Zacznę może od tych pozytywnych rzeczy. Witam nowe czytelniczki (w szczególności Hopie, Eiji i "Anonimkę") i dziękuję za wszystkie miłe słowa, które niezwykle poprawiły mi humor :D To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Mam dla Was jednak dosyć smutną wiadomość. Niestety ze względu na maturę, postanowiłam chwilowo zawiesić bloga (do końca maja). Myślałam, że dam radę wszystko ogarnąć, ale przy trzech rozszerzeniach jest naprawdę sporo roboty, w szczególności, gdy potrzebuje się zdać wszystkie na min. 80%, żeby dostać się na wymarzone studia. :/
Mam jednak nadzieję, że nie zapomnicie o moim blogu :) Dodajcie go sobie do zakładek, obserwowanych ect. i powróćcie pod koniec maja na nowy rozdział :D Będę miała wtedy o wiele więcej czasu, co wpłynie też na jakość pisanych przeze mnie rozdziałów. Obiecuję także kilka nowych opowiadań o bardziej uniwersalnej tematyce, lecz nie o banalnej treści :D
Nowy rozdział napisałam właściwie w kilka godzin i nie sprawdzałam jego poprawności, więc przepraszam za błędy :D
Mam nadzieję, że podzielicie się waszymi opiniami w komentarzach, zgłosicie skargi oraz zażalenia i rady, które na pewno mi się przydadzą. Niektóre błędy w wypowiedziach dodałam celowo :P
Pozdrawiam. Trzymajcie kciuki! :***
A.M.
P.S. Basista z drugiego teledysku bardzo przypomina mi Yuichiego (chodzi o sylwetkę i styl ubierania). Co o tym sądzicie? :P
***********************************************************************
Nie ma to jak całe
życie spędzić na cholernym kacu!
Leżałem we własnym łóżku
– tego byłem akurat całkowicie pewny, gdyż prawie od razu rozpoznałem swój
materac, który charakterystycznie skrzypiał przy każdym najmniejszym poruszeniu
się. Na początku było to bardzo irytujące, ale po kilku latach użytkowania
zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Tak więc, leżałem i w myślach
zastanawiałem się, czy przypadkiem po zrobieniu małego kroku w stronę łazienki,
nie zarzygam w drodze całego domu. Poza tym bałem się także otworzyć oczu,
gdyż po pierwsze, czułem, że obok mnie leżała jeszcze jakaś istota, a po
drugie… Tak, byłem nagi.
Trzeba było jednak
wziąć dupę w troki i zadzwonić do ojca z konkretnym wytłumaczeniem i błaganiem
o litość. Wciąż miałem nadzieję, że na wieść o nocy rzekomo spędzonej z Keiko,
zadzwoni do mojego szefa i wytłumaczy mu jakoś moją nieobecność.
Czułem na twarzy
ostre promienie wschodzącego słońca, które jeszcze bardziej zniechęcały mnie do
ruszenia się z miejsca. Światłowstręt? Może jeszcze wodowstręt i wścieklizna
murowana! Co ja robiłem podczas tej cholernej nocy, oprócz chlania? Wypadało
wkrótce rozwiązać tę tajemnicę, choć nie byłem całkowicie pewien, czy w ogóle
miałem na to ochotę.
Stopniowo odmykałem
jedną z powiek, żeby ostre światło nie wypaliło mi siatkówki.
„Proszę, niech to
będzie laska! Albo kosmita! Albo klaun z McDonalda, tylko nie…”
Yuichi spał zwrócony
twarzą do mnie i bezczelnie ślinił moją ulubioną poduszkę. Zakląłem siarczyście
w myślach, gdyż to właśnie jego obecności najbardziej się bałem. Czy myśmy…?
Niemożliwe. Przecież nie mogliśmy TEGO znowu zrobić! Tak nie zachowywali się
zwykli przyjaciele, prawda?
Złapałem krótką
chwilę refleksji nad własnym życiem i po kilku minutach doszedłem do wniosku,
że tyłek nie bolał mnie aż tak bardzo. Poprawka. Nie bolał mnie wcale, co
wywołało na mojej twarzy promienny uśmiech. Pobudzony jedynym pozytywnym
aspektem „kacowego” poranka, postanowiłem jak najszybciej wstać, zanim ten
kretyn się obudzi. Musiałem przecież coś na siebie włożyć i łyknąć jakieś
prochy na ból głowy, bo myślałem, że zaraz rozwali mi czaszkę. Wypadało także pozbyć się fizjologicznego namiotu, tworzącego
się na kocu, którym byłem przykryty. Obudzenie się obok kumpla w takim stanie,
było co najmniej niezręczne.
Delikatnie
wyswobodziłem się z objęć okrywającej mnie materii i na palcach podszedłem do
szafy. Było mi cholernie niedobrze, a świat wirował z prędkością światła,
dlatego bezwładnie oparłem się o drewnianą ściankę, ciężko dysząc. Z całą
pewnością wyglądałem jak kompletna ofiara, ledwo trzymając się na nogach, z
potem ściekającym po skroni i porannym wzwodem. Musiałem wziąć się w garść.
