Tak, tak spóźniłam się. Wybaczcie, ale zaraz po feriach miałam zaliczenia i nie mogłam się wyrobić z niczym (w szczególności, że kompletnie nic nie chciało mi się robić).
Nowy rozdział jest nieskorygowany, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Cieszę się, że zainteresowanie moim blogiem rośnie, a nagonki, żebym ruszyła dupę i zaczęła w końcu pisać okazały się niezwykle motywujące :)
Lycoris: Mam nadzieję, że także kopałaś sesji dupę i masz to już za sobą :P No i, że noga już sprawna i możesz hasać po pokoju z kubłem czekoladowych lodów :) Kooocham Cię za te twoje pocieszne komentarze :D Miałaś rację - wszystko powoli zaczyna się jakoś układać :)
Nyu-chan Lucy: Ja też kocham Yuu, no i Akirę :) Opowiadanie jest i będzie pokręcone, pełne sprzeczności i nieoczekiwanych rozwiązań, ale... tak właśnie wygląda życie :P A odnośnie listy życzeń: pomyślę o tym :P
Patiśka: Chyba narobiłaś sobie arcywroga w postaci Lyco :P Cieszę się jednak bardzo, że jesteś właśnie za tym paringiem :)
Dziękuję za wszystkie maile i zainteresowanie niektórych osób. Witam także standardowo nowe czytelniczki. Koooocham Was wszystkich :)
Dobra, kończę już mój wywodzik i zapraszam do czytania.
KOMENTOWAĆ I UDZIELAĆ SIĘ W ANKIECIE! :P
Pozdrawiam
Aki
EDIT: Dziękuję Nana za nominację do Liebster Award :) To wielki zaszczyt i w ogóle, jednak ze względu na to, że ostatnio nie mam czasu na czytanie blogów ani nawet zwykłych książek, nie będę mogła nikogo nominować (nieliczne blogi, na które udaje mi się zaglądać już dostały taką nominację). Przepraszam więc, że psuję zabawę :(
*************************************************************
Dźwięk
rozwrzeszczanej publiczności stopniowo uświadamia mi, gdzie tak naprawdę
jestem. Nerwowo wbijam paznokcie w aksamitne obicie gęsto pikowanej kanapy, po
czym zerkam ukradkiem na Akirę, który trzymając w ręce kształtny kieliszek z
winem, rozmawia z jakimiś dziewczynami. Nie zauważa mojego niepokoju w oczach.
Wzdycham ciężko i
upijam łyk cierpkiego trunku, krzywiąc się z niesmakiem. Zbyt mocno się
denerwuję, aby na dobre pogrążyć się w imprezowym szale. Jedynie siedzący w
pobliżu Matsudara wydaje się być podobnie spięty, chociaż to pewnie z powodu
tremy, która ogarnęła go przed jego pierwszym koncertem.
- Rozluźnij się odrobinę,
bo naprawdę wyglądasz jak trup – słyszę przy swoim uchu zmysłowy tembr głosu
Akiry, na dźwięk którego dostaję niemal konwulsji.
Zlękniony odwracam
twarz w jego stronę i skupiam wzrok na czerwonych, demonicznych tęczówkach.
Minę ma poważną, chociaż jeden z kącików ust kąśliwie unosi do góry. Z drugiego
natomiast sączy się stróżka krwi.
- Jaaaaa… eeee…
Że też akurat teraz
tracę zdolność do wypowiadania pełnych wyrazów. Próbuję jeszcze raz –
bezskutecznie. Dlaczego ten facet musi mnie tak onieśmielać?
Czuję jak delikatnym
ruchem dłoni zaczesuje mi włosy za ucho, muskając w międzyczasie moją wydatną
kość policzkową. Odsuwam się zmieszany.
- Co ty do cholery
robisz? – wypalam, czując że płoną mi policzki.
- Podziwiam swoje
dzieło – mruczy, przygryzając dolną wargę. – Nawet nie wiesz jak seksownie
wyglądasz w tym stroju…
Prawie zapomniałem,
że ja też wyglądam dzisiaj, jakbym parę sekund temu wstał z grobu, opróżnił dwa
kanistry krwi i dla rozluźnienia przyszedł do klubu potańczyć. Doskonale
wpasowywałem się w halloweenową klimatykę koncertu, chociaż moja stylizacja nie
odbiegała znacząco od tego, co nosiłem na co dzień.
- Napij się –
rozkazuje, podając mi kieliszek z winem. – Nie denerwuj się, przecież cię nie
zabije…
- Ja nie…
- Pij!
Wychylam kieliszek i czuję, jak piekąca ciecz zalewa moje gardło.
- No właśnie niebyłym
tego taki pewny – oznajmiam z wymuszonym uśmiechem. – Ostatnim razem niemal się
mu udało.
- Hmmm… Było w sumie
całkiem zabawnie…
- Tak, zależy dla
kogo…
Dostrzegam, że
zbliża się do nas Kenta, nasz basista, dlatego odsuwam się jeszcze bardziej od
Akiry i staram się ignorować jego chłodną dłoń, która delikatnie dotyka mojej.
- Aki, masz może
jeszcze trochę koksu? – Pyta, przeczesując dłonią pokryte zieloną farbą włosy. Drugą natomiast klepie w tyłek uwieszoną na jego ramieniu laskę o przyćpanym
spojrzeniu.
- Oczywiście, że ma –
mruczę pod nosem. – Przecież to chodząca dilerka…
Kenta prycha z
rozbawieniem.
- Tobie też by się
przydało, Yuu, bo coś nie jesteś dzisiaj w formie – mówi, uśmiechając się do
mnie. Jego rozcięte kąciki ust układają się w przerażający grymas – Może chodź
na zaplecze i…
Dochodzę do wniosku,
że wybór stroju Jokera był naprawdę świetnym pomysłem. Kenta wygląda w nim
niesamowicie, a w dodatku wszystkie laski kleją się do niego, jak pszczoły do
miodu.
- Nic z tego, panowie
– przerywa mu Akira. – Dopiero po koncercie. Oczywiście z wyjątkiem ciebie,
Yuu… Wiesz dlaczego.
Na dźwięk jego słów
Kenta krzywi się nieznacznie, po czym wymownie przewraca oczami.
- No daj spokój, Aki!
Tylko odrobinę! Poza tym Yuu…
- Yuu jest ćpunem. –
Akira mierzy go nieprzeniknionym spojrzeniem. – Ty też nim niedługo będziesz,
jeżeli trochę nie przystopujesz. Weź lepiej idź się czegoś napić i pobzykać do
kibla.
- Przecież ty też
jesteś ćpunem – mruczy Kenta, krzyżując ręce na piersi.
Konsternującą ciszę
przerywa głośny śmiech Akiry.
- Oczywiście, że tak.
Jednak różnica między nami jest taka, że mnie na to stać.
Mina Kenty w tym
momencie jest absolutnie bezbłędna. Po chwili jednak wybucha śmiechem i po
odprawieniu gdzieś dziewczyny, siada obok mnie.
- To za co pijemy? –
mówi, sięgając po kieliszek i nalewając do niego wódki. – Mat!!! Ściągaj te
pingle i chodź no tutaj!
Matsudara zerka na
nas zza oczojebliwego ekranu telefonu, w który lampi się już od godziny.
- Już, już… Tylko
wyślę wojska…
Kenta zerka na mnie
skonsternowany.
- O czym on pierdoli?
Wciągał coś? – Pyta, unosząc jedną z brwi do góry. Jego skroń zdobi srebrny,
połyskujący kolczyk.
- Gra w Tribalwars –
odpowiadam zmieszany. – To taka gra, w której zarządzasz plemieniem i w ogóle…
- Ahaaaa… Nie, no. To w sumie zrozumiałe. Wokół dziwki,
dragi i wódka a on napieprza w jakieś nerdowskie gówno… Aki, skąd ty go w ogóle
wytrzasnąłeś? Z klubu szachowego?
Kątem oka widzę jak
Akira dotyka dłonią czoła, po czym kiwa bezradnie głową.
- Zamiast narzekać
trzeba było ruszyć dupę i samemu kogoś poszukać – cedzi przez zęby dostatecznie
cicho, żeby Matsudara niczego nie słyszał. – Yoshi złamał rękę w najgorszym
momencie. Nie mieliśmy nawet czasu zrobić przesłuchań, geniuszu…
- Dobra, bez spiny. Szkoda
tylko, że się nie przebrał - mówię, odbierając od Kenty kieliszek i wychylając
go szybko. Łączenie wina z wódką nigdy nie kończy się dobrze, ale chwilowo mam
to gdzieś.
Wszyscy jednocześnie
spoglądamy na pochłoniętego grą Matsudarę. Tak, mógłby być przystojny, gdyby tylko
zdjął z siebie te okulary w grubych, czarnych oprawkach i kraciasty sweter.
Trzeba być niezłym świrusem, żeby wybrać się w takim stroju na halloweenowy
koncert.
- To nie słyszałeś? –
Dziwi się Ken, nalewając mi kolejnego shota. Jeżeli wciąż będziemy pić w takim
tempie to raczej nie będziemy w stanie wyjść dzisiaj na scenę.
- O czym?
- Nooo… chciał się
przebrać, dlatego przed koncertem zadzwonił do Akiego…
- A ja powiedziałem
mu, żeby kostium Naruto wsadził sobie w dupę – przerwał mu Akira, łypiąc
wściekle na niczego nieświadomy obiekt naszej konwersacji.
