Witajcie! Przepraszam za lekkie spóźnienie z rozdziałem :) Dzisiaj moje wprowadzenie krótkie, bo muszę się uczyć biologii, a od rana tylko piszę i piszę... :D Mogą się pojawić drobne błędy :P
Pragnę serdecznie powitać nowe czytelniczki i pozdrowić stare :) Wasze komentarze niesamowicie motywują :D Mam nadzieję, ze nowy rozdzialik uda mi się dodać w przerwie świątecznej, ale... zobaczymy.
Co do rozdziału to trochę mnie poniosło :P Jeśli uważałyście, że pozostałe są ostre, to muszę Was zdziwić. To wszystko przez Ciebie, Niemeth! :D
Dziękuję kochana Laire za nominację :) Komentarz widziałam i w wkrótce dodam co to tego notkę :)
Zapraszam :)
P.S. Obrazek na dole przedstawia Akirę :P Ale na razie NIE ZAGLĄDAĆ!!!
************************************************************************************
Kolejny oślepiający błysk. Nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Hayato także
wydaje się otępiały i wciąż przytrzymuje moje biodra, nie pozwalając mi się
odsunąć. W takich momentach zawsze mam ochotę uciec gdzieś daleko, albo po
prostu cofnąć czas. Cóż… Gdybym mógł cokolwiek zmienić w swoim nędznym życiu,
to w tej chwili byłbym pewnie zupełnie innym człowiekiem. Dlaczego błędy
młodości wywierają tak duży wpływ na naszą późniejszą egzystencję?
Pomieszczenie zalewa fala światła, ukazując
nam zgrabną sylwetkę Akiry, który z uśmiechem wpatruje się w ekran swojego
telefonu. Czuję niewypowiedzianą ulgę, chociaż sytuacja jeszcze w pełni się nie
rozwinęła. Jednak gdybyś to ty pojawił się w drzwiach… Mam przeczucie, że nigdy
byś mi tego nie wybaczył, Taku. Nie wiem dlaczego.
- No proszę, proszę! – mruczy pod nosem Akira.
– Jesteście bardzo fotogeniczni.
Gwałtownie wyrywam się z objęć Hayato. Czuję,
jak jego członek wysuwa się ze mnie, ale pozostałą część mojej uwagi poświęcam
wyłącznie podciąganiu spodni. Hayato najwyraźniej robi to samo, gdyż zaczyna
się miotać, dociskając moje ciało jeszcze mocniej do drewnianej ścianki szafy.
- Akira, to nie tak, jak myślisz… - zaczynam,
ale po jego minie wnioskuję, że dalsze tłumaczenia nie mają sensu. Kogo ja
próbuję oszukać? Właśnie zostałem przyłapany na bzykaniu się z FACETEM w szafie
kumpla! Gorzej nie mogłem wtopić.
Wzrok Akiry jest nieodgadniony. Stoi
nieruchomo i patrzy, jak staramy się pozbierać resztki naszej godności. Znowu
czuję ten dziwny chłód. Chłód, który wnika głęboko w moje ciało, stopniowo
mrożąc żyły i organy. On jest taki… niedostępny, tajemniczy. DZIWNY. Na
koncertach zawsze zszokowani obserwujemy, jak swoim zachowaniem hipnotyzuje
publikę i sprawia, że na chwilę zamieniają się w armię bezmózgich zombie. To
samo robi z nami, dlatego zawsze dostaje to czego chce. Doskonały frontman.
- To smutne, że trafiliście akurat do mojego
pokoju – oznajmia, kierując wzrok na mnie.
Zimno.
- Takumi cię szuka – dodaje spokojnym tonem. –
Ciekawe, jakby zareagował, widząc was w takiej pozycji, prawda Yuu?
Cała krew odpływa z mojego ciała i kieruje
się wprost do mózgu. Tysiące niesprecyzowanych myśli, słabych wymówek,
połączonych z głośnym błaganiem o litość. Nie umiem wydusić z siebie najmniejszego
słowa.
- Nie wiesz? Ja także. Mam chyba pomysł na
rozwiązanie tego problemu. Jak myślisz, czy lepiej będzie, gdy pokażę mu wasze
zdjęcia osobiście czy wyślę wiadomością, bo nie umiem się zdecydować?
On żartuje. Tak, musi żartować. Chyba nie zrobi
czegoś takiego dobremu kumplowi, prawda?