W końcu udało mi się
przyodziać na siebie jakieś bokserki i koszulkę, choć nie było to aż tak łatwym
zadaniem. Mój humor uległ gwałtownemu pogorszeniu po tym jak odkryłem siniaki i
czerwone otarcia na swoich kolanach. Oznaczało to, że prawdopodobnie bawiłem
się wczoraj w młodą studentkę na rozmowie kwalifikacyjnej. Świetnie!
Cuuuudownie! Przecież zawsze chciałem obciągnąć najlepszemu przyjacielowi!
Chwiejnym krokiem
opuściłem swój pokój i przechodząc przez zdemolowany salon, udałem się do
kuchni. Postanowiłem na razie nie zwracać uwagi na rozbite przedmioty i szkło
walające się po podłodze, ponieważ nie chciałem się niepotrzebnie denerwować.
Byłem całkowicie spokojny. Spokojny. Spokojny, do jasnej cholery! Ja pierdolę.
Kurwa. Mać.
- Boże, co ty tutaj
robisz?! – powiedziałem chwytając się za klatkę piersiową na widok Ayako, która
leżała na kuchennym stole z papierosem w dłoni.
- Rzucam palenie –
odparła, mocno się zaciągając. Miała na sobie kusy, czarny top i różowe figi,
które odsłaniały… właściwie wszystko. – Jak wam się spało?
Zażenowany
zignorowałem jej pytanie i bez słowa otwarłem lodówkę, w poszukiwaniu wody
mineralnej. W ustach miałem takiego kapcia, że tylko ona i szczoteczka do zębów
mogły uratować świat przed totalną zagładą.
- Miałaś to już zrobić
kilka tygodni temu – przypomniałem jej, w głębi ducha zachwycając się
bezsmakowością orzeźwiającej wody. Już chyba nic nie było mi potrzebne do
szczęścia. – Cudem wywinęłaś się przed zamknięciem w szpitalu, ale to tylko pod
warunkiem, że będziesz o siebie dbać i chodzić na chemię!
- Wiem – mruknęła,
podnosząc się i siadając na skraju stołu. Wzięła do ręki paczkę papierosów i
instynktownie poczęstowała mnie jednym. – Mój lekarz ciągle mi to powtarza,
lecz i tak nie umiem tego rzucić. Palę, gdy się denerwuję, a denerwuję się
praktycznie codziennie, gdy widzę swoje odbicie w lustrze, nakładam sztuczne
rzęsy i perukę. Wymioty po chemii także nie wpływają na mnie kojąco.
- Przecież tego nawet
nie widać – zapewniłem ją, w głębi duszy bardzo jej współczując. – Hayato i
Yuichi niczego nie zauważyli, a dla mnie wciąż jesteś tak piękna, jak przed
chorobą.
Uśmiechnęła się do
mnie delikatnie, lecz bez przekonania. Wiedziałem, że było jej bardzo ciężko,
dlatego starałem się z nią często rozmawiać i nawet czasem chodzić na
chemioterapię. Jej rodzice obiecali przyjechać ze Stanów Zjednoczonych w
następnym miesiącu, więc do tego czasu miała mieszkać u mnie.
- Dzwonił twój
telefon – poinformowała mnie po chwili. Nonszalanckim ruchem ręki odgarnęła z
twarzy kilka pasem niebieskiej peruki. –
Dzwonił tyle razy, że postanowiłam go odebrać, bo nie miałam sumienia was budzić.
Spaliście przecież tak słodko! Chyba nie masz mi tego za złe, co?
- Powiedzmy. O co
chodziło?
- Najpierw dzwonił
twój szef. Wystąpiły jakieś problemy z rurami i kanalizacją, przez co galeria
będzie dzisiaj nieczynna i masz dzień wolnego.
Ta wiadomość
wpłynęła tak pozytywnie na mój nastrój, że doskoczyłem do Ayako i przytuliłem
ją mocno. Bardzo spodobała jej się moja reakcja, gdyż nie dość, że odwzajemniła
uścisk, to jeszcze wybuchła perlistym śmiechem, prawdziwie szczerym i bez
cienia smutku.
- Spokojnie –
powiedziała, odsuwając się ode mnie. – Dzwonił też Akira i kazał przekazać
Yuichiemu, że dostanie solidny wpierdol za nieodbieranie komórki. Dzisiaj po
południu mają próbę, na której musi się obowiązkowo zjawić, bo wystąpiły jakieś
zmiany w składzie zespołu bla, bla bla…
Czyli jednak czekała
mnie dzisiaj wycieczka na kompletnym kacu. Trudno! Przynajmniej nie musiałem
kwitnąć w tym cholernym biurze i udawać, że podziwianie stosu niepodpisanych
dokumentów sprawia mi niewyobrażalną przyjemność.
- No i dzwonił
jeszcze Hayato, że niezbyt dobrze się czuje. Kazał cię bardzo przeprosić i
przekazać, że dzisiaj niestety nie przyjdzie. To wszystko, szefie!
Nagły wystrzał
pięści smutku starł resztki uśmiechu z moich policzków. Co mu się stało? Czy to
coś poważnego? A jeśli był chory? Albo wpadł pod samochód i leżał teraz sam w
szpitalu, bo nie chciał nikogo niepokoić? A może… Zaczynałem popadać w
paranoję. Miałem ochotę wybiec z mieszkania w samej bieliźnie, byle tylko jak
najszybciej sprawdzić, czy aby na pewno nie potrzebował pomocy. Postanowiłem,
że zaraz po próbie go odwiedzę. Na pewno. Musiałem to zrobić, aby wyzbyć się
dziwnego uczucia niepokoju.