- Po prostu zjebałeś
i tyle - podsumowuje Kenta, wzdychając ciężko. – Mat gra dobrze, ale nigdy nie
wpasuje się do naszej ekipy. Ma kij od szczotki dożywotnio wbudowany w dupę,
którego nie wyciągniesz nawet, jeśli się bardzo postarasz.
Oczy Akiry zaszkliły
się niebezpiecznie, a twarz nabrała przebiegłego wyrazu.
- To brzmi jak
wyzwanie - mówi, po czym wciąga uprzednio przygotowaną kreskę. - Mat! Chodź ze mną na chwilę!
Brak jakiejkolwiek
reakcji, sprawia, że traci panowanie nad sobą. Też mimowolnie zaczynam się
denerwować, ale to raczej z obawy przed tym, że postanowi nas wszystkich
pozabijać.
- Mat, do jasnej cholery! Idziesz ze mną!
Zrywam się z miejsca
razem ze wzburzonym Akirą i niemal siłą odciągam go na bok, jak najdalej od loży. Nie mogę przecież
pozwolić, żeby zrobił z niego podstawki pod kieliszki, chociaż w tej formie z
pewnością wydawałby się o wiele bardziej użyteczny.
- Daj mu spokój – mówię, wiedząc doskonale, co ma zamiar
wyrządzić nieświadomemu Matsudarze. Sam przeżyłem to jako nowicjusz i… naprawdę
źle to wspominam. Poprawka. Nie wspominam tego wcale, bo po takiej dawce koksu,
niemal każdemu mózg zmieniłby się w oślizgłą galaretę i całkowicie odmówił
posłuszeństwa.
Czuję na sobie jego
rozbawione spojrzenie.
- Od kiedy stałeś się
takim obrońcą uciśnionych, co? – Mruczy wprost do mojego ucha. Mam cichą
nadzieję, że nikt z naszych znajomych nie patrzy się akurat w naszą stronę.
- Chcę po prostu,
żeby nasz koncert przebiegł jak należy – odpowiadam, wlepiając wzrok w podłogę.
Znowu to okropne
uczucie. Zupełnie jakbym coraz bardziej kurczył się pod naciskiem jego
władczego spojrzenia. Paraliżuje mnie, zatrzymuje oddech, wymusza
posłuszeństwo.
- Rozumiem, ale
wiesz, że za spełnienie twojej prośby będziesz musiał odpowiednio zapłacić?
Zaciskam dłonie w
pięści, po czym podnoszę wzrok.
- Nie jestem twoją
dziwką – mówię, siląc się na stanowczy ton głosu. Serce wali mi jak szalone.
Akira nie wygląda na
przekonanego moją odpowiedzią. Wręcz przeciwnie – ewidentnie drwi i naśmiewa
się ze mnie. Dlaczego nie potrafię wzbudzić w nim innych emocji? Dlaczego…
Dlaczego jestem tak słaby i żałosny?
Z zamyślenia wyrywa
mnie nagłe szarpnięcie za koszulkę. Zdezorientowany przechylam się w jego
stronę. Podły sukinsyn… Nasze usta stykają się na ułamek sekundy, ale w porę
odwracam głowę. Zamiar odepchnięcia go spełza jednak na niczym, lecz nie jest
to tym razem wina mego tchórzostwa. W tłumie ludzi dostrzegam twoją twarz,
wpatrującą się w nas z miną pełną pogardy. Towarzyszący ci Hayato i Keiko
zajęci są witaniem się z pozostałymi członkami ekipy. Nikt nie zwraca na nas
uwagi. Nikt. Z wyjątkiem ciebie.
Twoje spojrzenie
zadaje mi kolejne niewidzialne rany. Tak, powoli zaczynam się do nich
przyzwyczajać, popadać w swoistą znieczulicę. Wiem, że nie lubisz Akiry, ale
dlaczego traktujesz mnie w tej chwili jak wroga numer jeden?
- Jesteś moją dziwką,
Yuu. Jesteś, byłeś i zawsze będziesz – mówi Akira, po czym odwraca się i podąża
w stronę loży.
Wzdrygam się na
dźwięk tych słów.
Chociaż w głębi
duszy nie chcę się z nim zgodzić to niestety wiem, że ma rację. Nie dość, że
wiszę mu sporo hajsu, to jeszcze… te zdjęcia. Nie mogę pozwolić, żebyś je
zobaczył, bo znienawidzisz mnie na dobre.
Ze spuszczoną głową
i wstydem malującym się na twarzy ruszam w twoją stronę. Tak jak się tego wcześniej
spodziewałem, przechodzisz teraz do fazy nieznośnego ignorowania. Szczerze
mówiąc to wolę już, gdy na mnie wrzeszczysz, gdy mnie wyzywasz lub bijesz, ale
nie, kiedy masz mnie kompletnie gdzieś.
Ignorując krótkie
„cześć” Hayato, skierowane prawdopodobnie w moją stronę, siadam obok
ogarniętego przewlekłym ślinotokiem Kenty, który nie potrafi oderwać wzroku od roześmianej
Keiko. Tak, trzeba przyznać, ze wygląda dzisiaj obłędnie w skórzanym stroju
„catwoman”, podkreślającym jej wizualne atrybuty.
- Niezła dupa –
szepcze do mnie, a ja w odpowiedzi kiwam tylko twierdząco głową. – Czy ona…?
- Tak, jest z Taku –
mruczę pod nosem niechętnie, mierząc cię uważnym spojrzeniem. Oczywiście
unikasz mojego wzroku jak ognia. Dupek!
Nie potrafię
zrozumieć, dlaczego mi to robisz… Dobra, wiesz już, że pieprzę się z Akirą. No
ale dlaczego masz do mnie o to pretensje? Ty także nie powiedziałeś mi, że
spotykasz się z Hayato, więc jesteśmy kwita, prawda? A może po prostu masz
jakiś problem ze sobą? Oczywiście! Ty zawsze masz jakiś problem! Tylko dlaczego
akurat wyżywasz się na mnie?
- Minamoto Keiko,
jednak plotki o twojej zniewalającej urodzie były nieprawdziwe, ponieważ
jesteś jeszcze piękniejsza niż mi ciebie opisywano – mówi Akira, po czym upija
łyk wina z trzymanego w dłoni kieliszka. – Szkoda tylko, że nie mieliśmy okazji
poznać się odpowiednio wcześniej, chociaż sądzę, że da się to jeszcze nadrobić.
- Dziękuję –
odpowiada, posyłając mu promienny uśmiech. – Ojciec zawsze mi powtarzał, żebym
uważała na czerwonowłosego demona z Shibuyi, ale do teraz nie wiem co miał na
myśli. Nie wydajesz się być szczególnie niebezpieczny…
- Doprawdy? W takim
razie będziesz się mogła o tym przekonać dopiero przy naszym następnym
spotkaniu. Najlepiej w cztery oczy.
Gdyby twoje spojrzenie
potrafiło zabijać, to Akira z pewnością leżałby teraz na podłodze, wykrwawiając
się w bolesnych konwulsjach. Z trudem
powstrzymujesz niepohamowaną chęć wpieprzenia temu palantowi, ale oczywiście
nie chcesz po raz kolejny wyjść na kompletnego neandertalczyka, którym tak właściwie
po części jesteś.
- Nie sądzę, żeby była
zainteresowana – cedzisz, wypełniając otaczające powietrze esencją czystej
nienawiści. Na dźwięk twojego głosu cały stolik momentalnie zamiera i wszyscy
skupiają na tobie uwagę.
- Takumi, wybacz, ale
nie zauważyłem cię wcześniej – mówi Akira, siląc się na uśmiech. – Ładne
przebranie.
Oboje spoglądamy na
niego ze zdziwieniem. Nienawidzisz Halloween, dlatego nigdy nie silisz się na
wymyślanie kostiumu, a tym bardziej na zakładanie go na siebie. O co mu tak
właściwie chodzi? Szykuje się kolejna cięta riposta?
- Daj już spokój,
Aki. – Kenta wzdycha ciężko, po czym podaje ci kieliszek. Odbierasz go z
wdzięcznością i opróżniasz jednym haustem.
Atmosfera wciąż jest
napięta. Nawet Matsudara wreszcie oderwał wzrok od telefonu i teraz przygląda
się w milczeniu całemu zajściu.
– Mógłbyś na chwilę
go stąd wyprowadzić? – Słyszę cichą prośbę Kena, na dźwięk której przeszywa
mnie nieprzyjemny dreszcz. – Zawsze jak weźmie za dużo koksu to zupełnie mu
odpierdala, a coś czuję, że niedługo oboje rzucą się na siebie i nasz koncert
chuj strzeli.
- Ale dlaczego ja? –
Pytam drżącym głosem.
- Akira bardziej cię
lubi… No dawaj! – Klepie mnie zachęcająco w plecy, więc wstaję i bez słowa
chwytam Akirę za ramię i ciągnę go za sobą. Początkowo stawia lekki opór, ale w
końcu podąża za mną w milczeniu.
Wychodzimy na
zewnątrz. Noc jest bardzo piękna, aczkolwiek chłodna, zważając na porę roku. Z
tylnej kieszeni jeansów wyjmuję paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym
wkładam jednego do ust. Nie jestem nałogowcem, ale zdarza mi się zajarać, gdy
się denerwuję.