- Bardzo zabawne – dukam, starając się
rozluźnić niewidzialne pęta, więżące moje gardło. – Po jaką cholerę w ogóle
robiłeś te zdjęcia? Jeśli chcesz to prześlę ci kilka ciekawych pornosów…
Śmieje się. Uff… Czyli to był jednak żart.
- Nie trzeba. Mam tu coś DUŻO ciekawszego. A
tak nawiasem mówiąc, to kto powiedział, że żartuję? Mówię całkowicie serio. To
jak?
Nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem. Niby
dlaczego Akira miałby mi robić coś takiego? Przecież to niedorzeczne. Dobra,
już się domyślił, że Takumi o niczym nie wie, ale… Do jasnej cholery, jesteśmy
kumplami czy nie?!
- Dlaczego chcesz to zrobić? Chodzi o koncert?
Przecież wiesz, że tylko sobie żartowałem. Chyba nie wziąłeś tego na serio, co?
Głębia jego oczu jest niesamowita. To jedna z
nielicznych osób, u której nie mogę przewidzieć, co ma zamiar zrobić i
powiedzieć. Uśmiecha się. Nie odbieram tego jednak w czysto przyjacielski sposób.
Coś jest nie tak.
- Powiedzmy, że trochę mi się nudzi i szukam
rozrywki – mówi, teatralnie ziewając. – Sądzę, jednak, że możemy się jakoś
dogadać, ale może najpierw wyjdziecie z tej szafy? Mam nadzieję, że nie
zostawiliście żadnych śladów na moich ciuchach.
Wychodzimy i stajemy tuż przed nim. Oboje
jesteśmy spięci i zażenowani całą sytuacją. W dodatku jestem bez koszulki, ale
nie mam odwagi, by się po nią wrócić. Czuję wszechogarniającą niemoc.
- Propozycja jest następująca. Nie pokażę
zdjęć Takumiemu, jeśli będziecie kontynuować to co zaczęliście. Tutaj. Przy
mojej obecności i udziale. Oboje musicie wykonywać wszystkie moje polecenia. I
nie próbujcie zabrać mi komórki, bo przed chwilą wysłałem wasze cudowne fotki
na maila, do którego nie macie hasła.
Tego się nie spodziewałem. Odwracam głowę w
stronę Hayato, ale on tylko wzrusza ramionami i dalej wpatruje się jak
zaczarowany w Akirę. Co jest?!
- Nie ćpaj tyle, bo ci to szkodzi – warczę
zirytowany. Nie, tego już za wiele. Nikt nie będzie mnie szantażował i
traktował jak jakąś zabawkę! Może mam już swoje na karku, ale nie jestem w
pełni pozbawiony honoru.
- I kto to mówi. – Akira robi krok w moją
stronę, więc automatycznie się cofam. Niestety wpadam na Hayato. Jestem w
pułapce. Taku, ratuj! – Spokojnie. I tak nie będę cię do niczego zmuszał. Poza
tym, jeśli jesteście z Takumim takimi dobrymi przyjaciółmi, jak słyszałem, to
przecież na pewno zaakceptuje twoje… preferencje. Nie masz się czym martwić.
Hayato, odezwij się! Pomóż mi z tego jakoś wybrnąć.
Sam nie dam rady. Nie, nie mam już na to siły ani argumentów.
- Dla… dlaczego mi to robisz? – szepczę,
unikając wzroku Akiry jak ognia.
- Może dlatego, że jesteś taki… idealny?
Yuichi – gwiazda zespołu, podziwiany i pożądany przez wszystkich! Nie, nie
jestem zazdrosny. Po prostu mam ochotę skosztować tej twojej perfekcyjności,
która najwyraźniej nie jest tak czysta, jak do tej pory myślałem. Zaraz
zaczniesz się wypierać, że nie jesteś gejem. Każdy tak mówi. Ja też nim nie
jestem, ale jednak zdarzają mi się skoki w bok. Jak widać, każdy ma jakieś
tajemnice. Problem w tym, że ja znam twoją, a właściwie waszą i zamierzam to
wykorzystać.
- Myślałem, że…
- Dobrze myślałeś, Yuu. Lubię cię i traktuję
jak kumpla, ale z drugiej strony mam ochotę cię wykorzystać. To co? Decyduj,
byle szybko.
- Ja… ja nie mogę! A Hayato? Przecież on… Nie
wiem. – Widzę, że moje próby argumentowania zaczynają go powoli irytować.