- Dzięki. Chyba
zatrudnię cię na stałe, jako moją sekretarkę – powiedziałem, wyjmując z szafki
listek tabletek. Dwie powinny wystarczyć, aby uwolnić mój mózg od męczeńskich
cierpień za nieumiejących pić idiotów. Nigdy więcej żadnych zielonych,
czerwonych, i chuj wie jeszcze jakich skrzynek! – Trochę się ogarnę i zacznę
sprzątać w salonie. Uwierzysz, że kompletnie niczego nie pamiętam? Zupełnie
urwał mi się film, ale po zniszczeniach domyślam się, że musiało być ostro…
Ayako spojrzała się
na mnie jak na wariata z guzikami zamiast oczu, po czym przyłożyła dłoń do ust
i zaczęła się wręcz dławić śmiechem. Od razu domyśliłem się, że musiała być
świadkiem mojej społecznej degeneracji i że to, co zobaczyła w nocy, już do
końca życia pozostanie w jej pamięci.
- Żartujesz sobie, co
nie? – prychnęła, kiwając z niedowierzaniem głową. - W takim razie może lepiej
usiądź, bo będzie naprawdę ciekawie.
Opadłem bezsilnie na
krzesło, po czym odebrałem od Ayako zapalniczkę, by wreszcie odpalić trzymanego
w dłoni papierosa. Czekała mnie fascynująca opowieść.
- To może lepiej
zacznę od początku – powiedziała niepewnie, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Yyy…
Także tego… Wróciłam do domu około pierwszej w nocy, bo trochę za bardzo
rozgadałyśmy się z Junko. Wiesz, jak już ona zacznie… Nie patrz tak na mnie! Przechodzę do konkretów. A więc, gdy otworzyłam drzwi od razu domyśliłam
się, że coś tutaj nie gra. Początkowo myślałam, że ktoś się włamał, ale gdy
zobaczyłam na podłodze butelkę po absyncie i bongo, wszystko stało się jasne. Zawołałam
cię, ale nie odpowiadałeś, podobnie z resztą jak Yuu, dlatego zaczęłam was
szukać.
- I znalazłaś nas w…?
– zapytałem zniecierpliwiony. Ręka drżała mi tak bardzo, że ledwo potrafiłem
sobie trafić papierosem do ust, a moje myślowe alter ego z uporem powtarzało
„tylko nie w sypialni, tylko nie…”.
- W łazience –
poinformowała znów przykładając dłoń do warg w celu powstrzymania śmiechu. –
Pod prysznicem.
Nosz kurwa mać! Za
jakie grzechy?! Przed oczami ujrzałem czerwoną tabliczkę z wielkim neonowym
napisem: „Jesteś skończony, stary!”. Czy chociaż raz po nocy pełnej
niepohamowanego chlańska nie mogłem usłyszeć, że absolutnie NIC się nie działo?
- A dokładniej mówiąc,
siedzieliście na dnie brodzika z wystawionymi na zewnątrz nogami i… Dżizas, dawaliście
takiego czadu, że zrobiłam się mokra, choć nie byłam z wami pod tym prysznicem!
No żeby lecieć w ślinę z najlepszym kumplem i to bez żadnego przymusu? Nie
poznaję cię, Taku!
Mentalny facepalm.
Znając Ayako, to już jutro ujrzę pod swoimi drzwiami stado niewyżytych
yaoistek. Miałem tylko nadzieję, że nie zrobiła żadnych zdjęć ani filmików, a
jeśli tak… To niech mi chociaż da trochę zarobić na tym light-pornosie.
- Nie wnikaj w
szczegóły – odpadłem zażenowany, wlepiając wzrok w usyfioną podłogę. Widniały
na niej zielone plamy z absyntu oraz okruszki po ciastkach i foliowe
opakowanie. – A co się działo, gdy już skończyliśmy ten… transfer bakterii?
- Chciałeś chyba
powiedzieć, kiedy wam go przerwałam. Gdybym nie weszła w odpowiedniej chwili,
to dzisiaj z pewnością nie siedziałbyś tak wygodnie na tym krześle.
- W takim razie mój
tyłek jest ci niezmiernie wdzięczny. Kontynuuj.
- Nie ma za co –
powiedziała, chichocząc. – Co potem… Hmm… Już wiem! Po zrobieniu kilku zdjęć,
zdałam sobie sprawę, że macie na sobie jakieś dziwne ubrania. MOJE ubrania!
Yuchi założył moją ulubioną sukienkę z koronki, którą nawiasem mówiąc, rozdarł
w kilku miejscach, a ty czerwony gorset i pończochy samonośne. Nie wiem jakim cudem
udało wam się go zawiązać, ale szacun! Wyglądaliście uroczo.
- Nie no. Po prostu
świetnie! W jedną noc stałem się homoseksualnym transwestytą! Huraaa! Proszę,
zabij mnie, byle szybko i bezboleśnie.
