby ktoś zemdlał podczas…
- Czuję się świetnie. Naprawdę – zapewniłem
go. Sięgnąłem po koszulkę, leżącą na szafce i założyłem ją na siebie. Przeczesałem
dłonią włosy, aby sprawdzić czy zdążyły już wyschnąć po długim prysznicu.
Akira zmarszczył brwi i zmierzył mnie uważnym
spojrzeniem. Po chwili jednak pokręcił tylko ze zrezygnowaniem głową, a
następnie poprawił ręcznik zawiązany na biodrach.
- Pokłóciłeś się z Yuichim? – zapytał
niespodziewanie.
- Nie, dlaczego tak sądzisz?
- Bo wczoraj na próbie powiedział, że zrobi
wszystko, żeby Takumi nie dowiedział się o naszej małej tajemnicy, ale nie ma zamiaru
się już z tobą pieprzyć. Prosił mnie, abym go do tego nie zmuszał.
- Dziwne – odparłem zaskoczony. – To prawda,
że coś się zmieniło, ale… Naprawdę nie wiem o co mu chodzi.
- Może wkrótce się to wyjaśni. Nieważne. Wiesz,
Hayato, nie mam takiego zwyczaju, ale może chciałbyś zostać na noc? – zapytał,
rozczesując czuprynę czerwonych, świeżo umytych włosów. – Jest już dosyć późno,
a ja nie mam sumienia wyganiać cię do domu.
Posłałem mu delikatny uśmiech, lecz kiwnąłem
przecząco głową.
- Dzięki, ale jutro mam jeszcze kilka ważnych
spraw do załatwienia i muszę być rano w domu – powiedziałem, po czym ująłem
klamkę wyjściowych drzwi. – Do następnego.
A może miałem ochotę zostać z nim trochę
dłużej? Na pewno. Jednak po chwili namysłu stwierdziłem, że muszę przestrzegać
pewnej zasady. Zasady numer jeden, która z pewnością uchroni mnie przed
powrotem na samo emocjonalne dno.
Jeej!! W końcu! Jak weszłam i zobaczyłam nowy rozdział to serce mało mi nie eksplodowało z radości! ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję za nowe rozdziały, mam nadzieję, że będziesz miała ogromne pokłady weny, żeby pisać jak najwięcej tych cudowności. :)
Uradowana na maksa! <3
OdpowiedzUsuńRozdziałrozdziałrozdział i w dodatku nowy. I do tego taki kurewsko niesamowity. Trochę nas wymęczyłaś tym czekaniem, ale było warto.
Uch, po tym czuję się trochę taka pusta i moja głowa średnio działa... Dokończę ten komentarz po południu, nie gniewaj się xd
nom, ale na pewno mogę stwierdzić: rewelacja. :D
No trochę to trwało, ale w końcu mogę napisać coś w miarę logicznego.
UsuńZacznę od tego, że brakowało mi Yuichiego w tym rozdziale, chyba serio go polubiłam. Mam nadzieję, że w następnym się pojawi. :D
Tak swoją drogą, ciekawi mnie, jakby zareagował Hayato, gdyby dowiedział się o uczuciach Takumiego xD
No i Akira mnie też zaskoczył. Z jakiegoś dziwnego powodu dość często mnie przeraża, ale tym razem chyba nie było tak źle.
Kurde, plotę jakieś głupoty. Napisałbym, że rozdział bardzo mi się podobał, ale to już wiesz... Hmm...
Życzę Ci, żeby się wszystko ułożyło! Ja wiem, że będzie dobrze. ;)
Ach, no i dodaj szybko kolejny rozdział, a potem kolejny i kolejniejszy i kolejniejsiejszy i tak dalej, i tak dalej xD
Buźki ;*
Mój Boże ! Toż to nowy rozdział *.* . Naprawdę nie mogłam się doczekać , ale opłaciło się :). Baaaardzo ciekawy rozdział , ze szczególnym naciskiem na baaardzo ;>> ( Huhuhu) . Nadal zastanawiam się jak takie zberezieństwa mogą rodzić się w głowie ^^ . Spaczona wyobraźnia , jak ja dobrze cie rozumiem xd ! Brakuje mi tylko Yuichiego :( , ale co tam! cieszę się że jest co czytać ^^ bo na prawdę jest CO . Ogólnie to Arigato gozaimasu kochana :* Yuki pozdrawia :3 Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńNo no. Ekstra. Dawno nie czytałam tak dobrego bloga. Zawsze poprawiasz mi humor każdym rozdziałem. Mogłabym tutaj wchodzić codziennie i czytać i czytać.
OdpowiedzUsuńNie moge doczekać sie następnego. :)
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo gorący rozdział, bardzo... ach jak ja bym chciała więcej takich scen... Taku martwi się o Hayato, ciekawe jak zareaguje jak się dowie u kogo ta praca... ech Yuichi dlaczego? Tak fajnie było w trójkąciku...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hę? Nic dalej nie ma? *rozgląda się z niedowierzaniem*
OdpowiedzUsuńAaaa... Eeee.... Ups... Vitam?
Mam małe pytanko... Jestem od niedawna tutaj i tak się zastanawiam, gdzie jest ciąg dalszy, bo mnie wciągnęło... Czytam mało blogów, bo niezbyt je lubię i w całym moim życiu mam tylko 2 przeczytane. Twój i jeszcze jeden. Obydwa bardzo lubię i zastanawiam się, czy będzie coś dalej? Na pewno będzie...^^ Ja to wiem....^^ I nie mogę się powstrzymać, aby krzyknąć: CHCĘ WIĘCEJ!!!
Więc krzyknę: CHCĘ WIĘCEJ!!!
Usłyszałaś? Jeśli tak, to czy spełnisz.... ,,Prośbę''? :3
Z góry dziękuję.
~Xavery
P.S. Uwielbiam muzykę, którą puszczasz ^^
Usuń~Xavery
Spokojnie, spokojnie :) Rozdział w trakcie pisania (może nawet jutro go skończę). Dziękuję za komentarz, bo to przede wszystkim dzięki Tobie powróciłam do pisania :))) Pozdrawiam :D
UsuńJak się cieszę... W imieniny takie słowa ^^ Po prostu najlepszy prezent jaki mógłby być ^^
Usuń~Xavery
Oh, kocham, kocham, kocham!!! Podczas czytania tego opowiadania, człowiek uświadamia sobie poziom swojego zboczenia. I jest mu z tym zadziwiająco dobrze. Piszesz tak, że ohhh, ciary, cały czas. Kończę kolejny rozdział z wypiekami na twarzy. Dziwię się, że jest tak mało komentarzy, przecież to jest genialne! Nie wiem, czy były jakieś błędy, bo skończyłam czytać o drugiej w nocy i wtedy nie zauważałam już błędów ^^". Gratuluję pomysłu i realizacji. Życzę weny, bo nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńPS. Lądujesz u mnie w zakładkach :)
Dark Night