Znowu odwracam się w stronę Hayato. Wpatrujemy
się w siebie chwilę, lecz nie umiemy dojść do żadnego telepatycznego
konsensusu. Wciąż mam nadzieję, że wymyśli jakieś wyjście z tej chorej sytuacji.
Niestety kiwa tylko potakująco głową. Cholera.
Czego człowiek nie jest w stanie zrobić w
obronie przyjaźni?
- Nie wierzę, że to robię… – mówię, wlepiając
wzrok w podłogę. – Ale… Teoretycznie się zgadzam. Nie mam chyba innego wyjścia.
Koniec. Całkowite poddanie się czyjejś woli
nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń, szczególnie gdy ceni się własną
niezależność. Nie jestem w stanie wymyślić innego sposobu na to, aby
jednocześnie nie zrobić z siebie szmaty przed kumplem z zespołu, jak i geja
przed resztą świata. W takim razie czy wybieram mniejsze zło?
- Świetnie – stwierdza uradowany Akira,
zacierając dłonie w geście podekscytowania. – Rozbierzcie się.
Moja koszulka leży już gdzieś na dnie szafy,
dlatego drżącymi dłońmi odpinam guziki spodni, po czym ściągam je z siebie.
Moje ruchy są powolne, ponieważ chcę to jak najbardziej odwlec w czasie.
Najwyraźniej tli się jeszcze we mnie nadzieja, że wszystko dobrze się skończy.
Jest mi
słabo i czuję dziwny uścisk w żołądku, lecz tym razem nie z powodu braku
heroiny. Nie dam rady. Nie, nie mogę ściągnąć bokserek i stać przed nim jak
jakaś ofiara! To upokarzające.
- No dalej! – Akira nachyla się nade mną i
kciukiem zadziera mój podbródek do góry. – Takumi wciąż cię szuka, więc nie
mamy całej nocy. Niestety.
- Nie dotykaj mnie – cedzę przez zęby.
- Uważaj na słowa. Nie jesteś w zbyt korzystnej
sytuacji, więc na twoim miejscu robiłbym to, co do ciebie mówię. By the way*,
mam dla was małą niespodziankę. Coś… na rozluźnienie.
Z kieszeni obcisłych jeansów wyciąga mały,
przeźroczysty woreczek z białym proszkiem. Chwyta mnie mocno za ramię i
prowadzi w stronę niskiego stolika nocnego, na którym dostrzegam tylko
elektroniczny budzik.
- Klękaj! – Jego stanowcze polecenie brutalnie
zamyka usta mojej rozsądnie szepczącej podświadomości.
- Ale ja…
- Na kolana! – warczy, wyraźnie zirytowany. –
Ty też, Hayato.
Zerkam na niego z ukosa i nie wierzę własnym
oczom. Nie dość, że natychmiast wykonał polecenie Akiry, to jeszcze pozbył się
już wszystkich ubrań. Ten koleś jest… dziwny.
Niczym grzeczny chłopiec także wykonuję jego
polecenie. Przepraszam Taku, ale chyba będę musiał złamać daną ci obietnicę i
to w dodatku dla twojego własnego dobra. Ale przecież jedna działka amfy to nic
złego, prawda? Ehhh… Gdybym dostawał kasę za każdy taki tekst, to pewnie byłbym
już miliarderem.
Akira robi trzy równej długości kreski na
szarym blacie, po czym nachyla się i wciąga jedną z nich. Jego ognistoczerwone
włosy przysłaniają mu prawie całą twarz. Po chwili prostuje się i podziwia nienaganną biel swojego sufitu,
oddychając głęboko.
Robię
to samo, gdyż wiem, że tego właśnie ode mnie oczekuje. Sięgam po zwinięty w
rulonik banknot, a następnie wciągam proszek za jednym zamachem. Doszedłem do
wniosku, że czym mniej będę się sprzeciwiał, tym szybciej to wszystko się
skończy. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Początkowo trochę piecze i chce mi się kichać,
ale już po kilku sekundach doświadczam dobrze znanego mi uczucia. Wszelkie
napięcie gdzieś znika, ustępując miejsca nagłemu napływowi spokoju i euforii.
Odprężam się, a strach przed propozycją Akiry zaczyna powoli łagodnieć.
Niestety dawka jest zbyt mała, abym mógł całkowicie „odpłynąć”.
Odsuwam
się na bok, ustępując miejsca Hayato i staram się pozbierać skotłowane myśli.