- Nie dramatyzuj tak
bardzo, bo jeszcze nie przeszłam do konkretów. Poza tym wisicie mi kasę za
zniszczone ciuchy i szminkę, którą zrobiliście sobie czerwone kreski na
policzkach. Naprawdę nie wiem, co wam odbiło, ale początkowo wcale nie było mi
do śmiechu.
Upiłem łyk wody, bo
od tego napływu informacji, zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze.
- Pierwszy zauważył
mnie Yuichi i delikatnie cię odepchnął, gdy zaczynałeś podciągać do góry jego
sukienkę. Zaczął krzyczeć jak opętany, że obóz został zdemaskowany i że trzeba uciekać
w głąb dżungli czy coś takiego… Ostatecznie po prostu krzyknął „Do ataku”, po czym wstał i próbował się na mnie rzucić. Niestety nie przewidział tego, że prysznic
wciąż był włączony a podłoga w łazience śliska od wody, więc po zrobieniu dwóch
kroków w moją stronę, poślizgnął się i zarył głową o umywalkę.
- W sumie jeszcze
jeden wstrząs mózgu nie powinien mu zbytnio zaszkodzić – mruknąłem pod nosem. –
Ale nic mu się nie stało, prawda?
- Poczekaj, bo zaraz
będzie najlepsze! Yuu upadł na podłogę, a ty wyjrzałeś z kabiny i widząc go na
podłodze, także zacząłeś się drzeć jak powalony.
Z trudem klęknąłeś obok niego i zacząłeś PŁAKAĆ.
Tak, dobrze usłyszałeś. Wydawałeś z siebie dźwięki, jak zarzynana świnka
morska, a poza tym wciąż powtarzałeś, że twój najlepszy przyjaciel został
trafiony i że nie przeżyjesz bez niego. Kilka razy wyznałeś mu miłość, a potem
zacząłeś recytować jakiś wiersz: „Postawię ci pomnik trwalszy niż ze spiżu…”*.
Nie pamiętam dokładnie, bo wtedy turlałam się ze śmiechu.
Nie widziałem sensu,
żeby to komentować. Po prostu… przeszedłem samego siebie.
- Nie zadałeś mi
najważniejszego pytania – zauważyła, wyrywając mi z ręki butelkę z wodą
mineralną. Odkręciła ją i upiła niewielki łyk.
- A mianowicie?
- Nieważne.
Najwyraźniej codziennie budzisz się nago obok najlepszego kumpla.
- Aha, zapomniałem. A
więc?
- Yuichi ocknął się
po chwili i jak gdyby nigdy nic, zaczął się czołgać w stronę salonu. Nie wiem
jakim cudem, ale chyba musiałeś tego nie zauważyć, bo wciąż klęczałeś na
podłodze ze wzniesionymi rękami i mruczałeś jakieś dziwne rymowanki. Byliście
cali mokrzy, dlatego musiałam was rozebrać, żebyście nie poszli spać w takim
stanie. Najpierw ogarnęłam Yuu, a potem ciebie. Zanim jednak doprowadziłam się
do salonu, zgiąłeś się w pół i zacząłeś rzygać jak kot. Nie martw się –
wszystko ogarnęłam, choć nie było to wcale przyjemne. To chyba… tyle.
Potarłem dłonią
pulsujące ze zdenerwowania i bezradności czoło.
- Jaka jest szansa,
że uda ci się o tym zapomnieć? – zapytałem zrezygnowany.
- Żadna. Chcesz
zobaczyć fotki?
- Chyba sobie
odpuszczę… Już więcej nie piję – oznajmiłem, po czym położyłem głowę na
przyjemnie chłodnym stole. Miałem ochotę w jednej chwili po prostu wyparować z
tego świata, ulec całkowitej autodestrukcji i zamienić się w neutralny eter.
Czy prosiłem o zbyt wiele?
- Ciekawe, za ile
wstanie Yuu, bo wczoraj był chyba w o wiele gorszym stanie od ciebie.
- Już – odparłem,
słysząc z głębi mieszkania dźwięki, których w obecnym stanie wolałbym jednak
nie słyszeć. Miałem tylko cichą nadzieję, że przynajmniej zwymiotował na
podłogę.
Ayako westchnęła
ciężko i szybko zerwała się z miejsca. W drodze sięgnęła po jakąś ścierkę i
miskę, po czym ruszyła Yuichiemu na ratunek.
Zostałem sam ze
strajkującym mózgiem i tańczącym żołądkiem. Aya zabrała ze sobą wodę mineralną,
więc nie miałem nawet czym ugasić potęgującego się z każdą chwilą pragnienia.
Było mi niedobrze. Było mi tak cholernie niedobrze, że ostatecznie wylądowałem
głową w zlewie. Dzisiejsze zmywanie naczyń będzie wyjątkowo „mało apetyczne”.
***
- Nie zamawiałem
zombie, ale dobrze, że już jesteście! – Akira podszedł do nas z szerokim
uśmiechem na twarzy. Był w podejrzanie dobrym nastroju.
Po porannym incydencie
jakoś udało nam się ruszyć z domu. Jednak porządne śniadanie przygotowane przez
Ayę, kilka tabletek przeciwbólowych i hektolitry wody mineralnej potrafiły
zdziałać prawdziwe cuda. Nie spowodowały one jednak poprawy naszego wyglądu.