- Myślałem, ze nie
palisz – mówi nagle Aki, bez pytania częstując się jednym. Zaciąga się mocno
przy odpalaniu.
- Bo nie palę –
odpowiadam, wydmuchując obłok dymu. Już mi trochę lepiej.
- Rozumiem. A
przyszliśmy tutaj, bo…?
Spoglądam na niego
spod uniesionych brwi.
- Bo zachowujesz się
jak dupek – stwierdzam spokojnym tonem, nie zważając na późniejsze konsekwencje
tych słów. Chwilowo mam to głęboko gdzieś.
Spodziewając się
wybuchu złości, robię dyskretny krok do tyłu. Nic takiego jednak nie następuje.
- Wiem – mruczy,
delikatnie się uśmiechając. Jego nastroszone włosy zdołały już trochę opaść pod
wpływem unoszącej się w powietrzu wilgoci.
- Powiesz mi dlaczego
to robisz? – Pytam, patrząc mu prosto w oczy. – Wiesz dobrze, że Taku nie umie
nad sobą panować. Chcesz żeby dzisiejszy koncert szlak trafił? Tyle prób na
marne….
Wzdycha tylko
ciężko, po czym opiera się o ścianę. Ciemna, podarta koszulka, którą ma na
sobie, podnosi się delikatne, odsłaniając jego kościste biodra, wystające zza
paska jeansów. Nie wiem, dlaczego, ale nie mogę oderwać od niego wzroku.
- Nic nie rozumiesz,
prawda?
Kiwam przecząco
głową. Co niby mam rozumieć? Że jest dupkiem? Wiem to już przecież od dawna.
Wzdycha po raz
kolejny, tym razem ciężej, jakby coś uciskało mu klatkę piersiową. Wyrzucam
niedopałek na ziemię, a dłońmi zaczynam sobie rozgrzewać przedramiona, ponieważ
jest przeraźliwie zimno.
- Po prostu jestem
zazdrosny – wypowiada w końcu, posyłając mi uważne spojrzenie.
Ma rację – nie
rozumiem.
- O Keiko? – pytam zdziwiony. – Jest niezła, ale nie
wiem…
Milknę nagle,
onieśmielony wyrazem jego twarzy. Mam wrażenie, że pożera mnie wzrokiem,
dlatego znowu zaczynam drżeć, tym razem nie z zimna.
- Chciałbym, żebyś
patrzył się na mnie w ten sam sposób, w jaki teraz patrzysz się na Taku...
Bardzo ci na nim zależy, prawda?
Zamieram. Nie wiem,
co mam mu w tej chwili odpowiedzieć, jak zareagować na jego słowa. Spodziewałem
się dosłownie wszystkiego. WSZYSTKIEGO. A teraz stoję tylko jak kołek, gapiąc
się na jego minę, wyrażającą smutek i zmieszanie.
Odwracam się do
tyłu, z zamiarem jak najszybszej ucieczki, lecz natychmiast wpadam w objęcia
jakiejś postaci. Przy okazji dostaję czymś twardym po żebrach.
- Yuu! Aki! Kurde,
wszędzie was szukałem!
Yoshi mocno
obejmuje mnie ramieniem tak, że prawie tracę oddech. Wyglądam przy nim jak
chuchro, ale to pewnie dlatego, że na siłowni byłem ostatnio jakieś pół roku temu.
Zupełnie zapomniałem, że też miał pojawić się dzisiaj na imprezie. Niestety gips
ściągają mu dopiero za miesiąc, dlatego na koncertach jak na razie będzie pełnił
rolę sztucznego tłumu, co oczywiście nie przeszkodzi mu w bzykaniu wszystkich lasek
w promieniu kilometra.
- Cześć, stary! –
Odpowiadam, wciąż lekko zdezorientowany. Mam nadzieję, że niczego nie słyszał…
- Chodźmy do środka,
bo zamarzam. Nie rozumiem jak możecie tu stać bez kurtek… No chyba, że już
daliście sobie nieźle do pieca, co?
Nie potrzebuję
większej zachęty, tylko jak powalony wpadam do środka, zostawiając ich daleko w
tyle. Mam ochotę puścić pawia, ale na szczęście udaje mi się powstrzymać
mdłości.
Ja i Akira. Czy coś
takiego jest w ogóle możliwe?
Chwiejnym krokiem
wracam do loży, po czym siadam na swoim miejscu i zdawkowo odpowiadam na
pytania zaniepokojonego Kenty. Obserwujesz mnie uważnie, ale nie wypowiadasz
ani jednego słowa, skierowanego bezpośrednio do mnie. Wkrótce dołączają do nas
Akira i Yoshi, w samą porę, ponieważ niedługo musimy wychodzić na scenę.
***
Kręci mi się w
głowie, ale nie odmawiam, gdy ktoś podsuwa mi pod nos kolejny kieliszek. Czuję
na swoim ramieniu czyjąś głowę, dlatego ukradkiem spoglądam na tajemniczą
postać. No tak, to tylko Kotori – ta rudowłosa dziewczyna z charakterystycznym
tatuażem, którą poznałem na jednym z koncertów. Co ona tu do cholery robi?
Podnosi głowę i
posyła mi delikatny uśmiech.
- Co jest? – Pyta,
przybliżając swoją twarz niebezpiecznie do mojej. Po chwili zaczynamy się
całować.
Ma miękkie i ciepłe
wargi, wyjątkowo spragnione dotyku, dlatego jej pocałunki wydają się być
odrobinę nachalne. Czuję, jak podciąga mi do góry koszulkę i zaczyna wodzić dłońmi
po moim nagim ciele.
- Hola, hola!
Łazienka jest w tamtą stronę! – Rozpoznaję głos Keiko, dzięki któremu wyrywam
się na moment z chwili zapomnienia i staram się pozbierać wszystkie rozproszone
po moim umyśle myśli.
- No tak… - mówię
zmieszany, odpowiadając na jej rozbawione spojrzenie.
- Jak się czujesz? –
Pyta, a następnie podnosi drinka do ust i bierze subtelny łyk. Jej blond włosy
są potargane, a suwak na przodzie kostiumu dość swobodnie rozsunięty. Nic
dziwnego, że siedzący obok Yoshi nie umie oderwać wzroku od jej bogatego
dekoltu.
- Tak, tak. Już mi
lepiej. Chyba nie powinienem więcej pić.
Na dźwięk tego niewinnego
słówka mózg drzemiącego w loży Kenty ulega nagłej aktywacji.
- Pijemy! – zrywa się
z miejsca z krzykiem, unosząc w górę butelkę wódki. Jest absolutnie
niereformowalny.
Rozglądam się
dookoła, obejmując wzrokiem dość spore skupisko ludzi. Po koncercie, który
przebiegł idealnie, rozpoczął się prawdziwy Armagedon. Armia fanek rzuciła się
na Akirę i porwała go gdzieś ze sobą, a my wróciliśmy do loży, gdzie rozpoczęło
się chlanie życia. Pamiętam wszystko do momentu, w którym nagle urwał mi się
film. Na szczęście trwało to tylko chwilę, więc nie straciłem całej imprezy.
Ostatnim razem
widziałem cię, jak tańczyłeś z Keiko na parkiecie. Byłeś cudowny. Oboje
byliście. Nawet nie wiesz, jak jej wtedy zazdrościłem. Potem niestety straciłem
was z oczu, dlatego dołączyłem do Yoshiego, Kenty, Hayato oraz Mata i wspólnie
zaczęliśmy opróżniać wszystkie samotne butelki alkoholu.
Teraz niestety wciąż
nie ma cię w pobliżu. Nie potrafię zlokalizować także Hayato, Akiry oraz Mata.
Zaczynam się niepokoić.
- Gdzie oni wszyscy
się podziali? – Zagajam do Kenty, ale ten tylko wzrusza ramionami i wciska mi w
dłoń kolejny kieliszek. Boże…
Prawdopodobieństwo,
że teraz właśnie bzykasz się z Hayato w kiblu jest niemal równe stu procent.
Czemu mnie to nie dziwi? Czemu przyjmuję to z takim spokojem, mimo, że jestem o
ciebie chorobliwie zazdrosny? Może po prostu część mnie w końcu zaakceptowała
fakt, że masz mnie głęboko w dupie? No, przynajmniej Akira nie musi się bać
zawziętej konkurencji z twojej strony.
- O kurwa… - słyszę
szept Kenty, dlatego najpierw spoglądam na niego, a potem podążam za jego
wzrokiem.
Na widok bezwładnego
Matsudary uwieszonego na ramieniu Hayato, zrywam się z miejsca, co okazuje się
niezbyt dobrym pomysłem. Myślałem, że jestem bardziej trzeźwy.
- Zróbcie miejsce.
Natychmiast się
rozsuwamy, a Hayato kładzie Mata na sofie. Jego popielate włosy są w całkowitym
nieładzie, a okulary ledwo trzymają się na nosie. Na porozciąganym swetrze
dostrzegam czerwone plamy, które po głębszym przyjrzeniu się okazują się być
śladami po szmince. Co jest, kurwa, grane?
- Aki chyba wygrał –
mówi Kenta, po czym krzyżuje na piersi ręce.
- Tak – potwierdzam,
zaczesując do tyłu niesforne kosmyki opadające mi na twarz. – Mat? Żyjesz?
Tarmoszę go za
ramię, na co reaguje gwałtownym grymasem twarzy.