Znowu to zrobiłem. Hera, amfa, koka – co za różnica? Zrobiłem to. Znowu cię
zawiodłem. Przepraszam.
- Yuu, żyjesz? – Akira macha mi przed oczami
dłonią.
- Niestety – szepczę prawie niedosłyszalnie.
Prycha tylko głośno i przybliża swoje usta
do moich. Czuję na skórze jego ciepły oddech, przesycony bardzo słodkim zapachem.
Dotyka mnie. Lekko przygryza moją dolną wargę i zwilża ją językiem, wciąż
wpatrując mi się głęboko w oczy. Jego ręce błądzą po mej klatce piersiowej, a
pomalowane na czarno paznokcie drażnią wrażliwą skórę.
Zamykam oczy, gdy czuję, jak jego zwinne palce
zsuwają ze mnie bokserki. Wciąż jestem w pełnej gotowości, gdyż nie zdążyłem
jeszcze ochłonąć po pieszczotach Hayato.
- Mamy tak mało czasu - mruczy tuż przy moich
ustach. – Nawet nie wiesz ile ciekawych rzeczy chciałbym z tobą zrobić. Ale to
na razie nieważne… Hayato, chodź tu do nas i zajmij się kumplem.
Wciąż mam zamknięte oczy, dzięki czemu wszystkie
doznania wydają mi się intensywniejsze. Mam wrażenie, że po moim ciele wędruje
tysiące dłoni, które pragną zbadać każdy milimetr mego ciała. Przyjemnie…
Czyjeś usta zamykają się na mym członku,
dlatego tłumiąc jęk, odmykam jedną z powiek. Akira brutalnie dociska głowę
Hayato do mojego krocza, a ten biernie poddaje się jego sile. Znowu tłumię
westchnienie, ale rozpalająca mnie przyjemność jest prawie nie do wytrzymania.
Zapieram się rękami i sam zaczynam wykonywać gorączkowe ruchy biodrami.
- Nie przyzwyczajaj się, suko! – Akira szarpie
mnie za włosy, po czym wstaje i przyciąga moją głowę do swej męskości. –
Postaraj się, a ty Hayato przynieś czarne pudełko spod łóżka. Oczywiście na
kolanach.
Zaczynam mu obciągać. Ssę delikatnie żołądź,
aby później przejechać językiem po trzonie. Szczęka boli mnie jeszcze po brutalnych
pchnięciach Hayato, ale czuję się teraz tak błogo, że przestaję to zauważać. Po
kilku mocniejszych ruchach Akira wychodzi z moich ust i gładzi mnie delikatnie
po włosach.
- Na razie wystarczy – mówi, odwracając głowę
w stronę klęczącego przy łóżku Hayato. – Połóż się na plecach i rozstaw nogi, a
ty Yuichi połóż się na nim.
Wszelki opór gdzieś znika, dlatego ściągam z
siebie bokserki i na kolanach podchodzę do łóżka. Jeszcze kilka minut temu
uznałbym to za zbyt wielkie upokorzenie, ale teraz jest mi właściwie wszystko
jedno.
Kładę się plecami na klatce piersiowej Hayato
tak, że czuję jego napięty członek między nogami. Cały drżę i oddycham ciężko z
rosnącego we mnie pożądania. Obserwuję, jak Akira ściąga z siebie koszulkę oraz
spodnie. Wariat nie ma na sobie bielizny! Dlaczego nie zauważyłem tego
wcześniej?
Podnosi z ziemi tajemnicze pudełko i kładzie
je na skraju łóżka. Wyjmuje z niego średniej długości linkę oraz kilka innych
przedmiotów, po czym wszystko odkłada na bok. Staje przy krawędzi łóżka, w
miejscu, gdzie spoczywają nasze stopy i uśmiecha się szeroko.
- Czy moje dziwki są gotowe na trochę brudnej
zabawy?
Nie wiem dlaczego, ale jego słowa podniecają
mnie jak cholera. Hayato najwyraźniej też, gdyż słyszę przy uchu jego ciche
szepty wyrażające aprobatę dla tego pomysłu.
- Czekam na odpowiedź – mówi, przytykając dłoń
do swojego ucha.
Równocześnie z naszych ust wypływa głośne
„tak”. Nikt nie musi nas już przekonywać do wcielenia się w odpowiednią rolę.