- Hej – mruknąłem pod
nosem, mierząc go swoim uważnym wzrokiem. Miał na sobie spodnie w szkocką kratę
i czarny, przyduży T-shirt. Jednak nie to zwróciło moją uwagę. Na jego szyi
widniała cienka, ćwiekowana obroża, bardzo podobna do mojej własnej.
- Tak, jest twoja –
odparł spokojnie, widząc że mu się przyglądam. Musiałem jednak szybko odwrócić
wzrok, gdyż głębia jego spojrzenia była wręcz paraliżująca. – Zgubiłeś ją kiedyś w klubie, ale nie było
okazji, żeby ci ją zwrócić. Podoba mi się.
- Yyy… W takim razie
oddaj mi ją po próbie.
Po tych słowach
wyminąłem go zwinnie, ciągnąc za sobą wątłe ciało Yuichiego, który najwyraźniej
pogrążony był w odmętach swojej chorej wyobraźni. Akira ruszył za nami z przebiegłym uśmieszkiem na ustach.
Weszliśmy do
przyciasnego studia muzycznego. Było w nim tak wiele osób, że ledwo starczało
miejsca na instrumenty. Okazało się, że ktoś zrobił niezły bajzel w grafiku i
zespół Yuu musiał dzielić pomieszczenie z innym zespołem o podobnej klimatyce. Ku
mojemu zdziwieniu wszyscy zachowywali się w miarę przyzwoicie i nawet otwierali
okna, gdy chcieli zapalić papierosa, dzięki czemu studio nie tonęło w
tytoniowej mgławicy.
- O co chodzi? –
zapytał Yuichi, widząc obcego blondyna, który siedział za perkusją i szczerzył
zęby do całego świata.
Nie mogłem oprzeć
się wrażeniu, że już go kiedyś spotkałem. Popielate włosy, jasne oczy ukryte za
grubymi oprawkami okularów, młodzieńczo wyglądająca twarz… No, tak! Ten koleś
był przecież tajemniczym kumplem Hayato! Co on tu robił? Czyżby grał w tym
drugim zespole?
- To nasz nowy
perkusista – oznajmił Akira, opierając się nonszalancko o ścianę. – Matsudara.
- Słucham?! – żachnął
się Yuu. – Czyli zaciągnąłeś mnie tutaj tylko dlatego, żeby mi powiedzieć, że
zostaję wywalony z bandu? Naprawdę dzięki.
- Poczekaj! – Mocnym
szarpnięciem za ramię powstrzymał go przed opuszczeniem studia. Moim ciałem
wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz. Sposób, w jaki Akira dotykał Yuichiego, w
ogóle mi się nie podobał. Było w nim coś zwierzęcego i jednocześnie bardzo
erotycznego, co wprawiało mnie w dziwną konsternację i odrętwienie. – Yoshi musiał chwilowo odejść z zespołu, bo uraz ręki okazał się o wiele poważniejszy niż na początku
sądziliśmy. Wasz kumpel Hayato polecił mi ostatnio fajnego perkusistę, dlatego
stwierdziłem, że od teraz to ty będziesz gitarzystą. Chyba nie będzie ci to
przeszkadzać, co?
„Ostatnio?” NIBY.
KURWA. KIEDY? Hayato spotykał się z Akirą?! Jak? Gdzie? Po co? Boże, zaczynałem
wariować! Moje alter ego zapomniało wziąć dzisiaj rano niezbędnych do życia
psychotropów.
- Powiedzmy... Wiesz jednak, że perkusja jest moją największą miłością – powiedział Yuu ze smutnym westchnieniem. – Czy nowy zna już…
- Nie wiedziałem, że
kumplujesz się z Hayato. – Po prostu nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem
tego pytania.
- Noo… Spotkaliśmy
się ostatnio przypadkiem na mieście – odparł posyłając mi przyjazny uśmiech, na
widok którego omal nie dostałem zawału serca. – Gadaliśmy przez chwilę i jakoś
tak weszliśmy na temat zespołu.
Uff.
- Sprawdzałeś go już?
– zapytał Yuichi, kiwając w stronę Matsudary.
- Tak, jest dobry.
Chociaż na pewno nie pogardzi kilkoma wskazówkami od takiego mistrza, jak ty.
Znowu nachylił się w
jego stronę. Nie wiedzieć czemu, zaczynało mnie to denerwować. Na następną
próbę przyniosę mu pluszowego misia, byle tylko odwalił się od mojego Yuu!
Dlaczego tak reagowałem? Przecież ja… My…
- W takim razie do
roboty, panowie! – oznajmił Akira, przeczesując ręką prawdziwą burzę czerwonych
włosów. – Zbliża się akurat nasza kolej.
Stanąłem sobie pod
oknem obok członków drugiego zespołu, żeby mieć jak najlepszy widok. Yuichi od
razu podszedł do Matsudary i zaczął się dopytywać o różne techniczne rzeczy.
Ostatecznie zamienił się z nim na chwilę, ujął w ręce pałeczki i zagrał
fragment utworu. Blondyn pokiwał tylko ze zrozumieniem głową i po chwili także
spróbował zrobić to samo. Wychodziło mu całkiem nieźle, choć nie tak
bezbłędnie, jak Yuu.