- Jaaanje iiiii
oddddyyy – mruczy, pod nosem, a następnie przewraca się na bok.
- A prosiłem go, żeby
nie robił z niego galarety – mówię, wywracając oczami. Dupek. Palant.
Skurwysyn. Żadne wyzwiska nie są w stanie wyrazić w tej chwili mojej
wściekłości.
- No, ale
przynajmniej zaliczył – podsumowuje Kenta, po czym zajmuje miejsce obok dwóch
całkiem niezłych lasek i zaczyna coś do nich mówić. Delikatnie poprawiam Matowi
sweter, aby zakryć rozpięty rozporek. Co za życie…
Odwracam się i
niemal wpadam na Kotori, która nie spuszcza ze mnie wzroku. Ma na sobie
wzorzyste kimono, specjalnie rozsunięte w okolicach dekoltu, a miedzianorude
włosy spływają jej falami na ramiona. Całości dopełnia mocny makijaż, który
swoje czasy świeżości ma już daleko za sobą.
Wpatrujemy się w
siebie, nie wiedząc, co powiedzieć. Kij jeden wie, czy przypadkiem nie
pieprzyłem się z nią już w kiblu, w czasie mojej umysłowej niedyspozycji. Więcej
nie piję. Nigdy.
- Ładnie wyglądasz –
mówię, chcąc przerwać niezręczną ciszę.
Rumieni się uroczo,
po czym nieśmiało chwyta mnie za rękę i zaczyna ciągnąć niewiadomo dokąd.
- Widziałeś gdzieś
Takumiego? – Na dźwięk pytania Keiko gwałtownie zamieram. Wiem, że nie jest
skierowane do mnie, ale do stojącego obok Hayato, który szczerze mówiąc ledwo
trzyma się już na nogach. Aż dziw, że zdołał samodzielnie przytaszczyć tutaj
Matsudarę.
- Niee – odpowiada
niepewnym tonem. – A od… od dawna go nie ma?
- Jakieś pół godziny…
- I dopiero teraz to
mówisz?! – wyrywa mi się nagle. Puszczam dłoń Kotori i podchodzę do nich
natychmiast.
Czuję na sobie
ciężar kilku skonsternowanych spojrzeń.
- Yyyy… Po prostu to
do niego nie podobne – tłumaczę zawstydzony. Jestem kretynem.
Hayato patrzy na
mnie zaniepokojony. Jego wzrok jest lekko rozmyty, zupełnie jakby wspomagał się
jeszcze czymś więcej, oprócz alkoholu. A z resztą… Niech robi co chce – jego
los obchodzi mnie równie bardzo, co zeszłoroczny śnieg.
- Pójdę go poszu…
Milknie po
zobaczeniu wyrazu mojej twarzy. Ma szczęście, że nie dokończył zdania, bo
aktualnie jestem wściekły i pijany, a co za tym idzie – nieobliczalny.
- Przyprowadzę go –
mówię, odpowiadając uśmiechem na zdziwione miny obojga.
***
Nie mam pojęcia,
która to już z kolei toaleta, bo mam wrażenie, że odwiedziłem ich już setki – zarówno
męskich, jak i damskich. W jednej z nich omal nie zostałem zgwałcony przez
hordę niewyżytych lasek. Ledwo uszedłem z życiem…
Otwieram naznaczone
amatorskimi graffiti drzwi i zdyszany wpadam do środka. To była bardzo męcząca
przeprawa, w szczególności dla kogoś w moim stanie. Czuję się nieświeżo –
przesiąknięty zapachem fajek, blantów, potem zarówno własnym, jak i innych
ludzi. Na dodatek jest mi cholernie gorąco z nadmiaru alkoholu, który
wyparowuje przez najmniejsze pory, znajdujące się w mojej skórze. Szkoda, że
nie mogę liczyć na choćby 10 minutowy prysznic...
- Takuuu! – Krzyczę,
z płonną nadzieją na to, że otrzymam jakąkolwiek odpowiedź. – Jesteś tutaj?
Toaleta jest
zupełnie pusta, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Ściany i ustawione w szeregu
kabiny są w podobnej kondycji jak drzwi wejściowe, co nadaje pomieszczeniu
specyficzny klimat. Chyba nie jest zbyt lubiane przez palaczy ze względu na
znikomą ilość dymu unoszącą się w powietrzu. Może to i nawet lepiej.
Przynajmniej da się swobodnie oddychać.
- Gdzie ty się
podziałeś, debilu? - Pytam sam siebie, chcąc natychmiast zawrócić i szukać cię
w innym miejscu. Muszę opracować jakiś plan poszukiwań i zliczyć wszystkie
miejsca, do których mogłeś się udać. Toalety, bar, przedsionek przed głównym
wejściem, zaplecze… A może już poszedłeś do domu? Nie. Jesteś chamem, ale nie
sądzę, żebyś zostawił Keiko samą. Nie w obecnej sytuacji.
Nagle słyszę jakieś
szamotanie się w jednej z kabin, dlatego zaciekawiony podchodzę bliżej.
- Taku, to ty? –
Pytam po raz kolejny, w głębi duszy nie chcąc wyjść na natrętnego idiotę.
- Yuu?
Na dźwięk twojego
głosu czuję ogromną ulgę, ale również irytację. Nawet nie wiesz, jak się o
ciebie martwiłem! Po głowie chodziły mi już nawet wizje twojej rzekomej ustawki
z Akirą, bo w końcu on też przepadł gdzieś bez śladu.
- Gdzie jesteś? –
Pytam, wpatrując się w szereg zdewastowanych drzwi.
- Bramka numer trzy.
Bez najmniejszego
wahania chwytam za klamkę i ciągnę ją do siebie. Gdybyś nie chciał żebym
wchodził, to pewnie zamknąłbyś się od środka, prawda?
- Cześć – mówisz na
mój widok. Twoją twarz zdobi ten twój zadziorny uśmiech, który pojawia się
zawsze, gdy czujesz się niezwykle pewny siebie.
- Widzę, że
znakomicie się bawisz – stwierdzam, automatycznie odwracając wzrok od twoich
ciemnych, hipnotyzujących oczu, potarganych włosów i… obciągającej ci
dziewczyny, klęczącej na białej posadzce.
Czuję bolesny ucisk
w klatce piersiowej.
- Daj mi jeszcze
sekundkę – mówisz, a ja w odpowiedzi trzaskam tylko wściekle drzwiami. Mam
ochotę stąd wyjść i dać ci święty spokój, choć podejrzewam, że zarejestrowany
przed chwilą obraz będzie się za mną ciągnął jeszcze długo po dzisiejszej nocy.
Zostaję jednak i
tylko bezsilnie opieram się ręką o pęknięte lustro, wiszące nad umywalką. Cały
drżę – ze zdenerwowania i żalu, które przepełniają mnie całego, nie znajdując
ujścia. Po raz kolejny dzisiaj mnie zawodzisz, po raz kolejny mam ochotę
rozszarpać cię na strzępy, a twoje szczątki spalić w najbliższym koszu na
śmieci, po raz kolejny zadajesz mi cierpienie… Czy wspominałem już jak bardzo
cię nienawidzę? Zapewne wielokrotnie.
Drzwi otwierają się
z przeciągłym skrzypnięciem. Wychodzisz. Wybacz, ale nie mam teraz ochoty na
ciebie patrzeć.
- Zadzwonię – mówi
nieznana mi dziewczyna, po czym szybko opuszcza pomieszczenie, zostawiając nas
zupełnie samych. Na szczęście nie zdążyłem dokładnie przyjrzeć się jej twarzy.
Wciąż uparcie
wpatruję się w swoje odbicie. Wyglądam blado i niezbyt atrakcyjnie, czego
zasługą jest pewnie zbyt duża ilość spożytego alkoholu oraz pozostałości po
„wampirzym” makijażu. Dostrzegam także twoją twarz tuż nad moim ramieniem,
która zerka w moją stronę nie kryjąc ciekawości.
Podchodzisz do mnie
od tyłu i nagle obejmujesz mnie w pasie, po czym wtulasz się głową w zagięcie
między moją szyją a barkiem. Nie wykonuję żadnego gwałtownego ruchu, tylko
stoję jak osłupiały, nie wiedząc jak zareagować. Prawie zapominam, że mam
ochotę cię zabić.
- Co ty sobie
wyobrażasz. do jasnej cholery? – Cedzę przez zęby, chcąc się od ciebie odsunąć.
Niestety twój mocny uścisk mi to uniemożliwia.
- Nie wiem, o co ci
chodzi – mówisz. Czuję, jak twoje dłonie zaczynają podciągać do góry koszulkę i
dotykać mego rozgrzanego ciała. Na myśl o tych szczupłych palcach, dostaję
niemal konwulsji, a serce przyspiesza, chcąc jak najszybciej opuścić klatkę
piersiową.
Z moich ust
wydobywa się cichy jęk, w wyniku czego czuję się jeszcze bardziej skrępowany.
Nie, to nie powinno tak wyglądać. Muszę się jak najszybciej wyswobodzić, zanim
będzie za późno, bo przecież widzę, że jesteś pijany.
- Przestań! – Wyrywam
się gwałtownie, niemal doskakując do pobliskiej ściany.
Dyszę ciężko,
zupełnie jakbym przed chwilą pokonał kilkukilometrowy maraton.