Akira uśmiecha się zadziornie, prawie
sadystycznie i wchodzi na łóżko, klękając między naszymi rozstawionymi nogami.
Stanowczym ruchem ujmuje męskość Hayato, po czym zaczyna energicznie poruszać
dłonią. Słyszę jego zduszone jęki tuż przy swoim uchu. Znowu zaczynam drżeć.
- Jeśli dojdziesz teraz, to zrywam całą umowę
– ostrzega Akira, nie przestając drażnić jego członka. Hayato jęczy coraz
głośniej i wykonuje chaotyczne ruchy biodrami.
- Błagam… pozwól… dosyć… – szepcze, po czym
klnie głośno, gdy Akira cofa rękę tuż przed samym wytryskiem. Po chwili słyszę
kolejne przekleństwo. Głowę mam odchyloną do tyłu, więc nie wiem co się dzieje.
Cisza.
Postanawiam się trochę unieść, lecz nagle
doświadczam bolesnego uczucia wypełnienia. Nie wiem czyj to członek, Hayato czy
Akiry, ale w chwili obecnej nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Początkowo
czuję okropny dyskomfort, lecz wkrótce przyzwyczajam się do tego stanu i
niecierpliwie czekam na więcej.
Któryś z nich zaczyna się we mnie poruszać,
dlatego zamykam oczy, a głową opadam z powrotem na ramię Hayato. Po amfie
zawsze czuję się niesamowicie otępiały. Nie jestem w stanie wykonać
najmniejszego ruchu, dlatego chłonę frykcje i prawie wyję z zalewającej mnie
falami przyjemności.
- Podoba ci się?
Otwieram oczy i widzę nad sobą twarz
uśmiechającego się Akiry. Kolejne mocne pchnięcie sprawia, że zaczynam jęczeć w
jego rozchylone wargi.
- Jesteś bardzo głośny. Trzeba z tym coś
zrobić. Wkrótce.
Posuwa mnie ostro, brutalnie. Obydwie ręce
przytrzymuje mi nad głową, przez co nie mogę się ruszyć. Boże… Prawie zapominam
o tym, że wciąż leżę na Hayato, który teraz wije się pode mną i szepcze coś pod
nosem w gorączkowych spazmach. Nie rozumiem dlaczego.
Po chwili jednak wszystko staje się jasne,
gdy moim oczom ukazuje się niewielki czarny pilocik. Akira wysuwa się ze mnie,
po czym wraca do poprzedniej pozycji, klękając między naszymi nogami. Czuję się
dziwnie - fizycznie pobudzony przez amfę lecz psychicznie wykończony
bezradnością.
Akira z sadystycznym uśmiechem bawi się małym
pokrętłem, w wyniku czego Hayato zaczyna jeszcze mocniej drżeć, a z jego ust
wydobywają się dźwięki przypominające skomlenie.
- Zejdź z niego! – Zwraca się do mnie,
nie przerywając swoich „tortur”. – Odwróć się tyłem i załóż ręce na plecach.
Tak też robię, bez najmniejszego wahania.
Czuję, że związuje mi ręce uprzednio wyciągniętą linką. Po zakończeniu
czynności nachyla się nad Hayato i wyciąga z niego średniej wielkości wibrator.
Czyli dlatego…
Akira pcha mnie na łóżko tak, że moja twarz
ląduje w pachnącej seksem pościeli, a tyłek wypięty jest ku górze. Dobrze wiem,
co się będzie teraz działo.
- Rób to mocno. Najgłębiej jak potrafisz. –
mówi do Hayato. – Chcę, aby zaczął błagać o koniec.
Ku swojemu wewnętrznemu zdziwieniu zaczynam
się głośno śmiać. Nie jest to jednak śmiech zdrowego psychicznie człowieka i
zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu… Nie wiem co jest powodem mojej nagłej
wesołości. Dlatego nie lubię amfy.
- Co ci tak wesoło?
Akira klęka przede mną i podnosi moją głowę
do góry za włosy. Mam ochotę się wyrwać, ale niestety patrzę tylko w jego
władcze oczy, niczym więzień skazany na szafot. Mam dosyć.