Po chwili wszyscy
byli już na miejscach. Yuichi wyglądał jednak na zadowolonego ze zmiany
instrumentu, bo uśmiechał się do mnie promiennie. Oczywiście nie mogłem się
powstrzymać, żeby nie odpowiedzieć na ten jego cudowny, szczery uśmiech, który
towarzyszył mi już od wielu lat.
Zaczęli grać. Ostry,
industrialny dźwięk wypełnił całą salę i wwiercał się w umysły wszystkich
obserwujących. Zespół Yuichiego brzmiał po prostu fantastycznie, a głęboki
wokal Akiry dodawał wszystkim utworom nutki tajemnicy oraz mistycyzmu.
- Ten długowłosy jest
świetny – szepnęła do mnie jakaś dziewczyna, prawdopodobnie basistka drugiego
zespołu. – Długo się znacie?
- Bardzo długo –
odparłem sztywno.
- Aaa… Czy myślisz,
że… Nooo… Miałabym szansę?
- Przykro mi, ale
jest zajęty.
I niby po co to
powiedziałem? Jako jego najlepszy przyjaciel nie powinienem tego robić, ale…
Próba trwała jakieś
pół godziny, aż w końcu zespoły musiały się zmienić. Cała czwórka podeszła do
okna i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że Matsudara także mnie rozpoznał,
więc można było powiedzieć, że pierwsze lody zostały już przełamane. Ku mojemu zdziwieniu okazał się naprawdę miłym kolesiem, choć może był trochę zbyt dobrze wychowany, jak na rockowego muzyka.
- Panowie, wybaczcie, ale muszę teraz o czymś pogadać z Yuu... na osobności – powiedział Akira,
posyłając Yuichiemu tajemnicze spojrzenie.
Po moim trupie! Nie
będzie go faszerował żadnymi dragami! O, nie! Niemal od razu stanąłem tuż przy
nim. Nie miałem zamiaru opuścić go nawet na krok.
- Taku… - Akira wydawał
się nieźle poirytowany moim zachowaniem. – Spokojnie. Nic mu przecież nie
zrobię.
- Yuichi nie ma
przede mną żadnych tajemnic – powiedziałem, twardo obstawiając przy swoim.
- Ale JA mam! –
warknął, chwytając go za ramię. Atmosfera między nami była tak gęsta, że można
ją było kroić nożem.
Już miałem krzyknąć,
żeby go nie dotykał, ale cudem się powstrzymałem. Nie rozumiałem, co się
dzisiaj ze mną działo.
- Dobra, Taku! –
Usłyszałem głos Yuu, który wyrwał mnie z zamyślenia. – Za niedługo przecież wrócę.
- Dla gwarancji masz
to. – Akira wręczył mi ukradkiem saszetkę z białym proszkiem. Czy byłem dzięki temu
spokojniejszy? Nie.
Zniknęli. Czekałem
cierpliwie i rozmawiałem z chłopakami o różnych pierdołach, wciąż jednak nie
odrywając wzroku od drzwi. Bałem się. Szkoda tylko, że nie wiedziałem czego.
Nie chciałem, żeby Akira skrzywdził Yuicjiego, choć tak właściwie nie miałem ku
temu żadnych podstaw.
Gdy do studia weszła
Ayako, postanowiłem działać. Wiedziałem, że było to bardzo żałosne, ale po
prostu MUSIAŁEM sprawdzić co robili! Nie mogłem mieć przecież gwarancji na to,
że Akira nie miał przy sobie jeszcze jakichś prochów. Nie ufałem mu.
- Idę się odlać –
rzuciłem w stronę Matsudary i Ayako, którzy ożywczo ze sobą rozmawiali. Byli
sobą tak zajęci, że chyba nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Tym lepiej.
Wyszedłem i
skierowałem się w stronę szarego korytarza naszpikowanego identycznie
wyglądającymi drzwiami. Powinni gdzieś tam być, bo znając życie, nie opuścili
budynku. Ostrożnie stawiałem kroki i nasłuchiwałem, żeby zlokalizować
pomieszczenie, w którym prawdopodobnie przebywali. Gdy doszedłem do
rozwidlenia, instynktownie skręciłem w lewo. Już powoli traciłem nadzieję, że
gdziekolwiek ich znajdę, w szczególności kiedy dotarłem do ślepego zaułka.
Postanowiłem wracać, gdy nagle…
- Błagam, nie męcz
mnie już… - Usłyszałem podniesiony szept Yuichiego, który dochodził z prawej
strony korytarza. Automatycznie przystawiłem głowę do cienkich drzwi wykonanych
z jakiejś taniej dykty.
A jednak Akira do czegoś
go zmuszał! Wiedziałem, że nie mogę mu ufać! Po prostu wiedziałem!
Położyłem dłoń na
klamce i poczułem nagły przypływ energii. Już miałem wykonać wejście smoka w stylu
Bruce’a Lee, jednak słowa, które usłyszałem chwilę później, skutecznie mnie do
tego zniechęciły.
- Szybciej…
- Jesteś niewyżytą
ździrą, wiesz?