- Yuu…
– Szukałem cię
przeszło pół godziny! – Krzyczę, podpierając się ściany. - Myślałem, że coś ci się
stało, a ty… ty po prostu… zabawiałeś się z jakąś laską?! Serio? Gratulację,
myślałem, że jesteś odrobinę mniej żałosny… Pewnie jeszcze podałeś jej mój
numer telefonu, tak?
Szczerzysz się do
mnie tylko, jakbym powiedział coś zabawnego. Czy moje słowa naprawdę nic dla
ciebie nie znaczą?
- To świetnie! Wal
się!
Po tych słowach
ruszam w stronę wyjścia, ale zatrzymujesz mnie w połowie drogi mocnym chwytem
za ramię. Znów próbuję się wyswobodzić, ale tym razem nie dajesz za wygraną.
Odwracam się w twoją
stronę.
- Zostań… proszę -
szepczesz cicho. Wyglądasz teraz tak niewinnie i uroczo, że ulegam, mimo
znajomości twoich wszystkich technik manipulacyjnych. Jesteś w tym mistrzem, a
ja niestety mam do ciebie słabość.
- A pomyślałeś może,
co by się stało, gdyby to Keiko nakryła cię w toalecie? – Pytam, zachowując
niewzruszony wyraz twarzy. – O Hayato już nawet nie wspomnę… Co byś wtedy
zrobił?
Wyglądasz jakoś
dziwacznie, a jednocześnie znajomo. Nie potrafię tego dokładnie określić, ale
mam wrażenie, że coś jest z tobą nie tak.
- To nie ma znaczenia
– odpowiadasz nagle, ciągnąc mnie do siebie. Dzieli nas teraz zaledwie kilka
centymetrów, dlatego czuję twój nierówny oddech na policzkach.
- Dobrze się czujesz?
– Pytam zaniepokojony.
Przybliżasz się
coraz bardziej, a ja odruchowo zamykam oczy. Boję się. Boję się tego, co
prawdopodobnie zaraz się wydarzy, ale w głębi duszy wiem, że to nieuniknione.
Jakaś niewidzialna siła przyciąga nas do siebie, oddziałuje na nasze instynkty…
Szkoda jednak, że na ciebie działa tylko wtedy, gdy jesteś pijany.
- Pragnę cię – Słyszę
twój szept, a następnie czuję delikatne muśnięcie twoich warg. Bawisz się mną,
a ja tylko stoję otępiały, upajając się twoim cudownym zapachem i dotykiem, za
które oddałbym największe skarby wszechświata.
Gdy czuję wilgoć
twego języka – nie wytrzymuję i gwałtownie wpijam ci się usta. Nie wiem co się
dzieje. Szamotamy się, obijając o drzwi stojących obok kabin, zupełnie jakbyśmy
byli głodni siebie nawzajem. Chcę więcej. Boże, chcę jeszcze więcej!
Nie wiem jakim cudem
lądujemy w jednej z nich. Brutalnie opierasz mnie o jedną ze ścianek, która
jest niezwykle chłodna w dotyku. Dopiero teraz zauważam, że nie mam już na
sobie koszulki – ty także.
Gdzieś w głębi
umysłu słyszę cichutki głosik, chcący przywołać mnie do porządku. Ma całkowitą
rację. Przecież jesteś pijany i pewnie jutro niczego nie będziesz pamiętał,
albo co gorsza… nie będziesz chciał pamiętać. Wszystko zawsze kończyło się w
ten sam sposób. Ehh… Naprawdę niczego się nie nauczyłem podczas tych wszystkich
lat wypełnionych ciągłymi zawodami? To nie może się skończyć dobrze.
Znowu jęczę, gdy
dotykasz dłonią mojego krocza. Nie… Nie mogę się oprzeć pożądaniu, nie mogę się
oprzeć tobie. Pragnę już zacząć przepraszać jutrzejszego Yuichiego za błędy
teraźniejszości. Przepraszam.
- Pocałuj – mruczysz
cicho, kusząco drażniąc bębenki moich nadwrażliwych uszu. Nie musisz długo
czekać na wykonanie polecenia. Wiesz, że spełnię każde nawet te najdrobniejsze,
bylebyś tylko był szczęśliwy.
Dlaczego tak bardzo
cię kocham? Każdym zmysłem, komórką, najmniejszą cząstką mego jestestwa. Po
prostu…
Nagle odrywam się od
ciebie i spoglądam na zawartość dłoni, którą przed chwilą wyciągnąłem z tylnej
kieszeni twoich jeansów.
- Czy ciebie już do
reszty powaliło?! – Krzyczę, a następnie pcham cię na ścianę i wychodzę z
kabiny.
W toalecie
dostrzegam jakąś osobę, która na mój widok, natychmiast wychodzi. Schylam się
po koszulkę, leżącą bezładnie na podłodze, ale nogi nagle odmawiają mi
posłuszeństwa, dlatego po prostu siadam, nie odrywając wzroku od trzymanego w
dłoni woreczka z białym proszkiem.
- Yuu?
To dlatego. Dlatego
to wszystko. Nareszcie rozumiem, co dokładnie mi w tobie nie pasowało. Po
prostu znowu ćpałeś. Nic wielkiego, ale szkoda, że na odwyku jesteś już od ponad
pięciu lat. Zaczynam się zastanawiać, czy jest to tylko jednorazowy wybryk czy może
robisz to już od miesięcy… Boże, tak bardzo byłem skupiony na sobie, że nie
dostrzegałem tego, iż prawdopodobnie to teraz ty potrzebujesz mojej pomocy.
- Wytłumaczysz mi to
jakoś? – Pytam, starając się zachować spokojny ton głosu. –Taku, co się z tobą dzieje, co?
Dopiero teraz
dostrzegam w jakim naprawdę jesteś stanie. Praktycznie ledwo trzymasz się na
nogach, a twoje błyszczące oczy „biegają” po całym pomieszczeniu, nie mogąc
znaleźć punktu zawieszenia.
- Jestem… zazdrosny –
mówisz, podchodząc do mnie chwiejnym krokiem.
Czuję, że serce
zaczyna mi być mocniej. Yuu, idioto! Nie nastawiaj się na usłyszenie słów,
które nigdy nie padną. Nie sprawiaj sobie więcej zawodów.
- … o Hayato –
dodajesz, po czym siadasz obok mnie.
A nie mówiłem?
- Co się stało? –
Pytam, podając mu w międzyczasie koszulkę. Podłoga jest strasznie usyfiona, ale
kto by się tym teraz przejmował?
Wzdychasz przeciągle
i odchylasz się niebezpiecznie do tyłu, zupełnie jakbyś chciał się położyć.
Oczywiście cię przed tym powstrzymuję, dlatego opierasz głowę na moim ramieniu.
Twój charakterystyczny zapach wdziera się siłą do moich nozdrzy, sprawiając, że
jest mi jeszcze smutniej.
- Widziałem…
widziałem, jak Hayato całuje się z Akirą.
Twój głos
przepełniony jest tak dużą dawką goryczy, że pragnę przytulić się do siebie i
ulżyć ci w twoich cierpieniach. Co się tyczy Akiry i Hayato… Już od dawna podejrzewałem,
że się spotykają. Po prostu miałem takie przeczucie, ale nie chciałem się
wtrącać w nieswoje sprawy. Do teraz.
- Niemożliwe – mówię,
w głębi duszy zastanawiając się, dlaczego tak właściwie to robię. – Hayato cały
wieczór był ze mną, Yoshiim i Kentą. Musiałeś się pomylić.
Dlaczego ratuję
tyłek temu dupkowi? Nie zależy mi na nim zupełnie, ale… widząc smutek w twoich
oczach, mam ochotę zrobić wszystko, żebyś był szczęśliwy. Wszystko, rozumiesz?
Przecież wiem, że nie mam u ciebie najmniejszych szans. Tylko tyle mogę zrobić.
- Naprawdę?
Potakuję tylko
głową, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Kocham cię, Taku.
Po krótkiej chwili
milczenia obejmujesz mnie mocno. Siedzimy na podłodze, nie zwracając uwagi na
ciągle otwierające się drzwi, na dziwne spojrzenia wchodzących osób. Już
wszystko dobrze.
- A co z Akirą? –
Pytasz po chwili, odsuwając się ode mnie.
- Znasz go przecież –
wzdycham, kryjąc zaskoczenie spowodowane twoim pytaniem.
- Yuu… Teraz już mam
pieniądze… Nie musisz…
Chyba wiem, do czego
zmierzasz, dlatego mimowolnie drętwieję i spoglądam na ciebie z wściekłością.
- Powiedz mi tylko
szczerzę. Znowu się puszczasz?
Zrywam się z
podłogi, nie odrywając od ciebie wzroku. Jak mogłeś tak powiedzieć?! A wiec
taką masz o mnie opinię? Świetnie, po prostu świetnie.
Do końca życia
będziesz mi wypominać ten incydent sprzed kilku dobrych lat? Przecież to było
jednorazowe! Wiesz dobrze, że potrzebowałem wtedy kasy, w jakim byłem wtedy stanie. Musiałem…
- O co ci do cholery
chodzi?! – Krzyczę, tracąc panowanie nad sobą. – Jak możesz w ogóle coś takiego
mówić, co?
Także podnosisz się
z miejsca. Z trudem, ale w końcu ci się udaje.
- To dlaczego u niego
mieszkasz? Dlaczego pieprzysz się z nim po kątach? Możesz przecież znowu
wprowadzić się do mnie.