- Naprawdę nie sądziłem, że będę kiedyś
świadkiem twojego upokorzenia – szepcze mi do ucha. – Uległy, naćpany, brudny…
W żaden sposób nie reaguję na jego słowa i to
jest właśnie najgorsze. W tej chwili po prostu wegetuję, całkowicie bierny i
zobojętniały na wszystko. Właśnie pieprzy mnie dwóch facetów, a ja… nic nie
czuję. Żadnego wstydu, zażenowania, złości, gniewu, nawet żalu. Wydaje mi się,
że przestaję już odczuwać wszelką fizyczną przyjemność. Z mojej materialnej
skorupy w jednej chwili uleciało całe życie.
Look at me now!
I've got no religion…
I've got no religion…
Hayato posuwa mnie od tyłu, a Akira zmusza do
obciągania. Dochodzę właściwie bez udziału własnej świadomości. Jestem taki…
Look at me
now!
I'm so vacant…
I'm so vacant…
Kilka szybszych ruchów – oni też dochodzą,
prawie jednocześnie. Akira rozkazuje mi wszystko połknąć i tu nagle odżywa
część mojej nadszarpniętej wolnej woli. Nie godzę się na to, dlatego wypluwam
spermę, patrząc mu wyzywająco w oczy.
Look at me now!
I was a virgin…
I was a virgin…
Wiem, że igram z ogniem. Akira czule zgarnia
dłonią pozostałości nasienia z mojej brody, a po chwili robi zamach i uderza
mnie w twarz tak mocno, że tracę równowagę i przewracam się na bok. Moje
spętane ręce uniemożliwiają jakiekolwiek podparcie się.
Look at me
now!
Grew up to be a whore.
Grew up to be a whore.
- Następnym razem, gdy będę ci kazał coś
zrobić, to ma być to wykonane – mówi swoim mrożącym krew w żyłach tonem. –
Natychmiast.
I wanna
disappear…
- Następnym razem? – dukam z niedowierzaniem.
Ból policzka jest niczym w porównaniu do tego, co teraz czuję.
- Przecież obiecałem, że nie pokażę zdjęć
Takumiemu, ale nie, że całkowicie je usunę – odpowiada z uśmiechem. – Widzimy
się za trzy dni. Jeszcze do ciebie napiszę, a ty przekażesz informację Hayato.
Spisaliście się dobrze, ale jeszcze będziemy musieli nad tym popracować.
- Ale…
- Cicho, Yuichi. W tej kwestii nie masz nawet
o czym dyskutować. Będzie tak, jak JA. No chyba, że chcesz
otrzymać jeszcze kilka innych siniaków od twojego najlepszego przyjaciela.
Prawie zapomniałem już o naszej sprzeczce i
moich obolałych żebrach. Na szczęście, dzięki podkładowi Ayako, mogłem się
jakoś prezentować na koncercie, bo inaczej byłoby ciężko.
- Możecie skorzystać z mojego prysznica, a ja
w tym czasie zajmę się Takumim. Oficjalna wersja brzmi, że po prostu źle się
czujesz, odwyk ci nie służy, bla, bla, bla… A Hayato cię pilnuje.
Ubrał się i bez słowa wyszedł. Hayato pomógł
mi się podnieść, rozwiązał ręce, po czym zaczął rozmasowywać nadgarstki. Byłem
mu za to wdzięczny.
- Mamy, kurwa, przejeb – mówię zrezygnowany.
– Czuję się jak dziwka.
Hayato unosi głowę i uśmiecha się do mnie nad
wyraz subtelnie.
- Z doświadczenia wiem, że jeśli chcesz poznać
swoją prawdziwą wartość, to chociaż raz w życiu musisz się tak poczuć...
Gorzej, jeśli ci się to spodoba.
Odpowiadam na uśmiech. Ten facet jest
przeuroczy.
- To co wtedy? – marszczę brwi, wyrażając w
ten sposób zdziwienie na jego osobliwą teorię.
- Wtedy po prostu naprawdę nią jesteś.
Mruga do mnie, po czym wstaje i idzie pod prysznic. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad sensem jego słów.
***
Siedzę na podłodze w łazience Akiry i
wpatruję się w lazurowe kafelki, które skrzą się dziwnymi błyskami. Nie wiem,
ile czasu minęło odkąd kazałem Hayato zostawić mnie samego, ale najwyraźniej
dużo, gdyż moje mokre włosy zdążyły już właściwie wyschnąć.
Słyszę trzask, a po chwili drzwi od łazienki
uchylają się nieznacznie. Moje serce gwałtownie przyspiesza, a na twarzy
pojawia się niczym nie wymuszony uśmiech. Nie spodziewałem się, że po moim
wcześniejszym zachowaniu w ogóle zechcesz mnie odwiedzić.