- Yhym…
Chyba nic nie było w
stanie opisać mojego szoku. W głowie miałem prawdziwą pustkę, zupełnie jakby
konkretne bodźce oraz sygnały nie potrafiły dotrzeć do mojego mózgu. Czy oni
właśnie…? Chwila! Zawsze należałem do osób, które nie uwierzą, dopóki czegoś
nie zobaczą. Postanowiłem się tego trzymać.
Drzwi nie miały
żadnego innego otworu, oprócz dziurki od klucza, dlatego bez chwili namysłu,
postanowiłem z niej skorzystać. Niemal od razu tego pożałowałem.
Yuichi stał oparty
rękami o jakieś stare, drewniane biurko z głową pochyloną ku dołowi. Jego
spodnie i bokserki podziwiały podłogę z bliska, a zadarta do góry koszulka
odsłaniała szczupły tors z wytatuowanymi nożyczkami po boku - dowodem naszej
przyjaźni.
Wciągnąłem głęboko
powietrze, gdy ujrzałem obce ręce, błądzące po jego klatce piersiowej. Pięły
się one raz w górę raz w dół, dokładnie w takt brutalnych pchnięć. Po minie
Akiry widziałem, że bawił się świetnie.
„Yuichi nie ma przede
mną żadnych tajemnic!”
Czyżby? Akira musiał
mieć mnie za naiwnego idiotę. To dlatego na jego twarzy
ujrzałem ten niezwykle kpiarski grymas. Haha! Był on dowodem jego mentalnego
zwycięstwa, a ja, jak pospolity dureń, wierzyłem w szczerość przyjaźni i istnienie
wyższych idei! Co mi po tym pozostało? Mogłem do woli patrzeć na to, jak ten
ćpun pieprzył mojego najlepszego przyjaciela! I to w jaki sposób?! Yuichi
błagał go, aby to robił, chłonął wszystkie pieszczoty i jęczał jak…
Po prostu nie mogłem
na to dłużej patrzeć. Dlaczego on? Dlaczego Akira? Dlaczego Yuu mi o niczym nie
powiedział? Przecież było tyle okazji! Choćby w domu Akiry, kiedy sam
przyznałem mu się do bycia bi, albo nawet wczoraj wieczorem, kiedy byliśmy
zupełnie sami! Byłem przecież tak pijany, że wybaczyłbym mu dosłownie wszystko,
nie wspominając już o okazaniu wsparcia.
Aż tak się tego wstydził? A może po prostu mi
nie ufał?
Odsunąłem się od
drzwi w momencie, w którym Akira chyba miał zamiar dojść. Czułem się tak, jakby jakiś dziwny twór
wdarł się do mojego wnętrza i powoli nadgryzał wszystkie ograny. Dlaczego tak
bardzo to przeżywałem? Co w tamtej chwili czułem? Żal? Wściekłość?
Rozczarowanie? Chyba tak.
Niemal biegiem wróciłem
do studia i powiedziałem Ayako, żeby odprowadziła Yuu do domu i zwróciła prochy Akirze. Nie zapytała nawet co się stało, tylko skinęła głową i szepnęła, żebym
„leciał ratować świat”. Musiałem wyglądać na bardzo przejętego, jeśli
pomyślała, że znowu mam do załatwienia jakąś ważną sprawę.
Wyszedłem na
zewnątrz, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Nie pomogło, bo wciąż czułem się
niezwykle oszukany i zdradzony. Wyciągnąłem z paczki papierosa i ruszyłem
wzdłuż ulicy. Jeden. Drugi. Trzeci. Czemu do jasnej cholery byłem tak
zdenerwowany? Yuichi był przecież dorosły i miał wolną wolę, więc tak właściwie
mógł robić, co mu się żywnie podobało. Jednak…
Postanowiłem nic mu
nie wspominać o tym, że ich nakryłem. Miałem nadzieję, że prędzej czy
później sam mi o wszystkim powie i będzie po sprawie. Westchnąłem ciężko.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak dobrze Yuichi
znał mnie, a jak ja słabo znałem jego.
* przerobiony fragment wiersza Horacego "Wybudowałem pomnik" xD zupełnie inny kontekst, wiem, ale wolałam o tym wspomnieć
Omomomomomom *w*
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, nie mam pojęcia, ale czasami powala mnie tok rozumowania Taku. A tak serio, naprawdę wolałby się przespać z klaunem z McDonalda niż z Yuichim? Daaaa......? xD
No cóż, życzę zdanej dobrze maturki i żeby wena ci nie uciekła bo bardzo przypadło mi do gustu to opowiadanie ^ ^
Pozdrawiam,
Sabate
(i zapraszam do siebie na nowy rozdział)
Rozdział genialny. W końcu wszystko się wyjaśnia! Nie mogę się doczekać i wież mi, że cię nie opuszczę. Weny życzę i z niecierpliwością czekam na next!