Zamieram nie
wiedząc, co ci odpowiedzieć. Nie mogę ci przecież wyznać prawdy. Po prostu nie
mogę.
- A nie pomyślałeś o
tym, że po prostu mi na nim zależy?
Tymi słowami udaje
mi się zaskoczyć zarówno ciebie, jak i siebie samego. Jest to jedyne słuszne wytłumaczenie
i nie możesz się do niego przyczepić.
- Rozumiem –
odpowiadasz skonsternowanym tonem, po czym podchodzisz do lustra. – Zabierzesz
mnie do domu?
***
Usnąłeś jak dziecko
zaraz, gdy weszliśmy do mieszkania. Całe szczęście, że pobudzające działanie koki
utrzymuje się do godziny, dlatego nie miałeś z tym najmniejszego problemu.
Jak zwykle musiałem
się zająć usprawiedliwianiem twojej nieobecności, ponieważ Keiko nie mogła cię zobaczyć w takim stanie.
Powiedziałem wszystkim, że źle się czujesz i że po prostu muszę cię odprowadzić do domu. Hayato
nie było nigdzie w pobliżu, dlatego nie mogłem się na niego rzucić i sprawić mu
konkretnego wpierdolu. Chociaż czy to cokolwiek by dało? Muszę z nim koniecznie
porozmawiać.
Udało mi się spławić
jakoś Keiko, a Yoshii zarzekł się, że na pewno odprowadzi ją do domu. Kenta
także miał na to ochotę, ale to on, z wyjątkiem Akiry, jest w naszej paczce
największym nimfomanem. Nie chciałem więc ryzykować.
Potem grzecznie
wróciliśmy do domu, bez żadnych incydentów. Rozmawialiśmy normalnie, ale wciąż
miałem wrażenie, że jesteś na mnie zły. I mam je do teraz. Ehhh… Na szczęście
już śpisz.
Siedzę na podłodze,
z głową opartą na łóżku i wpatruję się w ciebie, jakbyś był największym cudem. Wzdychasz cicho. Ciekawe o czym teraz śnisz.
Mam ochotę trwać u
twojego boku już zawsze, po prostu być przy tobie, obserwować. Niestety
świadomość, że ta chwila nie będzie trwała wiecznie, doprowadza mnie niemal do
obłędu. Kiedyś będziemy musieli się rozstać. Wyobrażenia o twoim małżeństwie z
Keiko same przychodzą mi do głowy i są tak silne, że nie mogę się ich wyzbyć.
Czy dojdzie ono w ogóle do skutku, skoro kochasz Hayato? Tyle pytań, tyle
wątpliwości... Po prostu się o ciebie martwię, wiesz?
Czuję, że moje powieki
stają się coraz cięższe, dlatego delikatnie całuję cię w czoło i wstaję, aby z
pokorą udać się do swojego kanapowego legowiska.
Ciekawe, co
przyniesie jutro.
Yay!!! Nawet nie masz pojęcia jak bardzi czekałam na nowy rozdzialik! :3
OdpowiedzUsuńA tym bardziej sie cieszę, ze dodalas go właśnie 11 marca- w moje urodzinki ^^
wiec dziękuję ci za ten wspaniały prezent i mam nadzieję, że na następną cześć nie będę musiala czekać do następnych urodzin xD
weny
R.
Aki, ja nie wiem jak to robisz, ale ryczę. Po prostu, kurwa, wyję.
OdpowiedzUsuńTak bardzo uwielbiam Yuu, a on tak cierpi. Rany.
Akira... nie spodziewałam się tego. Wcale. Cały rozdział czytałam z otwartą mordą.
Boże. W sumie Yuu i Akira byliby supi parą.
Ale Yuichi tak cierpi. NO JAK MOŻESZ, CO? XD
Wyję, wyję, wyję.
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się nieco wcześniej!
WEŁNY, cierpliwości i czasu!
*Hopie*
Wiesz co ci powiem? No pewnie nie wiesz :)
OdpowiedzUsuńPierwsza reakcja na rozdział: Oooooooo Boszeeee jessstttttt...
Reakcja druga po wejściu na bloga i zobaczeniu tego komunikatu: Nooo hyhyhy teraz wszędzie tak pisze...
Reakcja na tytuł: no to już czuć seksy i nocne polucje... ( Tak dokładnie Patiś pisz wszystko co myślałaś.... I tak wszyscy już uważali cię za zboka...)
Reakcja na to, że widnieje tam moja nazwa:*zaćma mózgu *
Reakcja na przeczytanie tego co dla mnie napisałaś ( akurat byłam w toalecie po szczoteczkę do zębów): O MÓJ BOŻE JA W TO NIE WIERZĘ!!! Aaaaaaaaa to chyba jest prawdziwe!* lata po całej łazięce i w pewnym momencie przewraca się o własne nogi*
I teraz dzięki tobie mam rozcięcie kolano całe w siniakach... Wielkie dzięki.....
Ale co do całego rozdziału to wiesz chyba co myślę... Był serio kie... GENIALNYYYYY! Chociaż ciąg reakcji był...dziwny. Serio dziwny.
Jako, że w toalecie mam najlepszy zasięg czyli najlepszą żyłę internetów to tam najczęściej przesiaduję. Mam nawet taki swój dywanik na którym leżę. A jak leżę to wyglądam jak :
Bym wypiła cały alkohol z tej iście dużej imprezy.
Bym została wyruchana i zgwałcona przez grupę murzynów...afroamerykaninów... XD
A po twoim rozdziale wyglądałam jeszcze śmieszniej.
Nie wiem gdzie to już pisałam, ale jeszcze raz napiszę... Moja pamięć to #gunwo. Ja nie wiem jak ten Bóg to zrobił... Albo kupił ją na straganie z precelkami albo pomylił się i dał przez przypadek pamięć muchy... Nieważne nie wnikam jest jaka jest i tyle. Wracając. Kiedy zaczęłam czytać nie miałam bladego pojęcia kto jest kim... Nic. Pustka. Nie wiedziałam nawet za kim była i nie wiedziałam czy mam kibicować bohaterowi czy nie... Po chwili zaczęłam się spierać ze sobą o to kto był kim, z kim się brykał oraz w kim się kochał. W końcu po połowie rozdziału przypomniałam sobie wszystko. I tak się ucieszyłam... Oj nie wiesz jak bardzo... Bo dowiedziałam się tylu rzeczy. I oby Akira pierdolił się tylko z Yuu!
Od razu mówię, że nie lubię mieć wrogów... No, a kto lubi? Ja na pewno nie, więc nie bić nowicjuszy. Bo jak mnie pobijecie to poskaże się pani Mori i ona was zamknie w takim wielkim placku ... Ja nie rzartuje.
Trochę mnie rozczarowałaś brakiem seksu... No nie oszukujmy się po coś te ostrzeżenie przy wejściu na bloga jest... Prawda?
"- Jaaanje iiiii oddddyyy – mruczy, pod nosem, a następnie przewraca się na bok." przy tym akapicie przypomniałam sobie piosenkę Lemon'u w której było coś takiego "Daj mi wody!" i ja to zaśpiewałam na pół domu...masakra. Wiem, że połowa z was pewnie słucha K-popu. Ale ja jestem deczko inna :) i za to też nie bijcie...
A więc podsumowując :
Po pierwsze: mam nadzieję na Samą Wiesz Co... I ma być tego dużoooooo.
Po drugie: oczekuję szybko pojawiającej się notki.
Po trzecie: jeśli nie spełnisz któregoś z warunków to i ja zamknę cię w placku... Tak groźe ci.
Po czwarte: Cieszę się, że mój nick ukazał się w informacjach.
I po piąte: Dzięki za to wszystko. Jesteś zarobista!
I powtórzę: nie chcę cię za wroga droga Lyco. Oraz wszyscy inni.
(*szept* dzięki za ostrzeżenie pani Mori)
Z pozdrowieniami od Patiśki :*
A proszę pani Mori mogę się coś spytać? Bo ja uwielbiam komentować... Ale zapomniałam zatroszczyć się o dwie poprzednie notatki...i czy Pani się na mnie za to nie złości? Bo jeśli tak to ja nie wiem co zrobię... Albo wiem. Potnę się podłogą... Tęczową podłogą galaxy... Tak właśnie uczynię jak będziesz na mnie zła za to.
UsuńMam jeszcze jedno małe pytanie. Malutkie. Czy jak Lyco się na mnie rzuci z swoimi różowymi kajdankami, ciasteczkami cynamonowymi, biczem oraz jej ferajnom " zabijmy tego Hayato+ Patiś" pomożesz mi i wrzucasz je do placka? Bo inaczej one zabiją mnie i Hayatosia i wtedy kto będzie takim genialnym uległym?