- Jak się czujesz? – Na twojej twarzy pojawia
się ewidentna troska. Wszystkie uczucia we mnie odżywają. Powracam do
normalności.
- Już lepiej – odpowiadam szczerze i
prawdziwie. Co ty do cholery ze mną robisz?
- To dobrze. Akira powiedział, żebym na razie
do ciebie nie wchodził, ale nie mogłem już wytrzymać. Mogę?
Wskazujesz ręką na miejsce obok mnie, a ja
kiwam entuzjastycznie głową. Wiem, że zachowuję się jak ostatni kretyn, ale
stęskniłem się za tobą. Bardzo.
Siadasz i ku mojemu zdziwieniu, opierasz
głowę o moje ramię. Mam ochotę cię objąć, ale boję się twojej reakcji, dlatego
w bezruchu staram się opanować, spłycający się z każdą sekundą oddech.
- Przepraszam – mówisz cicho. – Nie powinienem
mówić niektórych rzeczy. Naprawdę bardzo mi przykro.
Czy to naprawdę ty? Nie mogę uwierzyć własnym
uszom. To na pewno wina alkoholu, ale i tak mam wrażenie, że twoje słowa są
całkowicie szczere.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak
ważną osobą dla mnie jesteś – kontynuujesz. - Znasz przecież moje pełne porażek
życie, jak nikt inny i… Boże… Gdyby coś ci się stało, to nigdy bym sobie tego
nie wybaczył! NIGDY! Wiesz? To dlatego czasami zachowuję się jak dupek. Chcę
cię po prostu chronić! To… wszystko. Teraz możesz puścić jakąś melodramatyczną
piosenkę i zacząć płakać. Przyniosłem różowe żyletki.
Oboje wybuchamy głośnym śmiechem. Taku,
dziękuję. Dziękuję za twoje słowa, za twoje wsparcie, za to, że... jesteś.
- Żeby być z tobą całkowicie szczery
postanowiłem ci o czymś powiedzieć. – Unosisz głowę i patrzysz mi prosto w
oczy. – Chciałeś porozmawiać, to masz!
Uśmiechasz się promiennie.
- Zamieniam się w słuch – mówię, a moje serce
zaczyna śpiewać arię operową, jednocześnie tańcząc breakdance’a.
- Jakby to… Niech stracę! Chyba się…
zakochałem.
Wyimaginowany kubeł zimnej wody sprawia, że na
moment przestaję oddychać. Mam ochotę skulić się gdzieś w ciemnym kącie i
zasnąć. Może weź nóż i od razu mnie zadźgaj? Będzie mniej bolało.
- Ayako będzie bardzo szczęśliwa – cedzę,
chcąc jednak sprawiać normalne wrażenie. Nie umiem się zdobyć na słowa: „O jak
cudownie!” i „Cieszę się razem z tobą!”. Po prostu nie mogę.
Robisz zdziwioną minę, po czym prychasz
głośno, prawie bezczelnie.
- Ayako? Zwariowałeś? Nie wchodzi się drugi
raz do tej samej rzeki, a właściwie to szesnasty… Cóż. Tyle razy chyba już ze
sobą zrywaliśmy.
Jego słowa wcale mnie nie uspokajają.
- To która jest tą szczęściarą? – pytam,
sztucznie się uśmiechając.
Wzdychasz głośno. To musi być dla ciebie
bardzo trudne. Dlaczego?
- Pamiętasz, co mówiłem dzisiaj rano?
Kłamałem.
Lustruję swoją pamięć, lecz nic nie
przychodzi mi do głowy.
- Widzę, że niezbyt… To utrudnia trochę
sprawę. Cholera.
- Wal prosto z mostu – zachęcam go, choć tak
właściwie nie wiem, czy w ogóle chcę usłyszeć nowe, zaskakujące wieści, które
mogą być równoważne z moim wewnętrznym końcem.
- Dobra. A wiec… Zakochałem się w facecie.
Wiem, że to chore, ale próbowałem z tym walczyć... No i chyba przegrałem.
Myślałem, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Przecież tyle razy mówiłeś, że nie jesteś gejem! To
niemożliwe...
- W kim dokładnie? – pytam i mimowolnie
zaczynam drżeć.