OdpowiedzUsuń________________________________________________
http://opowiadaniayaoi-nany.blogspot.com/
Fenomenalny rozdział! *-*
OdpowiedzUsuńKiedy Ay opowiadała, co się stało nie mogłam powstrzymać śmiechu. A potem te wszystkie przemyślenia Taku a propos Yuu. Oni by byli taką słodką parą! <3
Kurde, chce kolejny rozdział! No ale edukacja ważniejsza. Życzę powodzenia w nauce i na maturze. A potem dużo dużo weny :D
buziaki ;**
Dziękuję za tak miłe powitanie :3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze i nie mogę doczekać się kontynuacji *O*
Wybaczę Ci nawet tę przerwę, bo dobrze wiem, że wrócisz z czymś 10x lepszym <3
Powodzenia na maturze, dużo weny i wszystkiego co tam chcesz :*
BUUUUUUZIAAACZKI :* :* :*
Bardzo ciekawy rozdział :D No nareszcie dowiedziałam się co się działo podczas " zielonej nocy " hmmm... w sumie to chciałabym być wtedy na miejscu Ayako xd ( no oprócz sprzątania ) . Zazdrosny Takumi (n.n) ahh już nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji . AKIRA ! ty bezczelny szantażysto ! Wytargałabym go za te czerwone kłaki. Ehhhh nie lubię go :/ . No to czekam na kolejny rozdział pod koniec maja ^^ . Link do twojego bloga mam zapisany od dawien dawna wiec nie zapomnę tu zajrzeć :*. Pozdrawiam i życzę powodzenia na maturze :D "Anonimka" .
OdpowiedzUsuńCzekanie się jak najbardziej opłaciło:3
OdpowiedzUsuńTa cała "przygoda", którą rejestrowała Ayako była dosyć zabawna, ale moim zdaniem był to zapychacz. Niemniej jednak łyknęłam to :d.
Dalsza akcja .... no to tu jest czego gratulować! Ciekawi mnie teraz stosunek Taku do najlepszego przyjaciela oraz czy tajemnica ujrzy światło dzienne.
Martwi mnie sytuacja Ayako..... tak jakoś polubiłam jej charakter.
Czekam z meeega niecierpliwością i życzę powodzenia :3
A i jeszcze jedno! Muszę podziękować :3, dzięki Tobie poznaję nowe, świetne zespoły :D
OdpowiedzUsuńOjej! Cieszę się bardzo, że muzyka Ci się podoba :) Tak właśnie się zastanawiałam czy ktokolwiek słucha klipów :p co do zespołu Sister (który odkryłam stosunkowo niedawno) polecam płytę Disguised Vultures :)
UsuńChłonę każdy rozdział jak woda gąbkę. Mam nadzieję, że pojawi się ich jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńO to akurat nie musisz się martwić :D Będzie ich dosyć sporo :P Nie dam odetchnąć moim bohaterom nawet na chwilę, ale to dopiero pod koniec maja ;)
UsuńNie mogę uwierzyć, że właśnie tak ssię stało XD szkoda mi Taku, że się o tym dowiedział, ale myślę, że mu pomoże. ~ Ogólnie rozdział kochany.
OdpowiedzUsuńBoże, to jest cudowne! Pochłonęłam całość w dwa dni i nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! Na niczym nie mogłam się skupić, bo musiałam wiedzieć co będzie dalej! Czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńHejka ile przewidujesz rozdziałow?
OdpowiedzUsuńWitaj :) Podejrzewam, że ok. 30, ale wszystko się może zmienić ;) Fabułę opowiadania mam już praktycznie zaplanowaną, ale podczas pisania każdego z rozdziałów, zawsze trochę ponosi mnie fantazja i muszę je dzielić na mniejsze :P
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrewelacja Takeshi jest zazdrosny o Yuu, dziwna sprawa z chorym Hayato, ciekawe co by było gdyby Hayato pojawił się na próbie, a Takeshi ich nakrył....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
A więc... przeczytałam wszystkie rozdziały w... 3 godziny i muszę stwierdzić, że uwielbiam twój sposób pisania. Piszesz tak lekko i przyjemnie momentami zabawnie, no po prostu cudo <3 Na pewno będę czytać dalej. Życzę duuużo weny ^ ^
OdpowiedzUsuńNeka-chan
Jestem sobie chora i własnie przeczytałam rozdział i dziękuję za poprawę humoru...chociaż chciałabym więcej, no ale cóż.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Matury się już skończyły.. Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńTo niestety nie jest takie proste, jak może się wydawać :P Dla mnie matury to dopiero początek :P Zostały mi jeszcze 4 do napisania, a ostatnią mam 27 maja, więc... No niestety będziesz musiała poczekać jeszcze trochę :P No, chyba że uda mi się coś napisać między jedną maturą, ale w to szczerze wątpię, bo najpierw muszę napisać moją pracę o czarownicach na ustny z polskiego xD Pozdrawiam :)
UsuńCzytałam caaałą noc i ... Congratulations, zyskałaś fankę. :3 Oprócz tego, że świetnie piszesz to ta muzyka...Pewno ni wisz, ale jako że użyłaś Mansona kupiłaś moją wierność po wsze czasy. Btw. Powodzenia na maturze (przynajmniej jej części, bo przybyłam tu późno).
OdpowiedzUsuńMotyw z wgznawaniem miłości trafionemu przyjacielowi mnie:
OdpowiedzUsuń-zabił
-powalił
-prawie udusił
i oplułam kołdre by nie śmiać się na całe miasto.. :/