Pomożesz? Wiesz jak ja się ich boję? Wiesz jaki ja mam kisiel w majtkach jak myślę co one chcą mi zrobić? Nie wiesz prawda?... ;'( a jak one mnie zgwałcą i zabiją? Będziesz się wtedy pewnie patrzeć z góry i uśmiechać niczym Joker. A ja będę krzyczeć o pomoc chyba, że wpadniecie na pomysł zakneblowania mnie skarpetką. I tym batem będą mnie bić, a ty tylko niewinnie będziesz je naprowadzać gdzie mają strzelić. Prawda? Prawda?! Zrobisz tak... Wiem to gdyż mnie i Hayatosia nikt nie kocha. O właśnie on razem ze mną będą cierpieć. I pewnie wpadniecie jeszcze na pomysł połączenia mnie z nim tak źebyśmy się ostro bzykali... Okej to już trochę przesada. I widzisz co twoje rozdziały robią z ludźmi? Kocham je... Serio. Wg czemu ja jeszcze raz to komentuję? Po co w ogóle to piszę? Ach tak pytanie. No więc jesteś po mojej stronie czy masz ochotę mnie zgwałcić i zabić? No i jeszcze zabić musisz Hayato, bo on jest po mojej stronie... Chyba, że on mam myśli samobójcze i wstąpił do klubu " zabijmy tego Hayato + Patiś " i dobrowolnie mnie tam przyprowadzi... Nigdy nic nie wiadomo.
No więc jak? Przeżyję? Czy nie?
Kochana, oczywiście że przeżyjesz :D Nie mam w zwyczaju krzywdzenia swoich czytelników, ale za to lubię się trochę poznęcać nad postaciami (co pewnie doskonale widać). Także o nic się nie bój - Lyco nie jest do Ciebie wrogo nastawiona :P A za brak komentarzy oczywiście się nie gniewam, chociaż mam cichą nadzieję, że będą się pojawiać przy kolejnych rozdziałach :P Uwielbiam je czytać :D
UsuńPozdrawiam
A.M.
Jej <3
OdpowiedzUsuńCudo :3
Czekam na ciąg dalszy :D
Świeeetneeeee....
OdpowiedzUsuńCzekam na daleeeejjjj
*----*
Życzę dużo weny.
Szkoda tylko, że ten Hayato z Akirą... ale bez tego byłoby może zbyt proste wszystko... no i bieeedny Yuu... dlaczego ten Taku jest taki ślepy?!
Podwujnie biedny Yuu bo jeszcze Akira i te jego gierki..
Eh.. pozostaje mi czekać by zobaczyć co sie rozwinie dalej
; - ;
Jeeeeestttt ! Nowy rodzaaał !! Cudownie ♡ Kobieto nawet nie wiesz jak się cieszę :D ! Moja reakcja gdy Taku przytulił Yuu w łazience OOOMMMMGGG !!! Jeeestt ! Niemożliwe ! , a potem jak prawie wziął go w kabinie O × O ... no i tak się skończyła piękna bajka. Moja euforia była niczym Mount Everest ! , a potem spadła i roztrzaskała się na miazge jak głowa spadochroniarza bez spadochronu . Ugh YUUU ! Mój biedny Yuu :c smutno mi . Czekam na następny rozdział ! Pozdrowionka :3
OdpowiedzUsuńWitam Wszystkich!
OdpowiedzUsuńUznałam, że podzielę mój komentarz na parę części, gdyż będzie mi tak łatwiej wszystko ogarnąć.
DO AUTORKI:
Wiem, że czekałaś na mój komentarz (ta niesamowita skromność) i zapewne dniami, jak i nocami zastanawiałaś się, dlaczego jeszcze mnie nie ma. Czyżbym Cię opuściła? Odpowiedź brzmi: NIE. Po prostu nie było mnie w domu przez trzy dni, a Ty cholero jedna akurat wtedy wstawiłaś nową notkę. Oczywiście żartuję sobie z tym, że oczekiwałaś na mój komentarz, bo powiedzmy sobie szczerze... ni ładu, ni składu w moich wypowiedziach nie widać.
Jednk... pewnie nie zauważyłaś nawet, że pod ostatnim Twoim postem, gdzie informujesz nas, iż masz wyrzuty sumienia ( i powinnaś, ekhem) nie dodałam nic. Co u mnie jest dość dziwne. Wszem i wobec ogłaszam, że to był bunt przeciwko braku kontynuowania historii o Yuu i Akirze. Jednak po przeczytaniu dzisiejszej notki (do niej odniosę się gdzieś później)... mój gniew i bunt zostały zlikwidowane. Gratuluję... No dobra, roztopiłaś mojego damskiego focha słowami "Kocham Cię" - nie będę tego ukrywać xD
Do tego ogromnie się ciesze mój kochany fiziołku (kolejne obce słowo), że u Ciebie już lepiej i jakoś zaczęło się to wszystko układać. Nie mówię, iż od razu ma być pięknie, ale z czasem na pewno będziesz szczęśliwa. Lyco to wie. I pamiętaj... ja Cię Kocham... jesteś cudowna, ale jak mi nowej notki nie zrobisz w przeciągu dwóch, trzech miesięcy... to Lyco będzie zła i zacznie ostrzyć swoją armię wykałaczek i zapałek. Ja wiem skarbie, że masz życie prywatne, ale... pomyśl o Yuu i o tym, jak mi się serduszko kraja, kiedy nie mogę czytać o jego problemach życiowych.
I ostatnia sprawa do Ciebie: A właściwie to jedna z moich błahych dygresji - Mianowicie mam wrażenie, że stałam się typem komentatorki, którym gardzę najbardziej. Mam na myśli tutaj typowego "lizodupca". Zazwyczaj mam jakieś "ale" niemal do każdej autorki, uwielbiam patrzeć jak ktoś topi się pod wpływem moich złośliwych słów. Jednak... u Ciebie tak nie potrafię, umiesz tak dobrze rozbujać akcję, że ja... totalnie zapominam o czymkolwiek innym. I chyba zaczęło mnie to przerażać i... i muszę Cię skrytykować, bo moja psychika tego po prostu nie wytrzyma. Uwaga... leci hejt... jesteś... jednorożcem! No teraz mi lepiej. W każdym razie, mam nadzieje, że nie wyglądam, jak jedna z tych tępych laseczek, która na siłę próbuje jakoś zdobyć Twoje uznanie, po to aby... właściwie nie mam pojęcia po co to robią, ale... do cholery, na pewno kiedyś się dowiem.
Przechodzę dalej, bo się rozpisałam xD
BEZSENSOWNE WYWODY DOTYCZĄCE OPOWIADANIA.
Okej, teraz mogę zająć się tym skomentowaniem opowiadania. Ale myślę, że znasz mnie na tyle, że dobrze wiesz, jaka jest moja reakcja na to co powiedział Akira do Yuu. Ty musisz wiedzieć, jak skaczę z radości, a mój humor diametralnie się zmienia. Ty wręcz widzisz, jak unoszę rękę do góry z zamiarem rzucenia mojej ulubionej książki na podłogę i odtańczenia tańca szczęścia. Jednak wiesz, że powstrzymuję się w ostatniej chwili, bo moja dusza humanisty (taki ze mnie humanista, jak z koziej dupy trąba) ucierpiałaby, gdyby książka znalazła się na ziemi.
Ale do rzeczy, nie plećmy już głupot, teraz czas przejść do większych głupot. Więc zacznę może od: OjaciępierdzieleAkirawyznałżezależymunaYuujestemtakcholernieszczesliwaproszeniepsujmitegobłagam. Choć teraz się dopiero skapnęłam, że narracja Yuu jest prowadzona do Taku, więc raczej marne szanse są na to, aby był z Akirą. Co nie znaczy, że im nie kibicuję. Jestem w team'ie AkiraxYuu cały czas i nadal nie lubię Hayato. Temu gnojkowi, niby zależy na Taku, a tak naprawdę jest pierwszą lepszą kurwą do miziania się. Doprawdy, żałosne. (wiem, znowu Ci jeżdżę po postaci, nie bij) Jest takim typowym ukesiem (w sensie stroną uległą), który próbuje pokazać jak hardy to nie jest poprzez puszczanie się? Naprawdę nie lubię tego typu osób.
Limit znaków mnie złapał, dlatego część druga wywodów o Twoim opowiadaniu będzie pod moim komentarzem w odpowiedzi. Wybacz, nie sądziłam, że zajmie mi to tyle miejsca.
BEZSENSOWNE WYWODY O OPOWIADANIU CZĘŚĆ DRUGA
UsuńNatomiast uwielbiam Akirę, jest cudownym sadystą i chyba wysuwa się na prowadzenie jeżeli chodzi o moje ulubione postacie. Bo Yuu za dużo osób uwielbia, ja nie mogę tak wtapiać się w tłum ,to mnie razi :C
Taku nie zasługuję na Yuu, nie chcę, aby byli razem (możesz sobie nie chcieć Lycoris, gówno masz do gadania moja droga) I szczerze, zrobiłaś mi straszne nadzieje, szczególnie, gdy Akira powiedział Yuu, że mu zależy. A potem... zniszczyłaś to wszystko końcówką. Ogólnie... czuję się źle... bo ja chce AkiraxYuu T^T
I muszę zwrócić Ci na to uwagę... nie pamiętam dokładnie gdzie, ale gdzieś nie postawiłaś kropki nad ż. I to się rzuca w oczy. Tak tylko mówię.
Poza tym... mam ochotę zabić Yuu (wiem, to dziwne)... jak śmiał bronić tego dupka? On ma straszne skłonności do masochizmu, naprawdę. Przecież... Jakby Taku obraził się na Hayato - sprawa byłaby załatwiona. Głupi gnojek do domciu, Yuu ma Akirę, a Taku... niech się smaży w piekle. Wiem, jestem bez serca xD
Dobra... skończę to... bo mnie zasztyletujecie, że znowu jadę po biednym Hayato xD No bo to cipowata cipa!