Czuję ucisk w żołądku, przez co jest mi
niedobrze. Oczekuję na wyrok – moje być, albo nie być. Oczywiście, jak
przystało na kompletnego idiotę, tli się jeszcze we mnie znikoma nadzieja na
to, że może to ja jestem tym jedynym? W końcu jestem facetem, kilka minut temu
powiedziałeś, że jestem dla ciebie ważny, że ci na mnie zależy…
Gdybyś w tej chwili wypowiedział moje imię to
byłbym najszczęśliwszą osobą na świecie. I bez tego zrobiłbym dla ciebie
wszystko, ale… Taku, błagam! Powiedz to jedno słowo. Wypowiedz moje imię.
Przecież tak bardzo cię kocham! Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie!
Co jeszcze mogę zrobić? Jak mam wpłynąć na twoją decyzję? Błagam…
- Zakochałem się w Hayato.
Po raz pierwszy w życiu cieszę się, że
zarzygałem ci buty.
* Tekst piosenki: I want to disappear - Marilyn Manson :)
Ojeej! Ale fajnie, już nie mogłam się doczekać :D
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie mnie rozwaliło - mega ^ ^
A teraz nom... ogólnie rzecz biorąc, na początku uwielbiałam Hayato. Nadal lubię tego kolesia, ale teraz na pierwszym miejscu jest u mnie Yuichi. Biedaczek z niego. Jejciu, tak strasznie mu współczuję! :c
Rozdział świetny, nie widzę żadnych szczególnych błędów. W jednym miejscu chyba miało być "że", a było tylko "ż", ale to taki błąd... no, jakby żaden (:
Błagam, dodaj coś w tę przerwę świąteczną! :D
błagambłagambłagam *-*
Życzę dużo czasu i weny! ;*
Boska jesteś nooo!!
OdpowiedzUsuńNana
Kurcze nie sądziłam że polubię aż tak bardzo Yuichi (emm nie mam pojęcia jak to sie odmienia). Trochę mi go szkoda. Głupi Taku.
OdpowiedzUsuńHalo, Yuichi cię kocha a ty co? Kup sobie okulary kupczaku.
Wybaczam ci kolejny raz brak informacji o nowym rozdziale ale to tylko dlatego że bardzo mi się spodobało to co przeczytałam.
Życzę duzoooo weny.
http://zbuntowaneanioly.blogspot.com/
Opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga. Ich przeżycia są po prostu takie prawdziwe :)
OdpowiedzUsuńCzuję się jakby była między nimi i słyszała na własne uszy ich sprzeczki, widziała ich bójkę... Niesamowite opowiadanie:)
Szkoda mi strasznie Yuichi'ego :( biedactwo, zakochany w przyjacielu, teraz inny "przyjaciel" się nad nim znęca, teraz wiadomość, że miłość jego życia kocha kogoś innego. Czuję się tak jakby i mi pękało serce....
Maru;3
PS: Już nie mogę się doczekać kolejnej notki ;3
Witaj, witaj,
OdpowiedzUsuńrewelacyjny rozdział, bardzo mi się podobał rozdział... to jednak Takumi ich nie nakrył... ufff. Ale, ale Akira to ma pomysły.... cóż Hayato to bardzo odpowiadało, wszak poszukiwał „pana”, więcej poproszę takich rozdziałów.... Biedny Yuichi.... nieszczęśliwie zakochany, a teraz się okazuje, ze Takumi zakochał się w Hayayo....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Już myślałam, że po tym wszystkim nie będzie dla mnie porcji słodyczy, ale przez tą ich rozmowę w łazience miałam ochotę sięgnąć po karteczkę żeby zaznaczyć ulubiony fragment ;d. Nadal mimo sympatii do Yuichiego jestem za Hayato&Takumi. Yuichiemu dobrze z miną tragicznie zakochanego :D. Tak wgl trafny tytuł... I z moją znajomością 'mrocznej' muzyki coraz lepiej jeśli rozpoznałam ta piosenkę po pierwszym wersie ;d No i teraz doszłam do tego, że jak dla mnie imiona Hayato i Takumiego są idealnie dobrane, bo mi się z pewnymi dwoma ciachami kojarzą xd I stęskniłam się za poczuciem humoru Takumiego ;d
OdpowiedzUsuńSama-Wiesz-Kto
Genialne, akcja w szafie jeszcze bardziej. Czekam na następne
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że to sie źle zakończy XD *nie chodzi mi o ostatnie zdanie ofc* najgorsze, że rozdziały się kończą j-j
OdpowiedzUsuń