DO PATIŚKI
Halo, halo. Jakiego wroga? Uwielbiam otrzymywać, jak i zarówno pisać konstruktywną krytykę. I nijak to się nie ma do tego, czy kogoś lubię, czy nie. Poza tym... Lycoris jest pacyfistką, tylko czasami ma ochotę pierdzielnąć tak mocno Hayato, że mu się mózg ponownie uformuje (zaleciało hipokryzją). No bo... ten człowiek jest po prostu denerwujący, jednak szanuję to, że go lubisz. Nie rozumiem, ale szanuję. Nie zlituję się nad Tobą i nadal będę po nim cisnąć, wybacz. A do plecaka proszę mnie nie chować, bo chcę napisać jeszcze jakiś komentarz pod tym opowiadaniem, a tak to... nie będę mogła... i co wtedy? W sumie to nic... ale mi będzie przykro. A co do tego, że jest za mało seksu w tym poście (nie ma w ogóle seksu, ale cicho) - to się nie zgodzę, ale o tym zaraz. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że jeżeli chcesz to Cię batem postraszę, ale proszę Cie... krzykiem i kłótniami to ja się brzydzę.
ZNOWU DO AUTORKI xD
Co do tego seksu. Mori nie wciskaj zbliżeń seksualnych na siłę. Proszę. Według mnie to co właśnie robisz najlepiej, to opis emocji postaci, zdarzeń kluczowych. Skup się na tym, seks usuń na dalszy plan... bo to nie to tworzy Twoje opowiadanie. Zresztą jest taki blog "Słodki Świat Yaoi". Piszecie w tej samej narracji i czasie, nawet w takiej samej formie. Tylko u niej wartościowe stały się głównie sceny seksu, a u Ciebie widać pomysł na ciąg dalszy. Rozumiesz? Według mnie, nie możesz bazować tylko na seksie, bo nawet jeżeli jestem niewyżyta, to widzę jakąś granicę. Podobno :_:
Ech, to chyba wszystko, nic więcej do powiedzenia nie mam. (pewnie mi się coś przypomni jak tylko wyślę ten komentarz) Ogólnie nadal czekam na Ciebie z ciastkami cynamonowymi sadystko moja kochana. I pamiętaj... siedzę tu, czekam na notkę i tylko spróbuj mi jej cholero jedna nie dodać, to będzie źle.
Życzę Ci weny, seksu (z umieram w opowiadaniu, a bez w realu), miłości (e tam), oraz jedzenia. Jedzenie zawsze jest potrzebne.
Pozdrawiam Ciepło i pewnie nie raz jeszcze tu zawitam.
Lyco ~ ris
KOCHAM CIĘ
UsuńCHCEMY AKIRAxYUU
I NIE CIERPIMY HAYATO
TO PIĘKNE ♥♥
SŁYSZYSZ, AKI? AKIRAxYUU
KIBICUJĘ IM Z TOBĄ, LYCORIS ♥
*Hopie*
Odnośnie paringu AkixYuu - będzie rozwinięty, ale jak.... tego już nie zdradzę :D Muahaha! Jak już kiedyś wspominałam w którymś z komentarzy, mam już dokładnie poukładane w głowie, jak akcja w opowiadaniu będzie się toczyć, więc pozostaje mi tylko przelać to na "papier" w Wordzie xDD
UsuńHmmm... "Słodki świat yaoi"... Muszę na to zerknąć w wolnym czasie, bo trochę mnie tym Lyco zaintrygowałaś :D Ale to może już po świętach, jak będę miała z głowy część zaliczeń. I nie, nie odbieram Cię jako "lizodupca". W żadnym razie! Twoje komentarze zawsze sprawiają mi WIELKĄ radość :D
Pozdr.
AM
Aff, Lyco czuję się kochana ♥
UsuńI tylko czeka, aż będzie mogła poczytać więcej o paringu AkixYuu. Ufam Twoim pomysłom, dlatego nie będę naciskać na nic (sratata, i tak będę Cię gnębić, aby byli razem) I przelej to wszystko do Worda, bo ja już tu usycham z tęsknoty >.<
Mam w końcu osobę, która popiera ten sam paring, co ja, więc drżyjcie narody, rozniesiemy wszystko w proch. Hopie, koniecznie trzeba będzie usunąć z drogi Hayato, jeszcze nie wiem jak to zrobimy, ale musimy ♥
I nie, ja dzisiaj nie rozpisuję, tylko grzecznie mówię, że kocham Was wszystkich i idę dalej jeść, bo jestem głodna :_:
Bez całusków, bez przytulasków, bo jestem chora.
Wasza Lyco ~ Ris.
DROGA AUTORKO ~
UsuńMam kij bejsbolowy, dwa skórzane baciki, jeden palcat, buty do koni, kajdanki z futerkiem i zapewne większość rzeczy, których posiadać nie powinnam (i nie mówię o tym, że to nielegalne, tylko raczej dziwne). Jednak zaręczam, że nie potrzebuje żadnej z tych rzeczy, aby zrobić Ci z tyłka jesień średniowiecza, jeżeli w przeciągu dwóch tygodni nie pojawi się post. Czy ja Ci grożę? Tak, pewnie tak. Mogę nawet zacząć na Ciebie warczeć, jeżeli to pomoże.
I dzisiaj nie jestem wyrozumiała, dzisiaj nie bawię się w cierpliwą czytelniczkę, która rozumie, że masz życie prywatne. NIE, dzisiaj mówię, iż nie wytrzymam dnia dłużej bez Yu, więc bez marudzenia do klawiatury hop, bo inaczej będzie źle.
A jak nie to... będę Cię dręczyć komentarzami, dodam ich tyle, że będziesz miała dość życia :_: MUAHAHAHAHA. Do tego zmówię się z Akirą i trochę Cię pomęczymy. Ciekawe... może stworzę z nim duet sado ;o; Byłoby cudownie \(*~*)/ Byłabym taką postacią, która męczyłabym Akirę i byłaby jego psycho fanką, ot co. A teraz tak całkiem serio: OBSERWUJĘ CIĘ (I TAK MUSZĘ UŻYWAĆ CAPSLOCK'A ABY UŚWIADOMIĆ CI MÓJ ZŁY STAN EMOCJONALNY)
Baju, baj ~
Życzę weny, pisz, pisz i jeszcze raz jedz.
Całuję, straszę i przytulam.
Twoja Lyco ~ Ris.
A Akira jest taki cudowny *~* Musiałam.
Akira <3
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu niszczy, jak każdy inny. Nie mogłam oderwać wzroku od tekstu, a na mojej twarzy nadal widnieje uśmiech. Nawet nie wiesz jak bardzo hipnotyzujesz ludzi swoim opowiadaniem! Jest po prostu genialne.
Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą się pojawiały w mniejszych odstępach czasowych. Gorąco pozdrawiam i życzę weny ;)
Dobra dobra.... przeczytałam, przetrawiłam i wypadałoby zaznaczyć swoją obecność, nie?
OdpowiedzUsuńOgólnie to podoba mi się (chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakiś rozdział na twoim blogu mi się nie spodobał O.O" jeeej xd). Mimo tego, że byli oni a tej imprezie to byłam na skraju wytrzymania czytając kolejną część tej historii. Proszę Cię, nie katuj tak mojej myszki! ;___; Ja wiem, że wszystko toczy się dalej i "nikt z nas nie ma na to wpływu" xd ale błagam uratuj Yuu. Ten akt, z rudowłosą jakoś mi nie przeszkadzał. A jestem skłonna stwierdzić, że w innym opowiadaniu skrzywiłabym się i to nie raz :3. Aleee..... Takumi zalazł mi za skórę. Oj tak... nie obchodzi mnie w jakim był stanie, to wszystko przestało mieć dla mnie znaczenie gdy wypomniał myszce (jakoś tak lepiej mi nazywać Yuu, wybacz.:'3) ten ewenement z historii jego życia to miałam ochotę mu rąbnąć. I niech zważa lepiej na swe dalsze poczynania xd. Ale Akira to mnie tym razem meeega zaskoczył, aż nie wiem co na ten temat sądzić.
No dobra, to chyba tyle. Trochę krócej, ale jak mi coś wpadnie do głowy to dopiszę. Niezmiernie mi miło z powodu informacji dotyczącej prawdopodobnej możliwości rozpatrzenia mojej "listy życzeń" XD.
A ! aa! aa! No właśnie, nie wiem czemu, ale jak myszka się całowała z Taku to jakoś tak mi dziwnie było... nie że się nie podobało. W końcu tego chce myszka, ale no, że to nie było szczere to przeistoczyło się w jakiś kolejny atak psychiczny.
Nooo to już kończę, czeeekam na dalsze perypetie tego niecodziennego środowiska i pozdrawiam. Świetnie było <3
I teraz znowu mnie uderzyło!! Jak?! Jak?! W jaki sposób? Nasz Yuu może być taki dobry dla tego chama ... (Taku). Wiem, wiem... oboje się przyjaźnią i to długo, on go kocha, ale! No, ale takie skarby to trzeba umieć doceniać, może Taku coś sieknie i pozyska pierwiastek empatii? Co? Nie ważne co się stanie, ale jak Myszka będzie szczęśliwa to wszystko będzie ok. Kończę x2 <3<3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, Taku jest zazdrosny o Hayato z Akirą , ciekawe co by powiedział jakby poznał prawdę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Świetne ♥
OdpowiedzUsuń